Najnowsze artykuły
- Artykuły„Nowa Fantastyka” świętuje. Premiera jubileuszowego 500. numeru magazynuEwa Cieślik4
- ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 2LubimyCzytać4
- ArtykułyTo do tych pisarek należał ostatni rok. Znamy finalistki Women’s Prize for Fiction 2024Konrad Wrzesiński9
- ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 1LubimyCzytać14
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Julita Szpilewska
5
6,3/10
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
6,3/10średnia ocena książek autora
31 przeczytało książki autora
39 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Blokowisko czyli co w windzie piszczy Julita Szpilewska
3,5
Dobrze Hanka radziła swojej przyjaciółce Aleksandrze piszącej tę powieść, mówiąc – "Ale niech coś zacznie się dziać w twojej książce. […] Jak już chcesz o czymś pisać, to musisz dać grunt, tło… Dlatego spręż się i sypnij faktami. […] Nie masz żadnej ambicji napisać o obecnej sytuacji politycznej w Niemczech?"
I co z tego radzenia wyszło?
Nic. Nawet szydło z worka.
Aleksandra w ogóle się Hanki nie słuchała. Nie miała żadnej ambicji ujmować tła, zwłaszcza politycznego i pisać poważne książki, jak wydane wcześniej "Nowe lepsze życie" czy "Dom wdowy". Ona chciała tym razem temat "potraktować na luzie. Bez polityki, bez statystyki, bez układów pomiędzy różnymi nacjami…" Napisać opowieść tylko i wyłącznie "o Justynie i jej perypetiach życiowych i miłosnych". O dalszych losach jednej z bohaterek z pierwszej powieści, która zamieszkała w wieżowcu na jednym z osiedli w Düseldorfie, pełnym koczujących na nim bezdomnych i podejrzanych osobników uzależnionych od alkoholu czy narkotyków. Miejscu, w którym stykały się skrajne osobowości ludzkie pochodzące z różnych stron świata oraz odmiennych kultur i w którym nie tylko mieszały się języki, ale również problemy i tryb życia, czyniąc z nocy dzień, a z dnia noc. Na domiar tego, Justyna pracowała w Domu Radosnej Starości, w którym pensjonariusze, zamiast spokojnie wieść ostatnie dni swego żywota, bardzo starali się kreatywnie je wykorzystać, dostarczając dziewczynie nieustannej „rozrywki”. Absolutnie nikomu nie mogła poskarżyć się na nadmierny spokój, monotonię i nudę swojego zajęcia. I jakby tego było mało, cała ta ludzka, kolorowa menażeria, której wymienienie w tym miejscu zajęłoby mi kilka stron, a autorka na szczęście wyszczególniła w specjalnym spisie postaci na początku książki, stale się do Justyny wprowadzała lub wyprowadzała, czegoś od niej chciała lub domagała się, o coś prosiła (w tym o jej rękę!),kogoś lub coś u niej szukała, gubiła lub znajdowała, o czymś chciała powiedzieć, opowiedzieć lub zakomunikować, nie dając jeść, myśleć, spać i wreszcie po prostu spokojnie mieszkać. Co tam spokojnie mieszkać! W ogóle ŻYĆ!
I tu Aleksandra przedobrzyła.
Bez wspomnianego przez Hankę tła, bez przerywników na odsapnięcie, o które upominała się ustawicznie przyjaciółka, powieść nabrała tak ściśle skondensowanej formy humoru, że gag goniący kawał, a sytuacja komiczna śmieszną scenę, spowodowały u mnie przesyt zapotrzebowania na śmiech. Permanentne żarty stały się normą, a to, co jest normą, już nie bawi, bo zamienia się w absurd, a może nawet w groteskę. Trochę się nawet przestraszyłam, że może faktycznie istnieją ludzie o aż tak niskim ilorazie inteligencji intelektualnej i emocjonalnej, próbujący funkcjonować w społeczeństwie. Nie wiem, czy moje podejrzenia są uzasadnione, czy to tylko taka fantazja Aleksandry. Mogę tylko przypuszczać, że niekoniecznie wyobraźnia, bo i mnie przydarzył się sąsiad, który wyszedł z domu przez okno na trzecim piętrze. I absolutnie nie była to próba samobójcza (przeżył!),tylko chęć wyjścia z domu niezauważonym przez mamę. Jednak skąd miałam nabrać pewności ile w tym prawdy, skoro nie chciała o tym pisać. Chciała się tylko bawić, ale z tej zabawy jakiś taki nawet nie czarny, ale smutny humor wyszedł. A szkoda, bo bohaterowie wyraziści, charakterystyczni i różnorodni, których, pomimo ich całego tłumu, nie sposób pomylić. Trafny pomysł umieszczenia ich w bloku niczym w wieży Babel dostarczał mnóstwo komicznych sytuacji wynikających z nieporozumień językowych czy kulturowych. Tyle że za dużo, za wiele chęci wywołania nieprzerwanego śmiechu na jeden raz.
W przyszłości słuchałabym jednak uważniej uwag Hanki, dobrej przyjaciółki radzącej bezinteresownie i od serca, której krytyka nie krzywdzi, ale pomaga ujrzeć dobre kierunki w pisaniu. Zwłaszcza że Aleksandra już zabrała się za tworzenie kolejnej, czwartej powieści.
A skąd ja to wszystko wiem?
Otóż Aleksandra, chcąc zadowolić siebie i Hankę, wszystkie swoje rozmowy z przyjaciółką na temat Blokowiska, umieściła pomiędzy jego rozdziałami. Myślała, że w ten sposób zadowoli i siebie, i Hankę.
A gdzie w tym wszystkim zadowolenie czytelnika?
naostrzuksiazki.pl
Dom wdowy Julita Szpilewska
6,5
Do tej książki przyciągnęła mnie jej tematyka. Akcja dzieje się po roku 1995 w dawnej Jugosławii, a ponieważ byłam we wrześniu w Chorwacji chciałam jak najwięcej dowiedzieć się o tym, jak ludzie żyli, jak sobie radzili na zgliszczach swojej ojczyzny.
Cała opowieść dotyczy Bośni, a tytułowa wdowa mieszka wraz z przyjaciółmi, a nawet z obcymi ludźmi, którzy stracili dach nad głową, użycza im swojego domu. Ona sama ma tylko te cztery kąty, w wojnie zginął jej mąż, a sześcioletniego synka rozerwała mina.
Rada, bo tak ma na imię, jakoś próbuje sobie radzić w tej rzeczywistości, w której przyszło jej teraz żyć. Jest kobietą silną i twardą, doskonale potrafi zapanować nad życiem swoim i innych mieszkańców jej domu, nie siedzi i płacze, nie rozmyśla, nie rozpamiętuje, tylko zostawia przeszłość za sobą i stara się żyć dalej, choć nie jest to proste ani łatwe.
Książka napisana jest językiem prostym, słowa wkładane w usta bohaterów poprzez autorkę tej historii są czasami kontrowersyjne, ale dzięki temu opowieść nabiera realnego kształtu, pomaga nam zrozumieć czasy, w jakich żyją ludzie w tej powojennej rzeczywistości. Wielu mężczyzn woli emigrację, zarobek za granicą, niż życie tutaj, niż pomoc w odbudowie kraju. Szczególnie jest to smutne dlatego, że nie ma ich teraz, po wojnie zbyt wielu, brakuje rąk do pracy, ponieważ większość mężczyzn zginęła, a kobiety są same, zdane tylko i wyłącznie na siebie.
Książka porusza temat trudny, ale moim zdaniem bardzo ważny, taki, który wymaga zastanowienia się, przede wszystkim nad tym, czy trzeba było poświęcić aż tyle? Jak mają przetrwać ludzie, którzy nie mają nic, nikogo? Jakoś muszą i dziękują każdego dnia za najcenniejszy dar, życie!
Historie ludzi opowiedzianych w "Domu wdowy" są niebywale ciekawe, los nie zawsze obchodzi się z nimi delikatnie, muszą stanąć przed trudnymi wyborami, zastanowić się, co jest istotne, ważne dla nich. Wiele się tutaj dzieje, nie sposób się z tą książką nudzić, polecam jak najbardziej.
Cytat z książki:
" Zdenka od lat nie patrzyła z taką czułością na córkę. Słuchając jej paplaniny zastanawiała się, jakie dziwne są koleje losu. Straciła szansę na pozostanie w Niemczech, ale odzyskała swoje dziecko. Mężczyzn na świecie jest wielu, a ją mam tylko jedną... - pomyślała z zadumą głaskając Jasmin po głowie. "
Recenzja pochodzi z mojego bloga asymaka.blog.interia.pl