Dziewczynka z listy Schindlera: oczami dziecka Stella Müller-Madej 7,9
![Dziewczynka z listy Schindlera: oczami dziecka](https://s.lubimyczytac.pl/upload/books/51000/51510/352x500.jpg)
ocenił(a) na 810 lata temu "Wszyscy będziemy musieli zaczynać życie od nowa, a ty bardziej.
-Czemu bardziej?
-My, dorośli, już byliśmy jakoś ukształtowani, ty rosłaś w piekle, a teraz będziesz się uczyła życia."
Lata temu zrobiły na mnie wrażenie dwie książki o Holokauście z punktu widzenia zwyczajnych ludzi, czyli "Pianista" i "Lista Schindlera". Potem zapoznałam się z wspomnieniami Krystyny Chilger, czyli "Dziewczynki w zielonym sweterku". Jednak to opis niedoli wojennej przedstawiony przez Stellę Muller zrobił na mnie wstrząsające wrażenie. Przede wszystkim, w odróżnieniu do Krysi, Stella była już właściwie podlotkiem, a jej inteligencja pozwalała na bezkompromisowe rozliczenie się z traumatycznymi przeżyciami. Wyrósłszy z wieku dziecięcego, mogła z łatwością dostrzec więcej niuansów i dylematów mniejszości żydowskiej w przededniu wojny, zwracała też uwagę na antyżydowskie zachowanie wielu Polaków, choć sama się za Polkę uznawała. Dramat jej rodziny polegał na dualizmie, matka miała "aryjski" wygląd, była wykształconą blondynką z dobrego domu, tak jak jej syn Adaś, ale mąż i córka niestety uosabiali typowe żydowskie cechy, mieli ciemne włosy, ostre rysy twarzy, no i semickie nosy.
jak wynika z przedmowy, pisarka postawiła sobie niełatwe zadanie. Musiała w przekonujący sposób odtworzyć tok rozumowania małej dziewczynki, jedenasto- lub czternastolatki, jej nieustanną ciekawość, dlaczego tak się dzieje, dla czego ludzie dopuszczają się aktów przemocy, w czym leży wina narodu żydowskiego. Pochodziła przecież z zasymilowanej rodziny, a nie z żydowskiej ortodoksyjnej biedoty.
Akcja zaczyna się w momencie utworzenia getta w Krakowie. Rodzina Mullerów jest zmuszona opuścić swoje mieszkanie, w zamian dostają lokal w obrębie getta. Dziewczynka zaprzyjaźnia się z Bubim, który kiepsko mówi po polsku. Ojciec pracuje w organach porządkowych, zbiera na co dzień trupy, w których rozpoznaje a to znajomych, a to wujka lub ciotkę. Książka opisuje codzienność życia w getcie, okrucieństwo i butę oraz pogardę nazistów w stosunku do żydów i Polaków. Stella nie czuje się żydówką, spaceruje po ulicy jedząc chleb, a jest to zabronione ze względu na święto żydowskie, więc przechodnie obrzucają ją wyzwiskami "szabes goj". O wiele bardzie cieszy się z Bożego Narodzenia i śpiewa kolędy. Na marginesie wywózek, likwidacji, tortur referuje też jasne chwile, jak np. swoje 12 urodziny. Gdy likwidowany jest kinderheim, na oczach ludzi giną małe żydowskie dzieci, ale nikogo to nie obchodzi. Przeraża zobojętnienie, poczucie beznadziei i jakiś fatalizm, największym wrogiem żydowskiej społeczności jest akceptacja tego, co z nimi robią Niemcy, jakieś fatalistyczne pogodzenie się z losem. Stellę wszyscy napominają, by nie zachowywała się jak dziecko, którym przecież jest, że musi dorosnąć by przeżyć. Ludzie przyzwyczajają się do cierpienia innych, czytelnika uderza postępujące zezwięrzęcenie ludzi. Nawet tata Stelli na wieść o śmierci ojca napomyka, że dobrze że umarł w domu a nie na ulicy bo byłoby trudniej go przetransportować.
Rodzina trafia do obozu, Stella skrupulatnie przedstawia obozową codzienność, głodowe racje żywnościowe, problemy zdrowotne i niekończące się apele. Co dzień to samo, selekcja, wieszanie ludzi, egzekucje za próbę ucieczki, akcje odwetowe kapo i potworne warunki sanitarne. Najgorsze, że wstyd został dawno wypleniony, jak i odruchy serca oraz uczucia wyższe. Powieść dokumentuje losy jednostek zepchniętych do wykonywania funkcji biologicznych, do kierowania się instynktem przetrwania. Wybawieniem staje się przydział do fabryki porcelany O. Schindlera, ponad 1600 osób może liczyć na godziwe warunki, nie ma kominów, krematoryjnych pieców. Tam właśnie rodzina doczekuje wyzwolenia, a Stella zachowuje w pamięci obraz Schindlera jako normalnego, dbającego o pracowników mężczyzny, który przebiegle postępował z nazistowską władzą.