Wydawnictwa same wyhodowały sobie pasożytniczą dystrybucję. 20 lat temu były zachwycone, mogąc większość nakładu rozesłać po molochach pokroju sieci Empik, zamiast współpracować z małymi księgarniami. To krótkowzroczna polityka wydawnictw, a nie wielkie księgarnie internetowe ostatecznie doprowadziły do upadku małych księgarni stacjonarnych. Po latach wydawcy obudzili się z ręką w nocniku, kiedy dystrybutorzy zaczęli dyktować warunki, z każdym rokiem coraz mniej korzystne dla autorów i samych wydawnictw. Wydawcy wycisnęli z tego systemu, ile się dało, a teraz przybiegają na skargę, że im ciężko i źle, i niech ktoś coś z tym zrobi.Jednolita cena książki w proponowanej formie jest dla mnie nie do przyjęcia, głównie dlatego, że ciągle w pamięci mam obietnice, że kiedy tylko zmieni się opodatkowanie ebooków, ich ceny będą zdecydowanie niższe niż ceny książek papierowych. Jak się to skończyło, chyba wszyscy wiemy.

Wydawnictwa same wyhodowały sobie pasożytniczą dystrybucję. 20 lat temu były zachwycone, mogąc większość nakładu rozesłać po molochach pokroju sieci Empik, zamiast współpracować z małymi księgarniami. To krótkowzroczna polityka wydawnictw, a nie wielkie księgarnie internetowe ostatecznie doprowadziły do upadku małych księgarni stacjonarnych. Po latach wydawcy obudzili się z...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej mniej

Super pomysł ustawowo ustalać ceny może jeszcze wprowadzić przymus zakupowania książek  i dopłaty z naszych podatków dla księgarzy i wydawców na towar który nie zszedł. Przepraszam ale nie tak funkcjonuje rzeczywistość 

Super pomysł ustawowo ustalać ceny może jeszcze wprowadzić przymus zakupowania książek  i dopłaty z naszych podatków dla księgarzy i wydawców na towar który nie zszedł. Przepraszam ale nie tak funkcjonuje rzeczywistość 

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post

Czyżby wreszcie ktoś odważył się przyznać, że największą patologią polskiego rynku ksiażki nie są wcale promocje, a to co dzieje się na styku wydawców i dystrybutorów oraz dystrybutorow i detalistów?

Czyżby wreszcie ktoś odważył się przyznać, że największą patologią polskiego rynku ksiażki nie są wcale promocje, a to co dzieje się na styku wydawców i dystrybutorów oraz dystrybutorow i detalistów?

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post

Towary  do wymiany, obrotu publicznego - na moje wyczucie - mogą być z grubsza wprowadzane na trzy sposoby: zgodnie z regułami wolnego rynku, na zasadach reglamentacji ( z reguły na czas określony) i jako dar. Raczej wiadomo co kryje się pod każdą z tych postaci. Gospodarka, wymiana towarów w UE - której Polska jest członkiem - odbywa się według zasady, którą reguluje gra rynkowa, gdzie wszelkie dotacje, ulgi, rabaty i inne tego typu bonusy są niemile widziane, a wręcz zabronione...
no chyba, że są to banki, ewentualnie inne SKOK-i.
A książka, jako że jest towarem, to wszyscy, którzy wprowadzają  książki do obrotu ( w tym właściciele małych księgarni)zobowiązani są do przestrzegania unijnych reguł.
Proste.

Towary  do wymiany, obrotu publicznego - na moje wyczucie - mogą być z grubsza wprowadzane na trzy sposoby: zgodnie z regułami wolnego rynku, na zasadach reglamentacji ( z reguły na czas określony) i jako dar. Raczej wiadomo co kryje się pod każdą z tych postaci. Gospodarka, wymiana towarów w UE - której Polska jest członkiem - odbywa się według zasady, którą reguluje gra...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej mniej

Przed laty uwielbiałem klimat małych księgarni i antykwariatów. Dziś sprzedaż książek wyłącznie stacjonarnie, bez organizacji eventów, spotkań autorskich itd. wydaje się przeżytkiem. W dobie internetu, abonamentów konkurować można tylko na dwa sposoby. Ceną i "opowieścią" wokół książki. Cena okładkowa jest odrzucająca. Kiedyś nie było miesiąca bym nie kupił dwóch, trzech książek. Dziś każdy zakup muszę przemyśleć i ze wstydem muszę przyznać, że mój kontakt z kulturą ma coraz częściej wymiar cyfrowy dzięki usługom...

Przed laty uwielbiałem klimat małych księgarni i antykwariatów. Dziś sprzedaż książek wyłącznie stacjonarnie, bez organizacji eventów, spotkań autorskich itd. wydaje się przeżytkiem. W dobie internetu, abonamentów konkurować można tylko na dwa sposoby. Ceną i "opowieścią" wokół książki. Cena okładkowa jest odrzucająca. Kiedyś nie było miesiąca bym nie kupił dwóch, trzech...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej mniej

U nas w małym mieście na prowincji. Będzie z tym bardzo źle. 

U nas w małym mieście na prowincji. Będzie z tym bardzo źle. 

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post

Szczerze mówiąc zastanawiam się jak księgarze sobie to wyobrażają. Może faktycznie w mniejszych miejscowościach, gdzie nie ma stacjonarnych sklepów sieci Empik czy Świat Książki to może się udać, bo nie będzie trzeba czekać na dostawę. Natomiast dla mnie, osoby mieszkającej w Warszawie i nie mającej w swojej okolicy żadnej księgarni to zmieni tylko tyle, że od razu kupię książki, na których na prawdę mi zależy a nie będzie ich na np. legimi czy w bibliotece. Z innymi poczekam te kilka miesięcy i kupię wtedy. Nie będę jechać przez całe miasto, bo trzeba ratować czyjś biznes. Nie jestem fundacją.

Nie wiem jak to ma ratować czytelnictwo, nie wierzę, że cena okładkowa diametralnie się zmniejszy (przy okazji ebooków i zmniejszenia VATu jakoś się cena nie zmniejszyła).  Spadnie sprzedaż nowości, stracą na tym wydawcy - nie dość, że nie będzie się sprzedawać tak dobrze to jeszcze będą płacić koszty magazynowania. A Polacy jak nie czytają, tak nie będą czytali, odstraszeni jeszcze ceną 50-70 zł za książkę.

Szczerze mówiąc zastanawiam się jak księgarze sobie to wyobrażają. Może faktycznie w mniejszych miejscowościach, gdzie nie ma stacjonarnych sklepów sieci Empik czy Świat Książki to może się udać, bo nie będzie trzeba czekać na dostawę. Natomiast dla mnie, osoby mieszkającej w Warszawie i nie mającej w swojej okolicy żadnej księgarni to zmieni tylko tyle, że od razu kupię...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej mniej

Normalna kolej rzeczy: im książka droższa, tym mniej chętnych ją kupi.
Nie jest to w zasadzie do końca połączone z jej przeczytaniem, ale w formie fizycznego egzemplarza jest to jak najbardziej naturalne.
W dobie audio i e-booków, gdzie na różnych aplikacjach można sobie wykupić abonament, fizyczne kopie wydają się dobrem dla koneserów. Wielu ludzi nie ma miejsca składowania książek które już przeczytali (a do których nie mają zamiaru wrócić) i po prostu w ten czy inny sposób pozbywają się papierowych egzemplarzy.
Jeśli zaś ceny również na platformach e-booków wzrosną znacząco to część ludzi zwróci się ku bibliotekom, a część jak przypuszczam, będzie dalej czytać, lecz z nielegalnych źródeł, co nie przysporzy korzyści ani księgarzom ani wydawnictwom.
Czytelnik w ten czy inny sposób sobie poradzi, pytanie czy wszyscy księgarze i wydawnictwa również.

Normalna kolej rzeczy: im książka droższa, tym mniej chętnych ją kupi.
Nie jest to w zasadzie do końca połączone z jej przeczytaniem, ale w formie fizycznego egzemplarza jest to jak najbardziej naturalne.
W dobie audio i e-booków, gdzie na różnych aplikacjach można sobie wykupić abonament, fizyczne kopie wydają się dobrem dla koneserów. Wielu ludzi nie ma miejsca...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej mniej

Książka to towar. Bolesne, ale prawdziwe. Towar, który należy do obszaru zwanego kulturą - podobnie jak bilety do kina, czy muzeów, instrumenty muzyczne, czy obrazy i plakaty do powieszenia w domu. I z jakiegoś powodu jedynymi, którzy mają z tym problem, są mali księgarze, którzy zamiast uatrakcyjnić swoją ofertę dla potencjalnego konsumenta (tak, konsumenta), zniechęcają go do siebie podobnymi akcjami. Nawet w przytaczanym tutaj liście od wydawców skupienie kładzie się tylko na małych, tzw. kameralnych księgarniach.
Portfel zawsze zwycięży. Jeżeli konsumenta nie będzie stać na to, aby kupić sobie najnowszą premierę, to zainwestuje w subskrypcję e-booków lub audiobooków, albo przejdzie się do biblioteki, gdzie za darmo wyrobi kartę i z dużym prawdopodobieństwem przeczyta interesującą go lekturę, zanim cena tej spadnie. W 99 przypadkach na 100 osoby, które w normalnym systemie kupiłyby książkę z rabatem 10-20% w ogóle zrezygnują z jej zakupu.
Sporo w tej dyskusji przytacza się sytuacji księgarni na zachodzie, gdzie małe, lokalne sklepy prężnie działają.  Po pierwsze spora z nich cześć to księgarnie z książkami używanymi, ale w dobrym stanie. Tam zaopatrzyć się można już za funta. W pozostałych księgarniach (nie sieciowych) ceny książek standardowych (nie z kolekcji ekskluzywnych etc.) kosztują do około 20 funtów. Dużo? Dla nas dużo, to około 100 zł. Ale pracownik fabryki w UK zarabia około 1 700 funtów (na złotówki prawie 9000), kelner 1500 (8000 zł), pracownik budowy 2000 (ponad 10000). Dla porównania dziś w Polsce okładkowa cena książki również kosztuje do 100 zł (Vesper chociażby), a nasze zarobki są...no, wiecie jakie.
Dajcie mi takie zarobki i wtedy spoko, przy ilości czynionych przeze mnie zakupów ja mogę kupić tę książkę nawet za stówę. Ale i tak pewnie zamówię ją online, bo preferuję zakupy z dostawą do domu.

Wybaczcie ten przydługi komentarz. Nie ma on na celu obrazić nikogo, na pewno nie księgarzy i wydawców, ale to taki mój punkt widzenia.

Książka to towar. Bolesne, ale prawdziwe. Towar, który należy do obszaru zwanego kulturą - podobnie jak bilety do kina, czy muzeów, instrumenty muzyczne, czy obrazy i plakaty do powieszenia w domu. I z jakiegoś powodu jedynymi, którzy mają z tym problem, są mali księgarze, którzy zamiast uatrakcyjnić swoją ofertę dla potencjalnego konsumenta (tak, konsumenta), zniechęcają...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej mniej

Z ubiegłotygodniowej dyskusji na forum jednego z wydawców:

1. E-książki od ******** są w  cenach rozsądnych i czytelnych (czyt. zrozumiałych, co do natury  e-książek). Pisząc o wysokich cenach e-książek adresowałem to do  niezrozumiałego konsumencko i obserwowanego, jako przeważający w ofercie rynku, efektu zrównywania cen e-książek z cenami d-książek (a nierzadko wyższych cen dla e- od d-). Tu akurat ******** idzie w poprzek, ale nie o tanią pochwalę mi tu idzie, a o uznanie dla zaangażowania – tak to  odczytuję, jako klient ********.

2. Stała cena jest oczekiwaną pochodną funkcji podstawowej, czyli  ceny okładkowej. Rzecz w tym, że cena okładkowa jest reliktem czasów  koncesjonowania i niedoboru, w których wydawanie książek, książki i  czytelnictwo systemowo traktowano w kategorii narzędzia oddziaływania na tzw. społeczeństwo. Cena okładkowa jest antykonkurencyjna, a  konkurencyjność, to jakby nie patrzeć jest największym sprzymierzeńcem  misji czytelniczej. Po prostu obniża próg dostępności (signum temporis!) i radykalnie wzmacnia walkę z kradzieżą własności intelektualnej  (znaczy się piractwa).

3. Pochodna oczekiwana (stała cena) nie znaczy więc prawdy rynkowej.  Jest wręcz antyrynkowa tak w sensie podaży, jak i popytu. Nie zamierzam  tu uprawiać wykładów z ekonomii i mechanizmów rynkowych, ale…

4. Po inżyniersku mówiąc trzeba naprawić zgrzytający mechanizm  identyfikując przyczynę. Naprawę tego całego b…lu, jak to określono wcześniej moim  zdaniem trzeba zacząć od mechanizmów systemowych, oddzielić misję od  produkcji. Cena wytworzenia i drabinka w górę, z ustaleniem statusu  tych, którzy w tej drabince chcą widzieć swoje miejsce (producent jest  producentem, hurtownik hurtownikiem, dystrybutor dystrybutorem, księgarz najlepszym przyjacielem czytelnika) z systemową regulacją szczebli tej  drabinki (także co do zachowań cenowych).

5. Z punktu widzenia czytelnika-klienta: rok karencji cenowej oznacza tylko odsunięcie problemów o rok, a utrzymana drabinka zniżek w dół to  tylko puderek. Nie przyczynia się to do realizacji celów misyjnych, a  tym drobnym (wydawcom i księgarniom), pomaga jednorazowo i krótkookresowo.  Rzecz w tym, że taka karencja ma właściwość opisaną maksymą „nim gruby schudnie, chudy zdechnie” (przepraszam za dosadność). Nie kadząc  ******** zbytnio trzeba tu powiedzieć, że ******** akurat ma na to pomysł swoją ofertą.

Z ubiegłotygodniowej dyskusji na forum jednego z wydawców:

1. E-książki od ******** są w  cenach rozsądnych i czytelnych (czyt. zrozumiałych, co do natury  e-książek). Pisząc o wysokich cenach e-książek adresowałem to do  niezrozumiałego konsumencko i obserwowanego, jako przeważający w ofercie rynku, efektu zrównywania cen e-książek z cenami d-książek (a nierzadko wyższych...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej mniej