cytaty z książki "Łowca"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Jego serce waliło ze strachu. Podobne momenty zdarzyły mu się już kilka razy, jakby jakaś ścieżka w jego głowie się zatarła. Może tak będzie wyglądać prawdziwa starość. jego obecność stanie się coraz mniej zauważalna, aż w końcu nikt nie będzie potrafił powiedzieć, czy w ogóle kiedykolwiek istniał.
Wyszedł przed dom. Słońce świeciło jasno. Niedługo miała nadejść prawdziwa zima. Wciągnął w płuca mroźne powietrze. Po raz pierwszy od długiego czasu czuł się wolny.
A później ruszył przed siebie.
Wszystkie głupstwa młodości są przecież właśnie tym, głupstwami. Dopiero kiedy jesteś trupem, nie robisz głupstw.
Było mnóstwo powodów, dla których to, co robili, było złym pomysłem. Ale w tym momencie żaden z nich nie wydawał się mieć znaczenia.
- Gdybym był Wilkołakiem, mógłbym zabić cię dla przyjemności.
Grim z namysłem potrząsnął głową.
- Prawdziwy morderca nigdy nie powiedziałby czegoś takiego. Poza tym Wilkołak nie zabija dla przyjemności. A przynajmniej to nie jest jego motyw.
Już wtedy czuła, że to może być zły pomysł. Oczywiście, wówczas jeszcze nie wiedziała, że "zły" nie do końca opisuje skalę tego, co miało się stać.
Pozwoliła sobie wmówić, że warto zaryzykować.
Tamtego lata poznała prawdziwą siebie, a to, co zobaczyła, nie było pięknym widokiem.
Czuła, że kiedyś tamto przyjdzie za nią, węsząc, zlizując z gorących liści jej strach i wstyd. Że każe jej zapłacić.
Miała rację.
Jednak czuła, że musi dokonać ekspansji, że potrzebuje przeciwwagi dla swojej silnej osobowości, inaczej zacznie zjadać własny ogon.
Szatnia mieściła się w piwnicy nowego budynku policji. Zapach farby, potu i wilgoci tworzył oszałamiająco paskudną mieszankę.
Widział wystarczająco dużo ciał zwierząt zabitych przez inne zwierzęta, żeby mieć stuprocentową pewność, że to nie mogło być dzieło ani dzikiego psa, ani niczego innego, co nie było obdarzone ludzką inteligencją. Tylko ludzie byli w stanie zrobić ludziom coś podobnego.
Uświadomiła sobie, że słyszy wyraźnie czyjś oddech. I wcale nie poza pokojem, ale tuz za sobą... Próbowała się odwrócić, ale poczuła na ustach wilgotny, śmierdzący materiał. Jej świat rozmył się, dźwięki stały się odległe.
Prawda była taka, że Janusz Kromer nie miał pieniędzy. Pomimo tego, że dobrze zarabiał, pracując w całkiem prestiżowej kancelarii. Ale dobrze zarabiać - nie oznaczało mieć pieniądze. Nie, jeżeli miało się potrzeby takie jak on.
Kiedy już raz pociąg zwany prawem ruszy w złą bocznicę, trudno go zatrzymać, dopóki nie jest za późno.
Kaśka obudziła się z przeświadczeniem, że dzieje się coś złego. Miała zły sen. Przyśniło jej się, że nie może mówić. Nie chodziło o to, że nie miała języka albo nie była w stanie sformułować słów, ale raczej, że nie mogła otworzyć ust, a później... Wolała o tym nie myśleć.
Kilka minut wcześniej, jeszcze kiedy była w ich sypialni, zanim usłyszała śmiech Sary, Kaśce wydało się, że słyszy inny głos. Cichy, ponury, jak liście szeleszczące na wietrze.
Nic w dziewczynie nie było idealne. Częściowo wiązało się to z jej wiekiem. Mając dwadzieścia lat, trudno odróżnić dobro od zła, prawdę od fałszu, piękno od brzydoty. Wszystko wydaje się ekscytujące.
Zastanawiał się, czy popełnił błąd. A jeżeli tak, to jak powinien go naprawić? Wierzył, że seks stymuluje jego kreatywność, ale tym razem miał wrażenie, że potrzebuje czegoś więcej.
Wilkołactwo to rzadkie schorzenie o charakterze psychotycznym albo dysocjacyjnym. Może wynikać z wielu różnych zaburzeń: schizofrenii, choroby dwubiegunowej, a nawet depresji. Nie mówiąc już o fizycznym uszkodzeniu mózgu albo o nadużywaniu narkotyków.
Według mnie kluczowa dla ofiary wilkołactwa jest wiara, że zamienia się w stworzenie o wielkiej mocy. Jednak według innych teorii chodzi głównie o odseparowanie zwykłego ja od tego drugiego.
Często chodził do kina i nie cierpiał, kiedy ktoś traktował film jako rozrywkę w tle, gadając przy tym albo komentując. Przez ostatnią dekadę zobaczył kilka tysięcy filmów i cieszyła go myśl o obejrzeniu tysięcy kolejnych.
Wadim wyobraził sobie, jak mało osób przyszłoby na jego własny pochówek. Mógłby je policzyć na palcach jednej ręki.
Kiedy otworzył, okazało się, że na progu stoi pomarszczony mężczyzna w kaszkiecie i ortalionowej kurtce. Był jednym z tych starych ludzi, którym wiek nie dodawał niczego pozytywnego, żadnej powagi ani grama mądrości. Za młodu facet musiał być kutasem i teraz, kiedy dobijał osiemdziesiątki, wyglądał na takiego samego kutasa, po prostu pomarszczonego.
Mężczyzna uśmiechnął się, a później wsunął ostrze w ciągle bijące serce starego.
Na ekranie pojawiło się zdjęcie. Ekran był kiepsko skalibrowany, więc było ono ucięte. Poza tym stanowiło miszmasz czerni, czerwieni i szarości, niczym abstrakcyjny obraz.
Skrzypnęły krzesła. Kilkoro policjantów poruszyło się niespokojnie. Wadim zdał sobie sprawę, że sam wpatruje się w ekran, próbując zrozumieć, na co patrzy.
– Pierwsza opinia wskazywała na to – ciągnął komendant – że to atak dzikiego psa albo innego zwierzęcia. Ale przeczy temu fakt, że głowa została całkowicie oddzielona od tułowia.
Wydał z siebie syk – wiedziała, że to moment, kiedy powinna się zamknąć, ale nie potrafiła. Drżała na całym ciele.
– Zrobię wszystko, jeżeli tylko…
– Pomyśl o tym, jak długo cię szukałem. Jak daleką drogę przebyłem. Naprawdę myślisz, że będziesz potrafiła mnie przekonać?
– Nie musisz tego robić – powiedziała słabo.
Opuścił ramiona, oddychając ciężko.
– Policzę do dziesięciu. Dam ci fory. Dziesięć sekund przewagi. Możesz być daleko stąd. Albo możesz marnować oddech. Biegnij – powiedział. – Biegnij po swoje życie.
Ada pobiegła.
Wadim przejechał palcami po metalowej powierzchni. Była ogrzana od jego ciała i od jego krwi.
– Zobacz, jakie to będzie uczucie – powiedział Cieślak.
Wadim oblizał wargi. W końcu to Cieślak był głosem rozsądku. Z ich dwójki to Wadim szedł za głosem serca. Trzeba było tylko zsynchronizować głowę z sercem.
Otworzył usta. Metal zazgrzytał na jego zębach. Nie mógł się powstrzymać i dotknął językiem lufy. Cieślak już nie leżał ani nie nucił. Siedział naprężony jak struna i patrzył na Wadima z rozchylonymi ustami.