Kurs pisania #10 - jak zacząć?

Remigiusz Mróz Remigiusz Mróz
08.02.2015

Najlepiej złożyć petycję do muzy lub weny, by łaskawie nadeszła, niesiona skrzydłami inwencji. Dobrze jest we wniosku wyszczególnić, w jakich godzinach potrzebujemy natchnienia oraz jaka powinna być częstotliwość świadczonej usługi. Problem może się pojawić, gdy w tym samym czasie jej pomoc będzie potrzebna gdzieś indziej. Wówczas warto zastanowić się nad zaprzedaniem duszy siłom nieczystym – jeśli nie będą akurat zajęte inspirowaniem wszelkiej maści mniejszości, być może zainteresują się nami na tyle, by podrzucić jakiś pomysł. Jeśli nie, zawsze można zebrać kilku znajomych, urządzić seans spirytystyczny, a potem liczyć na to, że któryś ze zmarłych wyciągnie do nas pomocną dłoń z zaświatów. Jeżeli i to nie pomaga, warto zastanowić się nad heroiną, amfetaminą lub haszyszem, względnie spróbować kontaktu z obcą cywilizacją – być może w toku jej ewolucji wynaleziono sposób na przywoływanie weny.

Kurs pisania #10 - jak zacząć?

A jak naprawdę zacząć? Proste, od pierwszego zdania.

Wszystko inne nie ma znaczenia, bo już się w naszym umyśle wydarzyło. Historia, którą zamierzamy opowiedzieć, tkwi już gdzieś w naszej podświadomości jako fakt dokonany (kogo przejęła zgroza na widok tego frazeologizmu, ręką do góry). Siadamy więc do pisania niekoniecznie z gotowym pomysłem, ale koniecznie ze świadomością, że mamy coś do opowiedzenia. Nie wymaga to inspiracji. Jeśli coś podkusiło nas do pisania, traktujmy to raczej w kategorii bodźca – dzięki temu potem będzie dużo łatwiej dostrzegać kolejne w otaczającym nas świecie.

Co może być takim bodźcem? Ot, choćby wizyta na stacji benzynowej. Stephen King przed napisaniem – skądinąd średniego – „Buicka 8”, tankował samochód gdzieś w Kalifornii i zobaczył inne auto, którego właściciel najpewniej poszedł uregulować należność. Przemknęło mu przez myśl, że ciekawie byłoby, gdyby facet nigdy nie wrócił. Tyle wystarczyło, żeby pojawiły się kolejne pytania – co wtedy stałoby się z samochodem? I dlaczego kierowca miałby w ogóle go tam zostawiać? Zazwyczaj tyle wystarczy, by potem słowa zaczęły same wylewać się na elektroniczny papier. Zawsze potrzeba do tego jakiegoś impulsu (czy bodźca właśnie), rzadko kiedy bliżej nieokreślonej muzy, która przyniesie nam idee na tacy. Ciąg przyczynowo skutkowy nie zawsze dostrzegamy, przynajmniej nie od razu – zawsze jednak istnieje. Nie znaczy to, że gdy tylko poczujemy bodziec, trzeba siadać do pisania. Możemy to zrobić, gdy myśl w nas okrzepnie.

Wszystko to jednak ma drugorzędne znaczenie. Nawet jeśli wizja nie wykrystalizowała się przy jednej, jasnej jak błyskawica myśli, stanie się to w trakcie pisania. Wróćmy więc do pierwszego zdania. Jest ono niezwykle istotne nie tylko dla każdego, kto będzie czytać naszą powieść, ale także dla nas samych. I szczególnie ten drugi aspekt powinien nas dzisiaj interesować. Udane pierwsze zdanie to dla pisarza jak dobry początek dnia. Dnia, w którym budzimy się z myślą, że dziś naprawdę jesteśmy w stanie zawojować świat. Z takim nastawieniem trudno opaść z sił, choćby pisanie szło nam jak po grudzie.

A jeśli zdanie podziała tak wyłącznie na nas, podczas gdy obiektywnie rzecz biorąc nie będzie się nadawało na początek powieści? Żaden problem, później przesuniemy je gdzieś dalej. Kiedy siadałem do pisania „Kasacji”, zacząłem od słów: Dożywocie z możliwością warunkowego zwolnienia po dwudziestu pięciu latach. Niespecjalnie nadawało się to na otwierające zdanie, ale dało mi wszystko, czego potrzebowałem. Po jakimś czasie poprzedziłem to krótkim wprowadzeniem protagonistki i wyszło całkiem przyzwoicie. W dodatku mogłem szczycić się tym, że jako jedyny wiedziałem, od czego tak naprawdę książka się pierwotnie zaczynała. Teraz już nie mogę.

Clou problemu jest oczywiste – chodzi o to, by w pierwszym zdaniu zmieścić jak najwięcej treści. Jestem przeciwny nadmiernemu cyzelowaniu poszczególnych partii książki, pastwieniu się nad konkretnymi passusami, et cetera. Zdecydowanie lepiej znęcać się nad książką całościowo – w przypadku pierwszego zdania warto jednak drążyć aż do skutku. Zmieniać, przesuwać, zastanawiać się, dopieszczać. Nie powinniśmy podchodzić do tego zdroworozsądkowo, bo nasze pierwsze zdanie to także pierwsze wrażenie, jakie odczuje czytelnik. Nie okładka i nie opis z tyłu okładki – te rzeczy zobaczy w księgarni. Ale pierwsze zdanie zazwyczaj przeczyta dopiero, gdy siądzie w zaciszu domowego ogniska i pozwoli opowiedzieć sobie historię.

#####

Więc jak zacząć?

Kiedyś już pisałem, że najlepiej od „więc”, bo można przy okazji wytłumaczyć komuś, że nic nie stoi na przeszkodzie, by od tego zaczynać zdanie. Ale w przypadku otwierającego paragrafu, można wybrać coś lepszego. Tym bardziej, że możemy podpatrzeć, jak robią to ci, którzy wydali o kilka książek więcej niż my.

Niektórzy powiadają, że w złym tonie jest rozpoczynanie powieści od słowa „było”. I co do zasady chyba wypada się z nimi zgodzić (o ile nie chcemy napisać, że „było ciepłe lato i czasem padało” i dalej podążać tym tropem). Ale od każdej reguły są wyjątki, i tak George Orwell zaczynając „Rok 1984” napisał: Był jasny, zimny dzień kwietniowy i zegary biły trzynastą.

Nawet gdyby mu nie wyszło, wybaczylibyśmy, bo w końcu to Orwell. Ale wyszło mu wprost perfekcyjnie, a zdanie jest bardziej symptomatyczne, niż na pozór wygląda. W wybiciu trzynastej godziny nie chodzi o porę, a o stare porzekadło, które ową trzynastą godzinę traktuje jako zdarzenie, które podaje w wątpliwość wszystko, co dotychczas się wydarzyło (a więc poprzednich dwanaście godzin). Jest w tym coś jeszcze. Orwell nie napisał o „zegarze”, lecz „zegarach”. Chodzi więc o wymiar ogólny, a nie jednostkowy. Nadinterpretacja? Może, ale obrazuje to, jak wiele można zmieścić w pierwszym zdaniu. W każdym kolejnym oczywiście też, ale to właśnie na pierwsze czytelnik zwróci największą uwagę.

Kolejny przykład z „było”. Pokazuje i objaśnia Wojciech Cejrowski, rozpoczynając „Rio Anakondę” od: Było to… Niedawno.

Może trochę dziwić obecność podróżnika w kursie na temat pisania, ale umieszczam go tutaj nie bez powodu. Nie znam dokładnych upodobań literackich WC, ale wydaje mi się, że miał trochę styczności z pozycjami anglosaskimi. Jego storytelling stoi na wysokim poziomie – i pisze tak, jakby do nas mówił, co zasługuje na najwyższą pochwałę. Dodatkowo wyszło mu naprawdę fajne pierwsze zdanie. Krótkie, ale treściwe. I już po nim czujemy, jaki będzie klimat książki.

O ile „było” jesteśmy w stanie przełknąć, o tyle „był sobie” wydaje się już poważnym nadużyciem. W „Baśniach braci Grimm” (tych ocenzurowanych) może jeszcze by przeszło, ale we współczesnej literaturze? Nie ma mowy. A może jednak? Neil Gaiman w „Gwiezdnym pyle" podjął próbę, zobaczcie, jak mu wyszło. Był sobie kiedyś młody człowiek, który chciał spełnić Pragnienie swego Serca.

Całkiem nieźle, prawda? Ostatecznie to rzecz gustu, ale trudno nie dostrzec korelacji z tytułem. Oba te elementy w połączeniu ze sobą dają nam obraz czegoś, co z całą pewnością otrze się o magię. Ale idźmy dalej, bo jest się jeszcze nad czym pogłowić. Spróbujemy przyjrzeć się dziełom z różnych gatunków, by mieć dobry ogląd na sprawę.

Na pierwszy ogień – nasza osobista literacka wyrocznia, mistrzyni słowa i fabularna wirtuozka, EL James. Zobaczmy, od czego zaczyna się epopeja narodowa (tfu, międzynarodowa!), którą autorka stworzyła ku pokrzepieniu serc. Doceńmy każde słowo tego zdania, bo naprawdę warto.

Zaczerpnijcie tchu… Fanfary! I to jest: Patrzę w lustro i krzywię się. Do diaska z tymi włosami, zupełnie się nie chcą układać.

Cóż za kunszt, kłaniajcie się narody świata! Jaka znajomość ludzkiej duszy, jakie wprowadzenie bohaterki-narratorki! Literacki czempionat wszechczasów dla EL James. Zastanawiać może, dlaczego wybrałem dwa zdania, choć miało być jedno. Pomyślelibyście, że to przez nadmiar genialności tkwiący w tej prozie – ale nie. W oryginale brzmi to tak: I scowl with frustration at myself in the mirror. Damn my hair – it just won’t behave (…).

Warto przy tym wspomnieć, że polski tłumacz i redaktor wykonali dobrą robotę, zaoszczędzając nam przynajmniej trochę cierpienia. Gdyby tłumaczyć to tak, jak autorka napisała, wyszłoby „krzywię się z niezadowoleniem”. EL James nie odrobiła lekcji z chwastów narracyjnych – sam wyraz „scowl” w zupełności by wystarczył, nie musiała dodawać „with frustration”. A to dopiero pierwsze zdanie. Strach pomyśleć, co będzie dalej.

A skoro jesteśmy już przy tłumaczeniach, weźmy na tapet ikonę literatury young adult, Johna Greena. W swej głośnej powieści „Gwiazd naszych wina”, powitał nas tymi słowami: Pod koniec zimy siedemnastego roku życia mama stwierdziła, że wpadłam w depresję.

Wydaje się, że to przyzwoite otwarcie, ale do międzynarodowego bestsellera jakoś nie pasuje. Jak to możliwe, skoro chodzi o tak elokwentnego i inteligentnego pisarza, którego książki porównywane są z twórczością J.D. Salingera? Szkopuł tym razem tkwi w założeniu, że polski czytelnik nie poradzi sobie z długim zdaniem tak dobrze, jak amerykański. W oryginale brzmi to następująco:

Late in the winter of my seventeenth year, my mother decided I was depressed, presumably because I rarely left the house, spent a lot of time in bed, read the same book over and over, ate infrequently, and devoted quite a bit of my abundant free time to thinking about death

Znacznie lepiej, prawda? Co do zasady jestem zwolennikiem krótkich zdań, ale w tym przypadku wyszłoby znacznie lepiej, gdyby spróbować utrzymać oryginalną konstrukcję. Przyczyna jest prosta – dawałoby to pojęcie o tym, że ta książka to niekoniecznie kolejne lekkie czytadło dla nastolatków. To samo dotyczy wyrażenia „my mother decided” – ma ono znacznie inny wydźwięk, niż ”mama stwierdziła”, prawda? Jest puszczeniem oka do czytelnika.

Ale dość języka language, przyjrzyjmy się rodzimej prozie. „Chłopi” Władysława Reymonta zaczynają się w ten oto cudowny sposób: – Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!.

Trudno wyobrazić sobie lepsze pierwsze zdanie, więc na tym poprzestanę. Albo spójrzmy jeszcze na tuza fantastyki, który „Sezon burz” zaczyna tak: Żył tylko po to, by zabijać.

Sapkowskiemu udało się w kilku słowach zamknąć ciekawą koncepcję, która nie tylko daje ogląd na to, co spotka nas dalej, ale także przykuwa uwagę od samego początku. Nie pozostawia nam żadnego wyboru. Podobnie zrobił Simon Beckett w swojej słynnej „Chemii śmierci”. Ciało ludzkie zaczyna się rozkładać cztery minuty po śmierci – prztyczek dla wszystkich tych, którzy uważają, że książka nie może rozpoczynać się od odpersonalizowanego ustępu, bo brak wówczas tego pierwiastka relacji międzyludzkiej, jaki musi wystąpić między nami a czytelnikiem. Zresztą to bodaj jedno z najsłynniejszych pierwszych zdań współczesnej literatury popularnej.

Podobnie sugestywnie rozpoczyna się „Droga” Cormaca McCarthy’ego: Obudził się zimną nocą w lesie, wyciągnął rękę i dotknął śpiącego obok dziecka – nie dość, że od pierwszej chwili wiadomo, kto w tej książce się liczy (ojciec i syn), to jeszcze otrzymujemy krótki zarys tego, co się dzieje. A dzieje się coś niedobrego, bo inaczej dlaczego rodzic z dzieckiem miałby spędzać zimną noc w lesie? Dostajemy wszystko na tacy, i to wszystko w jednym krótkim zdaniu.

Podobnie zrobił Stephen King, kiedy rozpoczynał swoje największe dzieło, „Mroczną Wieżę”. W pierwszym tomie powiedział nam, że… Człowiek w czerni uciekał przez pustynię, a rewolwerowiec podążał w ślad za nim – kto czytał „Rolanda”, ten wie, że w tych słowach zawiera się wszystko. Złośliwi twierdzą nawet, że całe to zdanie wystarczyłoby zamiast pierwszego tomu „Mrocznej Wieży”.

Powyższe fragmenty świetnie budują klimat powieści, w dodatku bardziej wrażliwego czytelnika mogą przyprawić o gęsią skórkę. Potrafiła to także robić Agatha Christie, która „Morderstwo w Orient Expressie” zaczęła tak: Piątek, zimowy ranek w Syrii.

Coś jest w takich zdaniach, choć trudno dokładnie określić, skąd bierze się ich magnetyzm. Ale przyciągają, prawda? Nam więc nie pozostaje nic innego, jak siąść przed czystą kartką i przez chwilę się zastanowić. Napisać, poprawić, a potem, gdy poczujemy, że to pierwsze zdanie jest jak dobry początek dnia, pójść na całość.

Powodzenia!


komentarze [46]

Sortuj:
więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Zosia Błażejczyk - awatar
Zosia 03.05.2023 12:46
Czytelnik

Szczerze. Pierwsze zdanie to moja pięta achillesowa. Gdy mam wymyśloną fabułę i niemal żyję niespisanymi na papier historiami nadchodzi moment kompletnego wybudzenia. Siadam przy biurku, chwytam długopis i... Siedzę wpatrując się w białą powierzchnię. Każde zdanie jest bezsensowne i takie nijakie. Zaczynam z zapałem i rzucam z flustracją. To męczące. Szczególnie gdy sięgam...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Kuba  - awatar
Kuba 30.03.2019 14:41
Czytelnik

Ktoś mi może wyjaśnić, co było takiego nie na miejscu z pierwszym zdaniem 50 Twarzy Greya? Albo co było takiego dobrego z pozostałymi, czego w.w. nie miało? Bo dla mnie brzmi to raczej tak, jakby autor tegoż wpisu po prostu wybierał pierwsze zdania z książek które lubi, i mówił, że są dobre oraz jedno z tej, której nie lubi i akurat powiedział, że jest złe.

Ale co różni te...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Monika  - awatar
Monika 30.03.2019 15:24
Czytelnik

Naprawdę komuś trzeba to wyjaśniać? Powtórzenia, zbędne i wkurzające opisywanie i wyjaśnianie tego, co jest oczywiste, bo zostało już powiedziane lub w sposób oczywisty wynika z innego słowa lub wyrażenia w tym samym zdaniu.

Porównaj sobie takie dwa przykłady:

"Cześć kochanie, przepraszam, ale nie wrócę dzisiaj na obiad, nie dotrzymam ci towarzystwa, zjedz sama, bo ja...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
andreak  - awatar
andreak 13.02.2015 22:54
Czytelnik

Oczywiście, że pierwsze zdanie o niczym nie przesądza, ale i tak zawsze zaczynam przeglądanie książki od przeczytania tego przemyślanego przez autora początku, tego "haczyka", na który mamy się złapać. Zapewne liczę na literacki chwyt jujitsu, który ubezwłasnowolnia i... zmusza, i popycha, i ciągnie...

W tym miejscu nie pozostaje mi nic innego, jak tylko podziękować...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Yumeka  - awatar
Yumeka 09.02.2015 22:02
Czytelniczka

Zastanawiam się nad wyższością #6 nad #10 - dlaczego porady "od serca" przekazywane w formie osobistej są dla mnie bardziej akceptowalne, niż w formie prawd ostatecznych? Chyba dlatego, że nikt nie lubi słyszeć, że robi źle tylko dlatego, że robi inaczej...

W sumie nigdy się nad tym głębiej nie zastanawiałam, zaczynanie było dla mnie (i nadal jest) najprzyjemniejszym...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Logon  - awatar
Logon 09.02.2015 23:42
Czytelnik

A to ciekawe, bo ja wpierw przeglądam okładkę, musi mnie w ogóle zaciekawić. Gdy zawieszę na nią wystarczająco długo oko, to otwieram książkę na losowej stronie i czytam fragment. Dopiero wtedy mogę wrócić na sam początek i przeczytać.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Yumeka  - awatar
Yumeka 10.02.2015 12:11
Czytelniczka

Każdy ma swoje sposoby. :)
Kiedyś próbowałam czytać fragment ze środka, ale to jak oglądanie filmu od środka. Nie potrafię ocenić utworu po losowej scenie, wyrwanej z kontekstu.

Kiedyś zwracałam większą uwagę na okładki... chyba już się naoglądałam. Choć wciąż bywają bardziej i mniej udane. Już więcej znaczy dla mnie tytuł.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Mateusz Cioch - awatar
Mateusz Cioch 09.02.2015 21:05
Czytelnik

Tak szczerze mówiąc, to żenujące wydaje mi się to szydzenie z "Greya". Na pochyłe drzewo... Czemu to niby ma służyć? Powszechnemu pompowaniu ego cudzym kosztem? Strasznie to banalne. Nie takich wrażeń chciałbym doświadczać zapoznając się z ciekawym skądinąd tematem. To chyba kwestia wyboru, albo równamy do najlepszych, albo pozostajemy na poziomie piaskownicy i nabijamy się...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
jerzujerzu  - awatar
jerzujerzu 09.02.2015 10:18
Czytelnik

Po pierwszym ustępie zakołatało mi w głowie "wreszcie będzie cięty felieton, przyprawiony nutą sarkazmu i szczyptom cynizmu". Wyszło jak zwykle, analiza tekstów innych pisarzy i praktyczne wskazówki. Już miałem cień nadziei przy analizie pierwszego zdania EL James ale czar prysł. Uprzedzając komentarze, tekst powyżej to pochwała dla autora za umiejętność przeskakiwania z...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Remigiusz Mróz - awatar
Remigiusz Mróz 09.02.2015 10:38
Autor/Redaktor

Iście hitchcockowski suspens. Dziękuję! ;)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
jerzujerzu  - awatar
jerzujerzu 09.02.2015 21:39
Czytelnik

Proszę nie drwić z maluczkich.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Agnieszka Bednarska - awatar
Agnieszka Bednarska 08.02.2015 23:48
Autorka

Pierwsze zdanie, choćby i najlepsze, tylko wtedy zostaje zapamiętane, interpretowane i cytowane po wielokroć, jeśli to co następuje po nim, również godne jest zapamiętania.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Remigiusz Mróz - awatar
Remigiusz Mróz 09.02.2015 10:23
Autor/Redaktor

Otóż to! Choć z drugiej strony...

http://en.wikipedia.org/wiki/It_was_a_dark_and_stormy_night :)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
werwro  - awatar
werwro 08.02.2015 22:02
Oficjalna recenzentka

Mi mocno zapadło w pamięć pierwsze zdanie z książki "FEED" Miry Grant. Pamiętam, że miałam co do niej ogrom wątpliwości, bo powieść o zombie, a ja raczej takich nie czytam. Ale kiedy przeczytałam pierwsze zdanie, od razu wiedziałam, że nie spocznę, dopóki nie skończę jej czytać - i nie pomyliłam się:) W sumie nie wiem co w tym zdaniu jest magicznego, ale zdecydowanie ma w...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
maradiego  - awatar
maradiego 08.02.2015 19:11
Czytelnik

Popioły
"Ogary poszły w las." Jeżeli szukam mocnego pierwszego zdania "to" przychodzi mię na myśl natychmiast.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
MontyP  - awatar
MontyP 08.02.2015 18:36
Czytelnik

A ja swoją trylogię zacząłem: " Z całych sił starała się go znienawidzić". Uważacie, że to dobre zdanie otwierające?
Remigiusza pozdrawiam. Jak zwykle wysoki poziom!

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post