cytaty z książek autora "Siergiej Minajew"
Gubi się, upuszcza na siebie i na mnie zapalonego papierosa, a ja zastanawiam się, co stanie się szybciej: przepali mi marynarkę czy w końcu wypali sobie mózg alkoholem?
Na przeciwległej ścianie wisi wielkie lustro, w którym odbija się nasza grupa. Patrzę w nie i myślę o tym, że gdybyśmy wszyscy naraz odwrócili się do niego plecami, to wśród tych pięciu facetów nie odnalazłbym siebie. Tak bardzo jesteśmy identyczni. W garniturach w prążki, ze szklaneczkami w dłoniach. Nawet gesty mamy takie same. Jedyny, co mogłoby nas różnić z takiej perspektywy, to wzrost. Chociaż i pod tym względem jesteśmy mniej więcej równi. Czy to od poczucia jedności, czy od przyjętych na klatę dwustu gramów whisky, moja obserwacja wydaje mi się zajebista. Choć tak naprawdę jest to kompletna chujnia i zalatuje jakimś światem klonów.
Dzień to czas ludzi, podczas gdy noc jest czasem mumii.
Po drugie, na miejsca, które zwolniły po odejściu na urlop macierzyński, zaraz przyprowadzają swoje przyjaciółki, takie same twardogłowe oślice, stwarzając u kierownictwa całkowite przekonanie, że sekretarka to nie stanowisko, ale osobny gatunek człowieka, od dziecka przyuczony do tępoty, chamstwa wobec innych i migania się od pracy.
Wiem z całą pewnością, że nasze sekretarki to androidy. I pracują na prąd. W krzesła wbudowane są gniazdka zasilające sekretarki w energię i podtrzymujące ich żywotność. Wystarczy, że wstaną, a kontakt się rozłącza, powodując zakłócenia w systemie przekazywania informacji. Zaczynają się defekty, które grożą wymazaniem pamięci i unieruchomieniem ich na miesiąc. Kiedy są w pracy bez podłączenia do sieci mogą się przemieszczać do toalety lub gabinetu dyrektora.
Tak, faktycznie jestem wdzięcznym trupem. Zmówcie już szybciej waszą modlitwę za konającego, przelejcie należną sumę na moją kartę, a odejdę do innego świata. Świata pełnego cielesnych rozkoszy, prostytutek, alkoholu, narkotyków i klubowej muzyki. Nie przeczę, jest tak samo pusty jak ta zatoka korporacyjnych świń, za to tam można przynajmniej coś wciągnąć.
I oto wstępujemy w nową dla Rosji ERĘ. Idziemy, tacy młodzi, piękni, pełni ambicji i perspektyw. Nowi gospodarze tego kraju. Starzy idole minionych pokoleń walają się po ziemi i rozpadają w pył pod naszymi stopami, a nowych nie zdążyliśmy jeszcze wymyślić. Opluwamy dawne ideały, wyśmiewamy moralne fundamenty i stanowiska życiowe naszych rodziców, rąbiemy siekierami ikony, performance zastępuje nam religię, a ułomność zastępuje cnotę. Burzymy wszystkie dawne świątynie, przygotowując miejsce pod nowe, w których będziemy czcić SWOICH bogów. Nasi rodzice, z trudem powstrzymując łzy, patrzą jak roznosimy na kawałki wszystko to, co było im tak drogie.