cytaty z książki "Czas odnaleziony"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
(...) każdy czytelnik jest, kiedy czyta, czytelnikiem samego siebie - swoim własnym. Dzieło pisarza to tylko rodzaj instrumentu optycznego zaofiarowanego czytelnikowi, aby czytelnik mógł rozeznać się w tym, czego, gdyby nie książka, nie dostrzegłby w sobie może. Rozpoznanie w samym sobie, przez czytelnika, tego, co mówi książka, to dowód jej prawdy (...)- i vice versa, przynajmniej w pewnej mierze, za różnicę bowiem między dwoma tekstami może ponosić często odpowiedzialność nie autor, ale czytelnik (...).
Tylko dzięki sztuce możemy wyjść poza siebie, dowiedzieć się, co widzą inni z tego świata, który jest nie ten sam co nasz, a którego krajobrazy pozostałyby dla nas tak samo nie znane jak pejzaże mogące istnieć na księżycu. Dzięki sztuce, zamiast widzieć jeden świat, nasz, widzimy, jak świat się pomnaża, ilu jest bowiem oryginalnych artystów, tyloma dysponujemy światami, które bardziej różnią się między sobą od światów krążących w nieskończoności, i choć wygaśnie ognisko, skąd emanuje świat artysty, przez wiele stuleci świat ów, czy nazywał się Rembrandt, czy też Ver Meer, wysyła nam wciąż jeszcze specjalny swój promień.
Bo i rzeczywiście, czyż między nami a kobietami, które przestaliśmy kochać, spotykanymi po latach, nie ma śmierci, tak jak gdyby nie było już ich na świecie, skoro fakt, iż nasza miłość już nie istnieje, przekształca te, którymi one były wtedy, albo nas, jakimi byliśmy wtedy, w umarłych?
(…)gdyż największe nasze obawy, jak i największe nadzieje nie są czymś ponad nasze siły i w końcu opanowujemy pierwsze, a urzeczywistniamy drugie.
(...) instynkt wskazuje nam obowiązki, inteligencja zaś dostarcza pretekstów, by uchylać się od nich.
Książka to ogromny cmentarz, gdzie na większości grobów nie odczytasz nazwisk już zatartych.
(...) kochać to niedola, jaką spotyka się w bajkach, przeciw której nic nie zaradzisz, póki czar nie pryśnie.
Bo jest na tym świecie, gdzie wszystko się zużywa, gdzie wszystko czeźnie, coś, co rozsypuje się w gruzy, coś, co podlega zniszczeniu jeszcze kompletniejszemu, pozostawiając po sobie jeszcze mniej śladów niż Piękno: to Smutek.
Ale grywamy na nowo symfonię, powracamy, żeby odnaleźć kościół, dopóki – wśród ucieczki oddalającej nas od właściwego nam życia, na które nie mamy odwagi spojrzeć, ucieczki, zwanej erudycją – nie poznamy ich równie dobrze, w ten sam sposób, w jaki poznałby je najuczciwszy z amatorów muzyki lub archeologii.