Najnowsze artykuły
- ArtykułyHłasko, powrót Malcolma, produkcja dla miłośników „Bridgertonów” i nie tylkoAnna Sierant1
- ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Cud w Dolinie Poskoków“ Ante TomiciaLubimyCzytać1
- Artykuły„Paradoks łosia”: Steve Carell i matematyczny chaos Anttiego TuomainenaSonia Miniewicz1
- ArtykułyBrak kolorowych autorów na liście. Prestiżowy festiwal w ogniu krytykiKonrad Wrzesiński4
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Quentin Bell
1
7,4/10
Pisze książki: biografia, autobiografia, pamiętnik
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
7,4/10średnia ocena książek autora
117 przeczytało książki autora
320 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Virginia Woolf. Biografia Quentin Bell
7,4
Virginia Woolf to niezwykle interesująca postać. Jej biografię czytałam z zapartym tchem. Siostrzeniec pisarki ukazał nam obraz kobiety wyjątkowo wszechstronnej, utalentowanej, nadwrażliwej i emocjonalnej a także obracającej się z niebanalnym towarzystwie. Wraz z mężem i przyjaciółmi tworzyła koło spotkań intelektualistów - artystów, którzy wymieniali się wszelkiej maści poglądami. Była to organizacja pod nazwą Bloomsbery Group i było to wyjątkowo ciekawe zjawisko. Pisarze, malarze, dziennikarze, psychoanalitycy - to byli niektórzy członkowie tej charakterystycznej grupy. Rozmowy nie były banalne i często poruszały istotne kwestie. Intelektualiści odprężali się prowadząc ciekawe ale i skomplikowane dysputy. Virginia nie została w biografii ukazana jako osoba idealna, bez rys na życiorysie. Autor mógł opisywać ją jako wspaniałą pisarkę z wielkim talentem żyjącą wśród inteligentów i dorastającą w kochającej rodzinie. Mimo tego zdecydował się ukazać jej autentyczną twarz, która nie była pozbawiona wad i czasami przedstawiał negatywnie rodzinę, której przecież był częścią. Virginia Woolf miała życiorys, który jest doskonałym scenariuszem na film. Nie prowadziła nudnego i spokojnego żywota. Miała dość gwałtowną naturę, była wrażliwa i emocjonalna, czasami niegrzeczna i buntownicza. Miała wyraźne zapędy feministyczne i była w pełni ekscentryczna. Życie z nią nie należało do łatwych jednak trzeba przyznać, że jej mąż Leonard kochał ją a ona odwzajemniała się tym samym, choć zarzucono jej w książce homoseksualizm, który być może był efektem wykorzystywania seksualnego, którego padła ofiarą w dzieciństwie. Tak czy i inaczej małżonkowie trwali przy sobie i stanowili dla siebie oparcie. Virginia jako pisarka była wizjonerką i wyprzedzała swoje czasy. Pisała w sposób w jaki nie pisał wówczas nikt inny.(Wprowadziła nowe techniki narracji tzw. strumień świadomości). Uznana nie bez kozery najlepszą pisarką swoich czasów. Pisała pięknie, używając niezwykle dobranych i bogatych określeń, które składały się w doskonałej jakości wytworne zdania czego próbki można przeczytać w biografii. Osobiście od czasu do czasu delektowałam się jej pięknymi zdaniami, wracając i czytając kilkukrotnie najlepsze z nich. Wyrażała tak wiele używając tak zgrabnego języka! Cieszyła się uznaniem i sławą jeszcze za życia. Pewne cechy jej charakteru odpowiadały największej gwieździe. Nie znosiła przegranej, pragnęła być najlepsza i często z zazdrością i opieszałością zerkała na sukcesy innych. Jej wybuchowość i zmienność nastrojów była trudna do zniesienia. Załamania nerwowe a w następstwie choroba psychiczna sprawiła, że jej pobudzony umysł potrafił tworzyć fantastyczne i uznane dzieła, jednak również była przyczyną jej zguby. Słyszała w głowie głosy z którymi nie dawała sobie rady, one zagłuszały jej myśli i nie pozwalały być panią własnego intelektu. Doskonale daje temu wyraz w liście pożegnalnym do swojego męża, który także można przeczytać w biografii. Umarła śmiercią niebanalną, taką jakie było jej całe życie - popełniła samobójstwo niemal teatralne ale nie takie, które maiało być "pokazówką". Z kieszeniami pełnymi kamieni wskoczyła do rwącej rzeki. Bez świadków, po cichu. Sama zdecydowała kiedy przyszedł jej kres. Długo pozostawałam pod wrażeniem tej biografii, tak ciekawej, że ciężko się po niej otrząsnąć. Trochę Virginię podziwiałam, trochę jej współczułam, czasami mnie drażniła jednak koniecznie muszę przyznać, że nie można być wobec niej obojętnym i całokształt jej życia jakoś tak niepokojąco zachwyca. Polecam bo Virginia Woolf to niezwykle interesująca kobieta, a jej biografia to bardzo ciekawa lektura.
Virginia Woolf. Biografia Quentin Bell
7,4
Udręczona intensywność.
Londyn. Wysoki, ponury dom przy Hyde Park Gate 22. Poddasze zajmuje służba. W pokojach niżej gromadka żywiołowych, rozbieganych dzieci. Surowy (aczkolwiek często użalający się nad samym sobą),brodaty ojciec, czytający książki na głos. Kochająca matka, z poświęceniem sprawująca pieczę nad całym tym zamieszaniem. Wyjazdy na błogie, słoneczne wakacje w Kornwalii. I gdzieś w tym wszystkim mała, roześmiana Virginia - ta sama, która kilkadziesiąt lat później zapisze w dzienniku: "Nie mogę już dłużej stawiać czoła tej grozie".
Od najmłodszych lat towarzyszyła jej śmierć, a pierwsze zetknięcie z nią było chyba tym najstraszniejszym - w 1895 roku, w wieku 49 lat zmarła Julia Stephen, matka Virginii, Vanessy, Thoby'ego i Adriana (oraz trójki dzieci - George'a, Geralda i Stelli - z poprzedniego małżeństwa; Leslie Stephen, teraz wdowiec, z poprzedniego małżeństwa miał córkę, Laurę). Dla trzynastolatki było to zbyt wiele - przeszła pierwsze załamanie nerwowe. Wcześniej uwielbiała pisać, teraz zupełnie straciła na to ochotę - skupiła się na gorączkowym czytaniu wszystkiego, co wpadło jej w ręce. Przy tym była wobec siebie bardzo surowa - winiła się za swą próżność, uważała, że w niczym nie dorównuje siostrze. Obowiązki Julii przejęła Stella, która do końca życia miała być systematycznie dręczona przesadnym umartwianiem się, tragizowaniem i bezustannym domaganiem się uwagi przez Lesliego (zmarła w 1897, 3 miesiące po zamążpójściu). Pośród tych przykrych zawirowań znalazło się miejsce na coś równie złego - George, przyrodni brat Virginii, zaczął molestować ją seksualnie (wiele lat później w jednym z listów pisała, że zaczęło się to tuż po śmierci matki). Vanessa także była krzywdzona, tyle że na młodszą, słabszą siostrę wywarło to nieopisanie większy wpływ.
Po śmierci ojca (teraz Virginia obwiniała się za to, że nie potrafiła zrozumieć jego bólu i że nie starała się spędzać z nim więcej czasu),w 1904, Virginia i Vanessa wynajęły dom w dzielnicy Bloomsbury. Bracia uczyli się na uniwersytetach, gdzie poznali Clive'a Bella (późniejszego męża Vanessy),Saxona Sydneya-Turnera, Lyttona Stracheya, Maynarda Keynesa i wreszcie Leonarda Woolfa. Dalej historia potoczyła się szybko. Przy Gordon Square 46 zaczęto organizować regularne spotkania, podczas których zajmowano się poważnymi dyskusjami o literaturze, ale też żartowano, urządzano małe przedstawienia i popijano alkohol. Jednak szczęście nie potrwało zbyt długo - w 1907 zmarł Thoby. Virginia zniosła to bardzo źle, przeszła kolejne załamanie. Jej umysł coraz bardziej zajmowało pisanie - w tamtym okresie recenzowała dla "Times Literary Supplement", zaczynała też poważnie myśleć o napisaniu powieści. W wieku trzydziestu lat wyszła za adorującego ją od bardzo długiego czasu Woolfa. W pewnym sensie była to dziwna decyzja - przez George'a Virginia zraziła się do mężczyzn, męskość wręcz obrzydzała ją; z drugiej strony była chyba najlepszą, jaką kiedykolwiek podjęła.
Bardzo obawiała się skrytykowania, w swoich dziełach znajdowała same mankamenty. Najbardziej cieszyła ją dobra recenzja - szczególnie z ust męża. To uspokajało ją i upewniało w przekonaniu, że idzie właściwą drogą. Ale gdy powracały jej 'stany' - bóle głowy i kręgosłupa, wstręt do jedzenia, słyszenie głosów, a co najgorsze, niemożność czytania ani pisania - wszystko to przestawało się liczyć. Powoli popadała w coraz większy obłęd i wydaje się, że sama zdawała sobie z tego sprawę. "Nocami mam obsesję mojej beznadziejności, i jeśli wystarczyłoby tylko włączyć światło by uratować moje życie chyba bym tego nie zrobiła" - pisała. Leonard i lekarze radzili sobie z tymi epizodami, zmuszając ją do odpoczynku: wyznaczali godziny, w jakich mogła tworzyć, ograniczali liczbę spotkań i rozrywek towarzyskich. W roku 1913 znalazła się w takim stanie, że chciano skierować ją na przymusowe leczenie w szpitalu. Tej samej nocy wzięła śmiertelną dawkę - 100 g weronalu. Na szczęście udało się ją odratować. Jeszcze wiele miesięcy potem zmagała się z silną depresją, aż do czasu ukończenia (pisała "z jakąś udręczoną intensywnością" - zanotował Leonard) i wydania pierwszej powieści, "The Voyage Out", za którą zebrała pozytywne recenzje, co z pewnością przyczyniło się do jej powrotu do zdrowia. Od tej pory prawie każdą powieść przypłacała kolejnymi załamaniami. Jednak nigdy więcej nie była w tak złym stanie psychicznym, jak wtedy. Nigdy, aż do 28 marca 1941, kiedy to w wieku 59 lat utopiła się w rzece Ouse przy jej domu w Sussex (prawdopodobnie kilka dni wcześniej miała miejsce pierwsza, nieudana próba, po której wróciła przemoczona ze spaceru oznajmiając, że upadła). Zrobiła to, co wydawało jej się "najbardziej odpowiednie".
Naprawdę trudno wymagać od biografii czegoś więcej. Quentin Bell był siostrzeńcem Virginii, mamy więc możliwość spoglądania na wszystko z bliska. Autor starał się przy tym być jak najbardziej obiektywny - jeżeli nawet umyślnie przemycił coś stricte subiektywnego, nie da się tego odczuć. Stworzył obraz Virginii poprzez niezliczone ilości szczegółowo opisanych zdarzeń, poprzez listy, rysunki, zdjęcia i wspomnienia nie tylko jej samej, ale też wielu osób z jej otoczenia. Dzięki temu możemy poznać Virginię dogłębniej niż kiedykolwiek wcześniej, możemy przyjrzeć się jej relacjom z otoczeniem - od rodziny, przez bliżej nieokreślone, czasem bardzo intrygujące związki z niektórymi przyjaciółmi, aż po romanse, w tym najsłynniejszy, z Vitą Sackville-West. Jak oni postrzegali Virginię? Trochę przewrażliwiona, nieco snobistyczna - ale czy można się temu dziwić? Jedno jest pewne (i potwierdza to ta biografia): Virginia Woolf wcale nie była wiecznie smutną, snująca się po domu, zajętą tylko i wyłącznie sobą i swoim pisaniem - lub, ewentualnie, myślami samobójczymi - zjawą z papierosem. Owszem, chwilami cierpiała i to cierpiała bardzo, jednak z tej książki wyłania się obraz kobiety przede wszystkim pogodnej, przyjaznej, potrafiącej śmiać się i rozbawiać innych. Kobiety, której, tak jak żadnej kobiecie w tych czasach, nie było dane się kształcić (wiele razy z żalem i zazdrością opisuje tę niesprawiedliwość),lecz która z biegiem czasu nabrała pewności siebie i była w stanie dyskutować na równi z mężczyznami, która tylko dzięki swojej ciężkiej pracy osiągnęła to, o czym marzyła od dzieciństwa. Kobiety, której największy dar stał się przekleństwem.