cytaty z książek autora "Amelia Sowińska"
Przede wszystkim miłość nie podlega dyskusji. Kochamy kogoś, nawet jeśli tego nie chcemy, nawet jeśli nas to zabija. To uczucie zbyt silne, by z nim walczyć.
Nic nie bolało bardziej niż chłodny wyraz twarzy mężczyzny, któremu oddałam całe swoje serce. Który miał być moim bohaterem, kołem ratunkowym podczas sztormu na otwartym morzu. Zaufałam mu, zaryzykowałam i nie byłam jeszcze pewna, jaką cenę przyjdzie mi za to zapłacić.
Kochałam cię. Tak bardzo, tak mocno, tak boleśnie szczerze cię pokochałam. Całym sercem, duszą, jedyną, jaką posiadam. Byłam gotowa walczyć dla ciebie, dla tego małżeństwa na śmierć i życie. Kochałam cię całego. Twój mrok i twoje światło. Każdy mały fragmencik twojej duszy. A ty patrzyłeś, jak umieram i nie zrobiłeś nic. Dosłownie nic, by mnie ratować.
(...)by zrozumieć na czym tak naprawdę polega życie, trzeba przeżyć chociaż jedną nieszczęśliwą miłość.
Mówią, że moment umierania można opisać jako spanie bez snów. Bez ulgi i odpoczynku. Bez wrażenia, że czas płynie wolniej.
Zahipnotyzowana śledziłam pracę jego mięśni, gdy wpisnal się się łóżko, a następnie umiejscowił nade mną. Nie pisnęłam słowem, gdy obserwował mnie jak swoją zwierzynę. Małą, bezbronną owieczkę złożona w ofierze wielkiemu, złemu wilkowi".
Miłość nigdy nie ma sensu, jeśli go jej nie nadamy.
Nasze usta łączyły się w namiętnym tańcu, a języki walczyły o dominację. Każde z nas miało coś innego do przekazania drugiemu. Ja pragnęłam dostać się do środka jego duszy, a on ostrzec mnie przed samym sobą".
- Proszę, przestań - wychrypiała, odchylając głowę. - Co w ciebie wstąpiło, Shade?
- Ty - mruknąłem, próbując dosięgnąć jej zaczerwienionych ust. - Ty we mnie wstąpiłaś, Bee. Pojawiłaś się w tym pieprzonym barze i wszystko zrujnowałaś.
Nie rozumiała, o czym mówiłem. Widziałem jej zagubiony wyraz twarzy i szeroko otwarte, zielone oczy. Strach, który doprowadzał mnie na skraj wytrzymałości. I chociaż nienawidziłem jej łez, uwielbiałem tę nutkę rezerwy, gdy na mnie spoglądała. Jakby zastanawiała się, do czego jestem zdolny się posunąć.
Miłość. Nigdy nie kochałem. Nigdy nie nauczyłem się kochać i nigdy nie rozumiałem tych słów. Nie miały dla mnie żadnej wartości".
Czasem najlepsze dla nas wybory są również i tymi najtrudniejszymi, które nierzadko rozrywają serce na strzępy.
I chociaż nie miałam najmniejszych szans, by wygrać w tej cichej wojnie, to zrobiłam wszystko, by wyjść z koroną na głowie. Przekrzywioną, prawie zniszczoną, pozbawioną klejnotu, ale nadal koroną.
Nikt, kto mnie znał, nie nazwałby mnie otwartą osobą, a doświadczenie życiowe sprawiło, że byłam nieufna wobec innych.
Kocham cię tak kurewsko mocno, że aż pali mnie w piersi to cholerne uczucie. Że nie jestem w stanie myśleć o czymkolwiek, kurwa, innym niż o tobie, o twoim bezpieczeństwie, o tym, byś była jak najbliżej mnie. Zawładnęłaś mną”.
Kocham cię jak się kocha jakieś rzeczy mroczne(…)
Kocham cię, nie wiedząc jak ani kiedy, ani dlaczego,
kocham cię po prostu, bez wątpliwości ani dumy;
tak cię kocham, bo nie umiem kochać inaczej”.
Nienawiść była prosta. Jasna i nieskomplikowana. Ale miłość… była najgorszą trucizną, z jaką przyszło mi się mierzyć”.
Ludzie to niezwykle zabawne istoty. Przewidywalne, uzależnione od swoich przyzwyczajeń i rytuałów, które wykonują bezwiednie, nie zastanawiając się ani przez chwilę, że wpadają w jasno określony schemat. Banalnie łatwy do rozszyfrowania.
Od lat przyzwyczajałam się do myśli, że pewnego dnia przyjdzie mi zapłacić za swój cięty język i nieokrzesany charakter. Za błędy, które w normalnym świecie zostałyby przeoczone. Niestety, w rzeczywistości, w którą zostałam przypadkowo wplątana, nie istniały wyjścia awaryjne i drogi ucieczki możliwe do wykorzystania. Tym bardziej gdy przyszło mi się zmierzyć z samym diabłem, ubranym w skórzaną kurtkę i ciężkie motocyklowe buty.
Mijaliśmy kolejne ulice, powoli docierając do dobrze mi już znanego miejsca. Siedziby Bloody Blades. Potworów i oszustów.
Miałem w końcu wszystko.
Żonę, o której miłość walczyłem niezliczoną ilość razy.
Psa, który wybaczył mi porzucenie i nie chował w sobie urazy.
I cholernych braci, którzy nigdy mnie nie zawiedli.
- To jak, Bee? - Nachylił się, sunąc nosem po moim policzku. -Poskromię cię. Naznaczę. Uczynię swoją i z całą pewnością nigdy nie pozwolę ci odejść. Nigdy.