cytaty z książki "Keeping 13. Część druga"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Potrzebowałem czasu, żeby rozgryźć, co się ze mną dzieje,
zrozumieć targające mną uczucia, ale gdy już zrozumiałem,
zaakceptowałem, co czuję, i skupiłem się na niej, wpadłem na
całego.
Johnny cały dzień milczał, dlatego wiedziałam, że jest smutny. Czułam to. Nie ukryłby tego smutku nawet za wszystkimi uśmiechami świata. Nie przede mną.
– Nie zrobię tego – rzuciłem spanikowany. – Jeżeli masz wątpliwości, to mów od razu, a zostanę. Jeżeli nie chcesz, to nie pojadę. Po prostu powiedz, co mam zrobić, i tak będzie…
– Chcę tego dla ciebie – weszła mi w słowo. – Chcę, żebyś gonił marzenia i pokazał światu, jaki jesteś niesamowity.
– Wszystko dobrze?
– Tak – wyszeptała i poczułem, jak cały rozluźniam się z ulgi. – Tylko… Chciałam tylko usłyszeć twój głos – przyznała
ochryple. – Czy to dziwne?
– Jeżeli tak, to też jestem dziwakiem. – Położyłem się na plecach i wsunąłem rękę pod głowę. – Bo właśnie miałem do ciebie dzwonić.
Nie mogłam pojąć, dlaczego chłopak o jego statusie, w którego życiu tyle się dzieje, z takim zapałem przypiął swój żagiel do mojego uszkodzonego masztu. Ale przypiął. Każdy mijający dzień było znośny tylko dlatego, że go miałam.
Chciałem stanąć przed tą dziewczyną i osłonić ją przed
wszystkimi przeraźliwościami, na jakie była wystawiana w swoim życiu. Tak nie mogło być, do jasnej cholery, miałem wrażenie, że tonę w niesprawiedliwości jej życia. Gdybym mógł sam nosić jej blizny i rany, zrobiłbym to.
Początkowo byłam odrętwiała. Całkowicie odrętwiała, bo mój
umysł próbował przetrawić słowa, obrazy, niewiadome. Potem
do mojego ciała zakradło się mrowienie atakujące każdy mój
nerw, przez które moje kończyny zaczęły drżeć. Ale najbardziej
nie do wytrzymania był ból. Przyszedł jako ostatni i zatopił mnie
w ostrym, miażdżącym, przewracającym życie cierpieniu. Moje
serce nie mogło znieść ciśnienia i byłam pewna, że przestanie
bić. Ale zaskoczyło mnie i nie przestało. Zaskoczyło mnie, że
żyję, choć moje serce dosłownie pękło na pół.
– Wiesz co, stary, jeśli chciałeś obejrzeć ze mną wschód słońca, to wystarczyło powiedzieć – wymamrotał, szturchając mnie ramieniem.
– No – parsknąłem sucho. – O to mi właśnie chodziło.
– Muszę tam schodzić? – wyszeptałam, drżąc. – Boję się.
– Czego się boisz, Shannon? – zapytała spokojnie. – Hmm?
Nie spotka cię tam żadna krzywda, kochanie.
– Rzeczywistości – przyznałam. – Spotkania ze wszystkimi.
– Rzeczywistość potrafi onieśmielać – zgodziła się, biorąc
mnie za rękę. – A mierzenie się z nią bywa wyzwaniem, ale jesteś silną dziewczyną. – Uśmiechnęła się do mnie i dodała: – I dasz radę, Shannon Lynch. Jestem pewna.
– O Jezu – wzdrygnął się tata, wchodząc do kuchni z Seanem
na biodrze. – Coście znowu nawyczyniali?
– Nastąpił drobny błąd w komunikacji – odparł Gibsie, wbijając mi łokieć w żebra. – Małe spięcie na obwodach.
– No – potwierdziłem, rewanżując mu się kuksańcem w bok. –
Ale już wszystko wyprostowaliśmy.
– Jestem tu, Shan. – Usiadłem przy niej i oparłem się ochocie,
żeby wziąć ją na kolana. Zadowoliłem się położeniem dłoni na
jej nagim kolanie. – Przez cały czas, kochanie. Po prostu chciałem ci dać trochę przestrzeni.
– Nie chcę więcej przestrzeni – wyszeptała, przysuwając się
bliżej. – Chcę tylko ciebie.
– Ale będzie z nami mnóstwo kłopotów – wyszeptała, pociągając nosem.
– Lubię te twoje kłopoty – zapewniłem. – Chcę twoich kłopotów, twoich komplikacji i wszystkiego, co cię dotyczy. – Pochyliłem się i musnąłem nosem jej nos. – Chcę ciebie.
– Nie będzie mnie miesiąc… a nawet dłużej, jeśli
wezmą mnie do dorosłej kadry.
– Wiem o tym – odparł. – Ty również o tym wiesz i ona też to
wie. Więc nie musisz nic robić poza oddychaniem.
– Nie mogę zostawić jej na miesiąc...
– Dogadacie się kiedyś? – zapytała Claire. – Chociaż na jeden dzień?
– Nie – odpowiedzieli równocześnie, piorunując się wzrokiem.
Shannon wtuliła się w moją pierś i głośno westchnęła:
– Łzy, rugby i jeszcze ich kłótnie? W sumie to nasza normalność.
– No. – Objąłem ją i pocałowałem w ramię. – Chyba tak.
Wszystko się zmieniało, moje życie wirowało, a jedyną stałą
i uspokajającą rzeczą w tym huraganie wydawał się chłopak,
w którego koszulce właśnie leżałam.
– W sobotę – przyznałem, czując ciepło rozlewające się po karku. – I nie patrz tak na mnie.
– Jak? – fuknął.
– Jakbym cię zdradził.
– Zostałem zdradzony – odparł z emfazą. – Nie ukrywa się
przede mną takich pikantnych nowin. Powinienem był się o tym
dowiedzieć w niedzielę z samego rana.
– Jezu, Gibs… – Obszedłem go, podniosłem ręcznik z podłogi
i wróciłem do przebieralni. – Jesteś niepoważny.
W agonalnej panice doszłam do wniosku, że mój brat jest jasnowidzem. A jak nie, to żywym, chodzącym wykrywaczem
kłamstw, bo na przestrzeni lat sprawdzały się wszystkie jego przewidywania: te złe, te dobre i te zupełnie obojętne. Miał niepokojącą zdolność oglądu sytuacji, wyłapywania fałszu, wyczuwania zagrożenia… a później przedstawiał swoją prognozę z miażdżącą bezceremonialnością i straszliwą celnością.
– Nie wiem, co mam z tobą zrobić, Shannon Lynch – powiedział chrapliwie. – Tracę przy tobie rozum.
– To dobrze, lubię, gdy wyłączasz mózg – odparłam prowokacyjnie.
– Och, chłopcy… – westchnęła mama Claire, obejmując syna
w pasie. – I co my z wami zrobimy?
– Ja nikogo dziś nie biłem – stwierdził promiennie Gibsie. –
Byłem grzeczny.
– Dzisiaj, właśnie – jęknęła jego mama. Poczochrała go po
blond czuprynie i powiedziała: – Chodźmy, bąbelku. Przetransportujmy cię do domu, zanim odnajdą cię jednak poważniejsze kłopoty.
– I właśnie o to chodzi, mamo – odpowiedział Gibsie, ruszając
za mamą. – To one zawsze szukają mnie, nie odwrotnie.
O Boże. – Pokręciłam głową, z trudem to wszystko do mnie
docierało. – Nie mogę w to uwierzyć.
– Wszyscy mamy tajemnice – powiedział cicho. – Wszyscy nosimy swoje blizny, Shan.
A cały strach? Zrzuciłam go z ramion jak niepotrzebny płaszcz
i pozwoliłam opaść mu wzdłuż mojego ciała, do samej ziemi, bo stałam się świadoma siły, która we mnie drzemała.
- Gdybym był słodki, pewnie chciałbyś mnie zeżreć - odparł Tadgh - A na moje oko dość się już najadłeś.
Nie dzieje się nic złego. Po prostu się denerwuję. – Westchnęła raz jeszcze i dodała: – Mógłbyś zostać na linii? Nie musisz nic mówić. Po prostu… lepiej mi, gdy wiem, że jesteś blisko.
Zamknąłem oczy i padłem na plecy, miałem ochotę wyć ze złości.
– Oczywiście – wydusiłem z trudem, pilnując łagodnego tonu. Ułożyłem się pod kołdrą i szepnąłem: – Jestem tuż obok, kochanie.
Johnny stał się bezpieczną przystanią, w której mogłam wyłączać systemy obronne. Nie skupiałam się cały czas na rodzinie. Nie przerabiałam w głowie negatywnych myśli, bo miałam ucieleśnienie wszystkiego, co pozytywne, w postaci mojego chłopaka. Dom stał się dla mnie przejściowym przystankiem. Nie był już celą, w której uwięziona spędzałam każdą wolną godzinę. Stał się środkiem do celu.
– John, dzwoń po proboszcza! Twoje dziecko musi się wyspowiadać!
– Dostaniesz miejsce w drużynie i będziesz w niej
błyszczał. Wiem o tym.
Kąciki jego ust w końcu się uniosły, podobnie jak brew.
– Och, wiesz o tym, co?
– Tak – przytaknęłam. – Jestem bardzo mądra.
Johnny zarechotał i pogłaskał mnie kciukiem po policzku.
– Boże, jesteś też przeurocza.
– Urocza? – skrzywiłam się. – Sookie jest urocza, Johnny. Ja
powinnam być…
– Być? – zapytał prowokacyjnie, nachylając ku mnie twarz. –
No jaka, kochanie?
– Bardziej niż urocza – westchnęłam, tracąc koncentrację, gdy
jego usta znalazły się tak blisko.
– Słodka? – zamruczał, wodząc placami pod brzegiem mojej
spódniczki. – Ładna? – Nachylił się i potarł nosem o mój nos. –
Seksowna?
Kiwnęłam głową i wypuściłam powietrze z płuc.
– To ostatnie.
– Po prostu chcę cię przy sobie zatrzymać.
– Możesz, jak najbardziej – zarechotał.
– Obiecujesz? – wychrypiałam, zaciskając powieki i jeszcze
mocniej go dusząc.
– Obiecuję – odparł, składając pocałunek na moim obojczyku. – Już należę do ciebie.