Apsara to kmerska tancerka. Powieść ocieka przesadnym uwielbieniem dla zwiewnych, pachnących , pięknych (w oczach pisarza) egzotycznych kobiet . Kambodża, Turcja, Wietnam, Australia , Ameryka , Europa , zabytki , zapachy, potrawy i luksusowe hotele. Koncerty fortepianowe. Zamachy terrorystyczne . Zderzenie wielu kultur i obyczajowości . Wszystko tu jest w nadmiarze.
W największym skrócie - mokre fantazje pana autora na temat wyjazdu na wakacje i wyrwaniu sobie egzotycznej foczki. Każdy z bohaterów to prawdziwy samiec alfa, odważny, męski, inteligentny i oczywiście odnoszący sukcesy na tle zawodowym, natomiast każda bohaterka jest ładniusia, ma cudowne, pachnące 'ciałko' i tylko czeka na to, aby wskoczyć mężczyźnie do łóżka. Refleksje na temat wschodnich kultur są trafne, szkoda tylko, że jak na takiego orędownika egzotyki autor potrafi ukazać Azjatów jedynie jako śmieszne, sepleniące pchełki, wręcz palące się do tego, by usługiwać białemu turyście. Miałam ochotę odłożyć książkę gdzieś po jakże błyskotliwym cytacie 'jak każda uratowana z opresji dziewczyna marzyła tylko o tym, by oddać się swojemu wybawcy', ale spasowałam w momencie, w którym pan ginekolog jęczał, że żona ma innego, choć sam utrzymywał regularne kontakty seksualne z położną. Szkoda drzew na te osiemset stron.