cytaty z książki "Położna. 3550 cudów narodzin"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Jeśli się postaramy, życie może być jak wędrówka w letni dzień. Zadbajmy o to, by mieć jak najlepsze wspomnienia. Zamiast narzekać na pogodę albo na niewygodne buty, cieszmy się przyrodą i poznawaniem nowych ludzi. Jesteśmy tu w krótkiej podróży.
Czułe gesty, muśnięcie dłoni, ciepło i bliskość drugiego człowieka sprawiają, że jest nam łatwiej zmagać się z przeciwnościami losu czy bólem.
Proszę to dziecko zanieść na oddział noworodków. Zdecydowałam, że zatrzymam syna. To drugie chcę oddać do adopcji, w domu mam już córkę. Nie jesteśmy przygotowani na trójkę dzieci.
[...]Mąż nie wie, że to bliźnięta i nigdy się o tym nie dowie - powiedziała stanowczo.
Zrozumiałam dzięki tej książce, że nie ma takiej osoby, miejsca, ani rzeczy na tej ziemi, która miałaby nad nami władzę. Tylko my jesteśmy twórcami naszych myśli. By zmienić stare, skostniałe schematy, które nas ograniczają, potrzeba odwagi.
Gdzieś umknęła wiedza, że noworodek nadal połączony jest z matką energetycznie, dlatego tak ważna jest bliskość, tulenie i karmienie piersią, które poza fizycznym pokarmem dostarcza dziecku energii życiowej.
Za każdym razem, gdy cierpimy, kryje się za tym jakaś nieuświadomiona myśl. Tymczasem, bez względu na to, czy nam się podoba czy nie, pogoda się nie zmieni i zawsze znajdą się nieżyczliwi ludzie. Przestałam zamartwiać się rzeczami, na które nie mam wpływu.
,,Tylko my jesteśmy twórcami naszych myśli. By zmienić stare, skostniałe schematy, które nas ograniczają, potrzeba odwagi".
Lęk moim zdaniem jest najgorszy, może zaburzyć wydzielanie hormonów i zatrzymać poród na każdym etapie. Matka przenosi lęk na dziecko, która instynktownie boi się wyjść na zewnątrz.
Jeszcze wiele lat upłynie zanim uda nam się wykorzenić stare, utarte zwroty. (...) Słynne określenie 'odebrać poród' przetrwało z czasów, gdy w kilka chwil po porodzie odbierano matce dziecko i odnoszono je na inny oddział. Ale czasy się zmieniły, może warto zmienić język. Do znudzenia wszystkim zwracam uwagę, że odbiera się życie, a porody się przyjmuje (witamy noworodka, przyjmujemy je na swoje ręce).
Jak zwykle czekałam z przecięciem pępowiny. Po minucie sprawdziłam czy jeszcze tętni. Tętniła, ale nie w takim rytmie jak powinna. Natychmiast odrzuciłam pieluchy, dziecko było blade i wiotkie. Spojrzałam na doktora, który stał przy nas.
- A ty, Mateusz, dokąd się wybierasz? Wracaj! - zwrócił się do malucha.
Podałam mu aparat ambu. Wtłoczył kilka razy powietrze w płuca dziecka, co malca rozzłościło, zaczął przeraźliwie płakać. Odetchnęłam.