LidiaS

Profil użytkownika: LidiaS

Nie podano miasta Nie podano
Status Czytelnik
Aktywność 8 lata temu
8
Przeczytanych
książek
8
Książek
w biblioteczce
8
Opinii
37
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Nie podano
Dodane| Nie dodano
Ten użytkownik nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach:

Recenzje książek Wydawnictwa Wiatr od Morza zwykle zaczynam od omówienia okładki, więc pozostaję w tym przyzwyczajeniu. Wydawać by się mogło, że zdradza ją ten opis: „ Miejsce stanowiło świetny punkt do obserwacji nieba – wielkiej połaci błękitu z wyczesanymi kosmykami chmur. Ziemia kuliła się, wypłaszczała, rozprasowywała i ściskała, wtłoczona pod bezkresne, zapierające dech przestrzenie nieboskłonu (…) przestworza rozciągały się jak zaparowane, niebieskie szkło: jaskrawe, męczące wzrok, imponujące w swej rozległości, lecz pozbawione górzystych wypiętrzeń” (str.52). W końcu Middleton zabiera nas na wakacje. Niestety nie będą to milusie chwile.Będzie wiało nieszczęściem, spodziewajcie się chłodniejszych dni, spadających deszczy miłości, ubłoconych kolan, parasoli życiowych i zmian nastrojów. Wschodnie wybrzeże Anglii. Pomimo świecącego słońca prawie bez ustanku zacinają wiatry.

Książka już poprzez same opisy prowincji niezasługującej za bardzo na miano kurortu, jest zimna i taki stara się być bohater. To Edwin Fisher, trzydziestodwuletni nauczyciel uniwersytecki, magister nauk humanistycznych. Nazywa się człowiekiem żyjącym w umiłowaniu ludzkości, a domeną jego charakteru jest podejmowanie decyzji, gdy już jest po wszystkim.Wiemy z krótkiej notki od wydawcy,że nosi ze sobą wewnętrzne cierpienie za żoną. Po sześcioletnim związku, który się rozpada, wyjeżdża na samotny urlop w miejsce, które znał z wcześniejszych wypadów wakacyjnych z rodzicami. Wspominanie wakacji z dzieciństwa będzie miało również swój cel.

Tak więc główny bohater przyjeżdża na wakacje. Już będąc na pierwszym spacerze w okolicy nadmorskiej wyznaje, że „w chwili, gdy pod jego stopami miejsce chodnika zajął miękki, zaśmiecony papierkami piasek, zrozumiał,że oto znalazł się tam, gdzie wcale być nie chce. Plaża nie ma mu nic do zaoferowania prócz tych rozległych połaci miałkiego pyłu, prócz tego płytkiego morza oddalonego o dziesięć minut spacerem, prócz ludzi na leżakach, na kocach, za krzykliwymi parawanami, roznegliżowanych i czerwonych, wygrzewających w słońcu naoliwione ciała” (str. 13). Ogólnie cały czas delektuje się swoim wahaniem, niepewnością własnych pragnień i wciąga nas w tą swoją grę psychologiczną. Brniemy z nim w opowiastkę widzianą jego oczami. Staramy się dojść do ładu z osobowością niebanalnego urlopowicza.

Cóż może robić samotny mężczyzna po rozstaniu z kobietą na urlopie? Właściwie prawie wolny, pogodzony z tym, że do niej nie wróci. Może np. wreszcie upijać się do nieprzytomności w barach bez przeświadczenia,że mu się za to oberwie. Jednak Edwin nie jest skrytym alkoholikiem, nie lubi aż tak bardzo się upijać. Korzysta z zaproszeń do pubów, ale nie dla celu samego upicia się, ale dla pstrej idei, która zdaje się mówić, iż „często,żeby prawdziwie wypocząć, trzeba wymyślić coś innego (str.110). W popołudniowych marazmach popija obrzydliwie mocną lub cienką kawę.Marnotrawi czas na obserwacje skrawków życia zwykłych ludzi. Może też podrywać panienki. To jednak podobnie jak alkohol za bardzo go nie pociąga. Ma wiele okazji do tego, by zdradzić żonę, gdyż kobiety same kładą mu się na ramionach. Edwin to gość z jakimiś tam zasadami. Nie posuwa się za daleko. Mógłby w ramach rozrywki np. zgrywać ważniaka leżakując na plaży i wyginać swoje przystojne ciało. Jest przecież też dobrze wykształcony. Mógłby także grać kogoś innego jak to często praktykują ludzie wśród nieznajomych na urlopach.

Ale nie! On uparcie chce być sobą. Po wszystkich kłótniach z żoną, o których nam opowiada, jak ciekawscy sąsiedzi chcemy by wreszcie i on się wyżył. A on co? Jak typowy belfer zabija nudę chodząc po nieciekawych uliczkach, przegląda „Timesa” i robi wiele błahych spraw, które mogą czytelnika irytować. Chciałoby się mu dać następującą radę – Idź chłopie i odreaguj!
A ma od czego.

Tutaj czeka nas ostra jazda! Rzucanie przedmiotami typu filiżanki, talerze, wazony i celowanie z reguły w małżonka, wrzaski, kopanie, dąsy, kajanie słowne, popychanie, krzyki, budzenie go w nocy kilka razy, podpalanie sprawdzanych przez niego prac egzaminacyjnych, rozsiewanie plotek sąsiadom,że chce ją zamordować. Rozmyślne trącanie filiżanki i oblewanie jego garderoby gorącą herbatą z chęcią zwrócenia uwagi na to np. , że wczoraj była u fryzjera. To telegraficzny przekaz charakterologiczny Meg – królowej histerii. Żony pozbawionej bycia matką ich dwuletniego dziecka w wyniku śmierci. Fakty podawane przez męża nasuwają wniosek, że być może Margaret była chora np. na depresję. W miarę posuwania się opowieści otrzymujemy kolejne informacje, coraz bardziej obiektywne. Nie mniej jednak bohater „miał ochotę uderzyć ją nieraz w pysk, lecz wolał się kulić, znosić i zbywać obelgi”. „Nie miał problemu żeby sprowadzić małżonkę do parteru, ale w efekcie to on cierpiał. Im łatwiej zadawał celne ciosy, tym dotkliwiej piekły go własne rany. W efekcie nabawił się zgryźliwości…stał się zgorzkniały i kąśliwy” (str.105).

Będąc na wakacjach sam, tak naprawdę ciągle jest w towarzystwie żony. Chwile czy pewne sytuacje przypominają mu ją. Mógłby odetchnąć - myślimy - a ten bez opamiętania przywołuje Meg na swoją duchową niekorzyść. Nawet nosi przy sobie zapalniczkę, chociaż nie pali. Musi ją zawsze nosić na wypadek gdyby Meg zechciała zapalić, bo ta ciagle zapomina zapałek. Ludzie wokół niego nie są interesujący, zdaje sobie z tego sprawę, ale żeby zmitrężyć czas, nie zwariować z myślami, podejmuje rozmowy na chybił trafił. I okazuje się, że znajduje w charakterze napotkanych jakąś analogię: „Nie różnili się specjalnie od niego. Podejmowali zachowawcze decyzje, bo nie mieli ani środków, ani energii, by przedsięwziąć coś odważniejszego” (str.116).

Dopóki nie spotka dziwnym trafem losu swego teścia i teściowej. Ciągle jednak trzyma się swojej dumnej natury.

Stara się trzymać jak mężczyzna, ale nie wychodzi mu to. Za to bardzo wychodzi mu użalanie się nad sobą. Pielęgnuje swój smutek, rozczarowanie, na siłę chce być nieszczęśliwy. Celebruje swój żal do losu. Obserwuje, że ludzie dookoła nawet na wakacjach nie mają sielanki. Zdradzają się, nie szanują, plotkują na swój temat, mają typowe kłopoty małżeńskie, ale to jego sytuacja jest najgorsza i bez wyjścia. Choć niewiele siebie odkrywa przed pensjonariuszami, przygodnymi rozmówcami i towarzyszami butelki w pubie, to wewnętrznie czytelnikom odkrywa się na wylot. Przypomina trochę bohatera znanej książki Antoine’a de Saint – Exupery. To jego dziwne samouwielbienie rozpaczy po rozstaniu odzwierciedla historię róży i Małego Księcia. Róża staje się tutaj synonimem na siłę przechowywanej męki po rozstaniu. Przecież ludzie cierpią z różnych powodów, również miłosnych zawodów, ale to cierpienie Edwina ma być roztrząsane, nagłośnione i komentowane.

Dalsza część recenzji na: stefeklidia.wix.com/kulturalnie

Recenzje książek Wydawnictwa Wiatr od Morza zwykle zaczynam od omówienia okładki, więc pozostaję w tym przyzwyczajeniu. Wydawać by się mogło, że zdradza ją ten opis: „ Miejsce stanowiło świetny punkt do obserwacji nieba – wielkiej połaci błękitu z wyczesanymi kosmykami chmur. Ziemia kuliła się, wypłaszczała, rozprasowywała i ściskała, wtłoczona pod bezkresne, zapierające...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Recenzja książki pt. „Z dala od zgiełku”
July 13, 2015

W ostatni gorący weekend przeniosłam się nie tylko w czasie, ale i w chłodniejsze miejsce.Na angielskiej prowincji XIX w. przemierzałam wrzosowiska, chowałam się przed wiatrem na postrzępionych trawami wzgórzach, strzygłam owce, deptałam wiejskimi dróżkami otoczonymi koniczyną i buczynami, obserwowałam zachody słońca nad stawami relaksując się w towarzystwie pełnokrwistych bohaterów. Słowa, które znajdujemy w tytule powieści, oddają atmosferę miejsca, w którym przyjdzie nam na chwilę się zatrzymać.

Od pierwszych kartek stajemy się częścią oddalonego od świata zacisza. Jednak tylko przyrodniczego. Bohaterami targają głośne, gwałtowne, namiętne uczucia, które to stanowią dla tego sielskiego obrazka nieprawdopodobny wprost kontrast. Kiedy tylko na moment próbujemy wschłuchiwać się w ciszę zaściankowego świata, wtedy w szumie dzikich traw usłyszymy nieregularne wstrząsania serc ludzkich, łkania, żale, odgłosy szczęścia. Krew mocniej zaczyna płynąć, potem woda w stawie zaczyna znowu się uspokajać by ponownie powiać ku tafli życia miłością w tym czy innym hrabstwie. I tak obserwujemy ciszę przyrody, która próbuje udobruchać nas przed gwałtownymi wiatrami namiętności. Jednak przyroda zmienną jest, tak więc niestałość dominuje również w duszach ludzkich. Dlatego nie dziwmy się, że autor poprzez opisy przyrody zastosował takie właśnie rozwiązania.

Jesteśmy blisko bohaterów, bo znamy paletę ludzkich uczuć z doświadczenia. Jak przewrotna jest miłość? Jak pochopne decyzje podejmowane w emocjach mogą wpłynąć na dalsze życie? Jak komplementy, miłe słówka potrafią omamić nawet największą przeciwniczkę instytucji małżeństwa? Znajdziecie odpowiedź. Poza tym nazwiecie po imieniu zazdrość i bezwarunkową miłość. Przede wszystkim zaś spodziewajcie się dużo, dużo miłości. Chorej, nieodpowiedzialnej, fałszywej, bezgranicznej, egoistycznej, głębokiej, zaborczej. Wszystkie odmiany, różne odcienie i blaski! Złożone uczucia, niepohamowane emocje, rozłożone w czasie nadzieje, rozczarowania, sentymentalne powroty do przeszłości, łzy, tematy tabu, przewrotność losu, flirty – to jest to, o czym napisał Hardy, a co powinno składać się na klasyczny romans. Jeśli takiej książki szukacie, to nie zawiedziecie się. Wszystko podane na pięknej tacy, ozdobionej wzorami inspirowanymi przyrodą angielskiej wsi.

Pozwólcie, że przedstawię głównych mieszkańców malowniczego zakątka. Poznajemy ich w okolicznościach pospolitych, gospodarskich zajęć i wydają nam się tacy zwykli. Czas, kartka po kartce, pokazuje nam jak bardzo się przeobrażają, uczą życia na nowo, smakują rozczarowań, stają się lepsi lub gorsi, nawet czasem mądrzejsi. Nie są jednostajni, ciągle pozostają w ruchu. Dlatego książka nie może znudzić. Jednym kibicujemy, drugim zazdrościmy, innym znowu chcilibyśmy „dać w pysk”. Tak! Książka rozjusza nasze morale. Nasz system wiary w to, że dobro zawsze zwycięża zostaje zachwiany. Główna postać i sprawczyni całego zamieszania – Betsaba nie chce być taka, jaką chcielibyśmy ją widzieć.

Betsaba jest silną osobowością, ale w obliczu miłości staje się maleńka jak robaczek w ziemi. Łatwo go zgnieść jednym przytupnięciem. Jawiąca się jako osoba, która nie potrzebuje mężczyzny w życiu chociaż zarządza dużym majątkiem ziemskim po zmarłym wuju. Wprowadza wielkie zamieszanie w okolicy kilku hrabstw z racji swojego wyemancypowania. Sama np.(bez ekonoma czyli rządcy – administratora gospodarstwa) uczestniczy w sprzedaży płodów w Gildzie Zbożowej. Betsaba przerasta swoje czasy, ale w miłości staje się bezbronna i dziecinna. Staje na swojej pogmatwanej ścieżce życiowej przed wyborem partnera. Stać u jej boku widzi się wielu mężczyznom, ale trzech wybija się na prowadzenie.

Pierwszego poznajemy już na początku powieści. Dwudziestoośmiolatek, który ciągle jest kawalerem.Może jego luźne podejście do życia spowodowało,że nadal jest bez żony? Chodzi zgarbiony, co dodaje mu lat i zaczynają mu się pokazywać pierwsze zmarszczki. W dodatku jak typowy wieśniak nie lubi odświętnego stroju. Krępuje go to wszystko, co zabiera mu swobodę. Jest porządnym chłopem pełnym zdrowego, rolniczego rozsądku. Nosi rozciągnięty kapelusz, stare kitel i za duże, niemodne buty, ale za to trwałe i wygodne. Taką zasadą żyje Gabriel Oak ( po polsku Dąb). Wydaje się, że jest stały jak drzewo, które domaga się by odzwierciedlać jego charakter. Jako ten wiejski, prosty chłopak któregoś dnia widzi po raz pierwszy Betsabę wśród doniczek pelargonii, mirtu i kaktusów przyglądającą się sobie samej w lustereczku. Wtedy właśnie, choć ma już do czynienia z jej próżnością, zakochuje się bez pamięci. Czarnowłosa piękność nie zamierza go jednak wyróżnić. Daje do zrozumienia, że Gabriel nie zasługuje na uwagę. Chociaż teraz ma swoje zdobyte ciężką pracą gospodarstwo, to kiedyś był tylko pastuchem owiec. Znajomość jednak tego fachu imponuje kobiecie. Pasterz potrafi np. po tonie i odstępach w dźwiękach dzwonków pasterskich rozpoznać co dzieje się ze stadem czy też umiejętnie oporządzać owce łącznie z pomocą weterynaryjną. Inni chwalą jego imponujące umiejętności czytania z gwiazd, słońca i księżyca co do pogody czy wskazania obecnej godziny np. z zachowania się zwierząt. Czy to jednak wystarczy by Betsaba Everdene go pokochała? Czy bezgraniczne oddanie swojej pani to jawne pośmiewisko?

Rywalem Gabriela jest bardzo bogaty William Boldwood. Czterdziestolatek, dobrze ułożony na życie, z pańską twarzą, wyrazistymi rzymskimi rysami, prostą postawą i godnością w obejściu. Godność osobista Williama zostanie wielokrotnie poddana ocenie czytelnika. Wiedzieć musimy tylko tyle, że Boldwood jest albo zimny albo gorący. Podobno spokój i powaga są jego charakterystycznymi rysami. Życie traktuje surowo.Zaistniał w życiu Betsaby, ponieważ przewrotnie jako jedyny z wielu uwodzicieli nie zwraca na nią uwagi.To skłania próżna kobietę do wdarcia się anonimowo do jego szczelnego i poukładanego życia. Czy metoda zastosowana przez rozpieszczoną i wolną w działaniu kokietkę, zadziała? Czy to Boldwood będzie tym, który stanie na ślubnym kobiercu?

Kolejnym przyznającym się głośno do rozmiłowania w Betsabie jest sierżant Troy. Znany w okolicy kobieciarz i lekkoduch. W postawie przypominający greckich bożków piękności. Atletyczny, młody, wyróżniający się w tłumie wyższością i graniem wielkiego pana. Można się zastanawiać czy większe wrażenie na zalotniku robi jej umiejętność sprawowania męskich czynności niż piękno twarzy i ruchów? Wszak nie tak urocze z wyglądu damy do niego należeć mogły. Obok niego Betsaba mogła przybierać „dziewiczych rumieńców od czerwieni prowansalskiej do szkarłatu toskańskiego”. Troy czaruje z niezwykłą starannością i tupetem. W końcu nie lubi jak każdy żołnierz przegrywać. Ma przymioty, które kochają kobiety, nawet te najbardziej inteligentne. Czy Betsaba wyrwie się jak ptaszek z uwięzi i odda przystojniakowi?

Kogo wybierze nasza bohaterka? Spróbujcie wczuć się w jej sytuację. Nie oceniajcie jej wyboru. Jeśli już musicie, to raczej uczcie się na jej wyborach.

Autor tak zgrabnie przydzielił bohaterów,że zrobił właściwie przekrój społeczeństwa. Odnajdziemy tu całą barwną paletę bohaterów ziemiaństwa, wojskowych i panów. Oprócz tego widzimy ich przy ich normalnych czynnościach życiowych związanych z urodzeniem. Praca w polu i pasterstwo, przydzielanie wypłat , dożynki, jarmarki najemnicze, handel zbożem i inne.

Pozwolę sobie przy końcu, gdy emocje opadają, przytoczyć kilka kreatywnych cytatów opisujących przyrodę. Relaksujcie się. Ta książka dobrze was nastroi.

„Był to jeden ze zwykłych o tej porze, wolno budzących się wschodów słońca i niebo fiołkowe na zenicie, od północy było ołowiane, a od wschodu zasnute chmurami; nad ośnieżonym wzgórzem czy też nad owczarnią w Górnym Weatherbury słońce, jak gdyby wsparte na górskim grzbiecie, płonęło bez otoczki promieni, widziane tylko do połowy niby żarzący się ogień nad białym kamiennym paleniskiem. Wschód ten był podobny raczej do zachodu, tak jak dzieciństwo podobne jest do starości”.

„ Blednący księżyc, posępny i zielonożółty jak przyćmiony mosiądz”.

„Boldwood w milczeniu obserwował, jak pod wpływem mrozu twardniała i lodowaciała powierzchnia śniegu, aż w czerwonawym świetle wschodu zaczęła lśnić połyskiem marmuru; jak w niektórych miejscach na wzgórzu zwiędłe źdżbła traw uwięzione w lodowatych soplach jeżyły się w swojej gładkiej, białej powłoce i wyginały na kształt starych weneckich szkieł.”

„Powierzchnia stawu lśniła matowym blaskiem niby oko umarłego.”

W podsumowaniu chciałabym przestrzec wraz z autorem, że emocje są złym doradcą. Należy nad nimi pracować. Dokładniej dokonywać wyborów życiowych. Brak opanowania i zdrowego rozsądku może doprowadzić nawet do tragedii. Jednak powieść oprócz takiego motto czy pouczającego wydźwięku, ma treści optymistyczne. Każda miłość jest inna. Można kochać na wiele różnych dziwnych czasem sposobów. Jednak miłość nie powinna niszczyć drugiej osoby, ma mądrze współdziałać we wzajemnym, pozytywnym odczuwaniu. Niejednokrotnie myślimy,że pewne przesłania w książkach nie są dla nas. Że już wszystko wiemy o miłości,że zagłaskaliśmy ją jak kotka w ciemnym pokoju i jest nam posłuszna. Ale uwaga:

„Czasem, gdy oczekując kogoś miłego, znajdziemy się nocą w zupełnej samotności, ogarnia nas nieokreślony lęk, ale stokroć gorzej działa na nasze nerwy nagłe odkrycie, że nie jesteśmy sami, lecz towarzyszy nam ktoś tajemniczy a nieznany, podczas gdy wszystko, co dyktuje logika, a więc intuicja, wrażliwość, pamięć, analogia, dowody, prawdopodobieństwo, indukcja składają się na świadomość, że jesteśmy zupełnie sami."

Polecam szczerze. Dreszczyk głębokich emocji. Przygryzanie wargi. Pocenie się rąk przy miłosnych wyznaniach." Z dala od zgiełku" to powieść przede wszystkim skierowana dla koneserów literatury romansu.

Za możliwość zrecenzowania książki Thomasa Hardy pt. „Z dala od zgiełku” dziękuję WYDAWNICTWU NASZA KSIĘGARNIA.

Więcej recenzji na mojej stronie: stefeklidia.wix.com/kulturalnie

Recenzja książki pt. „Z dala od zgiełku”
July 13, 2015

W ostatni gorący weekend przeniosłam się nie tylko w czasie, ale i w chłodniejsze miejsce.Na angielskiej prowincji XIX w. przemierzałam wrzosowiska, chowałam się przed wiatrem na postrzępionych trawami wzgórzach, strzygłam owce, deptałam wiejskimi dróżkami otoczonymi koniczyną i buczynami, obserwowałam zachody słońca...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Kukiełki doktora Mengele. Niezwykłe losy żydowskiej rodziny karłów ocalałej z holocaustu Yehuda Koren, Eilat Negev
Ocena 7,0
Kukiełki dokto... Yehuda Koren, Eilat...

Na półkach: ,

Wyobraźcie sobie, że macie niecały metr lub troszkę więcej wzrostu. Ktoś z gatunku olbrzymów musi was podsadzić na krzesło, wnosić do różnych budynków instytucji, bo są za wysokie schody. Każdy obiekt jest przerażająco za duży i nie do zdobycia dla krótkich, słabych rączek. Wizyta psa na ulicy może kosztować przewrócenie lub życie, nawet jeśli ten chce was tylko polizać. Posiadacie kaczy chód.Obolałe stopy chcą was nieść tylko kilka metrów, potem potrzebujecie stołeczka waszych wymiarów by odpocząć.Nie możecie niczego dosięgnąć, w związku z tym potrzebujecie małe mebelki. Trasę z kuchni do pokoju pokonujecie przy kilku odpoczynkach. Nie możecie stanąć przy kasie by kupić bilet. Nie możecie wielu rzeczy bez pomocy dużych.W tłumie możecie być zdeptani. I najbardziej przyziemna sprawa – chcecie skorzystać z publicznej toalety, a grozi wam wpadnięcie do muszli. Małe serce bijące w wielkiej przestrzeni życia i by ją dogonić ciągle jesteście wyczerpani.

A potem wyobraźcie sobie,że będąc karłami wsiadacie do bydlęcego wagonu do znanej śmiercionośnej stacji i…Nie! Tego akurat nie będziecie potrafili sobie wyobrazić. To muszę wam ze szczególami opowiedzieć.

Będzie to wspaniała historia o odwadze słabych fizycznie. Smutna. Wstrząsająca. Jednakże optymistyczna, bo wielka jest siła zdrowej psychiki zamknięta w małych, nieporadnych ciałach. Dowód na to, że nie zawsze małe, odrzucone i słabe przegrywa.

To również kronika przedwojennego życia żydowskich artystów na wsi rumuńskiej i kulisy wchodzenia na sceny większych miast. To dobrze wyrysowane pierwsze dni wojny, przede wszystkim błyskawiczne następstwa znaczącej daty 7 kwietnia 1944 r., kiedy to węgierski minister spraw wewnętrznych podpisał dekret na mocy którego rumuńskich i węgierskich Żydów zamknięto w getcie. To wreszcie kolejna odsłona nazistowskiej machiny, która spowodowała Holocaust. Na początku delikatna w temacie, ale z każdą kolejną kartką bardziej szorstka i rzeczywista w opisach. Niezwykła historia żydowskich karłów ocalałych z Holocaustu.

Rzecz działa się w Transylwanii począwszy od roku 1868 r. W ubogiej mieścinie na prowincji urodził się niespodziewanie karzeł z dwóch zdrowych małżonków. To on będzie ojcem dziesięciorga dzieci z dwóch żon, w tym tytułowych siedmiu karłów.

Życie nie oszczędzało mu kłopotów. Na łożu śmierci matka wydała polecenie swoim potomkom, ażeby zawsze trzymali się razem, by rodzeństwo o normalnym wzroście pomagało ułomnym, by byli razem na dobre i złe żeby zapobiec upokorzeniu proszenia się o pomoc obcych. Ona sama przewidując wiele trudności w przyszłym życiu niepełnosprawnych dzieci, zapewniła im naukę w szkole muzycznej , gdzie nabyli umiejętność grania na instrumentach.

Z czasem założyli dobrze prosperującą „Trupę Liliputów”. Jako jedyni w okolicy kupili odbiornik radiowy, z czasem również samochód. Autorzy pokazują niełatwą drogę do sukcesu, arkana powodzenia wspólnego biznesu rodzinnego i oszałamiające występy na estradach najpierw Rumunii, następnie Węgier i Czechosłowacji. W związku z wyjazdami nauczyli się czterech języków obcych, w tym bardzo przydatnego ich później, niemieckiego. Niestety jeden z członków rodziny nie posłuchał rady matki…

5 maja 1944 r. dwunastka z rodziny Ovitzów zostaje przetransportowana do Auschwitz. Teraz zamiast świateł sceny ich życie owinęła popielata mgła z komina krematoriów. Zaczęli brać udział w podrzędnym przedstawieniu za sprawą konferansjera Mengele.

Pod skrzydłami Mengele -Anioła Śmierci - nikt nie czuł się niebiańsko. Króliki doświadczalne truto substancjami promieniotwórczymi, wbijano im toksyczne zastrzyki, kastrowano, oślepiano, wykonywano operacje bez znieczuleń, wszczepiano do krwi bakterie.Sami Ovitzowie na liście praktyk lekarskich Mengelego wymieniają: częste pobieranie im próbek szpiku kostnego, krwi w wielkich ilościach powodujących omdlenia, wyrywanie zdrowych zębów, włosów, rzęs,radioaktywne naświetlania, wkrapianie do oczu substancji powodujących niewidzenie kilka godzin. Najmłodsza z rodzeństwa miała nierzadko wlewaną naprzemiennie do ucha gorącą i lodowatą wodę. W zamian za to dostawali rzeczy, o których marzyli głodni, zziębnięci i zwykli więźniowie: dodatkowe racje żywieniowe,nie musieli nosić pasiaków, karlice malowały się i ubierały biżuterię, spali pod ciepłym kocem zamiast na pryczy z sianem. Oprócz cierpień fizycznych przeżywali męki psychiczne, gdy na swoich lekarskich pokazowych konferencjach, Mengele stawiał ich nagich na scenie i pokazywał ułomność rodu niearyjskiego. Ich wstyd potęgowała nie tylko znajomość prawd Bożych co do nagości okazywanej publicznie, ale przede wszystkim dotykanie ich ciał poprzez naukowców w czasie tego rodzaju imprez jakby byli eksponatami muzealnymi.

Josef Mengele – przystojny dwudziestodwuletni lekarz, który był głównym „Selekcjonerem” na rampie w Oświęcimiu, zauważył ciekawe obiekty dla swojego ludzkiego zoo. Obsesją tego młodego, ambitnego i pracowitego lekarza było stać się sławnym poprzez odkrycie genów odpowiadających za wszelkie anomalie biologiczne. W polu jego głównych zainteresowań pozostawały bliźnięta i karły. Nie jest to pierwsza książka, która traktuje go jak okrutnego człowieka wydającego z chłodną arogancją i lodowatym bestialstwem absurdalne rozkazy. Pomyśleć, że ten Bawarczyk jako nastolatek napisał bajkę, a wpływy z jej sprzedaży przeznaczył na dom dziecka.Kiedy przybył do Birkenau w 1943 r. trafnie oceniono go porównując z innymi pracownikami jako zapaleńca, odznaczającego się charyzmą i wyjątkowym okrucieństwem, ale takich właśnie szukała III Rzesza. Natomiast Mengele szukał nowych egzemplarzy do „ludzkiego cyrku”, który urządził w swoim gabinecie. Uradowany „łowca dziwolągów” trafił pewnego dnia na liliputy, które jak twierdził zapewnią mu przynajmniej 20 lat badań. Jak się później okazało losy siedmiorga rodzeństwa to najbardziej mroczna z baśni Grimm. To nie do końca bajka o siedmiu krasnoludkach, bo zamiast królewny miały potwora.

Dopełnieniem tragicznej opowieści o życiu rodziny Ovitz jest wizyta autorów w obozie koncentracyjnym w Auschwitz, wyjazd i rozmowy z mieszkańcami wioski rumuńskiej zamieszkiwanej przed wojną przez głównych bohaterów. Historia jest zapisem licznych wywiadów z ostatnim żyjącym członkiem rodziny – Perlą Ovitz, rozmów z byłymi więźniami obozu oraz zawiera materiały archiwalne, głównie fotografie. Są nadto wzmianki o ciężkim, czasem zabawnym życiu karłów od czasów starożytnego Egiptu. Autorzy pokazali codzienność życia z chorobą karłowatości w starożytnym Rzymie, na dworach królewskich i cesarskich oraz we współczesności. Dowiadujemy się mi.in., że do wybuchu II wojny światowej w samej Europie z showbiznesu ze względu na rzucający się w oczy wygląd,żyło 1500 karłów. Perla Ovitz odcinała się w swoich wypowiedziach od tego, jakoby ich wygląd miał mieć większe znaczenie niż umiejętności: „Nigdy nie chcieliśmy zarabiać pieniędzy obnoszeniem się z naszym kalectwem. Chcieliśmy zawsze, by ludzie brali nas na serio, traktując jak profesjonalnych aktorów i muzyków”.

Po wyzwoleniu obozu i powrocie do Rozavlei chcieli na swój człowieczy sposób rozprawić się z dręczącymi ich wspomnieniami. Rozpalili ognisko na tyłach ograbionego i zdemolowanego domu rodzinnego. Po kolei wrzucali w płomienie ubrania, które nosili w Birkenau. Jak w prastarym obrzędzie stali wokół ognia patrząc jak tkaniny zamieniają się w popiół. Tylko okrutne wspomnienia wciąż były niezniszczalne. Szymszon Ovitz określił to dobitnie: „Jesteśmy wszyscy rozbitymi naczyniami, które, nawet jeśli się poskleja, nigdy nie będą już całością.”

Z powodu zmian nie potrafili zaklimatyzować się od nowa we wiosce. Mieli propozycję wyjazdu do Ameryki, ale wybrali Izrael. Tam po wielu problemach, smutkach i walce o normalny byt, zostali zmuszeni do zakończenia kariery i zajęcia się czymś podobnym. Ostatnią ocalałą z Holocaustu była najmłodsza kobieta w rodzinie - Perla, która zmarła w 2001 r. Do końca swoich dni lubiła żywe, sceniczne kolory np. liliowy, fioletowy, różowy.Nic dziwnego skoro przez tyle miesięcy widziała szary dym z komina i pasiaki. Autorzy książki zapisali ją jako prawdziwą divę estradową. W czasie, gdy była już staruszką, ciągle miała na sobie sceniczny, barwny makijaż z uwydatnionymi różowymi policzkami i paznokciami pokrytymi czerwonym, błyszczącym lakierem. Włosy natomiast czesała w hollywoodzkim stylu oplatając je siatką. Mengele też lubił czystość, schludność i gdy ładnie się ubierali.

Niech moja recenzja nie pozostanie w świadomości czytelników jako ta o ludziach „dziwnie wyglądających”. Bali się takiej etykietki. Kobiety w rodzinie Ovitzów miały powodzenie u mężczyzn: „Rozmiar i kształt ciała nie świadczą przecież o zdrowiu i płodności. Z nami było jak z pierścionkami. Niektórzy mają duże, ale bezwartościowe kamienie, inni wybierają drobne kamienie szlachetne. A my byłyśmy małe jak diamenty”. Wedle prośby bohaterki niech zostaną w naszej pamięci jako utalentowani muzycznie Żydzi, którym przyszło mieszkać nad płomienistym niebem Oświęcimia. Nie oceniajmy żadnych postaw, przede wszystkim oprawców. Już to wielokrotnie robiono na ludzki sposób.Perla delikatnie tego zabroniła, mówiąc: „Ocalałam za sprawą diabła. Bóg wypłaci Mengele jego należność”.

Co dodać więcej? Jakie wrażenia mogą być po takiej lekturze? W wielu momentach przełykałam z przerażenia ślinę, z zaciśniętą pięścią kibicowałam bohaterom, bałam się, robiło mi się niedobrze. I płakałam… Dużo płakałam.

Spotkałam się z opiniami,że książka jest za krótka, że nie wyczerpuje tematu, że chciałoby się czegoś więcej. Podaje się to jako minus książki. Patrząc na to, iż jest to książka biograficzna, nie można dopisać losów człowieka ot tak sobie. Osiem miesięcy psychicznych i fizycznych tortur u doktora Mengele to wystarczająco za długo. Lepiej, że nie były kontynuowane. I dobrze, że wszystko dobrze się skończyło.

Za możliwość zrecenzowania książki Y. Koren i E. Negev dziękuję WYDAWNICTWOM VIDEOGRAF SA. Całym sercem zachęcam do przeczytania naprawdę wartościowej pozycji.

Po inne recenzje zapraszam na stronę stefeklidia.wix.com/kulturalnie

Wyobraźcie sobie, że macie niecały metr lub troszkę więcej wzrostu. Ktoś z gatunku olbrzymów musi was podsadzić na krzesło, wnosić do różnych budynków instytucji, bo są za wysokie schody. Każdy obiekt jest przerażająco za duży i nie do zdobycia dla krótkich, słabych rączek. Wizyta psa na ulicy może kosztować przewrócenie lub życie, nawet jeśli ten chce was tylko polizać....

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika LidiaS

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


statystyki

W sumie
przeczytano
8
książek
Średnio w roku
przeczytane
1
książka
Opinie były
pomocne
37
razy
W sumie
wystawione
0
ocen ze średnią 0,0

Spędzone
na czytaniu
52
godziny
Dziennie poświęcane
na czytanie
1
minuta
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]