cytaty z książki "Jezus ośmieszony. Esej apologetyczny i sceptyczny"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Zdolność do poczucia winy jest warunkiem bycia człowiekiem. Ta zdolność czyni nas istotami ludzkimi, mówi Księga Rodzaju, i słusznie. Słusznie dlatego, że nie mamy żadnej znajomości dobra i zła, jeśli nie odczuwamy ich w sobie; tak więc doświadczyć zła jako stanu własnej duszy to czuć się winny.
Wiara to raczej spotkanie egzystencji ze Słowem niż akceptacja pewnej liczby twierdzeń. Zgodnie z doktryną Lutra - to znaczy świętego Pawła odczytywanego przez Lutra - wiara nie jest aktem intelektualnym i nie bierze się z egzegezy ani wyjaśnienia Pisma; jest doświadczeniem, a więc, z definicji, nie może być zreifikowana w formie wiecznie prawdziwych dogmatów. Tak, słowo Boże otwiera się przed nami, ale jego sens oraz fakt, iż jest to słowo Boże, objawiają się tylko w teraźniejszości, jako aspekt naszego doświadczenia. Nie można podać "dowodów" boskości Jezusa, ale w sposobie, w jaki On zmienia moje życie, objawia mi się Słowo Boże. To w Jezusie znajduję Boga, nie dlatego, że akceptuję takie czy inne twierdzenie teologiczne, które wypowiedział, ale dlatego, że decyduję się iść za Jego wezwaniem. Przez tę decyzję nabieram zaufania do Boga i mogę już nie bać się przyszłości, ponieważ, choć przyszłość jest nieznana, jej sens wyznacza rzeczywista obecność Jezusa i jest to, z konieczności, sens zgodny z "boską" dobrocią.
Miłości nie można nakazać, może ona być tylko przekazywana, dawana; bezużyteczne jest jej głoszenie, jeśli kazania nie przekazują jej jako rzeczywistej energii. Gdyby jej siła mogła objąć cały świat, wszystkie problemy ludzkości zostałyby rozwiązanie.
Korzeniem tej przemiany - świat chrześcijański zawsze był zgodny w tym punkcie - jest miłość. Nie przez ideę miłości, ale przez doktrynę: miłość jako fakt, jako rzeczywista energia, którą On przelał w świat i której odbiciem jest ta odrobina, jaką ludzie noszą w sobie - odbiciem słabym, niedoskonałym, zmieszanym ze złem, ale zawsze żywym.
Walczyć i jednocześnie kochać nie jest ani niemożliwe, ani absurdalne. To, co niemożliwe i absurdalne, to miłość narzucona przymusem, jako prawem określona reguła. Innymi słowy, niemożliwa jest dyktatura miłości i dyktatura dobra. (...) Tego co pochodzi z miłości, nie da się ustanowić przymusem, bo wówczas obróci się w swoje przeciwieństwo.
Wiara może się obejść bez teologii. (...) Teologia rodzi się w sposób naturalny, kiedy zderzają się różne mity lub kiedy mit zostaje zaatakowany przez oświecenie. Teologia to przede wszystkim sposób, w jaki próbuje zrozumieć sam siebie, pragnienie zrozumienia samego siebie jest zapewne pochodną konieczności ochronienia się. Wiara, jeśli żyje, jest zrozumiała sama dla siebie, a mit, jeśli się w niego wierzy, jest zawsze jasny, nie będąc nigdy jasnym z zewnątrz, dla niewierzącego. Być wewnątrz mitu, nie odczuwając potrzeby wyjaśnień teologicznych. Być poza nim to ograniczyć mit do tego, co nie jest specyficznie mityczne - jego funkcji społecznych, psychologicznych, poznawczych.
Kant ma rację: całkiem czym innym jest powiedzieć, że doskonałość jest po prostu niemożliwa, to znaczy, że nie należy się o nią troszczyć, a co innego wyrazić banalną prawdę, że w gruncie rzeczy "nikt nie jest doskonały" To, że nikt nie jest doskonały, jest "prawdą faktyczną", a nie prawdą konieczną.
Czy to najprostsze i naiwne przykazanie Jezusa, tyle razy ośmieszane, jest już przeżytkiem? Czy zasługuje na pogardę? Mamy powody, by uważać, że potrzebujemy go bardziej niż pierwsi chrześcijanie, że w gruncie rzeczy to, że zapomnieliśmy o Jezusie i w rezultacie o Jego najbardziej znanym przykazaniu, sprawiło, że znaleźliśmy się tam, gdzie teraz jesteśmy - często zrozpaczeni, wiecznie zatrwożeni, pozbawieni znaków.