Ostatni Mesjasz Peter Wessel Zapffe 8,4
ocenił(a) na 122 tyg. temu Antynatalistyczny „soter”.
„W stanach depresyjnych umysł można przyrównać właśnie do takiego
poroża, które swym fantastycznym splendorem przygniata do ziemi dźwigającego
je na głowie osobnika”.
– Tak, w s-t-a-n-a-c-h d-e-p-r-e-s-y-j-n-y-c-h człowiek wydaje się samemu sobie najbardziej wyjątkowym indywiduum, którego „ślepy” i „głupi” świat nie potrafi dostrzec i docenić, gdy w rzeczywistości jest ledwie brudną kałużą, odbijającą zachmurzone niebo.
„Co jest powodem, że tylko nieznaczna liczba jednostek ginie, nie mogąc znieść ciężaru życia – nałożonego im przez zdolność poznania, która obarcza je większym ciężarem, niż są w stanie udźwignąć?”
– Bóg nikomu nie nakłada ciężarów, których nie dało by się udźwignąć. Co tam sobie dołożyłeś, to już zasługa własna.
„Siła nośna każdego poszczególnego członu polega na tym, że albo jego fikcyjna natura nie została jeszcze dostrzeżona, albo też na tym, że pomimo odkrycia owej fikcyjności uznaje się ją za całkowicie niezbędną. Stąd też nauczanie religii w szkołach, popierane nawet przez ateistów niewidzących innych środków wdrożenia dzieci w społeczne schematy postępowania aniżeli wiara. Wraz ze stopniowym dostrzeżeniem fikcyjności czy też zbędności owych członów niezwłocznie dokonuje się zastąpienia ich nowymi („ograniczony czas życia prawd”)(...)”.
– Jeśli można u kogoś naruszyć konstrukcję duchową obnażając fikcję wartości na których jest oparta, to najwyraźniej nie była to duchowa konstrukcja i nie były to wieczne wartości (idee),a tylko nieporadne wyobrażenia intelektualne niedojrzałej duszy. Klasyczny przykład egzystencjaluchów: „Ja nie potrafię w duchowość, to znaczy że nikt nie potrafi”; „Ja nie odnalazłem drogi do Boga, to znaczy że kłamią wszyscy ci twierdzący, że odnaleźli”.
- Gdyby duchowość była „ucieczką od czegoś”, balibyśmy się sięgać po takie intelektualne rzygowiny egzystencjalistów. Bóg daje taką siłę, że niewinny Sokrates nie ucieka z więzienia, choć ma ku temu sposobność, lecz wypija cykutę; że Jezus, wiedząc co go czeka, wjeżdża na osiołku do Jerozolimy, a tuż przed pojmaniem, modli się w spokoju w ogrójcu.
„Przedłożony tu esej jest typową próbą sublimacji. Autor nie cierpi, wypełnia tylko arkusze papieru, które trafią następnie do druku”.
- Sublimuje, czyli wg Zappfe przekształca swoją rozpacz. Dokładnie tym jest nurt egzystencjalistyczny: dzieleniem się z całym światem swoją wewnętrzną mizerią.
„Istniejące obecnie warunki są mniej sprzyjające zakotwiczaniu – wszystkie odziedziczone kolektywne systemy zakotwiczenia zostały zachwiane za sprawą miażdżącej krytyki”.
- Tylko w sercach ludzi małodusznych. Te antyteistyczne „krytyki” wciągam nosem i popijam koktajlem z kolejnego ścierwa egzystencjalucha, który opublikował swoje wypociny w ramach „autoterapii”.
„(…) o ile w ogóle osiągnięcie spokoju jest zadaniem wykonalnym”.
- Przyćpij sobie trochę chrześcijaństwa na wyższym poziomie i zapij stoicyzmem – nieźle „trzepie”.
Coraz bardziej nasuwa mi się takie skojarzenie, że literatura egzystencjalistyczna to takie dawne patostreamy. Podobne ciągnie do podobnego – ja sam czytam z musu, albo na czyjąś prośbę, żeby to skomentować „po mojemu” ;)