cytaty z książki "The Bone Clocks"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Czasem magia jest po prostu normalnością, do której ludzie jeszcze nie przywykli.
Nigdy nie upominajmy ludzi, by zawsze odróżniali rzeczywistość od fikcji. Mogą dojść do wniosków, jakich się nie spodziewałeś.
Mężczyźni żenią się z kobietami i mają nadzieję, że one już zawsze będą takie same. Kobiety wychodzą za mężczyzn i mają nadzieję, że oni się zmienią.
Jeśli ktoś kocha i jest kochany, wszystko, co robi, wpływa na drugą osobę.
Władza i pieniądz lepią się do siebie, jak miód do Kubusia Puchatka.
Gdyby w życiu nie było zmiany, to nie byłoby życiem, tylko fotografią.
A jeśli niebo istnieje naprawdę, ale pojawia się tylko w przebłyskach, w krótkich chwilach? Jeśli na przykład niebo to szklanka wody w upalny dzień, kiedy umierasz z pragnienia, albo kiedy ktoś jest dla Ciebie miły zupełnie bez powodu (...) Niebo chyba nie jest jak obraz, który wisi już na ścianie na zawsze, ale raczej jak.. jak najpiękniejsza piosenka na świecie, ale człowiek a życia słyszy ją tylko od czasu do czasu, w urywanych fragmentach, z przejeżdżających samochodów albo.. z okien na piętrze, kiedy akurat szuka drogi.
Jeśli człowiek nie może już ufać swojemu umysłowi, staje się mentalnie bezdomny.
Żeby uprawiać seks, kobiety muszą czuć się kochane, ale żeby mężczyźni czuli się kochani, muszą uprawiać seks.
Dla większości pisarzy ery cyfrowej pisanie to w istocie przepisywanie. Szukamy po omacku, wycinamy, grupujemy, wklejamy, miotamy się, przesiewamy na ekranie piasek w poszukiwaniu złota, wyrzucając całe kubły szlamu. Nasi analogowi przodkowie musieli najpierw cyzelować każde zdanie w myślach, zanim wystukali je mechanicznie. Przepisywanie kosztowało ich miesiące pracy, kilometry nasączonej tuszem taśmy i całe wiadra tipp-eu. Biedacy.
Z drugiej strony, jeśli technologia cyfrowa jest rzekomo doskonalsza jako akuszerka powieści, to gdzie są te arcydzieła tego wieku?
Książki jeszcze znowu będą modne – przepowiada Esther-w-Unalaq. – Wystarczy zaczekać, aż w latach trzydziestych zaczną wysiadać sieci przesyłowe, a z niedoborem gigawatów zaczną znikać dane. To już niedługo. Przyszłość jest bardzo podobna do przeszłości.
Bo tak to już jest - aby jakaś podróż mogła się rozpocząć, inna musi w pewien sposób dobiec końca.
Moje pokolenie obżerało się do nieprzytomności w Restauracji Ziemskich Zasobów, wiedząc – choć temu zaprzeczało – że zwiejemy od stołu i zostawimy wnukom otwarty rachunek, jak dług, którego nigdy nie będą w stanie spłacić.
[...] kiedy ktoś obnaża dupę przed
rozjuszonym jednorożcem, liczba możliwych scenariuszy ogranicza się do jednego.
Naciągam na siebie koc, jak babcia Czerwonego Kapturka, bo tak się właśnie czuję na tym świecie, na którym jest zbyt dużo wilków i za mało gajowych.
(...) te wszystkie eleganckie galerie ze sztuką Aborygenów zaczęły mi odbierać chęć do życia. To tak, jakby Niemcy postawili w Buchenwaldzie stragan ze specjałami kuchni żydowskiej.
O wielkoduszności Crispina Hersheya będzie się teraz mówiło i pisało na twitterze, więc wielkoduszność Crispina Hersheya stanie się prawdą.
Pisarz flirtuje ze schizofrenią, pielęgnuje swoją synestezję i oddaje się nerwicom natręctw. Sztuka karmi się wami, waszą duszą i, owszem, do pewnego stopnia waszym zdrowiem psychicznym. Pisanie powieści wartych czytania na pewno popieprzy wam to i owo w umyśle, zagrozi waszym związkom i odkształci wam życie. Ostrzegam.
Życie z każdym dniem coraz bardziej zmienia się w science fiction. Już nawet nie chodzi o to, że człowiek się starzeje i dzieci się wyprowadzają, ale o to, że świat się oddala, a ty tęsknisz za latami sześćdziesiątymi czy osiemdziesiątymi, za tymi, w których czułeś się najlepiej.
Przypaliła kolejnego papierosa od ledwo żarzącego się starego peta i powiedziała mi: "Kochanie, zdziwisz się jeszcze, ile w życiu wytrzymasz".
Życie pokazało, że miała rację.
Tamten świat nie był z kamienia, lecz z piasku. Boję się. Wystarczy jedna solidna wichura.
Ludzkie okrucieństwo potrafi być bezwzględne. Ludzka hojność bywa bezgraniczna.
- Ale to nie my zniszczyłyśmy świat, tylko system - protestuje Mo. - Nie mogłyśmy go zmienić.
- No to też nie my zdejmujemy wasze panele - odparowuje Hood. - Tylko system. Nie możemy go zmienić.
Gawrony miotają się między drzewami jak czarne skarpetki w suszarce.
Ostatnia osoba w kolejce po mój autograf, niejaka Volumnia z Coventry, uraczyła mnie refleksjami swojej grupy czytelniczejna temat "Czerwonej małpy", która członkom grupy "dość się podobała", ale zmęczyły ich powtarzające się "do bladej kurwy" i "pierdolony". Drogi czytelniku, Hershey bez namysłu odparł:
- Więc po co, do bladej kurwy, w ogóle czytali tę pierdoloną książkę?
Podejrzewam, Austin, że Amerykanie, których znasz ze świata bankowości, nie wylecieli ze szkoły gdzieś w Nebrasce, a ich najlepszego przyjaciela nie zastrzelił uśmiechnięty iracki nastolatek z torbą jabłek w ręku. Nastolatek, którego ojca tydzień wcześniej rozerwał na strzępy operator działka w przejeżdżającym humvee, kiedy ojciec poprawiał antenę telewizyjną. Operator działka, którego przyjacielowi zaledwie dzień wcześniej snajper na dachu strzelił w szyję pociskiem dum-dum. Snajper, którego siostra była w samochodzie zatrzymanym na skrzyżowaniu, bo akurat przejeżdżał konwój z attaché wojskowym, a ochrona attaché przezornie ostrzelała samochód z karabinów automatycznych, wiedząc, że jeśli się nie pomylili, uratowali konwój przed zamachowcem-samobójcą, a jeśli się pomylili, i tak nie podlegają irackiemu prawu. I tak właśnie wojny eskalują, zjadając własne gówno, wysrywając jeszcze większe, i jeszcze większe znowu zjadając.