rozwiń zwiń
oromind

Profil użytkownika: oromind

Warszawa Mężczyzna
Status Czytelnik
Aktywność 1 rok temu
9
Przeczytanych
książek
9
Książek
w biblioteczce
7
Opinii
18
Polubień
opinii
Warszawa Mężczyzna
Czytelnik, ale i publicysta/bloger. Czytelnictwo jest wciąż w odwrocie. Może ci, którzy czytają powinni dać przykład skoro programy rządowe i inne dają tak mizerny rezultat? Tutaj będę podawał recenzje niektórych książek, wprowadzał nowe. Czytam co najmniej jedną książkę na tydzień , więc recenzowanie nie zawsze mnie tak pociąga jak samo czytanie, także ze względu na czas :) Książki to wiedza, okno na świat i świat uczuć, kultura, przyjemność, oderwanie od szarej codzienności. Aktualizacja styczeń 2020: Mija 27 rocznica śmierci Stefana Garczyńskiego (1920-1993). W 2020 szczególnie, w 100 rocznicę urodzin, przywracam pamięć o Autorze, jego dziełach i działalności. Zapraszam - także na moje stowarzyszone strony: StefanGarczynski.pl , nextboox.blogspot.com , facebook.com/futurebooks/

Opinie


Na półkach:

Kolejna książka w mojej kawowej biblioteczce. Ciekawie wydana i przyjemna w czytaniu. Taka inna od czysto podręcznikowych, bardzo osobista, chociaż najróżniejszych informacji i instrukcji praktycznych też nie brakuje. Niektóre mają postać ikonograficzną, to pomaga lepiej zrozumieć wiele zagadnień. Widać pasję Autorki poprzez jej historię i oddanie swojej profesji. Jest nie tylko baristką, ale nauczycielem tej sztuki, sędzią konkursów. Uczy nas jak traktować kawę, jak ją przyrządzać. A jeśli mowa o sztuce, to jest w tej książce nuta poezji. Tak jak w samej kawie, w magii jej palenia i serwowania.
Dziękuję za zaakcentowanie trzeciej fali i wzmiankę o czwartej – ważnej.
Niektórzy ganią element autopromocji (?), ale przecież są i ciekawe wywiady, a kawa ... ma też zbliżać ludzi.
Co do spraw praktycznych, podzielę swoją opinię na dwie części.
Technicznie:
- brakuje mi dokładniejszego indeksu, ew. takiego dokładniejszego spisu treści, żeby móc szybko trafić do jasno określonej informacji
- przydałoby się więcej polecanej literatury, takiej dostępnej w Polsce - dla adeptów sztuki.
Merytorycznie:
- spodziewałem się więcej informacji o wykorzystaniu ekspresów, zwłaszcza takich bez wyszukanej automatyki - jak je opanować dla robienia dobrej kawy (bariści przecież mają z nimi codziennie do czynienia, a chyba nie było o tym jednego zdania). Na paru zdjęciach pokazano maszynę moccamaster, czytelnik może zapytać co to jest i jak to obsługiwać
- za mało o prozdrowotnych własnościach kawy (a jest o tym spora wiedza), sama wzmianka o akrylamidzie, ochratoksynie i złej wodzie jako czynnikach negatywnych to chyba za mało...
- za mało także o kawach eko
- a kawa po grecku/turecku, kowbojsku ... ? Jest jeszcze wiele innych sposobów na kawę. Każdy ma swój ulubiony - jaki pochwalić a jaki skrytykować?

Jednak polecam książkę amatorom kawy. A to, że kawa staje się coraz popularniejsza stwarza też ścieżkę zawodową dla nowych baristów.

Kolejna książka w mojej kawowej biblioteczce. Ciekawie wydana i przyjemna w czytaniu. Taka inna od czysto podręcznikowych, bardzo osobista, chociaż najróżniejszych informacji i instrukcji praktycznych też nie brakuje. Niektóre mają postać ikonograficzną, to pomaga lepiej zrozumieć wiele zagadnień. Widać pasję Autorki poprzez jej historię i oddanie swojej profesji. Jest nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Na stronie wydawcy i kowydawcy (3Dom) znajdziemy opis wydawniczy, elementy wstępu, dane o oryginale, autorze i spis treści tej obszernej pracy - ponad 500 stron obfitujących w argumenty, 453 przypisów - głównie do prac naukowych (a te odsyłają do dalszych), szczegółowy indeks (46 stron). Wygląda to poważnie i nawet formalnie stanowi o wartości książki.
Przede wszystkim jednak waży wartość merytoryczna.
Moja opinia o książce może wydawać się stronnicza, ale nie mam z tym problemu, ponieważ zagadnienie szczepień śledzę od dawna i w pełni zgadzam się z przesłaniem autora. Jego postawa jest wyważona, zgadza się z tą, jaką preferuję - szersze (interdyscyplinarne) spojrzenie na zagadnienia, włączenie empatii, słuchanie ludzi, w danym przypadku rodziców dzieci, którzy swoje dzieci znają i odczuwają najlepiej.
Książka odpowiada na pytanie z tytułu - wg autora wiemy jak zakończyć dramat autyzmu.
Krótkimi sześcioma recenzjami pracy są opinie znanych osób ze świata medycyny zawarte we wstępie. Dodatkowy dłuższy wstęp dr n. med. Piotra Witczaka sam w sobie jest małą rozprawką z 71 przypisami do źródeł.
Ponieważ oprócz wiedzy merytorycznej Witczak praktycznie zajmuje się autystykami, to jest upoważniony do zabrania głosu. I nie jest to głos większości lekarzy straszących, że mamy do czynienia z nieuleczalną chorobą o mało znanej etiologii - P. Witczak wspiera proaktywne metody leczenia, te same lub podobne do tych, które stosował autor książki.
I tu warto wspomnieć, że duża część książki jest poświęcona misji ojca, którego dziecko od wczesnego dzieciństwa cierpiało na autyzm, a w wieku 18 lat syn już prawie wyzdrowiał.
Droga była jednak długa, dramatyczna, pełna poświęceń i bólu, a jednocześnie dająca dużo pomocy wielkiej już części społeczeństwa borykającego się rodzinnie z tą chorobą. Jak wielką częścią? Wg autora w USA to już jeden chory na 36 osób (stan na 2018 r.), a wg dra Witczaka to 1 na 27 chłopców w wieku do 8 lat!
Stąd zasadność tytułu, w którym znajduje się słowo pandemia. To zatem większe zjawisko niż inne głośne epidemie. Znajdujemy się w samym środku niszczycielskiego kryzysu zdrowia publicznego – takiego, który odpowiada dość dokładnie stale rosnącemu harmonogramowi szczepień. Wiąże się to także ze wzrostem innych chorób somatycznych (u ponad 70% osób z ASD). To już staje się dużym problemem społecznym i ekonomicznym.
Co będzie gdy za kilkanaście lat, a nawet parę, duży odsetek dzieci a potem młodzieży to będą osoby autystyczne i z chorobami towarzyszącymi? Kto to udźwignie w sensie opieki, traum chorych i rodziców, kosztów, strat dla narodu?
I po co mają cierpieć same dzieci?
Pierwszy rozdział demaskuje kłamstwo, że nie ma żadnej epidemii autyzmu - na podstawie szeregu statystyk.
A także narrację, że tak zawsze było i że autyzm jest czymś normalnym. Właśnie te statystyki pokazują nagły wzrost zjawiska - 25-krotny wzrost w okresie ostatnich 35 lat z tendencją wykładniczą, a jego praktyczną nieobecność w przeszłości.
Jednym z zasadniczych zagadnień naukowych wokół autyzmu jest identyfikacja jego przyczyn.
Książka Handleya skupia się głównie na dwóch: komponent adiuwantu szczepionek zwierający aluminium (glin) oraz tzw. zaburzenia mitochondrialne.
Wspólnym mianownikiem jest określenie źródła choroby jako zagrożenie środowiskowe, głównie sztuczne (szczepienia, toksyny).
Natomiast dr Piotr Witczak w swoim wprowadzeniu akcentuje inny główny czynnik środowiskowy - rtęć. Jest to inny trop, wbrew opinii, że obecne szczepionki nie zawierają rtęci, wskazujący na efekt kumulacji i synergii - temat warty osobnego omówienia.
Podważony jest też czynnik genetyczny choroby jako zasadnicza jej przyczyna - nie istnieją badania, oprócz rozważań teoretycznych, które by uzasadniały takie podłoże choroby w jej gwałtownym wzroście.
Pokazano osoby odpowiedzialne za dominującą narrację zaprzeczania i manipulacje o podłożu korupcyjnym.
Po kolei obalone są główne argumenty osób negujących epidemię autyzmu.
Autor pokazuje w wielu rozdziałach szerszy schemat propagandy obecnej w ogóle w medycynie opanowanej przez farmację.
Jedną z metod jest oparcie tej propagandy na jakimś wyrywkowym i często nierzetelnym badaniu, potem nadaniu temu badaniu najwyższej rangi przez wysokie urzędy służby zdrowia i dalsze masowe powielanie tak określonego stanowiska przez urzędy podrzędne, media, uczelnie, lekarzy. W tych środowiskach utrwala się kłamstwo, potem już powtarzane z zasłyszenia przez niemal wszystkich.
Każde wychylenie się poza tę obowiązującą narracje prowadzi do ostracyzmu a nawet penalizacji. To przede wszystkim gra interesów producentów leków oraz ich agentów.
Ważny jest rozdział drugi "Szczepionki są bezpieczne i skuteczne". Ten tytuł wskazuje na wszechobecną mantrę medycyny, podobnie jak jest nią powtarzane hasło "powikłanie jedno na milion". Oba stwierdzenia nie mają nic wspólnego z rzeczywistością, zwłaszcza jeśli odniesie się je do powikłań różnego rodzaju - nie tylko w kontekście autyzmu. To temat tak szeroki, że nie sposób omówić go w tej recenzji. Zachęcam do zajrzenia w spis treści, gdzie ważniejsze zagadnienia są wypunktowane. Dość powiedzieć, że w szeregu krajach stosuje się różne kalendarze szczepień, na ogól dużo bardziej ograniczone niż w USA, w wielu pewnych szczepionek w ogóle się nie podaje, a przecież dzieci nie są inne.
Wskazano jak ułomne są badania szczepionek, rozważono większość z nich po kolei.
W tym obszernym rozdziale (80 stron) autor rozprawia się merytorycznie jeszcze z paroma innymi mitami, np. że "szczepionki uratowały świat", odpornością zbiorową (stadną), polio jako straszakiem itd.
Powyższe hasła są chwytliwe, bo wykorzystują strach lub bagatelizują pewne zagrożenia oraz bazują na niedoinformowaniu społeczeństwa, co jest wykorzystane w propagandzie szczepionkowej. W tym kompleksie zagadnień niezwykle ważne stało się ustawowe zwolnienie w USA w 1986 r. producentów szczepionek z odpowiedzialności prawnej za ew. szkody w ich wyniku. Od tego czasu wzrosła produkcja - ilościowo i asortymentowo, zachęty do szczepień, a w wyniku i znacząco skala powikłań. Jeśli dochodziło do prawnych dochodzeń w sprawie szkód, co zostało bardzo utrudnione, i były wypłacane odszkodowania, to nie płacili za nie winni, a państwo - czyli podatnicy.
Rozumienie NOP-ów (niepożądanych odczynów poszczepiennych), ich kwalifikowanie i zgłaszanie - to wszystko mocno kuleje i zaciemnia obraz rzeczywistości. Gros przypadków w ogóle nie jest odnotowywanych, a późniejsze powikłania nie są kojarzone ze szczepieniami, co uderza w poszkodowanych, a jest bardzo na rękę zarówno producentom jak państwu, ponieważ oszczędza wiele środków. Baza powikłań VAERS odnotowuje prawdopodobnie mniej niż 1% rzeczywistych przypadków - autor podaje oficjalne źródła takiego stwierdzenia.
Kolejnym nośnym dla medycyny i polityków hasłem jest "Nauka jest rozwiązaniem" - tytuł rozdziału trzeciego.
O ile faktycznie powinniśmy polegać na nauce, to nie wolno widzieć jej wąsko i oddać w ręce ideologów poprawności politycznej. Nauka nie polega na konsensusie jakiejś grupy, często partykularnie zainteresowanej w jej ukierunkowaniu, ale na prawdzie, racji wynikającej z prawidłowo naukowo przeprowadzonego dowodu - choćby przez jednego tylko badacza.
Popularne ostatnio hasła "zaufaj nauce" oraz "medycyna oparta na dowodach" (EBM) to wytrychy mające zagłuszyć dyskusje i pytania. Mówiąc krótko - nauka też jest skorumpowana. Oraz spycha poza swoją domenę to, co jej włodarze uznają, że nauką nie jest.
Autor podaje szereg przykładów jak badania bywają obarczone złą metodologią (np. nie przestrzegano złotego standardu) i nieprawidłowymi wnioskami. Stawiane są złe pytania (np. pod tezę), badania bywają wybiórcze. Z drugiej strony zwracają uwagę badania porównawcze dzieci nieszczepionych i szczepionych. Tych pięć omówionych w książce, które pokazały znaczą przewagę niezaszczepionych, to nie wszystkie jakie były wykonane, nawet w Polsce.
Obszerny rozdział 4. pokazuje różne mechanizmy lobbingu i manipulacji. Przynoszą one fatalne skutki społeczne, a większość polega na konflikcie interesów. Czasem jest to jaskrawe łamanie lub naciąganie prawa. Niektóre postawy wynikają z niewiedzy lub złego wykształcenia, co jest wynikiem programu szkolenia narzuconego przez interesariuszy przemysłu.
Ciekawe jest nawiązanie do słynnego podręcznika przemysłu tytoniowego (Tobacco Playbook), który ukierunkował na dziesięciolecia propagandę tytoniu jako czegoś zdrowego i zalecanego. Autyzm nazwano przez analogię Tytoń 2.0. Utrwalono naiwne przekonanie społeczeństwa, że jeśli coś jest szkodliwe, to autorytety i władze na pewno powiedziałyby o tym (zagadnienie opisane w rozdziale 8).
Przeciwników aktualnej linii polityki zdrowotnej szykanowano, wręcz niszczono.
Część druga książki już konkretniej skupia się na autyzmie i prawdzie o szczepionkach.
Omówionych jest jedenaście kluczowych odkryć naukowych, które wyraźnie wskazują na powiązanie autyzmu ze szczepieniami.
Za duży i i zbyt naukowy temat by w popularnej a nie naukowej recenzji to dyskutować.
Poruszyła mnie zwłaszcza możliwość przekazywania toksyn przez matki swoim dzieciom, co jest aktualnym tematem w związku z nowymi "szczepieniami".
Oprócz wagi badań biologicznych, które były spychane na bok przez manipulowanie statystykami epidemiologicznymi, ważne są też uczciwe postępowania prawne.
Rozdział 6, podobnie jak 4.  pokazuje stosowane różne kruczki prawne, włącznie z przekupstwem, i przepychanki sądowe, aby tylko na wierzchu była "racja" władz i przemysłu.
Jednak ujawnione raporty o tym, że sądy w USA co najmniej 83 razy uznały medyczne podstawy twierdzenia, że szczepionki wywołały autyzm i na tej podstawie zostały wypłacone odszkodowania, zrobiły wyłom i dały nadzieję dla tysięcy rodzin z podobnymi problemami.
Ten aspekt jest podsumowany w ramach przeglądu książki zawartego w podrozdziale "Jak dotarliśmy do tego punktu – krótki przegląd".
Te ujawnienia i cała książka jest dla poszkodowanych i ich rodzin wielką pomocą w postępowaniach oraz w codziennych zmaganiach z chorobą. Prawda nie może być bez końca ukrywana. To uniwersalne przesłanie.
Jak opisano w rozdziale 7, ilość tych poszkodowanych i rodziców opisujących te same doświadczenia, osiągnęła masę krytyczną i jest mocnym głosem w sprawie. Nie tylko pomagają sobie wzajemnie, ale i będą siłą, którą zakończy pandemię autyzmu - jak w tytule książki.
Mają oni swoiste narzędzie zaproponowane przez autora w rozdziale 9. To konstruktywny 12-punktowy plan uzdrowienia sytuacji i poszkodowanych.
W ogólnym aspekcie zawiera przede wszystkim postulat natychmiastowej redukcji ilości szczepień dzieci. Inny ważny punkt to badania przesiewowe przed szczepieniami by odłączyć od nich dzieci z przeciwwskazaniami różnego rodzaju. Są też propozycje prawne.
Natomiast ostatni rozdział zawiera szereg praktycznych wskazówek leczenia, które już zdały egzamin. Można je ogólne nazwać biomedycznym. Ważne są wszystkie elementy zaproponowanego protokołu leczenia DAN (dieta, suplementacja, detoksykacja) i zastosowanie nowych leków.
Epilog książki jest optymistyczny - jest już potrzebna wiedza, są metody, są zdeterminowani ludzie, są pozytywne przykłady sukcesów.
Parę uwag formalnych.
Pomimo że nota wydawnicza mówi o roku 2021 jako czasie wydania oryginału, to znajduję że był to rok 2018 (wrzesień), co usprawiedliwia pominięcie zagadnienie "szczepionek" na SARS-CoV2. Ten temat uczyniłby książkę jeszcze bardziej aktualną.
Szkoda, że w polskim wstępie jest o tym tylko pół jednego zdania.
Mam też zastrzeżenie do czytelności zamieszczonych diagramów - skoro były opracowane na nowo ze wzorów źródłowych, to mogłyby być większe - szerokość stron na to zezwala.
W przyszłych wydaniach sugerowałbym też by główki stron wskazywały na tytuł danego rozdziału.
Może umieszczenie spisu treści na początku książki, a nie na jej końcu, byłoby właściwsze? To daje czytelnikowi "na starcie" lepszą orientację o jej zawartości. I dodałbym tam numery rozdziałów.
Komu polecam tę książkę? Oczywiście rodzicom poszkodowanych dzieci, których jest ich już niestety dużo. Będzie dla nich zarówno drogowskazem jak i otuchą. Ale nie tylko - zmodyfikuję nieco stanowisko dr n. med. Piotra Witczaka z przedmowy "...jest to książka, którą powinien przeczytać nie tylko każdy rodzic – dzieło J.B. Handleya powinien przeczytać dosłownie każdy!" A to dlatego, że są ludzie którzy będą rodzicami, albo byli i mogą swą wiedzą pomóc swoim dorosłym dzieciom. A dodatkowo każdemu, kto chce zrozumieć, co dzieje się w ogóle z medycyną i dlaczego ugrzęźliśmy w impasie jej skuteczności.

(Powyższa recenzja jest skrótem z mojego szerszego opisu książki zamieszczonego na osobistym blogu)

Na stronie wydawcy i kowydawcy (3Dom) znajdziemy opis wydawniczy, elementy wstępu, dane o oryginale, autorze i spis treści tej obszernej pracy - ponad 500 stron obfitujących w argumenty, 453 przypisów - głównie do prac naukowych (a te odsyłają do dalszych), szczegółowy indeks (46 stron). Wygląda to poważnie i nawet formalnie stanowi o wartości książki.
Przede wszystkim...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Pandemia zdemaskowana Sucharit Bhakdi, Karina Reiss
Ocena 8,0
Pandemia zdema... Sucharit Bhakdi, Ka...

Na półkach:

Pokuszę się na szerszą opinię.
Nie powtarzając informacji wydawniczej, którą znajdziemy np. na stronie współwydawcy 3DOM, wypada przynajmniej przedstawić autorów czyli Dr Karinę Reiss i Dr Sucharita Bhakdi (małżeństwo) - ze wstępu Mariusza Błochowiaka, który jest też redaktorem książki.

Prof. Reiss od 15 lat zajmuje się badaniami naukowymi w dziedzinie biochemii, biologii komórki i medycyny. Prowadzi również wykłady w tym zakresie. Jej zawodowe kwalifikacje są poświadczone przez wyróżnienia i ponad 50 oryginalnych artykułów w międzynarodowych czasopismach naukowych, które były cytowane ponad 3500 razy.
Natomiast prof. med. Sucharit Bhakdi jest naukowcem i lekarzem, wybitnym specjalistą w dziedzinie mikrobiologii i epidemiologii chorób zakaźnych. Przez 22 lata był dyrektorem Instytutu Mikrobiologii Medycznej i Higieny na Uniwersytecie w Moguncji w Niemczech. Jest autorem kilkuset publikacji naukowych i jednym z najczęściej cytowanych naukowców w dziedzinie medycyny w Niemczech. W latach 1990-2012 był redaktorem naczelnym czasopisma naukowego 'Medical Microbiology and Immunulogy'. Za swoją pracę pracę naukową otrzymał kilkanaście wyróżnień".

Autorzy (małżeństwo) w 2020 r. napisali książkę Koronawirus - fałszywy alarm? Liczby, konkrety, konteksty (wyd. Multibook, a S. Bhakdi był współautorem Fałszywa pandemia. Krytyka naukowców i lekarzy. Cz 1 oraz Fałszywa Pandemia. Część 4 Szczepionki.

Tu omawiana książka jest uzupełnieniem poprzedniej, stąd podtytuł Nowe fakty, dane, konteksty.

Mimo że autorzy są naukowcami, to ich wypowiedź jest prosta i zrozumiała dla przeciętnego czytelnika. Można polecić wszystkim, najlepiej z poprzednią - by lepiej zrozumieć przesłanie autorów.
Od strony formalnej - zdania są krótkie, jasne. Profesorowie na wstępie zastrzegają się, że książka nie jest pracą naukową, ale są skromni - można ją potraktować jako przegląd naukowy, ponieważ podają niezliczoną ilość odnośników (uwzględniając dalsze odsyłacze) do prac naukowych, statystyk, oświadczeń rządów i ich instytucji. Zatem ew. krytycy nie powinni etykietować ich pracy jako prywatne zdanie autorów. Wykorzystują zwłaszcza źródła niemieckie. Wnoszą też swój własny wkład o charakterze naukowym.

Recenzja tego rodzaju pracy nie może być wartościowa jeśli przynajmniej w pewnym stopniu nie odnosi się do merytoryki, zatem włączam właśnie takie elementy i miejscami swoje komentarze.

Tytuł książki nie mówi wszystkiego, ponieważ nie chodzi tylko o demaskację samej pandemii, ale o wiele zjawisk jakie jej towarzyszyły oraz aspektów samej pandemii. Już z samego spisu treści (znajdziesz na stronie Wydawcy) widać jak szeroki zakres tematyczny poruszają - od zagadnień medycznych i biologicznych do społecznych i politycznych.

Samo słowo "zdemaskowana" przywołuje temat masek poruszony w rozdziale Maseczkowy obłęd.
Za zgodą wydawnictwa przedstawiam go w całości na swojej stronie www (info na życzenie) w osobnym artykule o takim właśnie tytule - różne aspekty zagadnienia masek ochronnych ze wskazaniem na podstawie badań, że maski nic nie dają, a mogą zagrażać zdrowiu i traumatyzować, zwłaszcza dzieci i osoby starsze.

Na początku książki zadano pytanie: Od czego zaczęła się światowa panika i dalsze działania? Od "testu" PCR odnośnie SARS-COV-2 opracowanego przez prof. Ch. Drostena, o którym to teście wiemy, że nie można go używać do stwierdzenia lub wykluczenia przypadków zakażenia, co zresztą było napisane nawet na opakowaniu od producenta.
WHO jednak go szybko uznała (bez walidacji) i propagowała. Autorzy wyjaśniają działanie tego testu, który wg oryginalnego wynalazcy prof. C. Mullisa jest tylko narzędziem badawczym w mikrobiologii, natomiast w praktykowanym zastosowaniu epidemiologicznym jest wysoce niewiarygodny. A szczególnie przy stosowaniu wysokiej wartości tzw. cykli replikacji, co niestety było zalecane w powszechnej praktyce. (O tym "teście" jest dużo informacji i w innych książkach ale widocznie nie dość tego powtarzać. Także w bezpłatnym urywku z książki na stronie wydawnictwa zamieszczono odnośny podrozdział).
I w ten sposób stwierdzano nierealne, zawyżone ilości zakażeń. Nadto, ewentualnej infekcji nie należy mylić z chorobą zakaźną, która wcale nie musi się rozwinąć. Zatem strach przed SARS-CoV-2 był sztucznie rozdmuchany i nieuzasadniony. To wywołało fatalne skutki w wielu wymiarach - obserwowaliśmy je przez ponad dwa lata.

Jak to się rozwijało na świecie opisuje rozdział Kronika pewnego kryzysu. Skracając - było wiele fałszywych alarmów, a statystyki były manipulowane, do czego wystarczyły niedopowiedzenia lub zła metodologia. Książka dyskutuje też z przyjętymi wskaźnikami epidemicznymi jak np. wskaźnik zapadalności, oraz pokazuje, że tzw. testy szybkie są jeszcze bardziej niewiarygodne i dodatkowo wypaczają obraz rzekomych zakażeń. Niestety "naukowcy dali się uwieść przez władzę i wyrzucili za burtę wszystkie standardy nauki wraz z jakąkolwiek odpowiedzialnością". Większość lekarzy poszło tą samą drogą.

Podobne fałszerstwa zostały opisane w rozdziale Stan nadzwyczajny w szpitalach? gdzie pokazano (statystyki i opinie personelu), że szpitale wcale nie były przeciążone, a nawet wskaźniki przyjęć były niższe niż w poprzednich latach.
Przez bezsensowne przepisy wielu naprawdę chorych, w tym na różne choroby, nie przyjmowano.
Budowano za to dodatkowe szpitale, które też były mało zapełnione lub wcale. Np. w Berlinie zbudowano za 40 miliony euro klinikę covidową, której nie oddano do użytku, ale samo jej utrzymanie kosztowało 13,1 miliona euro.
Wygląda na to, że nie tyle chodziło o zdrowie, a o pieniądze drenowane z budżetów służb zdrowia.
Podobnie było z respiratorami, których zbyt pospieszne lub niewłaściwe stosowanie było nawet przeciwskuteczne.

Tytuł rozdziału Pandemia stulecia bez podwyższonej śmiertelności dobrze oddaje konkluzję, że nie było pandemii, przynajmniej wg klasycznej definicji.

Rozdział Czy obostrzenia nas uratowały? wykazuje, że nie. Wykazują to statystyki, ale także badania naukowe. Niestety, spowodowały za to wiele szkód, o których dalej. Podano też dane z Afryki, co dla niektórych jest zaskoczeniem, dla innych kolejnym potwierdzeniem złych praktyk. Otóż wskaźnik zgonów na milion mieszkańców w porównaniu z Europą jest dużo niższy mimo na ogół słabej służby zdrowia, gorszych warunków sanitarnych i mniejszego przejmowania się zasadami higieny. Rzucam osobistą tezę: to potwierdza, że pandemia był w dużym stopniu tworem medialnym lub że bogatym społeczeństwom farmacja bardzie zaszkodziła niż pomogła. Medycyn ludowa, zioła, czystsze otoczenie dają lepsze wyniki.

Jednym z obostrzeń był nakaz noszenia maseczek. O tym we wspomnianym osobnym artykule Maseczkowy obłęd. Różne aspekty zagadnienia masek ochronnych ze wskazaniem na podstawie badań, że maski niemal nic nie dają, a mogą zagrażać zdrowiu i traumatyzować, zwłaszcza dzieci i osoby starsze.

Rozdział Mit bezobjawowego zakażania podaje argumenty, że taki przypadek jest niezwykle rzadki i uwarunkowany. Wynika to z przeprowadzonych badań i samej wiedzy autorów - z racji ich profesji.

W następnym rozdziale pokazano, że "zniknięcie" grypy w czasie Covid to po prostu kwalifikowanie jej jako coronawirusa, podobnie jak szeregu innych patogenów. Wg ulotki testu RT-PCR na SARS-Cov2 z firmy Biomol, test ten reaguje pozytywnie na wiele odmian grypy, ale także na wirus oddechowy RSV, adenowirusy (typ 3 i 7), bakterię Haemophylis infuenza, gronkowiec złocisty, streptotok zapalenia płuc itd.

Rozdział Gdzie jest analiza korzyści l zagrożeń? podsumowuje różne fatalne konsekwencje przyjętej strategii "obrony" społeczeństw przez pandemią. Cudzysłów jest zasłużony ponieważ w wyniku wielu błędów i braku oceny korzyści względem strat "lekarstwo było gorsze od choroby". Widzimy nienotowany wcześniej przyrost zgonów, które wcale nie były spowodowane przez Covid-19. Przykładowo przytoczono tabelę porównującą wiele przyczyn nadmiarowych zgonów z innych powodów, gdzie ważną rolę odegrały odroczone terapie, zamknięcie ludzi w domach (samotność, dystans społeczny, brak ruchu, słońca...) i strach ludzi przed zgłaszaniem chorób i hospitalizacją. Szpitale były przedstawiane jako miejsce masowych zgonów i tragedii ludzi. Wiemy też, że de facto tam często nie leczono lub leczono niewłaściwie.
Ważnym aspektem tragedii jest szkodzenie dzieciom - też zamkniętym, bez naturalnej socjalizacji, zastraszanym że mogą "zabić dziadków", zamaskowanym więc i niedotlenionym. To wszystko nie tylko fizycznie, ale i psychologicznie może obciążyć je na całe życie. Nawarstwiły się traumy, wystąpiło wiele samobójstw wśród młodzieży.
Osobiście uważam, że ten rozdział mógłby być dużo obszerniejszy w fakty, ponieważ te inne, oprócz śmierci, szkody - psychologiczne, neurologiczne, społeczne i gospodarcze z powodu złej polityki zdrowotnej, zwiedzenie przesadzonym zagrożeniem, były niespotykane w poprzednich pandemiach i to w takiej skali.

W dwóch następnych rozdziałach mamy uzasadnienie tezy, że straszono nas przesadzonym zagrożeniem oraz okłamywano.
Oceniono faktyczne wskaźniki epidemiologiczne IFR i CFR oraz zakwestionowano merytorycznie i statystycznie szereg medialnych i pseudomedycznych "straszaków". Np.: że obraz kliniczny Covid-19 był inny niż wcześniejszych chorób, że C-19 zabija nie tylko starych ale i młodych i że ma straszne następstwa długoterminowe, że może atakować wszystkie organy (co później okazało się powikłaniem po szczepieniach w związku z tzw. białkiem kolca.

Jedną z głównych manipulacji było nie rozróżnianie zgonu z koronawirusem od zgonu na koronawirusa, co jest przedmiotem i tytułem kolejnego rozdziału. Za winowajcę można uznać wytyczną WHO, w której napisano "Zgonu z powodu COVID-19 nie wolno sprowadzać do innej choroby (np. raka). COVID-19 należy wpisywać [w dokumentacji] jako wyjściową przyczynę zgonu u wszystkich zmarłych, u których choroba wywołała lub przypuszczalnie wywołała zgon lub przyczyniła się do zgonu".
Ta rekomendacja była stosowana globalnie w szpitalach, nawet gdy ewidentnie przyczyną zgonu był rak, atak serca itp. Tak postępowano zwłaszcza gdy lekarz nie miał pewności jaka była przyczyna zgonu, nawet gdy wynik testu RT-PCR był wielokrotnie ujemny, a tym bardziej gdy dodatni, co, jak widomo, nie determinuje choroby C-19. Skądinąd wiemy, że taka postawa była motywowana ekonomicznie co bezwstydnie wykorzystywano.

W rozdziale W kwestii odporności na COVID-19 autorzy przedstawiają merytorycznie odnośne mechanizmy mikrobiologiczne, co sprowadza się do następujący ważnych wniosków:

1. Podnoszenie "statusu odpornościowego" opartego na przeciwciałach nie ma żadnego sensu

2. Szanse na sukces szczepienia są nie do przewidzenia z góry.

Nie wchodzę tutaj w specjalistyczne rozważania autorów, ale mają one konsekwencje w zakresie metod leczenia oraz roli szczepień, co jest przedmiotem kolejnego rozdziału - Szczepionka jako uniwersalne remedium?

Wg autorów masowe szczepienia nie mają sensu, gdy znaczna część populacji jest już w sporym stopniu dostatecznie zabezpieczona przed ciężkim zachorowaniem, co ma miejsce w przypadku SARS-CoV-2. Oraz, że "światowy program szczepień przeciw SARS-CoV-2 nie ma sensu i z góry skazany jest na niepowodzenie".
Dalej przedstawiono znane główne szczepionki i ich działanie od strony biologicznej i założeń strategicznych jakie przyświecały producentom. Wspomniano o błędach i fatalnych skutkach innych szczepień w przeszłości oraz o szczególnych zagrożeniach na bazie preparatów z DNA z tytułu zapaleń systemowych oraz możliwych oddziaływań toksycznych. Przypomniano ważne i znane zastrzeżenia, że żadna szczepionka oparta na genach nie była nigdy wcześniej dopuszczona do stosowania na ludziach, a obecnie szczepionki na koronawirusa nie zostały poddane dostatecznym testom przedklinicznym, jak to przewidują w normalnych warunkach przepisy międzynarodowe. Nastąpiło tylko warunkowe dopuszczenie do użycia, zatem przeprowadza się eksperyment na ludziach - na olbrzymią skalę, bez znajomości ew. niepożądanych skutków. A te już licznie się pojawiają.

Uzasadniony jest więc tytuł kolejnego rozdziału Odurzenie szczepionkowe.

W zakresie krytyki obecnych szczepionek przypomniano, że dobre produkty wymagają czasu. W szczególności amerykańska operacja Warp Speed mająca radykalnie przyspieszyć produkcję i dystrybucję szczepionki na SARS-CoV-2, oprócz afery korupcyjnej i lobbystycznej nie mogła spowodować powstania czegoś bezpiecznego i skutecznego. Argument, że prace nad szczepionkami genetycznymi trwały od wielu lat, pomija że żadna poprzednia próba nie odniosła sukcesu nawet na zwierzętach, a na ludziach nie była zastosowana.
Autorzy zadają dwa pytania:
- czy wyszczepienie (jak nie lubię tego określenia z żargonu weterynarii!) całej ludzkości ma sens?
- czy zaszczepienie w ogóle może zapobiec infekcji?
Po obszernym wyjaśnieniu swojego stanowiska odpowiadają odpowiednio: to nie ma sensu, a na na pytanie drugie - nie może przeszkodzić w zainfekowaniu płuc, chociaż w pewnych przypadkach może zatrzymać rozsianie i proliferację bakterii (?).

Natomiast ważniejsze są skutki uboczne (NOPy). Tuszowane ich objawów środkami przeciwbólowymi czy paracetamolem, autorzy określają jako równoznaczne z przestępstwem.
Najpoważniejsze zagrożenie powodowane jest biodystrybucją preparatu do wielu miejsc ciała poprzez krążącą krew i limfę, w tym z możliwością przekraczania bariery krew-mózg. Założenie, że spakowane geny nie wykraczają poza mięsień, gdzie dokonano iniekcji, jest błędne. Kolejnym zagrożeniem jest tzw. efekt wzmocnienia zależnego od przeciwciał - ADE. W uproszczeniu powoduje ono że nieneutralizujące przeciwciała wytworzone w wyniku szczepienia nasilają infekcję wirusową, a np. że limfocyty T wzmacniają swoją aktywność do stopnia w którym atakują inne limfocyty. Nie wnikając dalej w możliwe mechanizmy (naszkicowane w książce) mamy do czynienia z szeregiem zagrożeń, które w praktyce powodowały skrzepy w naczyniach, także w mózgu, a to doprowadzało do udarów i innych groźnych następstw ze śmiercią włącznie. Nie należy łatwo propagować że szczepionki genetyczne są bezpieczne.
Jednym z dowodów jest stan przedstawiony w rozdziale Państwo wzorcowe: Izrael.
Pomimo różnych obostrzeń, zaszczepienia społeczeństwa w wysokim odsetku, ponawianiu dawek, odnotowano tam niepokojąco dużo powikłań, zakażeń i zgonów. Wskaźnik śmiertelności 0,7 procenta nie spadł. Mimo szczepień tam i w innych rejonach świata utrzymano zatem noszenie masek, zaleca sie dystans społeczny (co, jak wykazano, ma minimalny efekt) oraz prowadzi się dalsze kampanie proszczepionkowe.

W następnych rozdziałach wskazano na ruch lekarzy i badaczy, którzy wołają o rozsądek.
W świetle danych z baz skutków ubocznych (VAERS, EUDRA, MHRA itp.), gdzie odnotowuje się tysiące zgonów po szczepieniach, a to i tak tylko część zgłaszanych wydarzeń, obrana polityka szczepień oraz całego działania przeciw pandemii budzi opozycję i głosy przedstawiające inne strategie. Autorzy przywołują akcje podjęte wspólnie z innymi naukowcami z Niemiec i międzynarodowo. Oprócz zaleceń ogólnych, podali konkretne propozycje dotyczące przynajmniej rozpoznania zakrzepic i ich prewencji przez swoiste testy. Te działania, chociaż poparte przez innych naukowców nie zainteresowały jednak EMA (Europejska Agencja Leków), która brnie w swoich zaleceniach stosując przy tym merytoryczne manipulacje, co autorzy pokazali wyraźnie na przykładzie.
Oceniam, że za mało tu powiedziano o skutecznych lekach i ich blokowaniu w praktyce szpitalnej i w prewencji, oraz o metodach terapii naturalnych, które dobrze się sprawdzają w pierwszej fazie choroby, a wzmacniając odporność mogą nie dopuścić do jej zaistnienia.

Krótki rozdział Stracone lata odnosi się do błędnej oceny ze strony niektórych propagandzistów, że szczepienia podarowało wielu ludziom dodatkowe lata. Niezależnie od złej interpretacji wskaźników długości życia, wychodzi na to, że liczne zgony i powikłania pokazują wprost coś odwrotnego. Dodajmy do tego zgony związane z zaniedbaniem leczenia i obraz całkowicie się zmienia.

Tytuł rozdziału Fala za falą i tak bez końca dobrze oddaje sytuację, z jaką mamy stale do czynienia - przynajmniej medialnie i wg służb zdrowia. Autorzy podważają zasadność takiej narracji, pokazując między innymi wykorzystywanie naturalnych fal zachorowań w sezonach roku i wskazując, że w żadnej epidemii w historii nie wystąpiła nawet tylko druga jej fala, oprócz słynnej epidemii "hiszpanki" z 1918 roku. Przy okazji pokazują w skrócie przyczynę i przebieg tamtej pandemii.
Do straszenia falami, zagrożeniami epidemii i samą chorobą nawiązuje krótki rozdział Nachalne tytuły na wszystkich kanałach. Komu wierzyć? Nazywają to powodzią dezinformacyjną, co łatwiej zrozumieć znając już konstatacje niniejszej książki i jej podobnych (jest ok. setki wg mojej wiedzy). Siła propagandy jest wielka, ponieważ idzie z samej góry i jest mocno dotowana. Natomiast wiedza przeciętnych ludzi na te tematy jest mała. Dodatkowym zjawiskiem są samozwańczy "weryfikatorzy" i serwisy ich zatrudniające w imieniu koncernów szczepionkowych, na ogół bez dostatecznych kwalifikacji oraz wszechobecna cenzura wykluczająca inne niż oficjalne głosy i zwalczające dyskusję.

I tak Strach jako narzędzie władzy (tytuł kolejnego rozdziału) spełnia swoją destrukcyjną rolę. To stara wypróbowana metoda stosowana przez władze w wielu dziadzinach życia społecznego i polityce. Przytoczono przykładowe scenariusze, liczne metody manipulacji danymi i działaniami. Przykładowo, bodajże najbardziej znaną manipulacją jest nie rozróżnianie zakażeń wirusem od zachorowania. Autorzy oskarżają nawet skądinąd renomowane instytucje jak Instytut Roberta Kocha (RKI) za stosowanie takich praktyk, podporządkowanie władzom, zapewne w imię politycznej poprawności i ciągłości dotacji.
Za urywkiem książki w jej opisie wydawniczym zacytuję następujący jej fragment:
"Już w maju 2020 roku ekonomista Stefan Homburg zwrócił uwagę, że politycy mogą zastosować strach jako instrument dominacji, aby przepchnąć nieuzasadnione naukowo zabiegi. Fachowi siewcy paniki stosują bardzo skuteczną metodę gruntowania i rozszerzania swojej władzy. Strach prowadzi do zawężenia pola widzenia i myślenia, dlatego zbiorowo wygenerowany można wykorzystać, aby wedle potrzeby ukryć przed opinią publiczną procesy decyzyjne. Niepokój blokuje też zdolność do wyciągania racjonalnych wniosków. Politycy z pomocą mediów wykonali kawał roboty, aby zamknąć ludzi w zbiorowej paranoi. Czy taki był zamiar?"

To wszystko budzi głębokie zaniepokojenie i troskę o dokonujący się demontaż demokracji (tytuł rozdziału).

Milczą instytucje wymiaru sprawiedliwości, milczą i manipulują politycy, za nimi media, a stan lekarski i nauka dały się owładnąć i skorumpować, obowiązuje konformizm a nawet oportunizm spowodowany opłacaniem złych praktyk.
Na szczęście budzą się głosy protestu i orędowników praktyk dobrych. Autorzy wymieniają takie niemieckie i międzynarodowe inicjatywy. Także wśród zwykłych obywateli wzrasta świadomość - coraz więcej ludzi widzi że "król jest nagi" - by użyć zacytowanej opowieści Andersena. Potrzebna jest mobilizacja wobec wciąż kolejnych zakusów globalnego podporządkowania społeczeństwa, uzurpacji WHO do ponadnarodowej omnipotencji, zwoływania decydentów na symulacje kolejnych pandemii, co - jak pokazuje historia, jest raczej ich planowaniem.
Ostatni rozdział Quo vadis? Czyli dokąd właściwie maszerujemy? i Zakończenie oprócz jeszcze innych opisanych sygnałów stymulowanych zagrożeń przekazują też mini-manifest pozytywny, wzywający do porzucenia lęków, położenia kresu obłędowi i by zacząć żyć na nowo. Pokazuje nowe postawy i rozwiązania.
Ten przegląd zakończę kolejnym małym fragmentem z opisu wydawniczego:
"CO NAS CZEKA W PRZYSZŁOŚCI? Co nam pozostanie, gdy ze strachu przed śmiercią przestaniemy żyć? Niezależnie od wszystkich ryzyk, jakie ze sobą niesie życie, nie możemy tracić perspektywy całości. Mamy nadzieję, że niniejsza książka w tym pomoże".

Osobiście brak mi dokładniejszego wskazania na element, którzy niektórzy interpretują jako teorię spiskową, a który coraz wyraźniej się uwidacznia nie jako teoria a praktyka i celowe działanie. Na odgórny plan przygotowywany i realizowany by wprowadzić "nową normalność" zniewolenia i dehumanizacji - wg zamierzeń ukrytej władzy garstki psychopatów i bezwzględnego biznesu. Nie tylko ja tak to widzę.
Wprowadzony w tym celu drakoński sanitaryzm przyczynił się także do wielkich strat gospodarczych i transferu dóbr w kierunku oligarchii i różnych cwaniaków. Ten wątek też nie był dostatecznie zaakcentowany.
Rozumiem jednak, że to nie rola naukowców od biotechnologii i medycyny - zastawmy to komisjom śledczym i innym organizacjom obywatelskim.
Ktoś mógłby zarzucić autorom, że pewne tematy uprościli, ale jak w zastrzeżeniu - to nie jest elaborat naukowy. Zainteresowani szczegółami mogą sięgnąć do naukowych przypisów.
Trudno mi zaleźć jakieś ew. inne "punkty zaczepienia".
Na koniec chciałbym wyrazić swoje uznanie tłumaczowi - Marcinowi Masnemu, który po raz kolejny zaangażował się w sprawę rozsądku i prawdy, co pokazuje i na innych polach swej publicystyki.

Pokuszę się na szerszą opinię.
Nie powtarzając informacji wydawniczej, którą znajdziemy np. na stronie współwydawcy 3DOM, wypada przynajmniej przedstawić autorów czyli Dr Karinę Reiss i Dr Sucharita Bhakdi (małżeństwo) - ze wstępu Mariusza Błochowiaka, który jest też redaktorem książki.

Prof. Reiss od 15 lat zajmuje się badaniami naukowymi w dziedzinie biochemii,...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika oromind Korolkiewicz

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


ulubieni autorzy [1]

Stefan Garczyński
Ocena książek:
6,9 / 10
21 książek
0 cykli
5 fanów
Stefan Garczyński O radości Zobacz więcej
Stefan Garczyński O radości Zobacz więcej

statystyki

W sumie
przeczytano
9
książek
Średnio w roku
przeczytane
2
książki
Opinie były
pomocne
18
razy
W sumie
wystawione
8
ocen ze średnią 7,5

Spędzone
na czytaniu
41
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
2
minuty
W sumie
dodane
1
W sumie
dodane
2
książek [+ Dodaj]