cytaty z książki "Lata nadziei. 17 września 1939 - 5 lipca 1945"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Przez wiele setek lat, dopóki istnieć będzie naród polski, każdy Polak będzie przyznawał, że Powstanie Warszawskie było samobójczym szałem, i będzie miał do niego synowską tkliwość i miłość. Będzie z niego dumny.
Polska dla Niemiec, dla Rosji będzie zawsze i stale jakimś problemem, natomiast w Ameryce, Anglii, a nawet we Francji Polska budzić może najwyżej zainteresowania przejściowe, doraźne. Realna polityka polska to działanie w stosunku do Moskwy lub do Berlina, ale nie w stosunku do San Francisco czy jakiegoś miasta na księżycu.
Organizm narodu polskiego nie jest w stanie należycie selekcjonować swego materiału ludzkiego. Do władzy bardzo rzadko dochodzą u nas ludzie odpowiedni, przeważnie frazesowicze, blagierzy lub poczciwe niedołęgi.
Anglia wydawała na nas pieniądze, aby nas w dogodnej koniunkturze sprzedać, tak jak cielaka na to się hoduje, aby go potem sprzedać na mięso.
Warszawa była fortecą świadomości narodowej, miastem wielkim, jednomyślnym w obronie polskości. Nie było w nim różnicy zdań co do niepodległości Polski – inteligent i robotnik myśleli tak samo i to samo. Politycy sowieccy, chociażby z własnego rewolucyjnego doświadczenia wiedzieli, co to znaczy miasto wielkie, dumne, jednomyślne. Rosyjska policja polityczna nie mogłaby tak łatwo rządzić Polską, gdyby Warszawa żyła, gdyby nie była umarła. Warszawa była węzłem nerwów naszego narodu, rządzących jego siłą, odpornością, organizacją. Zniszczono ten węzeł nerwów, aby cały organizm sparaliżować. Sowietom zależało na zniszczeniu Warszawy, a tak się pomyślnie dla nich składało, że dla tego zniszczenia nie trzeba było używać sowieckich armat ani pocisków. Od czegóż patriotyzm polski! Jest on wielki i wspaniały. Polacy to najbardziej patriotyczny naród w Europie. Ale patriotyzm polski ma właściwość bezrozumnego dynamitu. Wystarczy do niego przyłożyć zapałkę prowokacji, aby wybuchł.
Hitler to zryw, emocja, krzyk, rewolucja, pęd, a przede wszystkim brak umiaru. Stalin to podchodzenie i odchodzenie, to brak krzyku i frazesów, to przede wszystkim zimna kalkulacja, to umiar. Hitler to żelazo, które albo wali w głowę albo się łamie; Stalin to jakiś potworny polip, który wsysa w siebie i któremu odrasta to ramię, które się obetnie. Gdy Hitler się cofa, to znaczy, że przegrał; gdy Stalin się cofa, to znaczy, że przygotowuje napaść.
Nasze okolice, od Wilna po Oszmianę, Turgiele, Nowogródek, po stare Krewo były krajem może biednym i ciemnym, ale miało to pięknego, że zdrajców wśród nas było niewielu. Był to kraj, który bronił się od Rosji przez wieki, na walce tej wyrósł.
Co mu tam po Wilnie i Lwowie, które Mikołajczyk chce mu ofiarować. Mało ma miast i siół, mało ziemi i ludności. Nie Wilna i Lwowa chce, a Europy Środkowej, a temu Polska niepodległa zawsze będzie stać na zawadzie.
Mądra polityka angielska sprawiła, że narody europejskie biły się za interesy angielskie. Wśród tych narodów najofiarniej, najmniej szczędząc siebie, samobójczo, bił się naród polski.
Takie są zawsze dzieje obcych agentur, metody prowokacji. Najpierw
podnieca się uczucia ambicji i dumy narodowej, potem gra się nimi przeciw
interesom danego narodu. W Polsce, gdzie miłość Ojczyzny jest szczera i duża,
chełpliwość uczuć również niemała, a zmysł polityczny rzeczą rzadką lub
nieznaną, tego rodzaju metody prowokacyjne udają się świetnie.
Myślę, że klaskający Niemcy byli szczerzy – rozpoczynając wojnę, bali się walki na dwa fronty, cieszyli się z zapewnień Hitlera, że przynajmniej z Rosją wojować nie będą. Tylko Polacy nie boją się wojny ze wszystkimi naokoło.
Należałoby, aby czytelnik polski wmyślił się w polityczną i psychologiczną istotę tego, co uzyskało imię Dunkierki, i zrozumiał, jak różny jest rozumny i egoistyczny patriotyzm angielski od naszego pokazowego, wybuchowego i samobójczego. Dunkierka – a więc chęć zachowania swych sił, a nie wyzbywanie się ich wtedy, gdy wojna dopiero się zaczyna, a więc metoda wręcz odwrotna od tej, którą stosowali Polacy, którzy jak tylko mieli jakieś siły, to tylko po to, aby je zniszczyć przy pierwszej okazji. Myśmy przecież nie tylko samobójczo wydali swą armię na zniszczenie Niemcom we wrześniu 1939 roku, ale teraz, zaraz po Dunkierce, Sikorski każe polskim dywizjom bić się na froncie francuskim, nawet po kapitulacji Francji, a to dla „honoru żołnierza polskiego”, choć zdaje się, że powinien był przede wszystkim starać się o przewiezienie jak największej siły polskiej do Anglii.
Myśmy wojnę zaczęli od wrześniowego samobójstwa, potem Sikorski pozostawił swoje dywizje we Francji, potem rozlewaliśmy krew polską i szastaliśmy resztkami siły polskiej tak hojnie, jak tylko można, w walce z podziemi, wreszcie dokonaliśmy ostatecznego samobójstwa w Powstaniu Warszawskim.
Generał Sikorski był sympatyczny, gdy wkładał okulary. Był kłótliwy, zaczepny, krzykliwy, kiedy chciał się wykręcić z własnych głupstw i gdy zasłaniał się uniwersalnym środkiem używanym przez wszystkich polskich niezdarnych generałów i wszystkich polskich ograniczonych polityków, mianowicie honorem narodowym.
Czy z tego wynika, abym uważał decyzję generała Andersa wyjścia z granic Rosji za błąd? Broń Boże! Przeciwnie, uważam, że Polska w czasie wojny miała trzy kierownictwa polityczne: pierwsze w Londynie – fatalne, drugie w kraju – jeszcze gorsze, trzecie w Rosji – generał Anders – jedyne, które zdało egzamin.
Ludzie nieinteligentni, gdy przez zarozumiałość sięgają po kierownictwo losami wielkiego narodu, zasługują na rozstrzelanie.
Ale nasi wodzowie wojskowi z tym rzekomo patriotycznym optymizmem, ojcem wszystkich naszych nieszczęść i katastrof, zamykali oczy na wszelkie zmiany, które już po śmierci marszałka Piłsudskiego zaszły w Niemczech i obaliły poprzedni stosunek sił pomiędzy Niemcami a Polską.