cytaty z książek autora "Bertrice Small"
Adoro!
Zatrzymała się i spojrzała w górę, po tylu latach
zaskoczona brzmieniem jego głosu. Stał przed nią taki,
jakiego poznała, młody, wysoki, przystojny. Roześmiał
się z jej zaskoczenia, błyskając oczami.
– Murad!
– Chodź, gołąbeczko – uśmiechnął się, wyciągając
do niej ręce. – Już czas, żebyś ruszyła w drogę.
Oczy Teadory napełniły się łzami. – Tak długo
czekałam, żebyś po mnie przyszedł – rzekła. Wyciągnęła
dłoń i wzięła go za rękę.
– Wiem, gołąbeczko. To było bardzo długo, ale już
nigdy cię nie opuszczę. Chodź teraz. To niedaleko.
Za każdym razem, jak to czytam - płaczę rzewnymi łzami....
Usiłował coś powiedzieć, z pobladłą twarzą i szybko gasnącym blaskiem w oczach.
– Przebacz...okrucieństwo... Kocham cię... Adoro...
– Wiem, moj ukochany! Wiem! Nic nie mów. Medyk już idzie.
– O Boże!
Było jej tak zimno. Dlaczego czuła taki chłód?
Smutny uśmiech pojawił się na jego twarzy. Potrząsnął głową.
– Pocałuj mnie... na pożegnanie, gołąbeczko. Pochyliła się i dotknęła wargami jego stygnących ust.
– Brzoskwinie – wyszeptał słabym głosem. – Pachniesz brzoskwiniami... – i opadł do tyłu w jej objęciach z otwartymi, czarnymi, niewidzącymi oczami.
Rankiem trzeciego dnia Ali Hassan zjawił się w namiocie Zaynab.
- Dziś wieczorem wreszcie będziesz moja! - oznajmił z szerokim uśmiechem.
- Obawiam się, że nie - spokojnie powiedziała Zaynab. - Wczorajszej nocy pękło ogniwo, łączące mnie z księżycem i jestem nieczysta.
- Kłamiesz! - ryknął.
- Czy ja kłamię, Ingo? - Zaynab zwróciła się do przyjaciółki.
- Nie, panie, Niewolnica Miłości nie kłamie - rzekła Inga drżącym głosem. Niezależnie od słów Zaynab, nadal śmiertelnie bała się Ali Hassana.
Miłość to troszczenie się o kogoś bardziej niż o siebie samego. To pragnienie, żeby ta osoba była szczęśliwa. To umiejętność oddania się całkowicie tej osobie, ale tak, że nie traci się własnej tożsamości.
Nie zawsze dostajemy od życia to, na czym nam zależy...
...serce rzadko jest rozważne. Nie można poddać go kontroli rozumu..
Gram po to, żeby wygrać i nie zamierzam przegrywać tylko dlatego, że jestem kobietą.
Oparta o reling statku obserwowała poranne mgły, które niczym blade, srebrzyste wstążki rozwiewały się, odsłaniając połacie niebiesko białego nieba. Zastanawiała się, jaka naprawdę okaże się Irlandia i czy w końcu odnajdzie tu miłość. Czy miłość jest jej w ogóle pisana?
Spalili wieś i zamordowali wszystkich, kto tylko wpadł w ich ręce. Nie okazali zmiłowania nikomu – ani starcom, ani dzieciom, tak mówią ci, którzy zdołali zbiec do dworu. Zabiją nas wszystkich, kiedy tu wejdą.
Frances przybywa do nas, by uciec przed oszczerstwami ze strony niedoinformowanych plotkarzy, których życie jest tak jałowe, iż muszą rozpamiętywać w kółko ten nieszczęsny wypadek.
Ale niech tylko ktoś poważy się dać ci odczuć, że z twoim pochodzeniem jest coś nie tak, natychmiast stajesz się wyniosły i lodowaty. W końcu twój dziadek był przecież królem Anglii i Szkocji, twój ojciec jego dziedzicem, a poprzedni król twym ukochanym wujem.
Zabiją wszystkich, których tutaj znajdą. Adair znaleźć nie mogą. – Jak przed nimi uciec, milordzie? – zapytała niania. Wprawdzie nie była już pierwszej młodości, ale nie była jeszcze stara. Chciała żyć. – Pod nami jest tunel. U jego wylotu znajdziesz konie, osiodłane. W sakwach jest zapas jedzenia na kilka dni. I woda. Do jutra o tej porze napastnicy powinni już się stąd zabrać. Wtedy wyruszysz na południe, Elsbeth.
...głosy ptaków zawsze wydają się najdźwięczniejsze i najświeżej brzmiące właśnie o tej porze roku, pod koniec wiosny.
Matczyna miłość to najsilniejsza więź ze wszystkich...
O wiele lepiej jest być dziedzicem i następcą, niż tylko młodszym synem. Bycie młodszym synem to żadna satysfakcja.
Nagle uświadomiła sobie okropną prawdę: nie wie, co ma ze sobą zrobić. Ponieważ była żoną Neda od niespełna miesiąca, nie zdążyła jeszcze poznać Hill Court ani związanych z rolą pani domu obowiązków. Jak, u licha, spędzają czas wdowy? Jak powinna się zachowywać?
Nie mając wyboru, rodzice niechętnie pogodzili się z decyzją córki. Zaślubiny Charlesa Fryderyka Stuarta i Elisabeth Anne Lightbody odbyły się trzeciego maja roku tysiąc sześćset trzydziestego dziewiątego w królewskiej kaplicy zamku Windsor. Para natychmiast opuściła dwór królewski i nieczęsto go od tej pory odwiedzała, zadowalając się życiem na wsi w majątku Charliego, Queen's Malvern.
Kazał przyprowadzić dziewczynę do jego małego domu w Londynie, gdzie chciał się z nią rozmówić. Przysiągł sobie, że Bess nie poślubi bękarta. Uwaga króla, jakoby krew rodu Lightbody nie dorównywała szlachetnością krwi królewskiego bękarta tylko go rozwścieczyła.
Obecnie trudno było znaleźć okazję do przebywania w towarzystwie, w którym córka księcia mogłaby znaleźć odpowiedniego męża. Wielu mężczyzn chętnie poślubiłoby Autumn dla jej urody i majątku, nie zważając na jej wiek, ale w ich rodzinie córki miały przywilej wychodzenia za mąż z miłości.
Westchnęła głęboko, zastanawiając się, dlaczego nie może, nawet teraz, zapłakać szczerze nad biednym Nedem i jego przedwczesną śmiercią. Nie kochała go, ale z pewnością lubiła, no i zaczęli się już zaprzyjaźniać. Co ze mnie za dziwadło, zapytywała samą siebie. Mimo to spała dobrze, znużona nocnym czuwaniem.
Czy książę mógł jej nie kochać? Czy jakikolwiek mężczyzna mógł jej nie kochać? Ponownie wyszła za mąż za Szkota i dała mu trzech synów. Jej najstarsza córka z drugiego małżeństwa była mężatką z dwójką dzieci. Tak wiele osiągnęła w czasie tych dwudziestu lat, podczas gdy on miał tylko wspomnienia o niej. Do tej pory mu to wystarczało.
Ze smutkiem muszę przyznać, nawet gdyby Rzym miał mnie obłożyć ekskomuniką za samą myśl, a nie za wypowiedzenie tego na głos, że przeklęta kobieta miała rację.
Rankiem trzeciego dnia Ali Hassan zjawił się w namiocie Zaynab.
– Dziś wieczorem wreszcie będziesz moja! – oznajmił z szerokim uśmiechem.
– Obawiam się, że nie – spokojnie powiedziała Zaynab. – Wczorajszej nocy pękło ogniwo łączące mnie z księżycem i jestem nieczysta.
– Kłamiesz! – ryknął.
– Czy ja kłamię, Ingo? – Zaynab zwróciła się do przyjaciółki.
– Nie, panie, Niewolnica Miłości nie kłamie – rzekła Inga drżącym głosem. Niezależnie od słów Zaynab, nadal śmiertelnie bała się Ali Hassana.