1941. Blitzkrieg w Rosji Samuel W. Mitcham Jr 5,3
![1941. Blitzkrieg w Rosji](https://s.lubimyczytac.pl/upload/books/136000/136008/352x500.jpg)
ocenił(a) na 47 lata temu „Gdy nic nie przychodzi do głowy,
a człek samotny w środku dnia,
na pomysł PR wpada, choć nie nowy,
by zapchać dziurę, co bez dna. (…)
Jakiś kawałek, fragment tekstu,
coś z pustej głowy wydobyć chce...
I wreszcie wpada na pomysł niekiepski:
w duecik złączy gwiazdy dwie!”
Przywołałem fragment tekstu piosenki „Duety” z repertuaru Macieja Maleńczuka, bo tekst tej piosenki, jak nic innego, znakomicie oddaje moje odczucia w trakcie i po lekturze „Blitzkriegu w Rosji” Samuela „dablju” Mitchama Juniora. Skąd takie skojarzenie? Postaram się wyjaśnić. Wprawdzie nie jest to – znienawidzony przeze mnie – przypadek, kiedy słabo znany autor „podkleja” się pod DUŻE NAZWISKO, ale już samo nazwisko Pana autora – Juniora - powinno dać mi do myślenia, że może to być przerost formy nad treścią. Nie dało, bo interesuję się historią II WŚ i wyszukuję i czytam dużo na ten temat i liczę, że skoro coś wydaje się w formie drukowanej, to jest tego warte. A podtytuły brzmiały kusząco: „Generałowie Hitlera” i „U źródeł sukcesu i klęski Wehrmachtu”.
Wstęp był niezły, ale przegapiłem kolejny dzwonek alarmowy – „podziękowania”. Autor dziękuje m.in. dyrektorowi Interlibrary Loan Department na Uniwersytecie Stanu Luizjana w Monroe, oraz pracownikowm Bundesarchiv w Koblencji i Freiburgu, US National Archives, US Air Forces Air University Archives oraz kuzynowi słynnego Klausa Filipa, Teodorowi Fryderykowi von Stauffenbergowi, (temu ostatniemu za notatki wraz z danymi personalnymi oficerów niemieckiej armii).
Dygresja, przed którą nie mogę się powstrzymać. Von Stauffenberg to nazwisko, na brzmienie którego spora część amerykańskiej populacji – głównie tej z liberalno-lewicowym odchyleniem - doznaje erekcji, albo uczuć zbliżonych w sytuacji, kiedy anatomia bądź wyroki boskie uniemożliwiają odczuwanie tego typu doznań. Niewątpliwie przyczyniły się do tego hollywoodzkie Walkirie z niezawodnym scjentologiem od „misji niemożliwych” w roli głównej, ale ekwilibrystyka wyczyniana dla uszlachetniania postaci, uczestniczących w spisku przeciw Hitlerowi, przyprawia momentami o nudności.
„Wróćmy do kuchni. Czas lody ukręcić,
Zgrabny mieszaniec zatańczy swój taniec,
robota czeka, a tu chuć go nęci,
pichci PR, pichci, trudne ma zadanie.”
Jak napisać książkę „historyczną” będąc amerykańskim generałem? Dorwać się do archiwów, zrobić research, wybrać dużo postaci i ghostwritera i voila! U Pana Mitchama juniora wygląda to mniej więcej tak: dwa zdania o sytuacji na froncie: „dywizja taka a taka, zrobiła to a to a dowodził gen. Iks von Igrek”, który… i teraz dwie strony o generale.
„Wypłucz jaja dobrze i włóż do makutry,
kręć prawo, lewo i recytuj sutry,
bij pianę porządnie, aże w formie stanie,
nie oblizuj pałki, bo zepsujesz danie...
(…)
upchaj do formy... i wrzuć na rynek!”
Ukręcił wiec Pan Dablju Mitcham junior lody zabajone, ładnie opakował i sprzedał, a ja i inne podobne do mnie „łosie” dały się skusić i wysupłały z portfela mniejsze lub większe grosiwo. Szczęśliwie dla mnie, zmieściłem się w kwocie 10 złotych polskich, więc i rozczarowanie jest do przełknięcia.
Nie żeby książka ta nie miała żadnej wartości poznawczej. Jeśli ktoś pasjonuje się notkami biograficznymi niemieckich oficerów, spisanymi na „jedno kopyto”, albo lubi – w ramach walki z nudą - przeglądać sobie akta osobowe, to będzie w raju – w raju archiwisty.
Moim zdaniem jako ciekawa pozycja popularnonaukowa „Blitzkrieg w Rosji” się nie broni, szczególnie w kontekście zwalających z nóg – nielicznych na szczęście - „samodzielnych” wniosków, refleksji i przemyśleń autora na poziomie podręcznika do historii z czasów PRL-u; jednak jako źródło informacji o jednostkach biorących udział w operacji „Barbarossa” i o ich dowódcach jest do zaakceptowania.