cytaty z książki "Rdza"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Krowa jak jest głodna, to jest głodna. A jak szczęśliwa, to szczęśliwa. I z krową nie ma tak, że na przykład udaje zadowoloną, a tak naprawdę to jest wkurwiona na coś sprzed dwóch dni, albo że za dwa tygodnie kopnie cię z powodu czegoś, co jej się przywidziało dzisiaj. Krowa jak jest wkurwiona, to jest wkurwiona. A jak nie, to nie. I to mi się w krowach podoba.
Bo co to jest za wielka sztuka chodzić po ciemku, jak się ciemności nie boisz? Sztuka jest chodzić po ciemku, jak się od tego cały człowiek trzęsie. To jest wielkie szczęście, bać się.
Tylko wtedy można pokazać, że się jest odważnym.
Człowiek, który zabija w walce niedźwiedzia i człowiek, który nigdy z niedźwiedziem nie walczy, wyglądają na zdjęciu dokładnie tak samo i tak samo nic oprócz zdjęcia po nich nie zostaje.
- Bo wiesz, czasem ucieczka to jest jedyne rozwiązanie, ale najczęściej jednak nie.
Przyglądała się tej pędzącej rzeczywistości i tylko czasami, podczas bezsennej nocy albo długiej podróży pociągiem, przypominała sobie, że żadnego miesiąca ani żadnego roku nie będzie mogła powtórzyć.
Tośka często myślała o tym, jak ważne w życiu jest móc umrzeć wtedy, kiedy się chce, i dziwiła się, że prawie zawsze ludzie umierają dopiero wtedy , kiedy naprawdę trzeba.
(...) dawno już pogodziła się z tym, że nie wszystko o sobie można wiedzieć.
...świadomość, że się kiedyś było przepięknym, a teraz się już nie jest, musi być znacznie gorsza niż świadomość, że się przepięknym nie było nigdy.
Tak nas na świecie dużo, że człowiek wart jest właściwie niewiele, a jeden martwy człowiek tym bardziej, nawet jeśliby zabił niedźwiedzia.
Dotychczas nie był nikim, był tylko Michałem Stawnym albo tylko Doktorem, czyli nikim, dodatkiem do innych - do matki, do Tośki, nawet do Hołowczyca. Teraz czuł, że zaczyna być kimś prawdziwym, że po raz pierwszy w życiu zrobił coś, do czego nie popchnęło go życie.
Tak naprawdę mieszkała w listach, tylko w nich była sobą naprawdę. Mniej obchodził ją nadawca listów, bardziej one same. Te wszystkie marzenia, radości i rozpacze złożone na pół, wsunięte do koperty, opatrzone znaczkiem. Czytając i pisząc, miała wrażenie, że dzieje się z nią coś ważnego – a przynajmniej ważniejszego niż zazwyczaj. Bo zazwyczaj nie działo się nic. Zazwyczaj tylko żyła.
Teraz czuł, że zaczyna być kimś prawdziwym, że po raz pierwszy w życiu zrobił coś, do czego nie popchnęło go samo życie.
Postanowiła, że się postara, aby, kiedy już przyjdzie jej pora, na pogrzebie zaśpiewali jej takie wesołe piosenki, żeby się ludzie posrali ze śmiechu.
Tamtego dnia doszedł do wniosku, że wszystko to jest karą za jego tchórzostwo. Gdyby nie zawrócił o świcie, gdyby wsiadł do pociągu i stawił czoło własnemu marzeniu, nic by się nie stało.
Szymek miał nadzieję, że rodzice wrócą szybko, tak jak obiecali, chociaż z obietnicami rodziców to wiadomo: nic nie wiadomo.
Czekał, aż coś się stanie, bo przecież coś się musiało stać. Ale nic się nie działo: ani tamtego poranka, ani wieczorem, ani następnego dnia i po tygodniu też nic.
- Zatańczymy jak dorośniesz - stwierdził z taką powagą, że sprzedałaby za dorosłość dusze matki, ojca i brata.
Ale to dobrze, Szymuś. Bo co to jest za wielka sztuka chodzić po ciemku, jak się ciemności nie boisz? Sztuka jest chodzić po ciemku, jak się od tego cały człowiek trzęsie. To jest wielkie szczęście, bać się, Szymuś. Tylko wtedy można pokazać, że się jest odważnym.
Wiele lat później Szymon Stawny doszedł do wniosku, że jeśli była taka jedna chwila, Kiedy przestał być dzieckiem, to wcale nie w dniu śmieci rodziców, ale właśnie wtedy, właśnie na tej przerwie, właśnie podczas wykonywania tego jednego kroku w stronę rechoczącego Ciuryska.
Rozglądała się, zdziwiona upływem czasu [...] Skończyła czterdziestkę, zaraz potem zdmuchiwała o pięć świeczek więcej [...] Przyglądała się tej pędzącej rzeczywistości i tylko czasami, podczas bezsennej nocy albo długiej podróży pociągiem, przypominała sobie, że żadnego miesiąca ani żadnego roku nie będzie mogła powtórzyć.
Nie była głodna, nie była najedzona, zmęczona ani wypoczęta, wesoła nie była, ale smutna też nie, tak jakby nie była żadna.
(...) powiedział jej, że życie nie może być tak do końca złe, skoro można zjeść coś takiego.
Imprezy wyprawiane są tylko z jakiejś okazji: rocznica złamania ręki przez brata, pierwszy piątek miesiąca, równy tydzień do urodzin dalekiej ciotki z Moskwy.
(...) pisywała o wszystkim, co się wokół niej działo, oraz o wszystkim, co się nie działo w ogóle. I właśnie wtedy, opowiadając to, co się nigdy nie zdarzyło i nigdy nie zdarzy, czuła się, jakby stała przed kartką naga i jakby ktoś patrzył na nią przez wąskie, ciemne szczeliny w kształcie liter.
Najbardziej na świecie bał się zasnąć
i najbardziej na świecie chciał spać. Chciał zapaść się w ciepłą nicość bez koszmarów...
Jak każdy pijany człowiek był o krok od odkrycia Wielkiej Prawdy i jak każdy pijany człowiek nigdy jej nie poznał.
Sto dwadzieścia cztery kilometry dalej Tośka odłożyła słuchawkę i pomyślała, że jeśli jeszcze choć raz w życiu usłyszy, że wszystko będzie dobrze, natychmiast oszaleje.
Bo co to jest za wielka sztuka chodzić po ciemku, jak się ciemności nie boisz? Sztuka jest chodzić po ciemku, jak się od tego cały człowiek trzęsie. To jest wielkie szczęście bać się Szymuś.Tylko wtedy można pokazać, że się jest odważnym".
Przyglądała się tej pędzącej rzeczywistości i tylko czasami, podczas bezsennej nocy albo długiej podróży pociągiem, przypomniała sobie, że żadnego miesiąca ani żadnego roku nie będzie mogła powtórzyć.
Z tymi co tam spali to może jest tak samo jak z tą broną co po niej została rdza. Może oni też trochę tu zostali i trochę jeszcze gdzieś tu są?