Przyznaję, że przyciągnął mnie do tej książki motyw rozmowy ze zmarłym przez telefon. Jak to dziwaczkę. Kolejne strony odkrywały sny Julie, pomieszane z jej lękiem i poczuciem winy. Wspomnienia ujawniały jak się oboje poznali, pasję Sama, jego charakter, relacje z przyszywaną siostrą Sama, przyjaciółmi, znajomymi. Pomiędzy tym przenikało miasto, często pogrążone w deszczu, lub w czasie burzy, z uwagi na bliskość gór. Jego wiśniowe drzewa. Miejsca, w których Sama już z Julie nie było...
Najciekawsze były oczywiście ich rozmowy przez telefon. Sam ma u mnie wielki plus za samoświadomość i rozpaczliwe stanie obiema nogami w sytuacji, która momentami przerastała Julie. Takie chwilami miałam niestety wrażenie. Na pewno jest wiele cech, za które można go polubić, o czym przeczytacie w tej książce. Natomiast jeśli chodzi o Julie, na początku mnie bardzo irytowała, choć nie tylko ona(ale zaraz do tego wrócę) dopóki wreszcie nie wbiłam sobie do głowy, że każdy przeżywa żal po ukochanym zmarłym inaczej.
Ale...i tu zaczynają się moje lekkie pretensje, więc można to pominąć, lub czytać książkę z uwagą.
Dlaczego po tygodniu życie dziewczyny MIAŁO wrócić do normy, Panie Dustinie Thao? Czemu nikt nie liczył się z jej emocjami?
Czemu mam wrażenie, że rodzina Sama PO TYGODNIU spakowała już jego rzeczy w kartony? Działanie Julie pod wpływem wewnętrznego napięcia w pełni rozumiem.
Ogólnie miałam przez cały czas wrażenie, że w miasteczku panuje japoński klimat, związana z tym krajem surowość czasem(okiem niewprawnego Europejczyka) zarówno norm jak i uczuć. Podobnie rzecz miała się z tradycjami.
Niby amerykańskie miasto, ale jakby jednak nie...
Można przeczytać, a nawet jest parę rzeczy, które powinny zapaść Wam w pamięć, a jednak jestem rozczarowana.
Z perspektywy czasu oceniam, że raczej do niej nie wrócę.
Przeczytajcie, może dojdziecie do innych wniosków. Znam bardziej poruszające książki o nastolatkach.
Jeśli chcecie wiedzieć jak zakończy się ta historia, żadne moje słowa Was od niej nie odciągną.
Chcecie to wiedzieć. Tak jak ja.
Przyznaję, że przyciągnął mnie do tej książki motyw rozmowy ze zmarłym przez telefon. Jak to dziwaczkę. Kolejne strony odkrywały sny Julie, pomieszane z jej lękiem i poczuciem winy. Wspomnienia ujawniały jak się oboje poznali, pasję Sama, jego charakter, relacje z przyszywaną siostrą Sama,...
Rozwiń
Zwiń