Katarzyna Graj: „Weranda na Czarcim Cyplu” to twoja kolejna powieść wydana pod skrzydłami Wydawnictwa FILIA. Jakie emocje towarzyszą ci podczas zbliżającej się premiery książki?

Liliana Fabisińska: Chyba zawsze są to podobne, bardzo pozytywne emocje, do których absolutnie nie można się przyzwyczaić. Towarzyszy mi ekscytacja, czekam po prostu na ten moment! Kiedy przybywa do mnie paczka z egzemplarzami autorskimi, niecierpliwie rozrywam papier, aby wziąć do ręki swoje literackie dziecko. W przypadku „Werandy na Czarcim Cyplu” to podekscytowanie jest jeszcze większe, bowiem jest to drugi tom cyklu Jak pies z kotem. Czytelnicy będą porównywać obie części…

Boisz się?

Nie, w końcu druga część „Ojca Chrzestnego” była lepsza od pierwszej! (śmiech). A tak zupełnie poważnie, jestem bardzo ciekawa opinii recenzentów. Pierwsze egzemplarze powieści już do nich trafiły.

Mówi się, ze twoje książki to literatura kobieca. Jednak twoja najnowsza książka to nie tylko kobiece rozterki, ale także zbrodnia, morderstwo… Co cię skłoniło, aby pójść w tym kierunku?

Wiele lat temu skończyłam kryminologię w RPA i jestem także wielką miłośniczką kryminałów. Pamiętam, że będąc w szóstej klasie rozchorowałam się i zostałam w domu po raz pierwszy sama. Cały dzień wyszukiwałam w bibliotece taty kryminały i czytałam jeden po drugim. Wydaje mi się, że łączenie literatury obyczajowej z kryminałem jest bardzo ciekawą propozycją dla czytelnika. Sama to uwielbiam. Jestem miłośniczką książek Marthy Grimes, Camilli Lackberg czy serii Harry’ego Kemelmana o przygodach żydowskiego rabina Smalla, rozwiązującego zagadki kryminalne w małym miasteczku...

Lilka, co cię najbardziej inspiruje?

Drobiazgi! To może być maleńka rzecz… Wiele lat temu zamieszkałam przy ulicy, która nie miała nazwy. Razem z sąsiadką miałyśmy złożyć kilka propozycji w Urzędzie Gminy. Usiadłyśmy któregoś dnia i zaczęłyśmy kombinować. Urocza? Cicha? Rozkoszna? Pies mojej sąsiadki miał na imię Amor i powiedziałam wtedy na głos: Twój pies byłby Amorem z ulicy Rozkosznej! Ulica dostała ostatecznie zupełnie inną nazwę, ale w ten sposób narodził się tytuł mojej książki… 5 lat tkwił w notesie, zanim ujrzał światło dzienne. Jak zatem widzisz wystarczy drobiazg, aby w głowie powstał pomysł na powieść o chłopcu imieniem Amor. Czasami zdarza się, że usłyszę w kawiarni strzępek rozmowy, który później okazuje się doskonałym uzupełnieniem dialogu moich postaci w książce.

Hel okazał się na tyle inspirujący, że postanowiłaś uczynić to miasto bohaterem swojej najnowszej książki „Weranda na Czarcim Cyplu”, która na rynek trafi 14 września?

Hel to moje ukochane miejsce na ziemi. Jestem tutaj kilka razy w roku. Hel zachwyca mnie o każdej porze. Uwielbiam spacerować tutejszymi uliczkami, spotykać ludzi, rozmawiać z nimi o przeszłości i teraźniejszości półwyspu. Tak często tu goszczę i tak bardzo kocham to miejsce, że musiałam je pokazać w mojej powieści. Opisałam miejsca, które odwiedzam będąc tutaj. Wymyśliłam tylko bohaterów i zakład fotograficzny Mewa.

Nie jest tajemnicą, że pracujesz już nad kolejną powieścią z serii „Jak pies z kotem”. Zdradzisz mi coś na ten temat?

Absolutnie nie! (śmiech) Mogę ci jedynie powiedzieć, że pojawi się w niej nie tylko Hel, ale także Paryż...

Rozmawiała: Katarzyna Graj
Materiały wydawnictwa Filia

Obejrzyjcie zwiastun książki:

Książka „Weranda na Czarcim cyklu” ukazała się pod patronatem lubimyczytać.pl.