cytaty z książki "Świat finansjery, część 1"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Kij i marchewka... Vetinari używał tylko kija. Albo tłukł człowieka marchewką po głowie.
Należeli do klasy zwanej "starymi pieniędzmi", co oznaczało, że zarobili je tak dawno, by ciemne czyny, które napełniły ich kufry, stały się historycznie nieistotne. Zabawne, że człowiek zwykle trzyma w tajemnicy ojca rabującego na gościńcach, ale przy kieliszku porto przechwala się praprapradziadkiem będącym handlarzem niewolników.
Świat pełen jest rzeczy wartych więcej od złota. Ale wydobywamy z ziemi ten nieszczęsny metal, a potem zagrzebujemy go gdzie indziej. Jaki to ma sens? Czy jesteśmy srokami? Chodzi o to, że błyszczy? Wielkie nieba, ziemniaki są warte więcej od złota!
Błąd, drogi panie, jest gorszy od grzechu, a to dlatego, że grzech bywa często kwestią opinii, punktu widzenia czy nawet właściwej chwili, natomiast błąd to fakt, który krzyczy o poprawienie.
Kiedy nie wiadomo, co robić, zawsze warto przyczesać włosy i wyczyścić buty.
Bo ludzie nie lubią zmian. Ale jeśli zmiana nastąpi dostatecznie szybko, przeskakują tylko z jednej normalności do drugiej.
Co za broń, myślał, kiedy jego koń-golem okrążał kopiących. W jeden dzień mogłyby zburzyć miasto. Jaką straszliwą siłą stałyby się w niewłaściwych rękach.
Dzięki bogom, że są w moich.
Użyteczność definiował w klasycznym stylu służby cywilnej jako "potwierdzająca mój punk widzenia".
Budowa świątyń nie dowodziła wiary w bogów, ale wiary w architekturę.
Znowu juwenalia, pomyślał Moist. Ech, studenci… Można ich kochać albo nienawidzić, ale nie wolno walić łopatą po głowach…
(...)i oni mówią, że możemy wierzyć słowu pana Lipwiga, bo jest prostolinijny jak korkociąg.
- Korkociąg? - zdumiał się Bent.
- Tak, też o to pytaliśmy - odparł Shandy. - Wytłumaczyli nam, że czasem trochę kręci, ale to w porządku, bo wyciąga te przeklęte korki!
To tylko metaforyczna obietnica! Mówiłem panu, opiera się na porozumieniu, że nikt nie zażąda jej spełnienia!
Wciąż się zastanawiał, jak nielogiczne może stać się się logiczne rozumowanie, jeśli zajmuje się nim dostatecznie duży komitet.
(...) jak u tych ludzi na stanowiskach, którzy przychodzą do pracy w poważnych garniturach, ale noszą kolorowe krawaty w obłąkańczo rozpaczliwej próbie pokazania, że gdzieś tam kryje się swobodny duch
Był pewien, że ten człowiek nie jest szaleńcem, ale to oczywiste, że dla niego świat dzieje się gdzie indziej.
Moist odwrócił się i spojrzał na młodego maga w okrągłych okularach, z notatnikiem i tym odrobinę sztywnym wyrazem twarzy, mówiącym: prawdopodobnie wiem więcej, niż możecie sobie wyobrazić, ale mimo to potrafię z rozsądną przyjemnością rozmawiać nawet z takimi jak wy
Nie czuł się swobodnie w obecności czaszek. Ludzie są genetycznie zaprogramowani, by w takiej sytuacji nie czuć się dobrze, już od czasów małp, ponieważ: a) to, co zmieniło tę czaszkę w czaszkę, może nadal gdzieś tu być, więc należałoby biec na drzewo, ale szybko, oraz b) czaszki wyglądają, jakby się z patrzącego naśmiewały.
Jej papieros skrócił się wyraźnie, kiedy się zaciągnęła. Paliła, jakby to był rodzaj działań wojennych.
- Jak ci na imię, siosztro? - zapytał. - Berenice - odparła.
Nie zniosę niesprawiedliwości” Vimes nie był filarem społeczeństwa, myślał Vimes. Własnymi rękami zabił króla. Trzeba było to zrobić, ale społeczeństwo – czymkolwiek jest – nie zawsze lubi tych, którzy robią to, co musi być zrobione, albo mówią to, co musi być powiedziane. Posłał też na śmierć kilka innych osób, to fakt, ale miasto znajdowało się wtedy w stanie upadku, toczyło masę głupich wojen i praktycznie rzecz biorąc, było częścią imperium klatchiańskiego. Czasami potrzebny jest taki drań. Historia wymagała operacji, a niekiedy jedynym dostępnym chirurgiem jest doktor Topór. W toporze jest coś ostatecznego... Ale kiedy człowiek zabije jednego nędznego króla, wszyscy nazywają go królobójcą. Przecież nie weszło mu to w nałóg ani nic... W bibliotece Niewidocznego Uniwersytetu Vimes znalazł dziennik Kamiennej Gęby. Był to człowiek surowy, nie ma wątpliwości. Ale i czasy były surowe. Napisał: „W Ogniu Walki niechaj wypali się Nowy Człowiek, który dbał nie będzie o Stare Kłamstwa”. Tyle że stare kłamstwa w końcu zwyciężyły.
Powiedział ludziom: Jesteście wolni. Odpowiedzieli mu: Hurra! – ale potem pokazał im, ile kosztuje wolność, a oni nazwali go tyranem.
Istnieje, jak twierdzą niektórzy, nieskończona liczba wszechświatów, aby wszystkiemu, co może się zdarzyć, zagwarantować miejsce, by się tam zdarzyło.
Ale wczorajsze rozmowy zderzały się ze sobą w jego pamięci i tworzyły rodzaj muzyki. Nie był pewien, czy zna wszystkie nuty, lecz pojawiały się już kawałki, które mógł zanucić. Musi tylko słuchać siebie dostatecznie długo, a zrozumie, o czym właściwie mówi.
-A czy nie opisałby pan Pana Marudy jako będącego w rzeczywistości zaledwie wygodną marionetką?
-Hau?-zainteresował się pies, słysząc swoje imię.
-Uważam to pytanie za obraźliwe - oświadczył Moist. - I on również.
Ścianki działowe były teraz w mieście wszechobecne. Jego pokój był dokładnie dwa razy większy od łóżka, a było to wąskie łóżko. Troje ludzi tutaj musiałoby dobrze się znać. Czworo dobrze by się poznało, czy tego by chcieli, czy nie.
(...)a Owlswick Jenkins...
...spojrzał na Moista ze smutkiem, kopnął go mocno z krocze i pognał ulicą jak zając.
-Powinna się pani zwrócić do profesora Fleada.
-Chodzi panu o tego, który jest nieżywy?-upewnił się Moist.
-W tej chwili nie żyje, ale jestem pewien, że w celu zapewnienia dyskrecji mój kolega, doktor Hicks, zorganizuje państwu spotkanie z profesorem po lunchu.
-Będzie wtedy mniej nieżywy?-spytał Moist.
Mavolio Bent miał definicję głupoty, którą większość ludzi uznałaby za nazbyt szeroką. (...) Głupota była podstawowym stanem istnienia i musiał ją przezwyciężać każdym kręgiem swego moralnego kręgosłupa.
-Mavolio Bent zrobił błąd? Nie sądzę - oświadczył Cosmo.
-Mówią, że uciekł, sir.
(...)
-Uciekł? A czy niósł jakieś duże i ciężkie worki? Zwykle je niosą.
(...)leżały egzemplarze kilku wydań "Pulsu". Jego lordowska mość starał się śledzić to, o czym ludzie sądzili, że się dzieje.