Najnowsze artykuły
Artykuły
Czytamy w weekend. 26 lipca 2024LubimyCzytać263Artykuły
Powstaje nowa „Lalka”! Co wiemy o ekranizacji powieści Prusa?Konrad Wrzesiński70Artykuły
Powiedz mi, gdzie jedziesz na wakacje, a powiem ci, co czytać: idealne książki na latoAnna Sierant17Artykuły
Zadaj pytanie Marii Strzeleckiej, laureatce Nagrody Literackiej WarszawyLubimyCzytać4
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Michaił Achmanow
![Michaił Achmanow](https://s.lubimyczytac.pl/upload/authors/45290/430239-140x200.jpg)
Źródło: http://wiki.naszabiblioteczka.pl/index.php?title=Michaił_Achmanow
Znany jako: Michaił Nahmanson, Михаил...Znany jako: Michaił Nahmanson, Михаил Сергеевич Нахмансон, Михаил Ахманов, Mikhail Akhmanov
3
6,6/10
Pisze książki: fantasy, science fiction
Urodzony: 29.05.1945
Michaił Achmanow. Właściwie - Michaił Nachmanson. Rosyjski pisarz sf.
Urodził się w roku 1945 w Leningradzie. Ukończył fizykę na uniwersytecie w tym mieście, specjalizował się w fizyce ciała stałego, chemii kwantowej, rentgenofizyce i matematycznej obróbce rezultatów eksperymentów. Dłuższy czas pracował w biurze konstruktorskim, które z czasem przekształciło się w instytut naukowy. Trwało to do 1998 roku, kiedy to odszedł z pracy i poświęcił się pisarstwu.
Wcześniej zajmował się przekładami; znajomość języka angielskiego wykorzystał tłumacząc na rosyjski m.in. utwory Van Vogta, Farmera (cykl Świata Rzeki),McCaffrey (Pern) czy „Doca” Smitha.
Własne pisanie zaczął od kontynuacji serii przygód Richarda Blade, rozpoczętej przez Jeffreya Lorda, a następnie zabrał się za dopisywanie przygód Conana Barbarzyńcy (pod pseudonimem Michael Manson),co z czasem zaowocowało samodzielną już, wydaną z nazwiskiem Achmanow na okładce powieścią „Кононов Варвар” („Kononow Barbarzyńca”, wydanie polskie – 2003).
Poza wymienionymi wyżej Achmanow napisał i wydał szereg innych książek – fantastycznych, przygodowych i historycznych. Wśród nich znaleźć można między innymi rozwinięcie znanego cyklu Harry Harrisona o Planecie Śmierci („Мир Смерти. Недруги по разуму”, czyli „Planeta Śmierci. Nieprzyjaciele z rozsądku”).http://
Urodził się w roku 1945 w Leningradzie. Ukończył fizykę na uniwersytecie w tym mieście, specjalizował się w fizyce ciała stałego, chemii kwantowej, rentgenofizyce i matematycznej obróbce rezultatów eksperymentów. Dłuższy czas pracował w biurze konstruktorskim, które z czasem przekształciło się w instytut naukowy. Trwało to do 1998 roku, kiedy to odszedł z pracy i poświęcił się pisarstwu.
Wcześniej zajmował się przekładami; znajomość języka angielskiego wykorzystał tłumacząc na rosyjski m.in. utwory Van Vogta, Farmera (cykl Świata Rzeki),McCaffrey (Pern) czy „Doca” Smitha.
Własne pisanie zaczął od kontynuacji serii przygód Richarda Blade, rozpoczętej przez Jeffreya Lorda, a następnie zabrał się za dopisywanie przygód Conana Barbarzyńcy (pod pseudonimem Michael Manson),co z czasem zaowocowało samodzielną już, wydaną z nazwiskiem Achmanow na okładce powieścią „Кононов Варвар” („Kononow Barbarzyńca”, wydanie polskie – 2003).
Poza wymienionymi wyżej Achmanow napisał i wydał szereg innych książek – fantastycznych, przygodowych i historycznych. Wśród nich znaleźć można między innymi rozwinięcie znanego cyklu Harry Harrisona o Planecie Śmierci („Мир Смерти. Недруги по разуму”, czyli „Planeta Śmierci. Nieprzyjaciele z rozsądku”).http://
6,6/10średnia ocena książek autora
132 przeczytało książki autora
180 chce przeczytać książki autora
2fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Wilcza Krew. Antologia rosyjskiej fantastyki Oleg Diwow ![Wilcza Krew. Antologia rosyjskiej fantastyki](https://s.lubimyczytac.pl/upload/books/84000/84936/352x500.jpg)
6,3
![Wilcza Krew. Antologia rosyjskiej fantastyki](https://s.lubimyczytac.pl/upload/books/84000/84936/352x500.jpg)
Zbiór opowiadań, który ani ziębi, ani grzeje. Są teksty z niezłymi pomysłami, wartką akcją i mięsistymi dialogami, ale są i takie, przy których można złapać się za głowę. Są historie, które gładko się czytają, ale są i takie, w których w oczy kłują rusycyzmy (Warwara, fenh shuei) i dziwotwory (wyrządzić komuś przysługę). W dodatku praktycznie każdy tekst ma jakieś mniej lub bardziej poważne wady konstrukcyjne.
"Zdrajca" Olega Diwowa - historia ćwierćelfiego maga, który musi radzić sobie w naszych czasach z orczymi mafiozami - jest napisany z tradycyjną dla tego autora werwą i specyficznym poczuciem humoru. Niestety, opowiadanie zdaje się nie mieć fabularnego kręgosłupa, blisko finału coraz mocniej doskwiera bowiem wrażenie, że wszystkie te strzelaniny, rzezaniny i bieganiny nie prowadzą w żadnym konkretnym kierunku. Ot, są, bo autor chciał się pochwalić lekkim piórem. W związku z tym opowiadanie w pewnym momencie po prostu się urywa, nie doprowadzając czytelnika do żadnej końcowej konkluzji.
Tytułowa "Wilcza krew" Diaczenków początkowo potrafi zaintrygować sprytną konstrukcją fabuły, w której przez bardzo długi czas nie wiadomo, kim są nękani przez ogromne wilki bohaterowie, jakiej są rasy i gdzie żyją. Gdy jednak w końcu staje się jasne, o kogo chodzi, i gdy poznajemy pochodzenie tejże rasy, szacunek dla Diaczenków momentalnie wietrzeje, wyłazi bowiem wtedy na wierzch durnota fabularnych podwalin. Bo niby jak jest możliwe, by rasa nie odbiegająca konstrukcją ciała od stworzeń trzymanych u Gospodarzy (ci przecież nie byli w stanie na pierwszy rzut oka ich rozróżnić) mogła śmigać sobie po drabinach, budować kusze (i z nich strzelać),malować obrazy i robić mnóstwo innych rzeczy? Przecież byłoby to fizycznie niemożliwe bez poważnych chirurgicznych bądź genetycznych ingerencji?
Podobny kłopot sprawiają "Robotnicy zalustrza" Jewgienija Łukina. Tekst jest pomysłowy - w końcu nieczęsto się zdarza, żeby akcję osadzić po drugiej stronie lustra, gdzie jest masa ludzi pracowicie odtwarzających nasze ruchy - ale im bliżej końca, tym rodzi się więcej wątpliwości. W jaki sposób tak naprawdę tworzą się zalustrza? Skąd się biorą byty zaludniające owe zalustrza? Jak się mnożą? Czym się żywią? Dlaczego odtwarzają ludzi? Przecież tak naprawdę nic z tego nie mają, prócz czasowej cielesnej powłoki? Takich podstawowych dla fabuły pytań można zadać naprawdę kilkadziesiąt. A każda ewentualna odpowiedź rodzi dziesiątki kolejnych wątpliwości. Opowiadanie jest więc dobre do (niezamierzonej przez autora) gimnastyki umysłowej, średnio się natomiast sprawdza jako miła, lekka odskocznia od siermiężnej rzeczywistości.
W efekcie najlżejszym i posiadającym najmniej logicznych luk tekstem jest "Kononow Barbarzyńca" Michaiła Achmanowa. Owszem, jest tu trochę zbyt dużo grzybów wrzuconych w barszcz (obcy przybysz, fizyczna przemiana w Conana, romans pisarzyny z rudą seksbombą, co to kasy ma jak lodu),zdarzają się irytujące "zbiegi okoliczności" (miejsce pobytu zagubionego inklina obcego),a w finale lekko denerwuje dobroć bohaterki, ale nowelę czyta się szybko i przyjemnie, a i humor bywa sympatyczny.
Zaś na deser wydawca zostawił... czysty bełkot. Najkrótszy, ale i najgorszy tekst zbioru. "Motyla i bazyliszka" Julija Burkina. Powiem tylko tyle, że za to, że bohater wrobił ratującego mu życie chirurga w aferę łapówkarską, co skończyło się więzieniem, Szatan himself zmienił bohatera w... bazyliszka, i teraz bazyliszek sobie siedzi pod ziemią, wyżywa się na służących mu żmijach i pisuje listy do synka o tym, że ogląda polarne niedźwiedzie. Po czym listy są wysyłane przez... dwa skrzaty.
Antologia nie jest więc może jakąś katastrofą, ale do szczególnie udanych też nie sposób ją zaliczyć.
Kontratak Michaił Achmanow ![Kontratak](https://s.lubimyczytac.pl/upload/books/165000/165920/352x500.jpg)
6,9
![Kontratak](https://s.lubimyczytac.pl/upload/books/165000/165920/352x500.jpg)
Kosmiczne starcie: odsłona druga
„Kontratak” drugi tom Przybyszów z ciemności, rozpoczynają dokumenty: fragment „Encyklopedii wojen kosmicznych XXI wieku”, artykuł „Prawda i kłamstwa o inwazji” Claude’a Marais’ego, niektóre zastrzeżone dokumenty Zjednoczonych Sił Kosmicznych, akta osobowe Paula Corcorana i Güntera Fossa oraz recenzja filmu – amerykańsko-rosyjskiej megaprodukcji pt.: „Inwazja”. Dzięki temu czytelnik bez problemu odnajduje się w opowieści, a autor ma szansę przedstawić bohaterów i sytuację na Ziemi niemal czterdzieści lat po pierwszym starciu z bino faata. Te fragmenty aż puchną od bogactwa treści – nie tylko przywołują wydarzenia z przeszłości, ale i pokazują ich aspekt socjologiczny. Powstają teorie spiskowe i dziwaczne kulty (są tak cudownie absurdalne, że aż szkoda, że tak niewiele poświęcono im miejsca) – tu warto odnotować kolejną różnicę* między pisarstwem Achmanowa i Sniegowa, ten ostatni zapewne podkreślałby ogólnoplanetarny zapał, z jakim cała ludzkość rzuciła się do odbudowy zniszczeń i konstruowania instalacji obronnych, a wszystko przy akompaniamencie „twórczego łoskotu”**. Tymczasem w „Kontrataku” ludzie nadal są podzieleni, spierają się gwałtownie niemal o wszystko – jednym słowem: od strony społecznej nic się nie zmieniło, bez względu na okoliczności wciąż jesteśmy tacy sami. Na plus Achmanowowi należy także policzyć poczucie humoru, z jakim traktuje wspomniany wyżej film: począwszy od drobnych złośliwostek na temat obsady, a skończywszy na perfekcyjnym oddaniu bałwochwalczego wręcz podziwu recenzenta dla tego dzieła.
Dalsza część powieści to historia ziemskiej misji wojskowej do jednego z systemów gwiezdnych, w których bino faata założyli kolonię, widziana z perspektywy Paula Corcorana, potomka ludzi i obcych oraz towarzyszącego mu Klausa Sybela (pozostałe postaci są ledwie zarysowane). Z początku tempo akcji spowalniają retrospekcje na temat bohaterów, jednak po ich zakończeniu, gdy drogi życia obu postaci i ich wzajemne relacje zostają wyjaśnione, kolejne wydarzenia następują gładko po sobie, raźno zmierzając do finału. Fabuła „Kontrataku” nie jest specjalnie zaskakująca, w zasadzie przesadą nie będzie twierdzenie, że już sam tytuł książki ujawnia sedno opowieści. Jednak nie brakuje w niej momentów pełnych napięcia, a całość czyta się z zainteresowaniem, podobnym temu, jakie towarzyszy powieściom demaskatorskim, odsłaniającym „prawdziwe wydarzenia”. Autorowi – poprzez przywołanie w prologu teorii spiskowych powstałych w wyniku utajnienia przez wojsko części informacji na temat pierwszego kontaktu z bino faata i prowokowanie w ten sposób czytelnika do zastanowienia, ile faktów tym razem ujrzy światło dzienne – udało się stworzyć wrażenie, że czytelnik ma przed sobą jedyną prawdziwą i pełną relację, z lekturą której należy się spieszyć, zanim zostanie ocenzurowana. Wrażenie to wzmacnia „podglądanie” bohaterów dokonujących w finale powieści pewnej mistyfikacji, która istotna stanie się – przypuszczam – w kolejnej odsłonie cyklu.
W Przybyszach z ciemności Michaił Achmanow przedstawia kosmos pełen życia, bogaty w cywilizacje znajdujące się na różnym etapie rozwoju i o najróżniejszym nastawieniu: od osiadłych metamorfów nastawionych izolacjonistycznie, poprzez silmarri – galaktycznych wędrowców, niezainteresowanych podbojami, aż po bino faata, którzy ciągłą ekspansję utożsamiają z rozwojem. Scena badania przez ludzi napotkanego statku silmarri nie ma wprawdzie bezpośredniego znaczenia dla fabuły „Kontrataku”, jednak ładnie uzupełnia ogólny obraz gęsto zasiedlonego kosmosu. W tym punkcie rysuje się podobieństwo z wizją przedstawioną przez Sniegowa, a raczej podobieństwo i różnica zarazem. Kosmos Sniegowa jest bowiem również zamieszkany przez wiele obcych cywilizacji, jednak antropocentryczny: do czasu konfrontacji ze Zływrogami, Ziemianie zajmują najwyższy szczebel na drabinie postępu i wspomagając rasy mniej zaawansowane technicznie, wywierają wpływ na tempo i – pośrednio – na kierunek ich rozwoju. Achmanow widzi rzecz inaczej i nie stawia Ziemian na piedestale ani pod względem ekonomicznym, ani technicznym; przeciwnie – wyraźnie podkreśla różnorodność kultur mieszkańców kosmosu. Wśród obcych Achmanowa niektórzy są prawdziwie inni i Ziemianie nie mają im nic do zaoferowania. Przyznaję, że ta druga wizja bardziej mnie przekonuje.
W sumie drugi tom cyklu Przybysze z ciemności prezentuje się całkiem nieźle, choć ustępuje nieco pierwszej części. Na taką ocenę wpływ mają słabo scharakteryzowane postaci drugiego planu, miejscami nazbyt patetycznie brzmiące kwestie włożone w usta głównych bohaterów, mniejsze tempo akcji, większa przewidywalność wydarzeń, i paradoksalnie – znakomity prolog, w zderzeniu z którym wiele opowieści wypadłoby blado. Sprawy techniczne dotyczące napędu statków są wyjaśnione wystarczająco jak na potrzeby space opery, nazwa napędu konturowego jest wystarczająco chwytliwa, przypisy okazują się być pomocne, choć ich oznaczenia są mylące (odnośnikiem do każdego z nich, bez względu na ilość na stronie, jest pojedyncza gwiazdka),a część z nich nadaje się do usunięcia (nie uważam, żeby czytelnikowi konieczne było wyjaśnianie pojęć: „strefa wpływu” – s. 30, „terraformowanie” – s. 64) lub przeredagowania (jeśli założymy, że „rozkład normalny” jest pojęciem nieznanym czytelnikowi, to obawiam się, że zdefiniowanie go jako rozkładu Gaussa, którego obrazem jest krzywa dzwonowa – s. 68 – nie wyjaśni niczego). Jednak mimo wymienionych usterek „Kontratak” dostarcza czytelnikowi całkiem niezłą porcję rozrywki i jednocześnie – w perspektywie nadchodzącej wojny – pokazuje, jak bardzo nieznaczące są wybory, jakich dokonują bohaterowie.
*) Więcej o podobieństwach i różnicach między książkami Achmanowa i Sniegowa można przeczytać w recenzji „Inwazji”.
** S. Sniegow: Dalekie szlaki, Iskry, Warszawa 1972, s. 296.
Recenzja ukazała się 2013-03-01 na portalu katedra.nast.pl