cytaty z książek autora "Nicholas Kristof"
Kolejne eksperymenty psychologiczne pokazują, że strach wzmacnia konserwatywne poglądy polityczne.
Jednym z najbardziej bulwersujących przejawów amerykańskiej krótkowzroczności w kwestii inwestowania w zagrożone dzieci jest częste upieranie się polityków, że nie mają środków finansowych, by zapłacić za opiekę społeczną - jakimś cudem znajdują jednak pieniądze, by później płacić za więzienia.
Republikańscy ustawodawcy nie chcą płacić po pięćset dolarów za wkładkę wewnątrzmaciczną dla kobiet osiągających niskie dochody, więc płacą po siedemnaście tysięcy za porody finansowane przez Medicaid. Nie chcą płacić, by zmniejszyć zatrucie ołowiem, mimo że oznacza to konieczność płacenia za edukację specjalną przez następne lata. Badanie przeprowadzone przez Pew Research Center pokazało, że każdy dolar zainwestowany w podejmowaną na wielką skalę walkę z zatruciem ołowiem pozwala później zaoszczędzić siedemnaście dolarów z pieniędzy publicznych.
Ceną za tę krótkowzroczność jest przechodzenie dysfunkcji na następne pokolenie, co pociąga za sobą olbrzymie koszty ludzkie i wydatki publiczne - a potem winimy ofiary.
Surowe opinie na temat takich ludzi jak Kevin omijają sedno problemu. Odzwierciedlają coraz okrutniejszą narrację, zgodnie z którą problemy klasy robotniczej wynikają wyłącznie ze złych decyzji, lenistwa i niemoralnych zachowań. W ostatnich pięćdziesięciu latach zaczęto postrzegać ubóstwo jako porażkę nie tylko ekonomiczną, lecz także moralną, wywołując wszechobecne podejrzenie, że ubodzy ludzie potajemnie wiodą beztroskie życie dzięki zasiłkom.
- Jesteśmy najbogatszym krajem na planecie i mamy największe ubóstwo - powiedział nam profesor Matthew Desmond, socjolog z Uniwersytetu w Princeton. - Nie ma innego zaawansowanego przemysłowo społeczeństwa z taką specyfiką i takim poziomem ubóstwa jak u nas. Jeśli zatem zamierzamy przyjmować indywidualistyczną teorię ubóstwa: że w Stanach Zjednoczonych jest tak wielu biednych ludzi, ponieważ doprowadzili do tego własnym postępowaniem, to musimy też przyjąć pogląd, iż z całą masą Amerykanów dzieje się coś skrajnie niedobrego. Moim zdaniem to nieprawda. Uważam, że do ubóstwa doprowadziły pewne decyzje, lecz nie podejmowali ich wyłącznie ci, którzy wskutek nich cierpią.
Liberałowie często wyjaśniają złe zachowanie trudnymi okolicznościami i niedoskonałością społeczeństwa, konserwatyści zaś chętnie podkreślają złe wybory dokonywane przez jednostki. Dlatego liberałowie widzą wyzyskiwane ofiary, a konserwatyści pogardzają leniwymi pasożytami.
Jednym z niebezpieczeństw naszego darwninizmu społecznego jest to, że chłoną go nawet ci, którzy znajdują się na dole drabiny społecznej i w konsekwencji stygmatyzują siebie samych.
Gdyby śmiertelność w Ameryce była równa średniej dla reszty zamożnego świata, co roku przeżywałoby o dwadzieścia jeden tysięcy dzieci więcej. Ponieważ w przeciwieństwie do swoich krajów partnerskich nie zmodernizowaliśmy systemu opieki zdrowotnej, tracimy pięćdziesięcioro ośmioro dzieci dziennie.
Różnice w ochronie zdrowia prowadzą do powstawania bolesnych różnic między sąsiadami. W Filadelfii średnia długość życia człowieka urodzonego w przeważnie białej i zamożnej okolicy Liberty Bell jest o dwadzieścia lat dłuższa niż człowieka urodzonego sześć kilometrów dalej, w przeważnie czarnej Filadelfii Północnej. Gdy średnia długość życia zależy tak bardzo od miejsca urodzenia, nie możemy jej wiązać wyłącznie ze złymi decyzjami podejmowanymi przez jednostki.
Istnieje prosty powód, dla którego mamy finansowany z podatków system bezpłatnej podstawowej opieki zdrowotnej dla osób starszych (Medicare), ale dla dzieci już nie: w przeciwieństwie do dzieci, seniorzy głosują w wyborach. Zatem podczas gdy w Stanach Zjednoczonych umiera o pięćdziesiąt pięć procent więcej dzieci niż w innych krajach rozwiniętych, średnia długość życia Amerykanów, którzy osiągną sześćdziesiąt pięć lat i zakwalifikują się do Medicare, jest podobna.
Przeciwnicy powszechnego ubezpieczenia obywateli bez względu na wiek argumentują, że nas na to nie stać. Zapewniamy już jednak opiekę najdroższej grupie demograficznej (osobom starszym), choć nie zapewniamy jej najtańszej (dzieciom); zamiast płacić za leczenie dzieci, obsypujemy pieniędzmi firmy farmaceutyczne i komercyjne szpitale.
Podczas czterodniowego pobytu Calvera na oddziale lekarze umieścili stenty w jego zapchanej tętnicy wieńcowej. W szpitalu spytał, czy jego ubezpieczenie pokryje koszt tych zabiegów, i uspokojono go, zapewniając, że szpital przyjmie jego ubezpieczenie. Rzeczywiście, przyjęto płatność z polisy w wysokości 55 840 dolarów, lecz dodatkowo obciążono go kwotą 108 951 dolarów.
- Przyprawią mnie o następny zawał. Stresuję się tym rachunkiem - powiedział Calver w wywiadzie dla "Kaiser Health News". - Nie dam rady zapłacić takiej kwoty ze swojej nauczycielskiej pensji, a nie chcę, żeby sprawa trafiła do windykatora.
Centrum doktor Hollier i Remote Area Medical pokazuje, ile można osiągnąć. W zasadzie pokazuje to także Medicare. Pokazują to Kanada, Wielka Brytania i chyba każdy inny kraj rozwinięty. Dlaczego w najbogatszym państwie w historii świata tak wielu Amerykanów umiera, ponieważ nie mają dostępu do opieki zdrowotnej na podobnym poziomie?