cytaty z książki "Wojna światów"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
A kiedy sprawy tak się układają, że ludzie zaczynają odczuwać konieczność działania, zaraz znajdują się słabi albo tacy, co słabną na samą myśl o potrzebie ruszenia mózgiem, i zawsze wykombinują taką religię, co zabrania wszystkiego, górnolotną i głoszącą ufność i pokorę wobec prześladowców i poddanie się woli Stwórcy!
Wojna ta powinna była nauczyć nas przynajmniej jednego. Litości dla wszystkich tych bezrozumnych stworzeń, które znosić muszą nasze nad sobą panowanie.
Słabych ani głupich nie chcemy. Znów będzie się żyło naprawdę, a bezużyteczni, uciążliwi i szkodliwi muszą wymrzeć. Powinni wymrzeć. Powinni sami chcieć wymrzeć. Bo ostatecznie żyć po to, by psuć rodzaj ludzki to nielojalność.
... śmierć nie jest wcale czymś strasznym, jedynie strach czyni ją przykrą.
Cóż za pożytek z religii, jeśli kruszy się ona w obliczu nieszczęścia? Proszę pomyśleć, ile zła wyrządziły ludzkości trzęsienia ziemi, powodzie, wojny, wybuchy wulkanów! Czy panu zdaje się, że Bóg ubezpieczył Weybridge od wypadku? Człowieku, Bóg to nie agent ubezpieczeniowy.
Umysł człowieka pojął już prawdę, iż życie jest nieustanną walką o byt. Wydaje się, że prawdę tę wyznawali również Marsjanie.
Zanim jednak surowo ich potępimy, przywołajmy z pamięci okrucieństwa i spustoszenia, jakie zostawia po sobie człowiek. Eksterminacji poddaliśmy wszak nie tylko pewne gatunki zwierząt, takie jak bizon czy ptak dodo, ale również całe populacje niższych rasowo ludzi. Tasmańczyków, na przykład, bez wątpienia będących ludźmi, doszczętnie wytępili przybysze z Europy w ciągu trwającej pół wieku wojny. Czy wolno nam zatem stroić się w szatki apostołów miłosierdzi i skarżyć się na Marsjan, wojujących z podobnych naszym pobudek?
Bo, widzi pan, tamci wszyscy, co żyli w tych domkach, te przeklęte kupczyki nawykłe do łatwego życia, byliby do niczego. To ludzie bez ducha, bez dumnych snów, bez wzniosłych porywów. A człowiek bez tego to zwykły tchórz, to szmata. Umieli tylko spieszyć się codziennie do pracy. Widziałem ich setkami, jak z drugim śniadaniem w garści gonili jak wściekli do pociągu, aby tylko nie spóźnić się, tylko jak najwcześniej otworzyć te swoje marne sklepiki i ciułać te swoje głupie groszaki. Widziałem, jak potem gonili do domu, żeby się tylko nie spóźnić na obiad i, broń Boże, nie jeść chłodnej zupy; jak siedzieli wieczorami w domu ze strachu przed bandytami; jak szli do łóżek ze swoimi żonami, nie dlatego, że je kochali, ale dlatego, że było to wygodne i nie komplikowało ich nędznej wegetacji. W powszednie dni ubezpieczali się ze strachu przed jakimś wypadkiem na tym świecie, a w niedziele - ze strachu przed życiem pozagrobowym. Tak jakby piekło było dla królików!
Ogarnęło mnie wtedy uczucie, jakie nie jest zazwyczaj udziałem człowieka, znają je bowiem tylko podległe nam zwierzęta. Czułem się oto jak królik, który wracając do swej nory, zastaje przy niej robotników kopiących fundament pod nowy dom.
Na widok morza pani Elphinstone, mimo pełnych otuchy słów swej szwagierki, uległa panice. Nigdy jeszcze nie wyjeżdżała poza granice Anglii i woli raczej umrzeć, niż znaleźć się sama, bez przyjaciół, w obcym kraju. Jak wynikało z jej słów, biedaczka wyobrażała sobie widocznie Francuzów nie lepszymi od Marsjan.
Chciałem zapalić papierosa, ale nie miałem zapałek.
(...) tamci wszyscy, co żyli w tych domkach, te przeklęte kupczyki nawykłe do łatwego życia, byliby do niczego. To ludzie bez ducha, bez dumnych snów, bez wzniosłych porywów. A człowiek bez tego to zwykły tchórz, zwykła szmata. Umieli tylko spieszyć się codziennie do pracy. Widziałem ich setkami, jak z drugim śniadaniem w garści gonili jak wściekli do pociągu, aby tylko nie spóźnić się, tylko jak najwcześniej otworzyć te swoje marne sklepiki i ciułać te swoje głupie groszaki. Widziałem, jak potem gonili do domu, żeby się tylko nie spóźnić na obiad i, broń Boże, nie jeść chłodnej zupy; jak siedzieli wieczorami w domu ze strachu przed bandytami; jak szli do łóżek ze swoimi żonami, nie dlatego, że je kochali, ale dlatego, że było to wygodne i nie komplikowało ich nędznej wegetacji.
Dziś wiemy już znacznie więcej. Jeśli Marsjanie potrafili dotrzeć do Wenus, nie ma podstaw, by sądzić, że nie potrafi dokonać tego także i człowiek, gdy zaś powolne stygnięcie Słońca sprawi, iż na Ziemi nie będzie już można żyć dłużej, co przecież nieuchronnie musi kiedyś nastąpić, być może trzeba będzie przenieść potok ziemskiego życia na siostrzaną planetę. Czy dokonamy tego?
Widziałem, co się tam działo. Ludzie piszczeli ze strachu. A ja nie lubię piszczeć. Nie raz, nie dwa zaglądałem śmierci w oczy. Ja nie malowany żołnierzyk, dla mnie śmierć to śmierć i nic więcej. Ten wyżyje, kto myśli.
Patrzyłem na to milczące morze opustoszałych domów, fabryk i kościołów, dumając nad marzeniami i ofiarami niezliczonych ludzi tworzących to miasto [Londyn] - miasto, które mogło tak szybko i bezpowrotnie obrócić się w proch i pył. Kiedy uzmysłowiłem sobie, że odeszło już ciążące nad nim widmo zagłady, że te ulice znowu wypełnią się ludźmi i że najukochańsza obumarła teraz metropolia znowu ożyje i rozkwitnie pełnią sił, obudziły się we mnie różne emocje i o mało co nie wybuchnąłem płaczem.
Ile warta jest wiara, skoro może ją złamać byle nieszczęście?
Być może jestem człowiekiem o specyficznym usposobieniu. Nie wiem, jak dalece różnię się od innych. Zdarza się bowiem, że odczuwam nadzwyczaj osobliwe oderwanie od siebie samego i od świata, który mnie otacza. Na wszystko spoglądam z zewnątrz, z jakiegoś tajemniczego oddalenia - z punktu poza czasem, poza przestrzenią, poza tragedią naszego żywota.
Za cenę miliardów istnień człowiek kupił sobie prawo do władania Ziemią - i do niego ono, i żaden napastnik odebrać go nie może.
Człowieka zrzucono z jego tronu i odtąd nie jest on już panem wszelkiego stworzenia, a ledwie zwierzęciem takim jak inne, poddanym władcu Marsjan.