cytaty z książek autora "Klara Hveberg"
Życie obyspało ją darami, które nie miały dla niej żadnego znaczenia - sławą, wyróżnieniami, sukcesem. Lecz odmówiło jej tego, czego sama najbardziej pragnęła. Tkwiła w nim zatem mała dziewczynka, z wielkimi, szeroko otwartymi oczami, tęskniącą za odrobiną czułości. Stojąca z pustymi, wyciągniętymi rękoma.
Jeśli będzie ci kiedyś dane wybierać pomiędzy mężczyzną, który cię kocha, a takim, którego kochasz ty - wybierz tego, który kocha ciebie. To tu właśnie ludzie robią w życiu błąd.
Na schodach dobrze się myśli. Każdy powinien mieć swoje schody do myślenia.
Najbardziej boli to, że nie ma z kim porozmawiać. Że trzeba samej dźwigać ten ciężar tęsknoty. Że obiecała nigdy o tym nie mówić.
Chociaż nie.
Najbardziej ze wszystkiego boli wstyd. To, że nie ma odwagi nikomu o tym powiedzieć. Strach, że nikt jej już nie będzie lubił, jeśli się dowie, kim ona naprawdę jest. Do czego się kiedyś posunęła.
Nikt inny nie potrafił połaskotać jej duszy tak, jak potrzebowała, by ją łaskotać.
- Kochasz mnie - mówi.
- Tak, kocham cię - odpowiada on. - I w tym właśnie cały problem.
Jeśli nie ma się przyjaciół pośród żywych, trzeba ich szukać między umarłymi.
Zastanawiam się, czemu przyjemność ze słuchania utworu muzycznego rośnie, w miarę jak się ten utwór poznaje, podczas gdy powieść rzadko działa na nas silniej przy trzeciej lekturze. Czy to dlatego, że muzyka opiera się na rozpoznaniu, sztuka pisania zaś na tym, co nieoczekiwane? A może ma to większy związek ze strukturą muzyki, gdzie tematy przeglądają się w sobie nawzajem, tworząc coraz to nowsze konteksty?
Pisać – to znaczy chcieć się zmienić, odwrócić coś w swoim życiu. Pragnąć znaleźć się w innym miejscu niż to, w którym się jest. Dlatego może nie powinniśmy czuć się ze sobą zbyt dobrze, jeśli chcemy odkryć w sobie siły napędzające nas do pisania, sprawiające, że m u s i m y pisać?
Bo mam odwagę otwierać się tylko przed ludźmi, o których wiem, że mogę ich bez reszty pokochać".
Gdy Rakel pyta mamę i tatę, czemu jest jedynaczką, tata odpowiada zawsze: "Bo nikogo innego nam nie trzeba, za pierwszym razem udał się nam ideał". A mama mówi: "Tyle płakałaś i byłaś taka niegrzeczna, że już nie mieliśmy siły na kolejne dziecko".
Mamę trzeba rysować kredkami, tatę zaś można ołówkiem.
Odwiedza ją Jakob. Rakel tak się cieszy na jego widok, że kilka minut później do pokoju zagląda lekarz. Pacjentka ma przyczepione do piersi elektrody rejestrujące pracę jej serca, a jemu wyświetliły się w dyżurce nieprawidłowe wartości. Lekarz prosi, żeby się uspokoiła, bo tylko wtedy odczyt wróci do normy. Pewnie nikt mu w toku studiów nie pokazał, jak na kardiogramie wygląda miłość.
- A gdzie Sofia chciała, by ją całowano, gdy była smutna? - chce wiedzieć Jacob.
- W kark - odpowiada Rakel.
Jakob całuje ją w kark, jej ciało zaczyna płonąć.
- Teraz lepiej? - pyta.
A ona kiwa głową. Nie sposób patrzeć ponuro na życie, gdy jest się całowaną w kark.
Albo jak wtedy, gdy odkrywa, że Rakel ma wpisany w paszporcie wzrost 166 centymetrów, a w innym dokumencie - 163.
- No proszę, musiałaś urodzić się z odchyleniem standardowym.