Samodzielne myślenie Harald Welzer 6,7
ocenił(a) na 67 lata temu Są książki dobre i złe. Są spójne i bez jasno określonego celu. Bywają też solidnie umotywowane i takie, których czytanie to intelektualne cierpienie.
"Samodzielne myślenie" w pierwszych rozdziałach wydała mi się książką złą, bez spójnego przekazu i mało logiczną; ideologicznie naznaczoną tyradą krytyka kapitalizmu. Jednak ostatecznie kilka koncepcji, szczególnie pod koniec, wydało mi się świetnych, sporo przestróg zasadnych, ale głównie ekonomiczne nawoływanie o 'odnowę' na poziomie deklaratywnym to mało przekonujący i niewystarczający tok rozumowania.
Czytając książkę Welzera, przypominały mi się teksty sprzed kilku dekad krytyków neoliberalizmu z pierwszego świata, piszących o upadku zgniłego Zachodu i utraconych nadziejach postępu, w stylu "Propozycji dla przyszłości" (praca zbiorowa, PIW 1988). Szczególnie dużo podobieństw dostrzegam w sposobie prezentacji katastroficznej wizji niknący zasobów ziemskich. Co nie znaczy, że się z alarmami nie zgadzam. Jedno to język diagnozy, a co innego to proponowane remedium. Autor tej publikacji, do schyłkowości, dodał kilka nowych elementów patologicznych, które kształtują życie ludzi w kapitalizmie wolnorynkowym współcześnie, w szczególności wszechogarniający kult konsumpcjonizmu.
Główna teza Welzera to stwierdzenie, że ekspansywny nowoczesny kapitalizm z ekonomią wolnego rynku prowadzi do katastrofy, stąd należy go zastąpić tzw. zrównoważonym rozwojem z ograniczonym zużyciem zasobów. Uważa, że zbliża się kataklizm klimatyczno-surowcowy, że stanęliśmy na skraju przepaści.
W pierwszej części, pokazuje różne niedobre i autodestrukcyjne zachowania ludzi na poziomie makroekonomii, relacji społecznych, rozumienia ekologii i niepohamowanej potrzeby posiadania nowych przedmiotów. Równolegle dość rozwlekle, bez pogłębionej i przekonującej mnie do końca analizy, formułuje z emfazą ostrzeżenia wobec możnych tego świata. Główne ostrze krytyki kieruje w globalne firmy, rządy i kreatorów ekonomii kapitalizmu.
Dostaje się pseudo-ekologicznym produktom, które z zielonym logo mają dać alibi konsumentowi (np. kapsułki z kawą),markom globalnym w stylu Red-Bulla za cynizm i budowanie piętrowych relacji za pomocą 'eventów' sportowych, instytucjom finansowym oferującym bez opamiętania kredyty konsumenckie, itd.
Główny argument, który dla Welzera stanowi koronny dowód zmierzania gospodarek rynkowych ku przepaści, to kalkulacje związane z zasobami naturalnymi. Wzrost w kapitalizmie opiera się na założeniu o niewyczerpanych zasobach. Autor grzmi, że one są właśnie na wyczerpaniu. Należy, więc zmienić paradygmaty wolnego rynku i ograniczyć własną zachłanność na poziomie jednostki i całych społeczeństw (czyli zmierzać ku wspomnianemu zrównoważonemu rozwojowi). Ten wywód, być może poprawnie opisuje sytuację, jednak zaproponowany sposób jego rozwiązania jest dość mizerny. Autor zreferował krótko stan kopalin palnych i eksponencjalny przyrost zapotrzebowania na prąd. Przy okazji kilkukrotnie użył sformułowania 'produkcja energii', co na mnie działa jak płachta na byka (z zasady zachowania energii wynika, że energia może zmienić swoją formę, nie można jej stworzyć, zniszczyć). Przy okazji dość pobieżnie 'rozprawił się' z elektrowniami jądrowymi, w 'odnawialnych źródłach energii' widząc jedyny ratunek. Niestety nie wspomniał o syntezie termojądrowej, które na setki lat zapewniłoby czyste źródło prądu ze zwykłej wody (prace w Cadarache trwają).
Podczas lektury należy się przygotować liczne opinie, które idą w poprzek poprawności politycznej, dają do myślenia i mogą zburzyć spokój części czytelników:
" (...) Bob Geldof z jednej i Bono z drugiej strony stali się czołowymi przedstawicielami międzynarodowego przemysłu spod znaku „ratujmy coś tam w Afryce”, którzy nie tylko używają swojego symbolicznego kapitału do kooperacji z organizacjami pozarządowymi przy różnego rodzaju akcjach pomocy dla tak zwanego Trzeciego Świata, ale w ten właśnie sposób swój własny kapitał pomnażają. Dostarczają bowiem moralność jako towar do skonsumowania i w swoim segmencie rynku zdobyli znakomitą pozycję – są liderami moralnego rynku."
Na poziomie jednostki, autor sugeruje raczej utopijne metody zmiany w systemie edukacji, odejście od metod naukowych i zastąpienie ich nie wiadomo, czym. Już lepsze rady dotyczą konsumenta. Welzer przytacza liczne przykłady manipulacji w wykonaniu 'dostawców dóbr', pokazuje metody ich wykrywania i reagowania na krętactwa. Są i, z pozoru infantylne, rady szczegółowe jak chociażby zadanie sobie pytania, po co kupować wiertarkę, gdy będziemy jej używać jakieś 5x w roku? To przykład, w którym zapewne chodzi o przestawnie głowy na inne myślenie o dobrach materialnych. Przy okazji dostajemy dyskusję o pamięci mózgu, trochę przyklejoną, która dodatkowo w ustach socjologa kultury wydała mi się płytka.
Końcowe partie książki, to kilka praktycznych realizacji idei autora. Welzer pokazuje kilka firm niemieckich, które produkując na rynek lokalny, nie pretendując do bycia giełdowymi, korzystając z surowców lokalnych i 'odnawialnych źródeł energii', dostarczają dobrej jakości produkt. Opisuje przykłady lokalnych, oddolnych społeczności, tworzonych spółdzielczych inicjatyw. Podaje ciekawy przykład Szwajcarii (mnie to nie dziwi),gdzie rozbudowana sieć komunikacji kolejowej, siłą rzeczy ogranicza spaliny z rur wydechowych samochodów. W efekcie, w Bernie w połowie gospodarstw domowych nie ma samochodu (nie z braku środków finansowych u mieszkańców!),bo wszędzie można się dostać pociągiem. Kiedy i u nas będzie można spokojnie i szybko, z niewielkich miejscowości dostać się w góry, po drodze rozkoszując się lekturą?
Hasłowo, autor wydaje się trafiać do wyobraźni, o czym mogą świadczyć zamieszone na końcu książki, zasady sprzeciwu wobec stanu świata:
"Wszystko mogłoby być inaczej.
To, czy coś się zmieni, zależy wyłącznie od Was.
Dlatego też traktujcie siebie poważnie.
Przestańcie się zgadzać.
Sprzeciwiajcie się, jak tylko zaczniecie się nie zgadzać.
Posiadacie całe mnóstwo pól swobodnego działania.
Poszerzajcie swoje pola swobody działania tam, gdzie jesteście i gdzie macie na coś wpływ.
Zawierajcie sojusze.
Liczcie się z niepowodzeniami, zwłaszcza takimi, których sami będziecie sprawcami.
Nie odpowiadacie za cały świat.
To, jak wygląda wasz sprzeciw, zależy od Waszych możliwości.
Oraz od tego, co sprawia Wam przyjemność."
Książka " Samodzielne myślenie" wydała mi się przede wszystkim przegadana. Na pewno mogłaby być 2x krótsza, w wielu przypadkach znalazłem zdania pozbawione sensu i bez wartości poznawczej. Indoktrynujący ton też mnie odstręczał. Czasem miałem wrażenie czytania jakiegoś manifestu. Sama idea opamiętania się w konsumpcji, wywierania presji na polityków, budowanie bliskich relacji w lokalnych społecznościach są trafne. W ekonomicznych propozycjach Welzera wyczuwam, że to droga zbyt uproszczona lub niepełna. Chyba poczekam na opinie z lektury jakiegoś ekonomisty.
Polecam książkę, mimo wszystkich moich uwag. Świat nie jest w idealnym stanie, należy walczyć o jego lepsze jutro.