Najnowsze artykuły
- ArtykułyCzytamy w weekend. 26 lipca 2024LubimyCzytać263
- ArtykułyPowstaje nowa „Lalka”! Co wiemy o ekranizacji powieści Prusa?Konrad Wrzesiński70
- ArtykułyPowiedz mi, gdzie jedziesz na wakacje, a powiem ci, co czytać: idealne książki na latoAnna Sierant17
- ArtykułyZadaj pytanie Marii Strzeleckiej, laureatce Nagrody Literackiej WarszawyLubimyCzytać4
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Naomi Moriyama
3
5,7/10
Pisze książki: literatura piękna, poradniki
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.plhttp://www.naomimoriyama.com/
5,7/10średnia ocena książek autora
327 przeczytało książki autora
376 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Zdrowy jak japońskie dziecko
Naomi Moriyama, William Doyle
6,1 z 31 ocen
102 czytelników 11 opinii
2017
Japonki nie tyją i się nie starzeją
Naomi Moriyama, William Doyle
5,5 z 223 ocen
619 czytelników 31 opinii
2016
Japanese Women Don't Get Old or Fat - Moriyama Naomi
Naomi Moriyama
5,5 z 2 ocen
6 czytelników 0 opinii
2006
Najnowsze opinie o książkach autora
Japonki nie tyją i się nie starzeją Naomi Moriyama
5,5
Początkowo sceptycznie, pod koniec z namaszczeniem - w taki sposób podchodziłam do porad, mądrości życiowych i przepisów zawartych w tej książce.
Lekki, przyjemny do czytania poradnik, będący zbiorem wspomnień i przemyśleń autorki oraz wyznawanych przez nią wartości, które wyniosła z rodzinnego domu.
Naomi Moriyama patrzy na japońskie podejście do żywienia i przygotowywania posiłków przez pryzmat lat spędzonych w Stanach Zjednoczonych. Stara się przekazać japoński sposób życia w pigułce. Moim zdaniem - całkiem skutecznie. Lekko i w formie ciekawostki. Czasem może odrobinę zbyt nachalnie.
Tak czy inaczej życzę każdemu, by z takim zapałem i entuzjazmem mógł wypowiadać się o wartościach wyniesionych z rodzinnego domu i kraju.
Japonki nie tyją i się nie starzeją Naomi Moriyama
5,5
Byłam święcie przekonana, że to będzie książka o pielęgnacji cery, włosów, naprawdę! Zaskoczyłam się, niemiło, bo to jest książka o jedzeniu (w sumie bardziej o gotowaniu nawet),a ta tematyka kompletnie mnie nie interesuje.
Są jakieś interesujące fragmenty, ale trzeba je bardzo wybierać w gąszczu... hm... literackiego badziewia, bo to zaledwie kilka procent całej treści. Na pewno po przeczytaniu mam motywację do zdrowszego odżywiania, zapragnęłam jeść ryż i wypięłam się na białe pieczywo. Warto także wspomnieć, że nie ma w wydawnictwie jakichś bzdur żywieniowych, porad dietetycznych z kosmosu, wszystko jest tak, jak ma być, bez teorii spiskowych, więc chociaż tyle.
Tu się kończy potok (potoczek) dobrych słów, od teraz będę narzekać.
Ta pozycja jest tak mocno antykobieca jak tylko może być. Serwuje nam ona obraz kobiety-matki (chyba nikt w ogóle nie pomyślał o tym, że można nie mieć dzieci, że naszym sensem życie nie jest żywienie ich),która życie spędza w kuchni i na targu, myśląc tylko o tym, jakie przygotowywać potrawy. Najbardziej żenujące jest dla mnie to, jak autorka to gloryfikuje! Nie wiem co niby ambitnego miałoby być w gotowaniu, to tylko stanie przy garach, nie fizyka kwantowa. Żeby nie było, nie krytykuję osób, które gotują (bo lubią albo mają taką pracę, albo zwyczajnie są do tego zmuszone),ale dlaczego dorabiamy do tego ideologię? To czynność fizyczna, która nas nie rozwija, może delikatnie kreatywność, że się tak zabezpieczę, ale konkurować z czytaniem Dostojewskiego nie ma szans, więc niech nikt nie próbuje mi wmówić inaczej. Matka autorki wstawała (i że niby większość kobiet w Japonii tak robi),żeby przygotować śniadanie dla całej rodziny o 6 rano. Dobre. W sumie do pracy wstaję o 6.30, więc jakbym wstała o 6, dałabym radę, cha cha. Nasuwa się pytanie, co z pozostałymi członkami rodziny? Czy mąż, dzieci nie mogą brać zmian? Mają szkołę, mąż pracę, co pozwala mi wysnuć smutny wniosek, że owa japońska super-kuchnia-woman raczej nie posiada kariery zawodowej. W japońskiej szkole był nawet taki list do matek (ponownie, czemu nie do ojców?),żeby dzieciom przygotowywały drugie śniadanie, żeby nie musiały go kupować. Czy ktoś bierze pod uwagę fakt, że nie wszystkie kobiety żyją po to, żeby mieć dzieci, a inne nie po to, żeby te dzieci żywić? Jestem kobietą niegotującą, bo zwyczajnie tego nie lubię i nie ma takiej siły wyższej, która by mnie do tego zmusiła. Wyśmiałabym taki list ze szkoły mojego dziecka, którego na szczęście nie posiadam. (I tak lepiej dla niego, żebym go oddała do japońskiej rodziny, gdzie zobaczy wspaniały wzorzec matki, której celem i ambicją życiową jest spełnianie się w kuchni).
W ogóle cała książka stawia jedzenie na piedestale, gotowanie ukazuje jako czynność niemalże świętą. Nope. Dla niektórych to tylko jedzenie, tylko garnek, tylko jakieś składniki. Chyba różnimy się poglądem, bo ja raczej jem żeby żyć, a autorka żyje, żeby jeść. Takie odniosłam przynajmniej wrażenie.
Dodatkowo masa tu przepisów, opisów składników, zbyteczne dla kogoś, kogo to jednak nie interesuje. Plus cała długa lista sklepów japońskich w USA. Wydawca naprawdę mógł to usunąć z polskiej wersji.
Matka autorki była oburzona, że ma mikrofalówkę, nie rozumiem, to ludzie, którzy gotują są jacyś lepsi? Co jest złego w mikrofalówce? Znowu wyciągnęłam smutny wniosek, że nie wzięła ona pod uwagę, że ludzie mają jeszcze jakieś życie poza jedzeniem i większości szkoda jednak marnować czasu na jego przygotowanie.
Cała ta książka pokazuje nam, że najważniejszy jest zestaw do herbaty, zaspokajanie potrzeb rodziny i domowe posiłki, a matka musi to wszystko zapewnić. Ciekawa jestem co by się stało, gdyby taka kobieta się zbuntowała i przestała gotować?
Nie dla mnie ta książka, bo i nie to stulecie.