cytaty z książek autora "Jacek Pałkiewicz"
Sto wiorst nie droga, sto rubli nie pieniądz, sto gram nie wódka
Życie daje każdemu tyle, ile sam ma odwagę sobie wziąć, a ja nie zamierzam zrezygnować z niczego, co mi się należy.
Czym różni się podróżowanie od turystyki? (...) Podróżowanie wymaga motywacji, hartu ducha, zdolności adaptacyjnych, wewnętrznej samodyscypliny, elastyczności przy wyborze rozwiązań w nieprzewidzianych sytuacjach – cech niezbędnych w nieznanym otoczeniu. Podróżowanie jest sztuką wymagającą pasji. (...) Turystyka najczęściej kojarzy nam się ze zwyczajnymi, oczywistymi wakacjami, podróżowanie – z zaspokojeniem głodu świata na mniej przetartych szlakach. Podróżnik angażuje się i nieustannie szuka ludzi, przygód, doświadczenia; jego kolega turysta jest pasywny i oczekuje, że przydarzy mu się coś ciekawego. Pierwszy ma coś z modelu romantycznego eksploratora, drugi stanowi jego nieudolną kopię (...).
... strach jest potrzebny do tego, aby rozpoznać niebezpieczeństwo. Jeśli się nie boisz - giniesz, bo nie potrafisz się bronić.
Jeśli spotykasz kogoś bez uśmiechu, daj mu jeden ze swoich.
W latach 60. ubiegłego wieku prasa pisała o dramacie pewnego kolejarza niemieckiego, którego przez nieuwagę zamknięto w wagonie-chłodni. Był on przekonany, że jeśli nie nadejdzie pomoc, to umrze z zimna. Rzeczywiście, po 20 godzinach znaleziono go martwego, z objawami zamarznięcia. Okazało się, że - o ironio! - urządzenie chłodnicze było wyłączone, a śmierć nastąpiła wyłącznie pod wpływem sugestii...
Dzisiejszy świat stał się bardzo łatwo dostępny, mimo to człowiek wciąż ma poczucie niedosytu jego poznania. Sfrustrowany codziennością szuka nowych wyzwań i mocnych wrażeń. To co stanowi przyjemność podróżowania (...) to są przeszkody, wysiłek, zmęczenie i niebezpieczeństwo. Jaki może mieć urok podróż, w której jest zapewnione dotarcie do celu, znalezienie transportu, (...) pysznej kolacji i wszelkich oczekiwanych wygód, do których człowiek przyzwyczaił się w swoim domu? Nic więc dziwnego, że przychodzi potem konfrontować się z wieloma pokusami i żonglować na cienkiej linie odgradzającej ambicję od nadmiernego ryzyka. Dawnych i współczesnych podróżników łączy ten sam element: ciekawość świata. A celem podróży jest często nie tyle punkt docelowy, co sama droga.
Jak długo może trwać powszechny zachwyt nad nowoczesnością w porównaniu do uroków starożytnych monumentów historii wytrzymujących próbę czasu? Podczas gdy Notre Dame czy Koloseum pozostają niedościgłym pięknem chwalebnej przeszłości, tutejsze wspaniałe budowle w pewnym momencie staną się kupą złomu i zastąpią je nowe cuda.
Jesteśmy zdani wyłącznie na siebie, a napięcia i lęk są naszymi codziennymi towarzyszami. Często muszę znajdować granicę oddzielającą ostrożność od śmiałości, a śmiałość od szaleństwa.
Człowiek współczesnego społeczeństwa podporządkował się niemal całkowicie konsumpcji, która urosła do rangi moralnej wartości i stała się jego ostatecznym celem. (...) „Rodzaj ludzki jest nienasycony w swojej chciwości”.
(...) powodzenie ekspedycji zależy w dużym stopniu od zgodności charakterów, osobowości i potrzeb każdego z uczestników. Ciągłe życie we wspólnocie, zmęczenie i nieprzewidziane trudności obnażają najbardziej ukrywane słabości, mogąc niejednokrotnie narazić wyprawę na niepowodzenie.
A człowiek podświadomie stara się idealizować przeszłość, bo w zakamarkach duszy tkwi nostalgia za tym, co w wyścigu z czasem bezpowrotnie znika z horyzontu.
Najbardziej sensacyjnym wydarzeniem było zaginięcie młodego antropologa Miachaela Rockefellera, syna ówczesnego gubernatora Nowego Jorku i przyszłego wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych, miliardera Nelsona Rockefellera. Rankiem 18 listopada 1961 roku Michael wypłynął łodzią motorową z przyjaciółmi i wioski Agatz, na południu wyspy. Wkrótce zaskoczyła ich burza i gdy zepsuł się silnik, zdecydowali się dopłynąć wpław do nieodległego brzegu. Tam jednak zabrakło Michaela. Poszukiwania trwały wiele tygodni, ale nie dały żadnego wyniku.
Od tamtej pory wysuwano wiele hipotez, ale dopiero w końcu lat osiemdziesiątych włoski dokumentalista filmowy Maurizio Leigheb zebrał świadectwa ówczesnej tragedii. Amerykanina zabił tubylec ze wspólnoty Asmat, nad rzeką Ewta, który potem po prostu zjadł go. Być może prawda nie wyszłaby nigdy na jaw, gdyby w kilka lat później nie spadła na wioskę epidemia cholery. Tubylcy, przekonani, że to duch Michaela rzucił na nich "zły urok", zadźgali sprawcę nieszczęścia dzidami.