Był dom... Anna Szatkowska 7,6
![Był dom...](https://s.lubimyczytac.pl/upload/books/37000/37457/352x500.jpg)
ocenił(a) na 58 lata temu Nie jest to autobiografia sensu stricte, raczej właśnie wspomnienia, próba przywołania z pamięci czasów i świata, którego już nie ma. Autorka opowiada o swoim dzieciństwie, o beztroskich latach spędzonych w klimacie związanego z kulturą i sztuką domu, w świecie majątków ziemskich oraz artystycznej bohemy. Ten czas jest jednak potraktowany dość ogólnikowo - zresztą nie ma się chyba co dziwić, skoro dotyczy jednak lat najwcześniejszych. A do tego wszystkiego - został później brutalnie przywalony tragicznymi wspomnieniami z okresu wojny i okupacji.
Okres wojenny, a szczególnie Powstanie Warszawskie, są tutaj wyeksponowane szczególnie i opowiedziane najdokładniej. Autorka, mimo niespełna 16 ukończonych lat, brała czynny udział w Powstaniu, więc jej opowieść jest tym bardziej wzruszająca i emocjonująca. Jest to chyba jedno z lepszych, a na pewno ciekawszych, świadectw tamtych wydarzeń: gdy czytelnik ma możliwość poznać całą skalę uczuć, im towarzyszących. Od początkowej euforii, wiary w rychłe zwycięstwo, radości z możliwości zbrojnego przeciwstawienia się okupantowi i wypędzenia go ze stolicy - przez smutek, towarzyszący kolejnym zabitym towarzyszom broni, ujawniającej się przewadze sił niemieckich, przedłużającej się bierności czekających Rosjan, coraz większych zniszczeń w mieście. Aż wreszcie: gorycz i żal z powodu klęski, z powodu bezradności wobec przewagi wroga, z braku odpowiednich środków do przeżycia, do pomocy rannym, do przechylenia szali zwycięstwa na swoją stronę. A przy tym wszystkim: zmaganie się z narastającą niechęcią ludności cywilnej, ze świadomością konsekwencji, grożących po klęsce narodowego zrywu...
Wojna się wreszcie skończyła, można było odszukać rodzinę i znajomych, spróbować ułożyć sobie życie na nowo. Ale koniec wojny wcale nie oznaczał końca problemów, bo znowu trzeba było uciekać, znowu pojawił się strach, pojawił się nowy okupant. Gorycz porażki, poczucie nadaremności tych wszystkich poniesionych ofiar, poczucie zdrady przez dotychczasowych sojuszników - z takimi uczuciami przyszło budować nowe, odbudowywać życie swoje i swojego kraju z gruzów i zgliszcz...
Mimo ciężaru gatunkowego, to bardzo ciepła opowieść. Być może minęło odpowiednio dużo czasu od opisywanych wydarzeń, aby autorka mogła opisać je w taki właśnie spokojny, choć niepozbawiony subiektywnych odczuć sposób. A jednak nie sposób się nie wzruszyć, odczytując tę historię, szczególnie, że całość udokumentowana jest interesującymi fotografiami. Nie sposób się nie wzruszyć, czytając o wypisywanych na ruinach kamienic informacjach o nazwiskach i liczbie poległych pod gruzami, o powrocie do wytęsknionego domu rodzinnego, z którego zostały jedynie spalone resztki ścian i kominy...