-
ArtykułyAtlas chmur, ptaków i wysp odległychSylwia Stano2
-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński5
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać358
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
Biblioteczka
Sami jesteśmy w naszych życiowych decyzjach ostatecznych, sami kiedy toczymy walkę z własnymi demonami i sami, kiedy alkohol przyciska nas swoim butem do ziemi, próbując rozdeptać jak robaka. Walka z piciem, to nic innego, jak stawianie czoła przenikającej nas samotności, którą maniakalnie próbujemy z siebie spłukać. Chcemy tym całym alkoholem zalać to wszystko, co przykleiło się niechciane do gardła i dławi nas każdego dnia.
Tak sobie myślę, że alkoholizm rodzi się w bólu, do końca niezdefiniowanym i nieokreślonym, umiejscowionym gdzieś pomiędzy głową, a sercem. Leczenie natomiast wymaga, nazwania tych metafizycznych dolegliwości i zezwolenia na powolne zabliźnianie się odnalezionych w nas samych ran.
Zawsze byłam łasa na poezję, na cudowne słowa i emocje. Jednak nie spodziewałam się, że znajdę piękno liryki właśnie tu - w książce o chlaniu. Że można ten cały brud walki z nałogiem, oblec w tak poetyckie metafory i rozbudowane zdania. Miałam niebywałą przyjemność, czytać coś na kształt prozo-poezji, bo choć to przecież proza najprawdziwsza, to ilość zgromadzonych emocji i autentyczność, zapewnia doznania właściwe najszczerszej liryce.
"Halt" jest jak drzwi do przedziwnych stanów cudzej świadomości. Czułam jak włażę z butami w czyjeś cierpienie i się w nim bezczelnie taplam. Stałam się cichym, wnikliwym obserwatorem czyjegoś upodlenia, a potem podnoszenia się z kolan. Taka lektura otwiera nam szerzej oczy, pomaga zrozumieć drugiego człowieka, ale też jest przestrogą, aby w życiu ponad wszystko cenić wolność i nie stracić jej przez wyniszczający nałóg.
www.dobrzegu.blogspot.com
Sami jesteśmy w naszych życiowych decyzjach ostatecznych, sami kiedy toczymy walkę z własnymi demonami i sami, kiedy alkohol przyciska nas swoim butem do ziemi, próbując rozdeptać jak robaka. Walka z piciem, to nic innego, jak stawianie czoła przenikającej nas samotności, którą maniakalnie próbujemy z siebie spłukać. Chcemy tym całym alkoholem zalać to wszystko, co...
więcej mniej Pokaż mimo to
Przemysław Bryła snuje na tych kilkudziesięciu stronach opowieść o młodzieży pochłoniętej internetową aktywnością do tego stopnia, że konieczna jest pomoc z zewnątrz. "Złowieni" w Sieć stopniowo wycofują się z realnego świata, sami nie są w stanie już nawet chcieć się z tej technologicznej pułapki wydostać. Poruszony jest temat hejtu w Internecie, zakupoholizmu oraz uzależnienia od gier internetowych, ale nie tylko. Autor zwraca również uwagę na problem "życia życiem innych", czyli bycia skupionym na śledzeniu sukcesów swoich idoli i znajomych, zamiast na sobie i swoich osiągnięciach. Uważam, że ten przekaz jest szczególnie istotny dla młodych ludzi, którzy są na etapie budowania pewności siebie i wypracowania zdrowych relacji z samym sobą. Uzależnienie od bycia "obserwatorem" rówieśników w przestrzeni internetowej, prowadzi do mimowolnych porównań, występowania uczucia zazdrości i w konsekwencji zaniżenia samooceny.
Super, że powstała taka książka. Jest zdecydowanie zbyt krótka na powieść, nie zawiera też żadnych konkretnych porad, aby nazywać ją poradnikiem. Więc czym jest? Według mnie, jest doskonałym wsparciem dla rodziców w rozmowach z nastolatkami o zagrożeniach w Sieci, jak też dobrym narzędziem dla nauczycieli i wychowawców klas do prowadzenia zajęć na powyższy temat z młodzieżą. Myślę, że ta lektura w połączeniu z solidnie przeprowadzonym warsztatem może zdziałać bardzo wiele.
Na koniec. Pamiętajmy, że problem uzależnienia od Internetu dotyczy nie tylko nastolatków, ale także wielu z nas - dorosłych. Zdumiewające, jak cienka linia oddziela obecnie to, co w realu, od tego, co w świecie wirtualnym. Trwająca pandemia jeszcze mocniej zatarła tę subtelną granicę. Jesteśmy wszyscy nieustannie "w kontakcie". Niby offline, ale pod tykającym jak bomba Messengerem. Niby spacerujemy po lesie, ale na każdej ze ścieżek podglądamy Instagrama. Niby już po godzinach pracy, ale nie odchodzimy od komputera, bo w Sieci robimy zakupy, komentujemy wydarzenia, gramy. To nie wpływa dobrze na nasz mózg, który jak każdy sprawnie działający komputer, potrzebuje od czasu do czasu resetu, aby zaktualizować system i usunąć zalegające w pamięci pliki tymczasowe, a to dla naszego zdrowia psychicznego bardzo ważne.
Przemysław Bryła snuje na tych kilkudziesięciu stronach opowieść o młodzieży pochłoniętej internetową aktywnością do tego stopnia, że konieczna jest pomoc z zewnątrz. "Złowieni" w Sieć stopniowo wycofują się z realnego świata, sami nie są w stanie już nawet chcieć się z tej technologicznej pułapki wydostać. Poruszony jest temat hejtu w Internecie, zakupoholizmu oraz...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-01-07
Jak ja nie lubię fantastyki! Znacznie bliższa memu sercu proza, której fabuła umiejscowiona jest w realnym świecie, czy też literatura faktu. Jednak równie mocno nie lubię wykazywania ignorancji w stosunku do jakiegokolwiek literackiego gatunku i wypowiedzi w rodzaju: ,,nie wiem, ale się wypowiem”. Chcąc poznać bliżej temat i mieć jasny obraz swoich książkowych preferencji, wnikliwie zapoznałam się z wieloma kultowymi powieściami z tego nurtu i wiecie co? Nie zaiskrzyło między nami. I właśnie wtedy, kiedy sądziłam, że już nic mnie w tej materii nie zaskoczy i czas zakończyć moją przygodę z fantasy i science – fiction, przewrotny los na mojej drodze rozsypał literackie emocje, których się absolutnie nie spodziewałam. "EgoExi" Artura Pomiernego, dostałam do przeczytania od mojej Dyrektor. Szczerze przyznam, że lekturę potraktowałam dość zadaniowo. Bo nowości książkowe znać trzeba. Bo autor to człowiek z naszego miasta. Bo zbliżały się wówczas biblioteczne Regionalne Targi Książki i szukaliśmy autorów, których warto promować. Jakże wielkie było moja zdziwienie, gdy poczucie obowiązku zostało wyparte przez wielką frajdę z czytania znakomitej literatury.
Tyle wstępu, a teraz do brzegu. Książka „EgoExi” Artura Pomiernego to wartościowa i mocna w swoim przekazie proza. Trudno uwierzyć, że jest literackim debiutem. Akcja rozgrywa się w niedalekiej przyszłości. Polskę atakuje Rosja. Sojusznikiem naszego kraju stają się Stany Zjednoczone, które pracuje nad nietypową bronią - sposobem na ludzką nieśmiertelność. Z czym mamy do czynienia? To polityczny triller, sensacja, romans, czy dramat psychologiczny? Nie znam odpowiedzi. A może taka klasyfikacja nie ma w ogóle sensu? Wszak książka ta wymyka się wszelkim ramom i konwencjom, a mi taka literacka "inność" bardzo się podoba, o ile oczywiście autor sam się w tym gąszczu wydarzeń nie zagubi i jest w stanie nad opowiadaną historią zapanować. Ten autor to zdecydowanie potrafi, daję słowo. Mój czytelniczy wysiłek został nagrodzony, gdy poszczególne elementy historii, zaczęły powoli układać się w spójną całość. Artur Pomierny ma też wyjątkową umiejętność wprowadzania do fabuły wyrazistych bohaterów, w których istnienie po prostu da się uwierzyć. Opisy poszczególnych scen, w tym wojennych są mocno sugestywne i zmuszają naszą wyobraźnię do wzmożonej pracy, płynne przejścia z lokalizacji w lokalizacje sprawiają, że książka najzwyczajniej w świecie nas nie nudzi.
I choć konstrukcja powieści nie jest liniowa, a mnogość bohaterów i wątków nieźle miesza w głowie, to jednak lektura wciągnęła mnie w wir wydarzeń, od których nie sposób się było oderwać. Trudno mi się do tego przyznać, ale fragmenty, które czytałam w biegu, "na szybko", w dziennej zawierusze, w zaparkowanym pod szkołą samochodzie, w kolejce do sklepu, czy też jedną ręką wyciągając ciuchy z pralki, musiałam czytać ponownie wieczorami - w maksymalnym skupieniu. Przy niskim poziomie uwagi, miałam wrażenie, że coś mi umyka, czegoś do końca nie pojęłam. W moim odczuciu to wielki komplement dla lektury. Że nas angażuje. Że wymusza myślenie. Że jest po to, abyśmy mogli się zatrzymać i czegoś doświadczyć, a nie przebiec przez historię sprintem i potem zupełnie o książce zapomnieć.
Nie chcę zdradzać fabuły. Nie odbiorę nikomu tej niewątpliwej przyjemności odkrywania "EgoExi" po swojemu i samemu, bo to fantastyczna przygoda. Ale nie byłabym sobą, gdybym nie skierowała uwagi na psychologiczno - etyczne aspekty tej opowieści. Muszę przyznać, że i w tej kwestii autor mnie nie zawiódł. Nakreśleni przez niego bohaterowie doświadczają całego spektrum silnych emocji. Niemal namacalny okazał się dla mnie ich gniew, czy strach. Nie bez znaczenia jest też filozoficzny dylemat, jaki wydaje się być nieodłączną częścią tej książki. Mianowicie: Czy szukanie sposobu na nieśmiertelność ludzkiej świadomości jest szansą na wieczną szczęśliwość? Na zatrzymanie przy sobie bliskich nam osób? Czy też zabawa w Boga zepchnie ludzkość w przepaść i na zawsze unicestwi miłość? A jeśli człowiek już pokona śmierć, to co będzie dalej? Nie dostajemy gotowych odpowiedzi na złotej tacy, lektura pozostawia przestrzeń do refleksji, a ja bardzo to w książkach cenię.
"EgoExi" jest niczym głos z przyszłości, który ostrzega przed tym, co może się wydarzyć. Wskazuje kierunek, w którym nieuchronnie zmierza świat. I chyba to najbardziej fascynuje mnie w tej historii - że jest tak niebezpiecznie prawdopodobna...
Polecam książkę, a jej autorowi dziękuję, że mogłam doświadczyć fantastyki, w zupełnie nowym, nieznanym mi dotąd wydaniu i nieco się do tego gatunku literackiego przekonać.
Jak ja nie lubię fantastyki! Znacznie bliższa memu sercu proza, której fabuła umiejscowiona jest w realnym świecie, czy też literatura faktu. Jednak równie mocno nie lubię wykazywania ignorancji w stosunku do jakiegokolwiek literackiego gatunku i wypowiedzi w rodzaju: ,,nie wiem, ale się wypowiem”. Chcąc poznać bliżej temat i mieć jasny obraz swoich książkowych preferencji,...
więcej mniej Pokaż mimo to
"Anna i Pan B." jest książką pełną furtek do nas samych. Jeśli czytelnik chce, może przez nie przejść, choć nie każdy jest na to gotowy, bo podróże w głąb siebie bywają najtrudniejszymi z życiowych wędrówek. Przechodząc przez jedną z tych furtek, możemy dowiedzieć się na przykład, że niczym główny bohater panicznie boimy się bliskości, a jednocześnie bardzo jej pragniemy. Że szukamy pełni szczęścia, a tak naprawdę od lat nie dostrzegamy uroków codzienności, które mogą uczynić nas najszczęśliwszymi ludźmi na ziemi.
Główny bohater K. został przedstawiony jako człowiek, który w świecie pełnym "smrodu" szuka dla siebie przestrzeni, próbuje złapać oddech i odnaleźć sens. Jego podróż do Pilchowic, do których zaprosiła go Anna, nabiera metafizycznego wymiaru, czego potwierdzeniem jest obecność w powieści tajemniczego Pana B. Niezwykła postać staje się towarzyszem podróży dla K. oraz skarbnicą wiedzy o ludzkiej duszy i życiu. Nie ważne, czy Pan B. to Anioł Stróż, duch, czy też Alter ego Autora. Istotne jest przesłanie, jakie wnosi do powieści. Jest nim przekaz o tym, że "nie można być szczęśliwym, gdy zmądrzeje się zbyt szybko". I że czasem do poczucia szczęścia potrzeba nam trochę naiwności, prostoty i być może dostrzeżenia w życiu odrobiny magii?
Czas spędzony w pewnym oderwaniu od znanej i nie zawsze łaskawej prozy życia, pozwala K. skupić się na smakach, na przyrodzie i na własnych emocjach. Czy można odnaleźć spełnienie i spokój w zwyczajnym życiu i na zawsze uwolnić się od demonów przeszłości? Pewnie tak, o ile nie nosimy tych "potworów" w sobie, wtedy ucieczka nie wchodzi w grę, bo przed sobą uciec się nie da.
Podoba mi się sposób, w jaki Jakub Zając pisze w tej książce o miłości - nie jest ona bajkowa i radosna. Mam wrażenie, że tu miłość ma raczej zadanie wypełniać w człowieku deficyty, działać jak substytut szczęścia, dawać bezpieczeństwo, stawać się naszym plastrem na skaleczenie.
Klimatyczna powieść, która z pewnością zachwyci miłośników poezji i czytania między wierszami. To nostalgiczny literacki obraz wewnętrznych zmagań człowieka z tym, co w nim mroczne i jednocześnie historia o dążeniu do pełni miłości i szczęścia.
Wydaje mi się, że Jakub Zając już swoją podróż w głąb siebie odbył, a jeśli nie, to na pewno przemierzył już jej znaczną część. Zapewne zmusiły go do tego doświadczenia życiowe i towarzyszące im silne emocje. Powieść "Anna i Pan B." jest inspiracją, aby rozpocząć własną podróż do swojego wnętrza, jeśli oczywiście wystarczy nam na to odwagi ;)
"Anna i Pan B." jest książką pełną furtek do nas samych. Jeśli czytelnik chce, może przez nie przejść, choć nie każdy jest na to gotowy, bo podróże w głąb siebie bywają najtrudniejszymi z życiowych wędrówek. Przechodząc przez jedną z tych furtek, możemy dowiedzieć się na przykład, że niczym główny bohater panicznie boimy się bliskości, a jednocześnie bardzo jej pragniemy....
więcej Pokaż mimo to