cytaty z książki "Dziwny John"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
- Kiedyś wydawało mi się, że wystarczy wziąć w swoje ręce ster świata, żeby pomóc Homo Sapiens przekształcić się w gatunek bardziej człowieczy. Dziś wiem, że mogłaby tego dokonać jedynie istota nazywana Bogiem. Może jeszcze wielka inwazja istot wyższych z innej planety, albo innego wymiaru. Nie przypuszczam jednak, żeby chciało im się z tym męczyć. Pewnie potraktowaliby Ziemian jako bydło, okazy muzealne, pieski pokojowe albo zwykłe robactwo. Wszystko jedno, gdyby tylko chcieli coś zrobić dla Hom. Sap., to pewnie by potrafili. Ale ja nie potrafię. Myślę, że gdybym solidnie się do tego zabrał, to dość łatwo i bez ryzyka zdołałbym objąć rządy nad normalnymi osobnikami, a wtedy potrafiłbym stworzyć świat, dający swoim mieszkańcom o wiele więcej satysfakcji i więcej szczęścia. Zawsze jednak musiałbym się godzić z nieprzekraczalnymi granicami zdolności tego gatunku, Starać się go nakłonić, aby żył powyżej swoich możliwości to tak, jakby próbować ucywilizować stado małp. Powstałby jeszcze większy chaos, a zjednoczonym przeciwko mnie ludziom prędzej czy później udałoby się mnie zniszczyć. Musiałbym więc przyjąć te stwory ze wszystkimi ich ograniczeniami, ale to byłoby marnowaniem swoich sił. Równie dobrze mógłbym resztę życia poświęcić hodowli drobiu. (...) Oczywiście, gdybym przejął ster, to zapewne potrafiłbym odwrócić nieszczęście. Tyle że, jak już mówiłem, oznaczałoby to porzucenie czegoś naprawdę ważnego. Hodowla drobiu nie jest warta takiej ofiary.
Filozofia jest dość zabawną mieszanką naprawdę pięknych myśli i niesamowitych, dziecinnych błędów. Przypomina mi gumową kość, którą daje się psu do gryzienia. Jest świetna dla zębów intelektu, ale jako pożywienie całkiem do niczego!
Oto, co się stanie. Nowy Mesjasz - jeden dla każdego plemienia - zatryumfuje nie poprzez miłość i łagodność, lecz poprzez nienawiść i okrucieństwo. I to tylko dlatego, że tego właśnie pragniecie z głębi waszych marnych, schorowanych flaków i obłąkanych mózgów. Jezu Chryste!
A więc umysłowa ostryga rozwarła się i chciała wciągnąć mnie do swego wnętrza, które było... było bezdenną, czarną piekielną przepaścią. Oczywiście, to porównanie wyda ci się głupie i naiwne, ale tak to wyglądało. Spadałem w przerażającą otchłań ciemności, ciemności umysłu i ducha, w której nie było niczego prócz wiecznie niezaspokojonej nienawiści, trującego, wilgotnego oparu, który wszystko, na czym mi kiedykolwiek zależało, przemieniał w jakąś ohydę. Nie, nie potrafię ci tego opisać. (...) Muszę bardzo uważać, żeby znów mnie nie złapał. Może dosięgnąć mnie wszędzie, czy to w Australii czy w Patagonii! Boże! Czuję jego obecność nawet teraz! Daj mi jeszcze jabłko i pomówmy o czymś innym.
Przegryzając swą drugą koksę John uspokoił się. Zaczął opowiadać dalej.
- Od tej historii nie zdarzyło się wiele. Trochę czasu poświęciłem na doprowadzenie do porządku mojego umysłu, a potem czułem się strasznie przygnębiony. Tak małą zdawała mi się szansa odnalezienia kogoś, kto naprawdę należałby do mojego rodzaju, a przy tym był zdrowy psychicznie.