Micah Martin

Długo mi z nią zeszło, ale ma to swoje uzasadnienie. Opasłe tomiszcze, twarda okładka, mały druczek, nie czytało się najwygodniej. Nawet nie chodzi o to, że mam papier, a nie e-booka, ale o to, że jako programistka więcej jednak wyciągam z tutoriali, czy to w formie filmu, czy nawet pisanej, ale z kodem, który mogę sobie skopiować czy przepisać. Początek mnie drażnił, bo był mocno coachingowy, wiele treści jest podanych trochę jak dla ćwierćinteligenta, ale to wynika z faktu, iż ja naprawdę mam alergię na coachingowe g***o. Już na samym początku wiedziałam, że nie będę zachwycona, bo zwyczajnie kwestionuję pewne treści, przykładowo zasady - manifest zwinnego wytwarzania oprogramowania, nie zgadzam się z nim. "Działające oprogramowanie jest ważniejsze od wyczerpującej dokumentacji" - no niby tak, ale jednak na dłuższą metę w moim przekonaniu nie. Projekt się rozrasta, programiści zmieniają, potem ktoś przychodzi, czasem po kilkunastu latach i naprawdę nie ma pojęcia co się w tym działającym sofcie dzieje i jakoś coś rozbudować/zmienić. Tych zasad jest więcej i każda moim zdaniem jest co najmniej kontrowersyjna. Treści są jak najbardziej ok, więc jak ktoś naprawdę musi się doszkalać akurat z książki, to go ahead, ja się przerzucam na treści internetowe.