wielokrotnie nagradzany amerykański dziennikarz (bostońskiego "Atlantic Monthly") i autor prac o charakterze demaskatorskim. W Polsce ukazała się jego książka Kraina fastfoodów, opisująca dzieje i kulturowy fenomen amerykańskiego przemysłu szybkich dań. Eric Schlosser przedstawia w niej nie tylko socjologiczne rozważania na temat konsumpcji hamburgerów, ale przede wszystkim opowieść o najnowszej historii USA. Książka ta skupia się na wielu wątkach fenomenu fastfoodu, który na dobre zadomowił się w globalnej kulturze i gospodarce USA, prowadząc aktywny podbój nowych rynków. Kolejne rozdziały wyraźnie potępiają kulturę szybkiej konsumpcji, przedstawiając nie tylko dietetyczną "ciemną stronę amerykańskich szybkich dań", ale i źródła sukcesu pionierów ogromnego przemysłu.
Dobrze, że powstają takie książki, chociaż jak dla mnie rozdmuchana i to bardzo. Opisany szczegółowo jest jeden wypadek, wokół którego zbudowano fabułę książki jako reportażu trzymającego w napięciu, ale niestety, poprzedzielany innymi rozdziałami. Oprócz tego są wymieniane inne incydenty, ale już nie tak obszernie i dokładnie, choć muszę przyznać, że i tak zachęca to do samodzielnego odwiedzenia źródeł i drążenia tematu. Dużo tutaj natomiast tła geopolitycznego - z jednej strony może zanudzać, ale daje to obszerny obraz arsenału i jego rozbudowy w krajach po drugiej stronie Oceanu Atlantyckiego. Dość obszerne są też opisy techniczne więc miłośnicy takich danych przynajmniej w pewnym stopniu będą zadowoleni.
Liczyłem na (jak tytuł wskazuje) "kulisy wypadków" (liczba mnoga) z być może opisem technicznym, logistycznym co powinno być zrobione.
Przeczytałem natomiast 30-50 stron o JEDNYM wypadku i jego kulisach (płytkich),o kilkunastu innych wypadkach w telegraficznym skrócie (ze 2 zdania na wypadek) oraz gigantyczną pracę o polityce broni jądrowej na szczeblu ogólnoświatowym (czy strategicznym jak woli) w latach 1944 do bodajże 1990 oraz mrowie skróconych mini notek personalnych o osobach występujących na kartach książki -- kto ile zestrzelił samolotów, z kim się ożenił, jakie ciasteczka piecze jego żona, gdzie się przeprowadził i czy jego dom był kupiony na kredyt czy nie.
Miałem wrażenie, że z 5 razy pod rząd oglądam Dr Strangelove. Ciągłe tłuczenie tego samego i notoryczne nawroty historyczne, mamy rok 1984, nastepnię 1945, następnie 1960, następnie 1957, następnie 1945, następnie 1982, następnie 1968, no żesz...
Wynudziła mnie to mało powiedziane, ja zmagałem się z tą książką, aby przez nią przebrnąć, co było tym trudniejsze, że autor jest tym pisarzem, co to leci wg amerykańskiej sztancy -- główny wątek (ww. wypadek) potnij na 4 części i oddziel je od siebie 200-stronicowymi nabuzowanymi wypełniaczami.
Ten tytuł jest zbyt czasochłonny, aby z niego odcedzać właściwe informacje o wspomnianym jednym wypadku -- może dla studentów politologii takie tomiszcze będzie wyglądało poważnie w spisie bibliografii, ale zwykłym śmiertelnikom odradzam. Szkoda życia.