cytaty z książek autora "Maja Friedrich"
(...) Znasz ekperyment z "ugotowaną żabą"? Nie, nie chodzi o żabie udka, lecz o coś znacznie bardziej poważnego. Wyobraźmy sobie, że wkładamy żabę do garnka z gorącą wodą. Rezultat jest natychmiastowy i przewidywalny żaba wyskakuje, jak poczuje wysoką temperaturę wody. Z kolei wyobraźmy sobie, że włożyliśmy żabę do garnka wypełnionego wodą o temperaturze pokojowej. I w tym przypadku rezultat nie jest trudny do przewidzenia. Żaba, jak to żaba, najlepiej się czuje w wodzie... Ale to nie koniec naszego eksperymentu.Zaczynamy bardzo powoli podgrzewać wodę w garnku.Temperatura powoli wzrasta. Żabie jest coraz przyjemniej i cieplutko.Temperatura dalej powoli rośnie.Woda już osiągneła temperaturę wrzenia, a żaba nie wyskoczyła! Jak wytłumaczyć to zjawisko? Otóż nie ma w tym nic zaskakującego,przyczyną ugotowania się żaby jest naturalna cecha zarówno zwierząt, jak i ludzi:nasz sposób widzenia świata jest nastawiony na postrzeganie gwałtownych zmian w otoczeniu. Nagła zmiana otoczenia? Atak drapieznika? Szybka ucieczka! Tak zostaliśmy ukształtowani przez naturę.Jeśli natomiast procesy są nam odpowiednio stopniowane - nasza percepcja może ich nie odnotować w krytycznym momencie i ...jesteśmy ugotowane. Teoria procesów subtelnych. Warto zapamiętać. (...)
Teraz obalimy trzy mity.
1) Cierpienie NIE uszlachetnia.
2) NIE musisz wybaczać, żeby zaznać spokoju.
3) Czas NIE leczy ran.
To my same dokonujemy samoleczenia, które odbywa się w czasie, a nie jakaś zegarowa albo kalendarzowa abstrakcja. Te truizmy znów o pożytkach (?) z cierpienia (które tak naprawdę nas łamie i upokarza, a nie wzmacnia), znów to o tym, że powinnam (!) wybaczyć (żeby niby się wyzwolić i być tą szlachetną), i o uleczającej funkcji czasu - rozjuszały mnie w stanie ostrym jak nic innego. Zakładały pasywność, czekanie. Zakładały ten sam błąd, który popełniałam dotychczas - zanegowanie własnego buntu, sprawczości, poddanie się i czekanie na jakiegoś deux ex machina! Wyjście z fazy reakcji (czyli tak naprawdę bronienia się przed rzeczywistością) i przejście do fazy akcji (czyli samodzielnego i świadomego kreowania rzeczywistości) jest jednym z trudniejszych elementów procesu samoleczenia, ale niesłychanie ważnym. Nie potrafię tego ująć lepiej, niż mówi pewna zasłyszana kiedyś sentencja: Nie czekaj, aż pewne rzeczy się wydarzą. Wyjdź i sama spraw, by się wydarzyły. Tak - cierpisz i nie ma w tym nic wzniosłego. Tak - nienawidzisz i masz do tego prawo. Tak - skończenie z jednym i drugim może Ci zająć tyle czasu, ile będziesz potrzebować, i nikomu nic do tego.
Tu nie było żadnej relacji. Może inaczej. Ty miałaś relację z nim. On z Tobą - żadnej, bo to, do czego mu byłaś potrzebna, to nie była więź tylko eksploatacja.
Z toksycznego związku nie da się WYJŚĆ. Z toksycznego związku się UCIEKA. Cała filozofia polega na tym, żeby UCIEKAĆ DO PRZODU.
Od psychofaga wystarczy uciec DO PRZODU, czyli DO SIEBIE.
Oto on - przeciętny narcyz, który ocknął się nad przepaścią między swoimi wielkimi ambicjami i realnymi dokonaniami. Nie pomaga już ciągłe odkręcanie kurka z adrenaliną ani kolejne gadżety i maskotki. Bez względu na to, kim jest i co ma, zawsze dopadnie go jego własna pustka, frustracja i złość.
Niedowierzanie samej sobie, swojemu wewnętrznemu głosowi, to najcięższy ze wszystkich grzechów.