cytaty z książek autora "Dagmara Andryka"
Delektowała się bąbelkami i sobą. W takim towarzystwie zawsze czuła się doskonale.
Ludzie dzielą się na tych, co wierzą, i na tych, co nie wierzą. To ustawia postrzeganie świata.
....Nie ma prawa żyć; że trzeba wymierzyć jej sprawiedliwość, a zemsta to nic złego. Zgadza się. Zemsta jest nagrodą.....
Zasłuchała się w jego opowieść, a gdy wspomniał o różnych tragediach, nabrała przekonania, że nudę podobnych miejsc przerywa czasem zło, które ma za zadanie jedynie scalić społeczność.
....Tu nic nie jest takie, jakie z pozoru się wydaje. A właściwie nie jest takie, jak powinno wynikać z rozwoju sytuacji....
Była wściekła, że nie miała pomarańczy. Do szpitala każdy przynosi pomarańcze.
Traumy rodzinne przenoszone są z pokolenia na pokolenie, jak największy skarb. Im dalej chce się od tego uciec, tym bardziej wchodzi się w buty przodków i z uporem maniaka powtarza się ich błędy. Tylko jak przerwać tę nieznośną karuzelę?
A przecież tyle razy, gdy była w ciąży, mówiła do małego, że będzie dla niego kimś, za kim sama tęskniła w dzieciństwie; że nigdy nie popełni grzechów, jakie znała z rodzinnego domu, bo pamięta, jak ją to bolało.
Niebo wyglądało tak, jakby ktoś od niechcenia pochlapał je smołą, a migające gwiazdy przypominały kryształki Swarovskiego. To jakaś nieprawdopodobna aberracja przyrodnicza albo oszalałe zmysły.
Kto ma pieniądze, ten rozdaje karty. Jego pieniędzmi były też niewygodne tajemnice, za które sami zainteresowani płacili horrendalne kwoty. Uwielbiał to.
(...) jeśli nie dba się o ludzi, na których ci zależy, to oni też nie zadbają o ciebie. Przyjaźń wymaga altruizmu, takiego jednak, który nie jest ciężarem. Wymaga także zaangażowania, czegoś w rodzaju inwestycji, bo każdy człowiek lubi być czasem adorowany (...).
...Świat i życie zawsze toczą się dalej, nigdy się nie zatrzymują, ani nawet nie wstrzymują oddechu.....
Myślałam, że nigdy tu nie wrócę. Nie mogłam zabrać swoich książek, pamiątek po rodzicach, nawet ulubionego czerwonego kubka, który zawsze wybierała moja córeczka... Mój Boże...
Obojętność boli najbardziej i nikt, nawet ona, nie chce być przeźroczysty.
Nie była w świątecznym nastroju. Zresztą w ogóle nie lubiła świąt, lanych poniedziałków, zajęcy i całej tej szopki. Najważniejsze w tych dniach były modlitwy, wizyty w kościele, idealnie wykrochmalona bluzka, która drapała niemiłosiernie, mięsista, aksamitna, granatowa spódnica i to siedzenie przy stole.