Najnowsze artykuły
- Artykuły„Spy x Family Code: White“ – adaptacja mangi w kinach już od 26 kwietnia!LubimyCzytać1
- ArtykułyBracia Grimm w Poznaniu. Rozmawiamy z autorkami najważniejszego literackiego odkrycia tego rokuKonrad Wrzesiński2
- Artykuły„Nowa Fantastyka” świętuje. Premiera jubileuszowego 500. numeru magazynuEwa Cieślik4
- ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 2LubimyCzytać5
Popularne wyszukiwania
Polecamy
William Boyle
Źródło: https://en.wikipedia.org/wiki/William_Michael_Boyle
1
8,0/10
Pisze książki: kryminał, sensacja, thriller
William Boyle urodził się w 1978 roku. Dorastał na Brooklynie w Nowym Jorku, mieszkając z rodziną matki w robotniczych dzielnicach Gravesend i Bensonhurst, których większość mieszkańców mogła poszczycić się włosko-amerykańskimi korzeniami, podobnie jak jego matka. Boyle mieszkał także na Bronxie, który znakomicie przedstawił w książce „Przyjaciel to najlepszy prezent”.
Studiował na Państwowym Uniwersytecie w Nowym Jorku w New Paltz, w którym otrzymał licencjat z nauk humanistycznych. Tytuł magistra zdobył na Uniwersytecie Missisipi w Oxford (Stany Zjednoczone),na którym od 2012 roku prowadzi zajęcia z kreatywnego pisania. Obecnie mieszka w Oxfordzie z żoną i dziećmi.https://williammichaelboyle.com/
Studiował na Państwowym Uniwersytecie w Nowym Jorku w New Paltz, w którym otrzymał licencjat z nauk humanistycznych. Tytuł magistra zdobył na Uniwersytecie Missisipi w Oxford (Stany Zjednoczone),na którym od 2012 roku prowadzi zajęcia z kreatywnego pisania. Obecnie mieszka w Oxfordzie z żoną i dziećmi.https://williammichaelboyle.com/
8,0/10średnia ocena książek autora
7 przeczytało książki autora
7 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Przyjaciel to najlepszy prezent dla samego siebie
William Boyle
8,0 z 6 ocen
14 czytelników 5 opinii
2020
Najnowsze opinie o książkach autora
Przyjaciel to najlepszy prezent dla samego siebie William Boyle
8,0
"Może pisane jest nam zostać najlepszymi przyjaciółkami, a może już nigdy się nie zobaczymy. Tak czy siak, mam przeczucie, że mogę ci zaufać."
Książka okazała się sympatyczną niespodzianką, nie sądziłam, że napisana została w tak atrakcyjnie przyciągającej mnie konwencji. Spodobała mi się, czerpałam radość z poznawania. Wątki nie dość, że ciekawie rozbudowane, to jeszcze klimatem nawiązywały do kilku gatunków literackich. Intrygująco skonstruowana komedia pomyłek, czarnego humoru, sytuacyjnych żartów, gangsterskiej parodii, kryminalnego szlifu, obyczajowych nut. William Boyle kreatywnie podszedł do tematu, zgrabnie zazębił kilka planów scenariusza zdarzeń, naprzemiennie oddał głos postaciom, frapująco zdynamizował akcję. Śledziłam postępujący bieg spraw, ale też na chwilę cofałam się w czasie, aby z perspektywy innego bohatera bliżej poznać okoliczności incydentów.
Morderstwa, które nie miały się zdarzyć, do których doszło przypadkowo. Zabójstwa, które wliczone były w koszty utrzymania w cieniu tajemnicy, napędzane przez zemstę po latach. Przestępstwa, które wydawały się mniejszym złem niż inne okoliczności. Do tego mnóstwo zabawnych zwrotów akcji, napędzanych przez pościgi, użycie broni, walki wręcz. Nikt nie był czysty, każdy miał na sumieniu coś, co go gryzło, musiał stawić czoło faktom z przeszłości rzucającym cień na teraźniejszość. Choćby naciąganie innych, wygodne milczenie, patologiczne skłonności, egoistyczna postawa, wykorzystywanie kobiet, dusza złoczyńcy, mordercze instynkty, kumulowana latami urazy. Nie było opcji, aby przy mieszance skrajnych osobowości i życiowych doświadczeń nie doszło do spektakularnego wybuchu silnych emocji i podświadomych pragnień. Jeszcze los dokładał trzy grosze do ognia pochopnych decyzji i gwałtownych czynów.
Trzy kluczowe postaci, ale przy tak wyraziście odmalowanych portretach uczestników zdarzeń, nawet drugoplanowe odbierałam w pełnym wymiarze. Połączenie różnych ludzkich słabości, uwypuklenie środowiskowych cech, podkreślenie rodzinnych uzależnień. Ktoś komuś przecinał linię życia, celowo lub nie, wystawiał na niebezpieczeństwo, równocześnie sam podlegał surowym prawom przetrwania silniejszych. Fenomenalna Wolfie, sześćdziesięciolatka, znudzona sławą gwiazda filmów porno, traktująca mężczyzn jako kartę przetargową w drodze do bogactwa, matrymonialna oszustka, ale z mocnymi życiowymi zasadami. To najlepiej skonstruowana postać. Zaraz za nią inna wiekowa pani, Rena, była żona gangstera, która za nic nie potrafiła dogadać się z córką, marzyła o bliskiej relacji z wnuczką. I głos młodego kobiecego pokolenia, niespełna piętnastoletnia Lucia, pragnąca wyrwać się spod sztywnej, surowej i zaborczej kurateli matki.
Wyraziście oddano też męskie wzory, barwnie wpleciono w intrygę, erotoman Enzio, cwaniaczek Richie, sadysta Crea i zagubiony Boby. Wszyscy antypatyczni, poza nawiasem moralności, ale mieli swoje role do odegrania. Należałoby wspomnieć też o Adrienne, kobiecie w średnim wieku, której nie dało się lubić, chociaż żałuję, że nie poznałam jej lepiej, pewnie wówczas przykre cechy osobowości znalazłyby uzasadnienie, a może już tak jest, że niektórzy ludzie rodzą się z ziarnem zła, a potem sami je w sobie pielęgnują. Było w tej powieści coś, im dłużej w niej przebywałam, tym bardziej wpasowywała się w moje poczucie humoru. Początkowo zaskakiwała przebiegiem incydentów, zachowaniami bohaterów, obrotem spraw, chwilę zajęło zanim wpasowałam się w dowcip, ale z czasem wyczekiwałam na więcej, zwłaszcza na wewnętrzne rozterki postaci, czy zabawne dialogi. Niekiedy było poważnie, czasem krwawo, niemal jak w horrorze, spory melanż cech i stylów, mnie podszedł, sprawił, że przyjemnie zrelaksowałam się z książką.
bookendorfina.pl
Przyjaciel to najlepszy prezent dla samego siebie William Boyle
8,0
Skrzyżowanie „Chłopców z ferajny” z „Thelmą i Louise”. Tak jest przynajmniej ta książka reklamowana. Jednak ci „Chłopcy…” są nie do końca trafieni. Jeżeli chodzi o „mafiosość” bliżej powieści Williama Boyle’a do „Rodziny Soprano”. Mamy tu ten sam tragikomiczny klimat rozpadającego się świata przestępczego porządku i związanych z nim wartości oraz podobne do bohaterów serialu Davida Chase’a groteskowe postacie męskie – żałosne ale wciąż niebezpieczne. Jednak przede wszystkim w „Sopranos” – to istotne novum w chłopackiej z zasady historii mafijno/gangsterskiej – są świetnie zarysowane i prowadzone bohaterki. Camela (Edie Falco),dr Melfi (Lorraine Bracco),Adriana (Drea de Matteo) i Janice (Aida Torturro),choć grają na drugim planie, często – zwłaszcza Camela – odgrywają wiodącą rolę w dramacie.
Bohaterki powieści „Przyjaciel to najlepszy prezent dla samego siebie” – Wolfstein, Rena, Lucia i Mo – aż tak perfekcyjnie skonstruowane nie są. Boyle raczej umieszcza na swojej szachownicy lekko umajone schematy. Tyle, że te schematy z zasady mają tu grać rolę pierwszoplanową, a owo umajenie dodaje im pikanterii i vis comica. Jednak i tak największy efekt komiczny dają tej powieści faceci oraz ich zderzenie z bohaterkami.
Boyle nie musi konstruować swoich „pań” aż tak perfekcyjnie i wielopłaszczyznowo jak Chase, także dlatego, że opowiada zupełnie inny typ historii. Nie ma tu wieloznacznego, niemal szekspirowskiego dramatu. „Przyjaciel to najlepszy prezent dla samego siebie” jest gangsterską przygodówką z „niższych” sfer. Najbliżej powieści Boyle’a jest do tego, co pisał Elmore Leonard, a co świat poznał najlepiej dzięki zapomnianej już nieco komediowo-sensacyjnej filmowej trylogii z lat dziewięćdziesiątych – „Dorwać Małego” Barry’ego Sonnenfelda, „Jackie Brown” Quentina Tarantino i „Co z oczu, to z serca” Stevena Soderbergha.
„Przyjaciel to najlepszy prezent dla samego siebie” jest pulpową opowieścią z życia marginesu; zabawną i krwawą historyjką o cwaniaczkach, których życie nagle ulega gwałtownej zmianie. Wszystko za sprawą walizki pieniędzy.
W powieści Boyle’a w zasadzie nie ma nic oryginalnego. Ale w przypadku tego gatunku – taniej rozrywki w miękkich okładkach lub, jak kto woli – prozy podróżnej lub kolejowej, nie o to chodzi. Ta historia ma nas na chwilę oderwać od rzeczywistości, dać chwilę wytchnienia, podekscytować i/lub rozbawić. A to William Boyle potrafi rozbić znakomicie. Pewnie zresztą dlatego jest wykładowcą kreatywnego pisania.
Jego powieść to po prostu kawał świetnie wymyślonej historyjki. Historyjki bardzo dynamicznej – „Przyjaciel to najlepszy prezent dla samego siebie” napisany jest tak, że czytelnik nie ma czasu na odrobinę wytchnienia – wywołującej chwilami salwy śmiechu, a czasem – choć zdecydowanie rzadziej – dreszcz emocji. Powieści napisanej tak dobrze, że choć czytelnik od razu zdaje sobie sprawę, że ma do czynienia z trzeciorzędną prozą, nie jest w stanie (a na pewno nie ma ochoty) przerwać lektury.
W powieści Boyle’a w zasadzie nie ma nic oryginalnego. W zasadzie, bo jedno go bardzo wyróżnia. Jego bohaterkami są, w zdecydowanej większości, kobiety sześćdziesięcioletnie. Jednak nie jest to żadne emeryten party rodem z popularnych w naszym kraju powieści obyczajowych. Pisarz dostrzegł, że dzisiaj sześćdziesiątka jest tym samym, czym kiedyś była trzydziestka, a kobiety, które dochowały się już wnucząt, wciąż mogą mieć w sobie więcej rock’n’rolla niż nastolatki. I co ważne dla czytających chłopaków – mieć w sobie wciąż tyle seksapilu, że party, jakim jest lektura „Przyjaciela…”, może być szampańską imprezą.
„Przyjaciel to najlepszy prezent dla samego siebie” został przetłumaczony na kilkanaście języków. We Francji otrzymał nagrodę dla najlepszej zagranicznej powieści sensacyjnej. W Polsce mało kto o nim słyszał. No, ale mamy Remigiusza Mroza.