Najnowsze artykuły
- Artykuły[QUIZ] Te fakty o pisarzach znają tylko literaccy eksperciKonrad Wrzesiński6
- ArtykułyWznowienie, na które warto było czekaćInegrette0
- ArtykułyDzień Bibliotekarza i Bibliotek – poznajcie 5 bibliotecznych ciekawostekAnna Sierant23
- Artykuły„Kuchnia książek” to list, który wysyłam do trzydziestoletniej siebie – wywiad z Kim Jee HyeAnna Sierant2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Warren Fahy
2
6,2/10
Pisze książki: fantasy, science fiction
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.plhttp://www.warrenfahy.com/
6,2/10średnia ocena książek autora
149 przeczytało książki autora
71 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Fragment Warren Fahy
6,4
Powieści paranaukowe to specyficzna szufladka beletrystyki, bo garściami czerpią z faktów, a osnuwają je wokół mitów i bądź tu, człowieku, mądry, co jest prawdą. Nie dajmy się jednak zwariować, to w dalszym ciągu pozostaje literatura rozrywkowa i nie mamy obowiązku obkładać się encyklopediami… chyba, że zapragniemy błyszczeć nabytą wiedzą; wtedy zaleca się sprawdzić istnienie teorii takiego a takiego, żeby nie narobić sobie wstydu.
Pozostańmy jednak w kręgu fikcji. Fantastyka naukowa to nie tylko autorskie wizje przyszłości z lubością kreowane przez pisarzy, ale i próby odkrywania ‘białych plam’ nadal istniejących w różnych dziedzinach wiedzy, od historii po biologię; modelowym przykładem niech będzie ‘Park jurajski’ Michaela Critchona, dzięki któremu zainteresowanie dinozaurami raptownie wzrosło i mogę się założyć, że niejeden młody wielbiciel powieści czy spielbergowskiej ekranizacji tak się wciągnął w temat, że postanowił się w nim realizować naukowo. Oto siła literatury!
‘Fragment’ eksploruje na pozór bardzo zbliżony kierunek, bo oto ludzkość odkrywa ‘zaginiony świat’, enklawę istot, które w wyniku zbiegu okoliczności miliony lat temu rozpoczęły ewolucję kompletnie różną od tej, w której wyniku powstał gatunek homo sapiens. Ów zbieg okoliczności jest przedstawiony niezwykle fachowo, przy użyciu zaawansowanej terminologii, co przenosi się w zasadzie na całą fabułę, obfitującą w naukowe teorie i opisy gatunkowe. Od razu więc należy uprzedzić potencjalnego czytelnika, że bez choćby powierzchownej znajomości genetyki, chemii czy fizyki, lektura przyjemnością będzie raczej mierną. Posiadanie podstawowej czy bardziej zaawansowanej wiedzy z pewnością pomoże przebić się przez żargon, tym niemniej pytanie brzmi: czy jest to wobec tego pozycja dla każdego? Na pewno nie; autor zdecydowanie przesadził z ładunkiem wiedzy.
Przy okazji odbiorca może przeprowadzić na sobie ciekawy eksperyment z zakresu komunikacji werbalnej: w trakcie biegu wydarzeń otrzymujemy dokładne opisy nowych, nieznanych nauce stworzeń; wyobraźnia pracuje, pojawia się obraz… który możemy potem skonfrontować z tym, ‘co poeta miał na myśli’ – szkice w różnych płaszczyznach przedstawiają wizję autora, przyznam, inną od mojej, co oznacza, że albo opis był niedostatecznie precyzyjny, albo dałam się zwieść tym wszystkim –logiom i –izmom, i poległam.
Pomimo wyżej wymienionych przeszkód, powieść wciąga, głównie dzięki bohaterom; szczęściem nie dostaliśmy ani jednego Indiany Jonesa (którego zresztą darzę wielką sympatią, ale tylko w znanym z filmów pastiszowym kontekście),nic bowiem tak nie męczy, jak macgyverujący super-odkrywca prący przez fabułę na podobieństwo lodołamacza. Zamiast tego mamy kilka ciekawych postaci reprezentujących świat nauki i czytelnik z niekłamanym zainteresowaniem czeka na kolejne posunięcia akcji, bo nie sposób przewidzieć, co bohaterowie uczynią. Nieprzewidywalność jest smaczna. Szkoda więc, że autor zdecydował się na spięcie wątków na sposób hollywoodzki, okraszając galerię postaci sztampową panią producent, dokładając do konstrukcji bohaterów naiwne ‘wątki z dzieciństwa’, a nade wszystko decydując się na finał tak amerykański, że cała lektura straciła smak.
W zasadzie największy zarzut jest taki, iż to nie jest powieść, a scenariusz filmowy z bezczelnie rozpisanymi ujęciami i klasycznymi przejściami pomiędzy wątkami; ktoś może orzec, że to wielka zaleta, taka plastyczność słowa, ja jednak wolę filmy oglądać niż czytać. Lektura ma to do siebie, że pozostawia niedopowiedzenia i posiada głębię, której przełożenie na wizję kinową stanowi nie lada wyzwanie. Ten gotowiec jest trójwymiarowy tak, jak film oglądany przez plastikowe okulary; niby pełniejszy i bardziej wyrazisty od 2d, a jednak to płaski humbug.
Przeczytać można, zwłaszcza dla wstępu, który dał mi najwięcej do myślenia – może dlatego, że stanowi rzeczywisty wykład profesora uniwersyteckiego o zagrożeniach, na które człowiek nie ma najmniejszego wpływu. Cała reszta to średnio udana próba zasiania w czytelniku lęku; ale to nie krabopająków powinniśmy się bać, tylko bomby atomowej. Samych siebie.
Fragment Warren Fahy
6,4
Może nie jest to wybitna literatura, ale nieźle się czyta. Po dość schematycznym początku, pełnym drętwych postaci i, że tak powiem, samczego product placementu, zaczynamy eksplorować obcy ekosystem i muszę przyznać, że było to naprawdę ciekawe doświadczenie. Fragmenty, w których opisywano obce gatunki, ich zachowania i ekstremalną agresję były naprawdę wciągające. Sceny akcji zostały nieźle nakreślone, wszystko szło w dobrym kierunku... Ale oczywiście pod koniec zaczęło się robić mniej interesująco. Autora trochę poniosło, przy czym słowo "trochę" jest niedopowiedzeniem. Nie mam nic przeciwko happyendom, ale jest różnica między happyendem, a cukierkową i nieprawdopodobną bujdą :) Wciąż - gdyby ostatnie 100-150 stron przepisać i nadać całości poważniejszy ton, to mogłaby być książka nawet 8/10, a tak po prost jest to dobra pozycja w swojej klasie: oparty na niezłym, ale nie dość dobrze wyeksploatowanym pomyśle przygodowy thriller sci-fi. Na dłuższą podróż pociągiem w sam raz :)