Podpułkownik KGB/FSB, emigrant rosyjski, występował przeciw polityce prowadzonej przez prezydenta Rosji Władimira Putina, szczególnie w odniesieniu do Czeczenii. W 1988 rozpoczął pracę w kontrwywiadzie wojskowym (Trzeci Zarząd Główny KGB ZSRR),od 1991 służył w centrali FSB także w kontrwywiadzie wojskowym. Za skuteczną działalność w zwalczaniu przestępczości zorganizowanej został uhonorowany tytułem weterana MUR-u (Wydziału Kryminalnego milicji moskiewskiej). W 1997 został przeniesiony do najtajniejszego w FSB Zarządu ds. rozpracowania organizacji przestępczych na stanowisko starszego współpracownika operacyjnego i zastępcy naczelnika VII wydziału.
W listopadzie 1998 na konferencji prasowej ujawnił fakt wydawania mu do wykonania rozkazów sprzecznych z prawem (nakaz zamordowania Borisa Bieriezowskiego). W marcu 1999 został aresztowany i umieszczony w areszcie śledczym moskiewskiego więzienia Lefortowo. Sprawa sądowa zakończyła się uniewinnieniem, ale natychmiast po tym, w budynku sądu został aresztowany przez FSB z innego oskarżenia, które ostatecznie zostało zamknięte bez rozpoczęcia postępowania sądowego. Po zwolnieniu go w związku z tym z aresztu i pobraniem pisemnego zobowiązania do nieopuszczania kraju rozpoczęto przeciwko niemu kolejne śledztwo. Wkrótce, wbrew zobowiązaniu, przy pomocy prezesa Fundacji Swobód Obywatelskich Aleksandra Goldfarba[2] wyjechał z Rosji i w maju 2001 uzyskał azyl polityczny w Wielkiej Brytanii.
W napisanej z Jurijem Fielsztinskim książce Wysadzić Rosję (ang. FSB blows up Russia, ros. ФСБ взрывает Россию, w 2002 powstał film dokumentalny o tym samym tytule) podał wersję o tym, że zamachy terrorystyczne w 1999 r. na budynki mieszkalne w Moskwie i Wołgodońsku były przygotowane i przeprowadzone przez agentów FSB w celu zrzucenia odpowiedzialności na Czeczenów i uzyskania tym samym casus belli wznowienia wojny czeczeńskiej.
Otrucie
1 listopada 2006, w czasie kiedy prowadził dochodzenie w sprawie śmierci Anny Politkowskiej, u Litwinienki nagle wystąpiły objawy chorobowe, które można było przypisywać zatruciu. Wcześniej Litwinienko jadł lunch w londyńskiej restauracji serwującej sushi Itsu ze swoim włoskim znajomym Mario Scaramellą, członkiem Komisji Mitrochina, która starała się wyświetlić infiltrację włoskiego życia politycznego przez KGB. Scaramella twierdził, że posiada ważne informacje dotyczące kulisów zabójstwa Politkowskiej i przekazał Litwinience informacje na ten temat. Pojawiły się też informacje, że przed tym zdarzeniem spotkał się ze znajomym z czasów pracy w FSB Andriejem Ługowojem i nieznanym mu osobnikiem przedstawionym jako Władimir, który był wprawdzie małomówny, ale nalegał na wypicie po filiżance herbaty.
Oleg Gordijewski, inny pułkownik KGB, który zbiegł do Wielkiej Brytanii i który znał dobrze Litwnienkę, powiedział w wywiadzie dla BBC, że uważa, że Litwinience została podana szklanka zatrutej herbaty, na spotkaniu w mieszkaniu jego rosyjskiego przyjaciela, tuż przed spotkaniem w restauracji serwującej sushi.
Po tym zajściu Litwinienko w stanie ciężkim trafił do szpitala, z którego wyszedł po kilku dniach. Powrócił jednak do szpitala z objawami ciężkiego zatrucia nieznaną substancją.
Scotland Yard prowadzi dochodzenie w sprawie otrucia Litwinienki. Początkowo przypuszczano (prof. John Henry),że użytą trucizną były związki talu, które bywały dawniej stosowane w trutkach na szczury. Do objawów zatrucia talem należą wyłysienie i uszkodzenie nerwów obwodowych. Litwinienko przebywał na leczeniu pod strażą w University College Hospital w Londynie. Mimo starań lekarzy zmarł w nocy z 23 na 24 listopada 2006.
24 listopada brytyjskie służby medyczne podały, że w organizmie Litwinienki nie znaleziono talu, tylko słabo radioaktywny, ale silnie toksyczny izotop polonu 210. Polon został mu podany w herbacie.
W pożegnalnym liście skierowanym do przyjaciela, Aleksandra Goldfarba, Aleksandr Litwinienko odpowiedzialnością za swoje otrucie obarczył ówczesnego prezydenta Rosji, Władimira Putina.
7 grudnia 2006 został pochowany na cmentarzu Highgate Cemetery w Londynie.
Kiedy pojawiła się możliwość, aby przeczytać książkę „Przestępcy z Łubianki” stwierdziłam, że czemu nie - może być ciekawa. Prawa jest jednak taka, że ta książka mnie przygniotła i to bardzo. Ogrom tych wszystkich informacji i powiązań w niej zawartych spowodował, że czytałam ją bardzo powoli i strasznie długo. Nie mniej jednak jeżeli ktoś chce poznać działalność Federalnej Służby Bezpieczeństwa czy KGB to ta książka jest jak najbardziej dla niego. Dla mnie bardzo wymowny jest jednak cytat: "Bardzo szybko Wołodnia pokochał władzę. Popatrz, jak Jelcyn jechał, to zamykali tylko połowę drogi. A jak Wołodia jedzie - zamykają całą. To nie jest człowiek, któremu można dać władzę. On nie ma politycznego obycia i ma zupełnie inny sposób myślenia. O Jelcynie można było mówić wszystko, ale on był politykiem. A Putin - nie. On jest niebezpieczny, gdy ma władzę". Ta wypowiedź ma już wiele lat, a jaka jest prawdziwa w obecnych czasach. A co mógł zrobić Litwinienko kiedy on sam był przeciwko wszystkim. Komu uwierzy opinia publiczna ogółowi czy pojedynczej jednostce? Aleksandr robił co mógł, aby coś zmienić, co ostatecznie przypłacił swoim własnym życiem, ale dla tamtych ludzi był tylko kolejnym ogniwem, które trzeba było po prostu wyeliminować.
Napisana rzeczowo ale bez polotu, nagromadzenie nazwisk i dat na poziomie pracy naukowej, po pierwszej setce stron jakoś można wskoczyć na tor wydarzeń - potem jakoś leci z rozpędu, chwilami wciągające. Załączniki są ciekawym dodatkiem.
Wielka szkoda że tak słabo bo książka pokazuje dość istotny problem narastający przez kilkanaście lat, rozwiązanie go według mnie jest jednak nierealne w krótkim przedziale czasu - a nawet gdyby było to konsekwencje byłyby równie poważne.