cytaty z książek autora "Janusz Skrzeczyński"
-Zośka, gdzie jesteś?-usłyszeli nagle zapity głos Lesia, który niepostrzeżenie pojawił się w półmroku salki rekreacyjnej.
-Tu jestem, tu! Szukam zaręczynowego pierścionka od ciebie. Chwaliłam się Jasiowi i przez nieuwagę spadł mi na dywan, gdy go zdjęłam z palca... Pomożesz mi szukać? Wiesz, rozmawiamy sobie o waszej rodzinie. Naprawdę... piękna jest... wasza rodzina - dzieliła wyrazy, bojąc się by nie parsknąć śmiechem. - Już z góry się ciesze, że zostanę jej członkiem. - I szelma na samo to słowo jednak parsknęła. Wyjaśniała to wszystko na tyle zalotnie, że podpity Lesio do końca nie był pewny, czy to, co jego narzeczona mówi, jest prawdą, czy tylko łże jak suka.
-Wiecie, ciotka Ziuta mówi, że tu sobie gruchacie.
- Że co? - wybuchła Zosia. My gruchamy?! Przecież ja twojego kuzyna ledwo znam".
Nie nadawałem się ani na wojownika, ani na bohatera. Ego sum id quod sum. Taki sie urodziłem. Pacyfista. Szkolenie wojskowe na studiach to cała moja wojna"...
Nie jestem domokrążcą, a tym bardziej akwizytorem, bo Chrystus nie jest towarem, nie jest na sprzedaż. ...
Znalazła chłopca zupełnie przypadkowo na ulicy.Traf chciał, że w tym samym czasie podjechał do niej służbowy samochód, więc poleciła, by zawieźli malca na komisariat. Gdy później dowiedziała się, jaki los spotkał znalezione dziecko, przysięgła, że porywaczy wydostanie choćby z piekła. Teraz kamień spadł jej z serca. Od pewnego czasu cały Poznań huczał o uprowadzeniach dzieci, które przepadały bez śladu. Rodzice bali się nawet zostawiać swe pociechy same w domu".
Każdy z nas niesie przez swe życie krzyż. Ten krzyż często jest zbyt ciężki, przytłacza nas, a nawet łamie. Mnie wydaje się, że ten mój jest najcięższy, a inni, że ich. Wszyscy cierpimy w tym samym stopniu, choć inaczej. Wierzę, iż przyjdzie czas, że Nancy wróci do Boga. Stanie się to wówczas, gdy zrozumie, czego Bóg od niej oczekuje. Amen...
Oczy ciekawskich przeszywały ją na wylot. Gdyby mogły, plułyby jadem.
– I co teraz powiesz? ‒ Elegantka w pelisie, mimo że upał jak cholera, pytała znajomą, z którą ucięły sobie pogawędkę na ulicy. – Policja najpierw jej szuka przez telewizję, potem po nią przyjeżdża, a ona wraca wolna i napuszona. Mówię ci, ona jest ich agentką. Donosi na tych, co tu przyjechali za chlebem i są nielegalnie tak jak ty, kochana.
– I jak ty, kochana – odcięła się nagabywana kobieta.
– Ale ja jestem prawie legalnie, bo będzie już dziesięć lat, jak jestem w Ameryce.
– I co z tego? Masz amerykańskie papiery? Nie masz! Pracujesz na czarno i jak będą chcieli, to wyślą cię z powrotem do Piszu najbliższym samolotem.
– Ty pospolita jędzo. Ja do ciebie jak człowiek, a ty do mnie z mordą. Mam cię w dupie i więcej do mnie nie podchodź, bo cię zadenuncjuję ...
W ambasadzie już to komentowano. W jaki sposób wiedza o tym niewinnym czynie dziecka dotarła do konsula, a później samego ambasadora, było tajemnicą specjalistów od donosów.
...Zrobiło mu się głupio na samą myśl, że Lesio będzie teraz go gnębił, nabijając się z dziecięcego przyrodzenia. A wiedział już, że dla każdego mężczyzny ta część ciała jest nie mniej ważna jak serce, a może nawet bardziej...