cytaty z książki "The Unbecoming of Mara Dyer"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
- O Boże, prześladujesz mnie jak zaraza! - warknęłam.
- Kunsztownie wymyślona, koronkowo subtelna i totalnie epicka alegoria dysonansu poznawczego - orzekł. - Cóż, dzięki. To jeden z najbardziej wyszukanych komplementów, jakie usłyszałem.
- Nie odróżniasz dżumy od cholery, Noah.
- Bo dla mnie to jedna cholera.
-Jakim cudem ty w ogóle masz przyjaciół, Noach?
-Sam się nad tym zastanawiam. - zagryzł w zębach plastikową słomkę
- Pytam serio. Mój dociekliwy umysł lubi wiedzieć.
Zmarszczył czoło, ale dalej patrzył przed siebie.
-Jednak ich nie mam.
-Prawie mnie nabrałeś.
-Łatwo cię nabrać.
To mnie zabolało
-Niech cię diabli wezmą - powiedziałam spokojnie
-Dawno to zrobili.
Popatrzyłam na niego spod zmrużonych powiek:
- Jesteś straszny.
Uśmiechnął się i delikatnie musnął mnie palcem po nosie.
- A ty jesteś moja - powiedział i odszedł.
- Powinieneś powiedzieć: „Nade wszystko zależy mi, żebyś była szczęśliwa. Dlatego zrobię wszystko, nawet gdyby to oznaczało rozstanie”.
- Wybacz, nie jestem aż tak wielkoduszny.
Jak miałam mu odpowiedzieć? Noah, mimo że jesteś draniem i dupkiem, a może własnie dlatego, mam ochotę zedrzeć z ciebie ubranie i mieć z tobą dzieci.
- Tak między wami iskrzy, że stwarzacie zagrożenie pożarowe.
- Mylisz ostrą animozję z ostrym afektem.
- Nauczyłem się mowy węży. Czy może być większe wyzwanie?
- Owszem, język elfów.
Eem… zdaje się, że brat do ciebie macha – powiedział Jamie,
przestępując z nogi na nogę. – Chyba że naprowadza samolot do
lądowania.
- Gniewna, wycofana, introwertyczna emoindywidualistka, która przygląda się wszystkiemu z boku, rysując liście zwiewane z nagich gałęzi i...
- Och, jakie to miłe. Mów dalej!
Balansowałam na krawędzi koszmaru i pamięci, niezdolna rozstrzygnąć, co jest czym.
- Wejdź, Noah.- zaoferowała mama.- I możesz mówić do mnie Indi.
Umierałam.
Daniel zaśmiał się cicho. Noah wszedł do środka i uśmiechnął się do mojego brata.
- Ty musisz być Daniel?
- W rzeczy samej. To ogromna radość cie poznać.- powiedział mój brat.
To była powolna, bolesna śmierć.
- Chcesz mnie - powiedział po prostu, tonem stwierdzenia. - Tylko nie kłam. Słyszę to.
- To nieważne - wyszeptałam bez tchu.
- Nie, bardzo ważne. Chcesz mnie tak jak ja ciebie. A ja chcę tylko ciebie.
Moje słowa przeczyły myślom.
- Dzisiaj - szepnęłam.
Noah wstał, przesuwając się ciałem po moim ciele.
- Dzisiaj. Jutro. Zawsze. - Patrzył mi prosto w oczy, a w jego spojrzeniu kryła się nieskończoność. - Jestem stworzony dla ciebie, Maro.".
- Wypierdupek. [...]
- Chyba miałaś na myśli wypierdka? - zapytał z rozbawieniem.
- Nie. - powiedziałam, tym razem głośniej. - Właśnie wypierdupka. Dupowatego wypierdka, dupka koronnego, ukoronowanie intelektualnej wypierdkowatości.
-Aiden kazał wezwać karetkę i uparł się,żeby położyli go na nosze - dodał
-Wolałbym,żeby położyli go w trumnie - stwierdził Noah.
Nie zna piekło straszliwszej furii nad wściekłość porzuconej kobiety.
Nie mam żadnych pragnień. Mogę zrobić wszystko. Wszystko jest mi obojętne. Jakkolwiek na to patrzeć, jestem hochsztaplerem. Aktorem odgrywającym własne życie.
Koszmary senne i halucynacje wzrokowe stały się moją nową rzeczywistością.
-Niezła jest. Puknąłbym ją sobie.
Szłam dalej.
-Ja tam bym ją puknął nieraz - dodał ktoś inny.
Krew zaszumiała mi w uszach, ale się nie obejrzałam.
-A ja to bym się tak wbił, że ten, kto by mnie wyciągnął, zostałby królem Anglii.
Usiłowałam nie dostrzegać sposobu, w jaki jego wargi objęły filtr, ani tego, jak trzymał papierosa pomiędzy palcem środkowym a wskazującym, niemal z namaszczeniem unosząc go do ust.Te jego cholerne usta. Palenie jest fatalnym nałogiem, ale było mu z tym do twarzy, niestety.
- Dlaczego co? - jak miałam odpowiedzieć? Noah, mimo że jesteś draniem i dupkiem, a może właśnie dlatego, mam ochotę zedrzeć z ciebie ubranie i mieć z tobą dzieci.
-Ładnie pachniesz. - szepnął mi we włosy, (..).
-Naprawdę?
-Mmm. Wybornie. Jak śniadaniowy boczek.
-(...) Powiedz lepiej, jak ci minął pierwszy tydzień?
Och, nie było nic specjalnego. Widziałam trupa. Zwariowałam. Same drobiazgi.
-Nie najgorzej. - odpowiedziałam.
Włączyłam lampę grzewczą; jej czerwone światło rozlało się po białych kafelkach i wannie, upodabniając całe pomieszczenie do kojącego matczynego łona.
-Myślę, że niewiedza jest gorsza- powiedziałam.- Wolałabym pamiętać.
-Powiedz coś po niemiecku - poprosiłam i spróbowałam napoju. (...)
-Scheide - powiedział Noah.
Wypiłam jeszcze trochę.
-Co to znaczy?
-Wagina.
O mało się nie zakrztusiłam i zakryłam usta ręką. Kiedy ochłonęłam, skomentowałam:
-Urocze. Tylko to słowo znasz?
-Po niemiecku, mandaryńsku i niderlandzku - tak.
- Starzy mnie zabiją, jeśli zaraz się nie pojawię.
- Spokojnie obecnie jesteś u Sophie
Kocham Sophie.
- Więc... zostaję tutaj?
- Daniel cię kryje.
Kocham Daniela
- Gdzie jest Katie? [...]
- U Elizy.
Kocham Elizę.
- A twoi rodzice? - drążyłam.
- Na jakimś balu dobroczynnym
Kocham dobroczynność.
Coś się pomiędzy nami zaczęło. Jeśli się skończy, będzie po mnie.
- Cholerni się mylisz - szepnęłam. - Mogłabym cię zabić.
- W takim razie umrę szczęśliwy.