cytaty z książki "Demon"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Całej przeszłości się wyrzekłem:
Tyś rajem moim, moim piekłem.
Nieziemską kocham cię miłością -
Nie wiesz, co miłość taka znaczy -
Ja kocham cię nieśmiertelnością
Zachwytu, marzeń i rozpaczy.
Lecz ów nieznany nie był Aniołem,
To nie stróż, święty co strzeże nas.
Nie było nimbu nad jego czołem,
Ogień świętości w oku mu zgasł,
Lecz nie odstępca to, nie przeklęty,
Na jego czole tęsknoty cień.—
Nie duch przekory — lecz i nie święty
Nie noc, nie zmrok, nie świt, nie dzień.
Nie lej, dziecino, łez daremnych!
Na martwe ciało płacz śmiertelny
Nie padnie rosą ozdrowieńczą.
Łzy tylko zwarzą wzrok promienny,
Spalą twarzyczkę twą dziewczęcą.
On już nie pojmie twej boleści,
On już nie przyjmie twej pomocy.
Dzisiaj niebiańskie światło pieści,
Niematerialne jego oczy.
On już anielskie słyszy chóry...
Czym sny, ten słodki smak trucizny,
Czym łzy i żale biednej córy
Dla gościa rajskiej są ojczyzny?
O, nie! Śmiertelny los istnienia,
Ufaj mi, ziemski mój aniele
Nie wart jednego serca drgnienia,
Jednej dlań twojej łzy za wiele!
W napowietrznym oceanie,
Bez żagli, steru i wioseł,
Chór gwiazd płynie przez otchłanie
Rozśpiewany niebogłosem.
Przez pola, doliny, góry
Nieskończoności błękitnej
Wędrują chmurki i chmury,
Jak marzenia nieuchwytne
Cóż im radość, cóż cierpienia?
Cóż witania, cóż tęsknoty?
Dla nich przyszłość bez pragnienia,
Dla nich przeszłość bez zgryzoty.
Gdy ci rozpacz serce struła,
Biegnij myślą w tamtą stronę.
Bądź na ziemski ból nieczuła
I obojętna jak one!
Czymże są wieku trudu, znoju,
Które cierpiały ludzkie rzesze,
Czym morza krwi przelanej w boju -
Wobec minuty najzniklejszej
Jednego mego niepokoju?
Cóż ludzie? Czym ich trud prawdziwy?
Przyjdą na niwę, zejdą z niwy...
Czeka ich sąd, sąd sprawiedliwy,
Czeka nadzieja i blask słońca.
A mój los wiecznie rozpaczliwy
I rozpacz moja nie ma końca.
Z gwiazd, niewzruszona, nieulękła,
Będziesz patrzała się na ziemię,
Gdzie nie ma prawdziwego piękna,
Gdzie szczęście ledwie jest marzeniem,
Gdzie małe serca, małe sprawy,
Gdzie wielkość tylko jest we wstydzie,
Gdzie nikt nie umie bez obawy
Pokochać ani znienawidzieć.
Czym zawsze miłość ludzka była
Mimo pozornej serca głębi?
Wrzeniem krwi młodej w młodych żyłach.
Ale czas szybko krew oziębi
Któż zdoła oprzeć się rozłące,
Pokusie, kiedy zmysły drażni,
Nudzie, znużeniu, dłoni drżącej
I kaprysowi wyobraźni?
Posępny demon, duch wygnania,
Wolno nad ziemią leciał grzeszną;
Przed nim tłum wspomnień się wyłaniał
Z tych dni zapadłych w noc bezkresną,
Tych dni, gdy jak cherubin czysty
Jaśniał na wszystkie strony świata,
Kiedy kometa, ptak ognisty,
Mijając lotem promienistym,
Jeszcze witała go jak brata;
Gdy w toń niebiosów zasłuchany,
Patrzył przez mgłę nieskończoności
Na koczujące karawany
Gwiazd rozrzuconych wśród wieczności;
Gdy znał żar wiary i miłości,
On, pierworodny duch stworzenia!
Kiedy zła nie znał ni zwątpienia
I wieki przyszłe myślom jego
Swoją nicością nie groziły...
I wiele, wiele... Lecz wszystkiego
On już wspominać nie miał siły!