cytaty z książek autora "Kacper Godycki-Ćwirko"
W czasie mojej podróży spotkałem wiele osób, które uświadomiły mi, że życie mija zbyt szybko, by warto było tracić czas na pracę tylko po to, aby dotrzymać kroku innym, by nie mieć mniej. Pracować, aby kupić dom, samochód, superciuchy. Ubrania szybko przestają być modne, dom staje się za ciasny, samochód zbyt wolny i znów musimy pracować więcej, bo trzeba kupować. Po co koncentrować się na posiadaniu, jeżeli nie mamy czasu dla tych, których kochamy? Jeśli nie starcza dnia, aby dzielić się tym, co mamy? Po co nam szybki i mocny samochód, jeżeli nie możemy uciec nim od szarości miasta i rutyny gdzieś w góry czy nad morze razem z rodziną? Oczywiście, trzeba pracować. Ale może nie aż tyle? Tutaj przekonałem się, że Europa jest zimna, bo ludzie nie są blisko siebie. Nie wymieniamy uścisków, ani uśmiechów. A gdy ktoś spojrzy na nas w metrze, uciekamy wzrokiem. Pracujemy bez większej ochoty, bo zawsze znajdzie się jakiś szef czy kolega z pracy, który działa nam na nerwy tak bardzo, że jej nienawidzimy… Wracamy do domu wykończeni. To chwila by zjeść kolację i powiedzieć swojej połowie jak bardzo jesteśmy wkurzeni z powodu tego gościa z pracy, którego nienawidzimy, no i z powodu korków, w których tkwiliśmy przez ponad godzinę. Ale było warto, nadal mamy pracę, dzięki której kupimy nowy telewizor z płaskim ekranem, czterdzieści dwa cale, w którym idealnie widać, że książę Monako nadal jest kawalerem, a Ricky Martin powiedział, że jest gejem.
Żyjesz normalnie, każdego dnia przesuwasz budzik o kolejny, upragniony kwadrans snu. Telefon to pierwsza rzecz, jaką bierzesz rano do ręki, w ciągu dnia sięgniesz po niego jeszcze kilkadziesiąt raz. O naładowanie baterii często dbasz bardziej niż o leżącą obok ciebie osobę. Ten mały diabeł prawie nie milknie. Wibrują sms-y, mms-y, przypomnienia, maile, o… znowu ktoś dzwoni, jesteś na prawdziwym onlinie, blisko spraw i ludzi. Nie czujesz się bardziej zagubiony, samotny i nieporadny, wręcz przerażony niż w chwili, gdy uświadomisz sobie, że go zgubiłeś, zapomniałeś albo że ci go ukradli. Nie wyobrażasz sobie początku dnia bez sprawdzenia kilku portali, odwiedzenia wirtualnych znajomych, napchania sobie głowy wiadomościami, które i tak nie mają dla ciebie żadnego znaczenia. Żadnego wpływu na twoje życie. Ale jak bez tego zaspokoisz przemożną chęć bycia częścią tego świata ? Ta wiedza daje złudne poczucie kontroli. Wmawiamy sobie, że to czyni nas kosmopolitami. Uczestniczenie w tym pseudoinformacyjnym krwiobiegu uspokaja. Dbamy przecież o losy świata, rozwiązujemy jego problemy, zabieramy głos w ważkich kwestiach, raz po raz stajemy po czyjejś stronie, czujemy się ważni, oceniamy. Zajmuje to nas i odciąga od naszych prawdziwych spraw, oddala od ludzi i zabiera czas, który powinniśmy z nimi spędzić.
Jeżeli chcemy dać szczęście innym, przyjaciołom, rodzinie, jeżeli nie jesteśmy spełnieni? Nie odkładajmy, nie odsuwajmy od siebie myśli o prawdziwym szczęściu, nic wyjątkowego nie zdarzy się ani w długie jesienne wieczory, ani na emeryturze, ani kiedy zarobimy dużo pieniędzy. Przy takim myśleniu zawsze jest przecież za mało. Pozorny luksus łatwego życia potwornie kusi. Wydaje nam się, że jest na wyciągnięcie ręki. A przecież pełne bezpieczeństwo jest i tak nieosiągalne. Trzeba odciąć z życia tkankę tłuszczu, którym obrastamy, nim stanie nam serce, bo takie właśnie życie jest niebezpieczne.
Zapewnij sobie wszystko, co ci jest potrzebne, ale tylko to, czego tak naprawdę potrzebujesz. A potem zacznij patrzeć poza linię horyzontu. Tam wszystko zwalnia, a człowiek zaczyna rozumieć, co naprawdę jest najważniejsze. Bo nie ma miejsca na kompromis, jeśli chodzi o nasze życie.
Łatwiej jest dać komuś pieniądze i pójść dalej, niż poświęcić mu swoją uwagę. Czas to jedyna wartościowa rzecz, jaką trzeba mieć zawsze ze sobą.
- Żeby tak wyruszyć w świat, trzeba być szalonym.
- Nie, trzeba być szalonym, żeby tu zostać.
W podróży ważne jest to, co się dopiero wydarzy, Gdy decydujemy się na prawdziwe życie, zaczynają otaczać nas naprawdę ważne sprawy, prawdziwi ludzie i relacje, prawdziwe emocje. Podróż jest też próba dla miłości i przyjaźni. Nagle okazuje się, że mniej znaczy dużo więcej. Zostają przy tobie ci, którym na tobie zależy. Którzy nie chcą nic w zamian.
(...) przecież nikt nie lubi być odmieńcem, prawda? Do tego trzeba odwagi. Ona pozwala na niebezpieczne, z pozoru, decyzje i życie. Jedynie ciągłe zmiany, zadawanie sobie pytań, trzeźwa ocena, gdzie się znajdujemy, rozwijanie się gwarantują prawdziwy sukces. Każda zmiana jest dobra, jest błogosławieństwem w przeciwieństwie do pozostawania w tym samym z pozoru bezpiecznym miejscu i otaczania się rzeczami, które tylko przez chwilę przynoszą nam radość. Stajemy się niewolnikami tego, co gromadzimy. Im więcej posiadamy, tym trudniej jest nam się od tego uwolnić.
Można szukać siebie przez nietanią, markotną i często nieudaną psychoterapię, dającą złudzenie podróży wgłąb siebie. A można też to wszystko zostawić i udać się w prawdziwą podróż, która pozwoli nam zrozumieć, kim jesteśmy.
(…) Zrezygnowałem z większości gratów, nie znaczy to jednak, że jestem włóczykijem oderwanym od wszelkich spraw materialnych. Posiadłem wiele, prawie wszystko, co w danym momencie życia chciałem i mogłem kupić za pieniądze. Obrosłem nadwaga niepotrzebnych rzeczy i przestałem się na chwilę ruszać. Mentalny zawał dopadł mnie niedawno, parę lat temu. W porę dostrzegłem tą ślepą uliczkę i zacząłem się zmieniać. Myślę, że uratowałem sobie życie.
Zdałem sobie sprawę, że pod tą gigantyczną skorupą złożoną z równo maszerujących ludzi-robotów istnieje inny równoległy świat.
W locie łapiesz opakowaną w plastik kanapkę, wielkimi łykami pochłaniasz ,, prawdziwą brazylijską ‘’ kawę z reklamy, koniecznie z dietetyczną śmietanką. Żyjemy przecież zdrowo. Po krótkim rajdzie slalomem między innymi autami, ze zmarszczonym czołem, po ,,nauczeniu dobrych manier’’ innych kierowców i kilku niekoniecznie przyjaznych gestach wreszcie docieramy. Stop. Trzask drzwi, pik alarmu i gotowe. Prawie niewidocznym skinieniem głowy wspaniałomyślnie pozdrawiasz zmęczona jak nasza, smutną twarz współpasażerki windy, a w duchu myślisz: ,, Mogłaby wsiadać szybciej, po co jedzie windą na pierwsze piętro’’. Tak oto rozpoczął się kolejny dzień życiowej diety, fast foods bez wartości ożywczych. Wysoko przetworzona strawa duchowa napchana ścinkami gazet, powleczona wonią drogich perfum. Klik i internet działa, jestem online, znowu się udało.
(…) Gdzieś tam na drugiej półkuli zabiegani ludzie stoją w korkach, zdenerwowani, przepracowani, nieznający prawdziwego szczęścia i coraz częściej zapominający o uśmiechu. Nie chcę tam wracać. Zostać też bym nie mógł… Jedyne, co sprawia mi przyjemność, to bycie w drodze. Poznawanie i smakowanie świata. Poczucie, że nie marnuję życia, tylko je pochłaniam.
Warto czasem machnąć ręka na wszystko i zaryzykować. Na pewno świat się nie zawali. ,, Ryzykujesz tylko tym, że zawali się twój światopogląd’’ – usłyszałem, kiedy jak obciążnik zegara wahałem się między obydwoma światami. ,, Bo to, czego szukasz, znajduje się zawsze poza strefą twojego komfortu.
Wielu z nas nadal siedzi w naszych mieszkaniach jak w glinianych doniczkach i udaje, że cała woda i żyzna ziemia poza pojemnikiem kompletnie nas nie interesuje...
(…) Podróż przestawała być wyjazdem za wszelką cenę, by odkleić się od coraz bardziej banalnego życia i stawała się realizacją świadomego pragnienia. Na reszcie nie otaczali mnie ludzie rzucający się ślepo na wszystko, co było w zasięgu ręki. Doświadczałem prawdziwej afirmacji życia. Wszechobecny chaos ustawał, a ja odnajdywałem siebie, nabierałem dystansu i zaczynałem gromadzić doświadczenia, a nie kolejne rzeczy.
Próbowałem wszystkiego. Czytałem poradniki motywacyjne, które miały zmienić moje podejście do ,,naszego’’ świata, wyjeżdżałem w góry na rower, na Hel na deskę, nie odbierałem służbowych telefonów po osiemnastej i w weekendy, dystansowałem się, zdobywałem kolejne stopnie w drodze do osiągnięcia sukcesu emocjonalnego, biegałem kilka razy w tygodniu, grałem tenisa, a stojąc w korku, słuchałem stacji ze spokojna muzyką. Zdrowo się odżywiałem, kontrolowałem indeks glikemiczny zjadanych produktów i nie denerwowałem się, a przynajmniej starałem się być spokojny i wmawiać sobie, że to działa. Spotykałem się z przyjaciółmi na piknikach, chodziłem na mecze ulubionej drużyny i byłem o krok od kupienia psa, bo kota już miałem. Nic nie działało. Dopiero kiedy przeczytałem dosłownie kilka zdań o historiach osób, które nie przejmując się otoczeniem, wyjechały z dnia na dzień w podróż w nieznane i zaczęły naprawdę coś zmieniać, poczułem, że moje życie może się zmienić. Od podstaw. Krok po kroku. Każdego dnia bez tygodni przestoju. Wtedy zrozumiałem, że wszystko to, co do tej pory robiłem, to były tylko działania zapobiegawcze, które nie wnikały we mnie, nie docierały do sedna, tylko rysowały powierzchnię. Takie zamiatanie pod dywan nie zmieni nas, potrzebne są gruntowne porządki. Potrzebowałem świeżego spojrzenia na rzeczywistość, coś musiało mną mocno potrząsnąć i wtedy wyruszyłem.
- Widział Pan trzmiele, prawda? Amerykańscy uczeni po długich badaniach stwierdzili, że są one za duże, zbyt ciężkie i za mało aerodynamiczne w stosunku do powierzchni swoich skrzydeł, żeby latać.
- I w dodatku latają - powiedział kapitan z uśmiechem.
- A wie Pan, dlaczego?
- Hmm... No właśnie, dlaczego?
- Bo nikt im dotąd nie powiedział, że nie mogą latać!
Aby być szczęśliwym, trzeba spełniać marzenia. (...) Trzeba mieć cele i plany. Bez wyznaczonych celów zmieniamy życie w prostą konsumpcję, zamiast nim sterować.
(…) Każdego dnia mojego poprzedniego życia przeklinałem poranek za to, że muszę wstać, choć byłem zmęczony. W pośpiechu zjadałem śniadanie, zamiast cieszyć się tą chwilą, by za moment wtoczyć swoją drezynę na prowadzące donikąd, pordzewiałe tory codzienności. Tu odkryłem zupełnie inny świat, pełen bliskości, szczęścia i radości z powodu bycia, a nie posiadania. Spotykałem wędrowców podobnych do mnie, milcząc uśmiechaliśmy się, nie było sensu rozmawiać o przeszłości i o tym, co zostawiliśmy za sobą. Każdy miał podobne doświadczenia i już był zaprogramowany na prawdziwe szczęście. Co łączyło te wszystkie osoby z najdalszych zakątków świata ? Jedna, jedyna rzecz – odwieczne szukanie sensu, tożsamości, ważności i chęci świadomego przeżycia swoich dni. Odnalezienia siebie i odkrycia powodów, dla których warto przerwać wegetację i zacząć żyć.
(…) Tworzymy rozbudowane struktury bezpieczeństwa, organizacje podejmujące za nas decyzje, myślące za nas, dające nam ubezpieczenie na życie i tym samym pewną i nudną śmierć, bo do końca naszego bytu musimy martwić się o wypracowany przez nas z mozołem majątek. Śmierć taką prawdziwą, tym bardziej bolesną, że pozbawioną złudzeń o wartości przeżytego życia. Każdego ranka, po przejechaniu kilkunastu skrzyżowań w sznurze aut, widzę wyłaniającą się zza smogu ogromną maszynę, wytwarzającą wielkie, iluzoryczne, ociekające lukrem NIC.
(…) W moim ,,normalnym’’ życiu wracałbym wczesnym wieczorem przez zatłoczone miasto. Myślę, jak mocno jestem tam otępiały. Wolno posuwam się w korku po kolejnym dniu spędzonym nad komputerem, tabelkami, ofertami, prezentacjami i wideokonferencjami. Spiker w radio monotonnym głosem cedzi wiadomości. Robi mi się niedobrze, bo świat w tym wydaniu ogranicza się do tego, co kto powiedział i kto się za to obraził.