rozwiń zwiń
Zaczytana_Iadala

Profil użytkownika: Zaczytana_Iadala

Nie podano miasta Nie podano
Status Czytelnik
Aktywność 7 lata temu
5
Przeczytanych
książek
5
Książek
w biblioteczce
5
Opinii
21
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Nie podano
Dodane| Nie dodano
Ten użytkownik nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach:

Dzisiaj przychodzę do Was z opinią na temat książki, która niezwykle mnie zaintrygowała, gdy tylko pojawiła się pośród zapowiedzi wydawniczych. Ameryka, popkultura i podróż w poszukiwaniu mitów - połączenie niemalże idealne! Czy jednak całokształt dorównał opisowi?

Na początek pozwólcie, że opowiem Wam kilka słów o genezie książki - Jakub Ćwiek, którego chyba nikomu nie muszę przedstawiać, jako niezwykły miłośnik popkultury pewnego dnia wpadł na pomysł podróży - podróży po całych Stanach Zjednoczonych w poszukiwaniu prawdy i mitów dotyczących najsłynniejszych miejsc, które wszyscy znamy z ekranów kultowych filmów, czy stronic popularnych powieści.

Jako człowiek, który słowa raczej dotrzymuje, zebrał grupkę przyjaciół, swojego tatę i... wyruszyli! Wyruszyli śladem Stephena Kinga, H.P. Lovecrafta, Edgara Allana Poego, śladem uwielbianych przez miliony seriali, takich jak The Walking Dead, Czysta Krew, Detektyw, House of Cards, Prawo ulicy, czy wreszcie śladem kultowych filmów, jak Nagi instynkt, Rocky, czy Szklana pułapka...

Mogłoby się wydawać, że dla mnie, osoby znacznie młodszej od pokolenia, które wychowało się na tych wszystkich produkcjach, książka Ćwieka nie będzie czymś, co będzie w stanie mnie zainteresować, ale było dokładnie odwrotnie. Mimo że urodziłam się znacznie później większość swojego dzieciństwa spędziłam na oglądaniu tych kultowych produkcji i po prostu musiałam przeczytać tę książkę! W dodatku już na pierwszej stronie znalazłam kilka zdań (dzielę się nimi z Wami poniżej), które po prostu całkowicie mnie kupiły i byłam pewna, że to będzie świetna lektura!



"Otóż uważam, że to, jacy jesteśmy dzisiaj, to zasługa w równej mierze naszych rodziców, nauczycieli i otoczenia, co... Patricka Swayze mówiącego, że Baby nie będzie siedzieć w kącie. Albo Bruce'a Willisa posyłającego do diabła Alana Rickmana pamiętnym "Jupikajej, wydymańcu"."

"Pomyślcie sami, w ilu miejscach, które pamiętacie z dzieciństwa... nigdy nie byliście? Ile wspomnień, ile emocji wiąże się z ludźmi, których nie dość, że nie widzieliście na żywo, to jeszcze wiecie, że są tylko kreacją? Czy nam to kiedykolwiek przeszkadzało?"



I niestety chwilę później nadszedł czas, aby zderzyć się z brutalną rzeczywistością. Kuba Ćwiek pisze naprawdę interesująco, ale ma nawyk rozwlekania wszystkiego po kolei i tak oto pierwsze sto stron powieści opowiada jedynie o tym, jak pomysł podróży do Stanów się rodził i ewoluował oraz jak w ogóle zaplanowano logistycznie całą wyprawę. Znajdziecie tutaj pełno dygresji, dowiedziecie się co nieco o autorach książki, ale również skubniecie rąbek wiedzy na temat popkultury.

Początek był zdecydowanie największym rozczarowaniem, ale nie mogę powiedzieć, że mi się nie podobał. Bo po głębszym przemyśleniu stwierdzam, że tak naprawdę to on mi się podobał, ale nie było to coś, czego oczekiwałam po tej pozycji. Podobnie jest zresztą z całą resztą pozycji (tej pisanej z punktu widzenia Ćwieka). Spodziewałam się takiego dosłownego obalania mitów, opisów tych prawdziwych Stanów Zjednoczonych i interesujących informacji na temat kultury masowej.

Dostałam jednak opis podróży, opis problemów, jakie mogą nas spotkać w Ameryce, opis przeżyć bohaterów pomieszany z dawkę popkultury, dygresji i problemów. O tak, problemów nasi autorzy mieli sporo i niestety nie byli w stanie zrealizować wszystkich punktów swojej podróży, a szkoda... O popkulturze dowiedziałam się mimo wszystko dosyć dużo, a i tak najciekawsze były dygresje, które przenosiły nas nie tylko w dodatkowe historie "stanowe", ale też ukazywały zwykłe, czasami niezwykłe, lecz proste i osobiste przeżycia Ćwieka.

Język, jakim posługuje się autor, jest zdecydowanie jednym z największych plusów. Nie ma tu specjalnie wygładzonych, wyidealizowanych wypowiedzi. Wręcz przeciwnie - zdarzają się przekleństwa, ale są one tak ujęte, że nie przeszkadzają, a gdyby ich nie było tekst brzmiałby po prostu sztucznie. Plusem jest również humor naszych jednostek - sarkastyczne uwagi, dziwne komentarze to zdecydowanie coś co lubię! Ciekawymi momentami są również dyskusje w przypisach autora oraz redaktora - uwierzcie, uśmiech niejednokrotnie pojawia się na twarzy.



"W oddali dostrzegam Lamberta z nosem w komórce. Trochę z niego taka przysadzista latarnia wyjebania na oddalającym się brzegu normalności i myślę, czy go nie zawołać, ale wtedy dostrzegam Deadpoola na jednorożcu pierdzącym tęczą i już wiem, że nie ma dla mnie nadziei."
"
- Ty, a jak on tam będzie? - mówię.
- King? - pyta Patryk.
- Nie, klaun, kurwa, z To. Pewnie, że King.
- Och, wtedy zwyczajnie dostanę zawału, polecę na glebę, wyrżnę o grzejnik i zejdę błogo - Radek jest w swym opisie precyzyjny i akuratny, jakby uzupełniał tabelkę w Excelu. Lubi Excela. Analityk."



Pomiędzy głównymi treściami spisanym przez Kubę Ćwieka, otrzymujemy krótkie wstawki, czyli Z rzeczy po(p)ważnych by Bartek. Świetnie uzupełniają one całą opowieść i tworzę takie małe, kompendium wiedzy popkulturowej. Następnie mamy dodatek Stany w obiektywie Kreski_ i Patryka, czyli zbiór zdjęć z całej podróży, które pozwalają nam dokładnie zobrazować sobie sytuacje i miejsca opisane w książce.

Kolejnym świetnym akcentem jest Dziennik pokładowy Radka, czyli relacje z podróży na żywo. Cudowne 60 stron relacji, które pochłonęłam niemalże w momencie i którego jedyną wadą była długość - zdecydowanie chciałabym więcej! Aż wreszcie na sam koniec otrzymujemy w bonusie sceny zza kulis czyli kilkanaście stron bardziej prywatnych zdjęć uczestników wyprawy, pokazujących głównie ich, pozytywnie zakręconych, podczas tej trzytygodniowej, szalonej tułaczki po Stanach.

Czy polecam Wam Przez stany POPświadomości? Tak. Nie jest to idealna pozycja, posiada troszkę wad, spodziewałam się po niej zupełnie czegoś innego, ale nie zawiodłam się na niej. Jest to dosyć specyficzna pozycja, nie każdemu przypadnie do gustu, ale jeśli interesujecie się popkulturą (ktoś się nie interesuje? 😂), jeśli chcecie zobaczyć jak wyglądają Stany Zjednoczone z prawdziwej, niezmienionej przez media, perspektywy i przede wszystkim jeśli planujecie wyprawę do USA to jest to pozycja, którą powinniście koniecznie przeczytać!

Dzisiaj przychodzę do Was z opinią na temat książki, która niezwykle mnie zaintrygowała, gdy tylko pojawiła się pośród zapowiedzi wydawniczych. Ameryka, popkultura i podróż w poszukiwaniu mitów - połączenie niemalże idealne! Czy jednak całokształt dorównał opisowi?

Na początek pozwólcie, że opowiem Wam kilka słów o genezie książki - Jakub Ćwiek, którego chyba nikomu nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Musicie wiedzieć, że bardzo rzadko sięgam po książki polskich autorów, a wręcz można by rzec, że prawie wcale po nie nie sięgam. Nie jestem pewna czym jest to spowodowane, ale myślę, że przede wszystkim tym, że wielu polskich autorów zawiodło mnie na niemalże każdej możliwej płaszczyźnie.

Sięgnęłam po "Dziewczynę z Dzielnicy Cudów" bez wygórowanych oczekiwań i podczas lektury tej pozycji nastąpił u mnie dogłębny szok. Była to pierwsza nasza rodzima książka, która wciągnęła mnie niemalże od pierwszych stron. Czułam w kościach, że to będzie historia, którą naprawdę polubię.

Historia wykreowana przez Anetę Jadowską ukazuje nam dwa alternatywne miasta magiczne - Warsa i Sawę. Obydwa dzikie, dotknięte przez wojnę i czarną magię, a w rezultacie oddzielone, chociaż nie całkowicie, od miast rzeczywistych. Wars jest brutalny i bywa bardzo niebezpieczny, jednak przy Sawie zdaje się być niemalże spokojny. Sawa jest nieokiełznana, okrutna i brutalna. Istnieje również Dzielnica Cudów - część miasta, która została jakby zamrożona w czasie, w latach 30. XX wieku. Część miasta, którą można względnie nazwać jedną z najlepszych i najbezpieczniejszych.


"Memento mori - sentencja, o której Wars nie da ci zapomnieć."


Główna bohaterka ma wiele imion, lecz poznajemy ją głównie jako Nikitę. Jej ojciec jest szaleńcem, a matka szefową organizacji służącej do likwidacji niebezpiecznych stworzeń, tropienia i mordowania. Nikita od dziecka była szkolona, aby zostać jak najlepszą zabójczynią. Teraz pragnie uwolnić się rodziców i przede wszystkim nie pójść w ich ślady.

Wszystko komplikuje się, gdy Matka Przełożona przydziela jej nowego partnera, chociaż wie, że Nikita zawsze pracuje sama, który zdaje się nie mieć żadnej przeszłości. Robin to jedna wielka tajemnica, jednak wydaje się być godny zaufania. Dodatkowo z Dzielnicy Cudów znika dziewczyna, którą Nikita bardzo dobrze zna, a jej poszukiwania doprowadzają do odkrycia faktów, których dziewczyna zdecydowanie nie chciała poznać. Czy Nikita zdąży uratować przyjaciółkę? Czy Robin stanie się godnym zaufania partnerem Nikity? I jakie tajemnice skrywa rodzina bohaterki?

Swoją opinię zacznę od małego komentarza na temat wydania. Książka, jak zresztą większość pozycji od Wydawnictwa SQN, posiada piękną szatę graficzną. Rysunki dopełniają całej historii i pozwalają czytelnikowi na lepsze odnajdywanie się w tekście. Jednym z dwóch minusów jest dla brak tzw. "skrzydełek". W mojej opinii sprawiają, że książka mniej się niszczy, jest po prostu bardziej odporna na drobne uszkodzenia czy zagięcia. Drugi natomiast to wielkość czcionki. Jestem człowiekiem niedowidzącym i czytanie takich małych drobinek to ogromne wyzwanie, szczególnie po ściągnięciu soczewek. :P

Żaden opis nie jest w stanie oddać uroku historii zawartej na stronicach "Dziewczyny z Dzielnicy Cudów". Jadowska stworzyła prawdziwy majstersztyk, w którym wszystkie elementy idealnie do siebie pasują i układają się w zaskakującą, przemyślaną i dokładnie skonstruowaną całość. Jadowska wykreowała fantastyczne uniwersum, którego nie jestem w stanie dokładnie opisać. Jego złożoność bardzo pozytywnie mnie zadziwiła. Sądziłam, że pewnie nie będzie to nic odkrywczego, nic co wywołała efekt "wow!". I myliłam się.

Efekt "wow!" wystąpił i był całkiem spory. I nie jestem pewna co go spowodowało... Może oryginalne zdolności magiczne u bohaterów? Nie spotkacie tu wyłącznie typowych fantastycznych stworzeń, ale możecie wpaść na fotografa, którego zdjęcia oddają istotę fotografowanej osoby, bądź rzeczy. Możecie sami stać się niezbyt przyjemnym stworzonkiem, jeśli nie zabezpieczycie się przed Czkawką. Czkawką, która już nigdy nie będzie mi się dobrze kojarzyć i zdradzę Wam tylko tyle, że nie są to rytmicznie powtarzające się, mimowolne skurczach przepony z równoczesnych zamknięciem głośni, które powodują charakterystyczny dźwięk (Tak, dokładnie tak brzmi definicja normalnej, ludzkiej czkawki.).


"Albo to był najbardziej fartowny strzał w historii świata, albo Robin był w tym naprawdę dobry. Zdarzało mi się strzelać z kuszy, doceniałam jej siłę i dyskrecję, ale nie strzelałam nawet w jednej piątej tak dobrze, by z takiej odległości trafić w szyję faceta w ruchu. W moim przypadku skuteczniejszy byłby chyba rzut kuszą w nadziei, że rozwalę mu łeb."


Po lekturze tej pozycji mogę powiedzieć, że jestem zakochana w postaci Robina. (Jak to jest, że ciągle zakochuję się w fikcyjnych bohaterach?) Cichy, niby niepozorny, ale jak chce to potrafi nabrać charakterku. W dodatku jest przystojny (zdecydowanie trafia w mój typ przystojniaków). Jedna z jego nielicznych wad to to, że jest dla mnie zdecydowanie za stary. Drugą wadą jest to, że nie istnieje naprawdę, bądź istnieje, ale w alternatywnym świecie. Tuż obok Robina klaruje się moja miłość do Karmy - młodej gotki, ubierającej się jedynie w czerń i czerwień, a przy okazji geniusza komputerowego. Świetna, mocna postać drugoplanowa, która nadaje książce wielowymiarowości.

Nikita to kobieta z krwi i kości. Zdecydowana, pewna siebie, zabójcza (i to dosłownie), ale też oddana przyjaciołom, nielicznym, bo nielicznym, ale jest w stanie zrobić dla nich naprawdę wiele. Pomimo ciężkich przeżyć nie załamała się, ale znalazła drogę jak stać się kimś lepszym. Stara się być normalna, na tyle na ile może. Podziwiam ją, bo przy takiej mamuśce, jaką posiada, bycie chociażby względnie "normalnym" musi być cholernie ciężkie. I jestem pewna, że gdyby nie była aż tak wyrazistą postacią, ta książka nie byłaby aż tak dobra. Nikita nadaje tej powieści po prostu wyjątkowego charakteru.


"Dwanaście minut mi zabrało pokonanie wąskiego i niskiego tunelu. Krasnolud mógł wykopać szerszy, ale Matka uznała, że to niezła motywacja do utrzymania diety. Strategicznie też było lepiej, by potencjalny pościg napotkał trudności przy próbie przeciśnięcia się przez przejście wąskie jak kanał rodny, podczas gdy Matka, szczuplejsza ode mnie i niższa, przemknęłaby z wdziękiem oblubienicy śpieszącej na noc poślubną."


Język powieści jest według mnie dobrze pasowany do całej jej konwencji. Owszem, pojawiają się tutaj wulgaryzmy, ale wydają się być takie... Hmm... "Na miejscu". Rozumiecie o co mi chodzi? Nie są to powciskane niecenzuralne słówka, ot tak! Ona podkreślają to co mają podkreślić i pojawiają się jedynie w odpowiednich do ich użycia sytuacjach. W całej historii znajdziemy również sceny walki, jednak nie są one zbyt drastyczne, nad czym dosyć mocno ubolewam. Nie mam nic przeciwko mocnym scenom, tym bardziej, że idealnie pasowałyby mi one do postaci Nikity, jednak obeszłam się i bez nich i jestem całkiem zadowolona z całokształtu.

Podsumując - dokładnie tak jak już wspomniałam we wstępie, jestem całkowicie zauroczona książką Anety Jadowskiej. Jest po prostu GENIALNA i zdecydowanie zasługuje na wszelkie "ochy" i "achy". Fantastycznie wykreowany, złożony, nowy świat. Nietuzinkowi bohaterowie z dobrze zaznaczonymi portretami psychologicznymi. Magia w całkiem nowej konwencji. Przyjemny język. Po prostu mieszanka wybuchowa! Sięgnijcie koniecznie! :)

Musicie wiedzieć, że bardzo rzadko sięgam po książki polskich autorów, a wręcz można by rzec, że prawie wcale po nie nie sięgam. Nie jestem pewna czym jest to spowodowane, ale myślę, że przede wszystkim tym, że wielu polskich autorów zawiodło mnie na niemalże każdej możliwej płaszczyźnie.

Sięgnęłam po "Dziewczynę z Dzielnicy Cudów" bez wygórowanych oczekiwań i podczas...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Andrzej Niemczyk. Życiowy tie-break Marek Bobakowski, Andrzej Niemczyk
Ocena 7,9
Andrzej Niemcz... Marek Bobakowski, A...

Na półkach:

Andrzej Niemczyk to niezaprzeczalnie legenda polskiej siatkówki. Człowiek, który wyniósł żeńską siatkówkę na szczyt i zdobył dwukrotne Mistrzostwo Europy. Postać, znana wielu Polakom, którzy dekadę wcześniej emocjonowali się, gdy nasze "Złotka" wraz z Niemczykiem wygrywały swoje złote medale. Postać przede wszystkim posiadająca wiele twarzy.

Każdy, kto choć odrobinę interesuje się siatkówką, wie, że Andrzej Niemczyk był człowiekiem pełnym sprzeczności. Zawsze szczerze i bezkompromisowo wygłaszał opinie, nie martwiąc się o swoją reputację. I tak uchodził za kobieciarza i miłośnika dobrej whisky, ale nikt ostatecznie nie mógł skrytykować jego pracy, którą zawsze wykonywał z maksymalnym zaangażowaniem i fantastycznym rezultatem. Nikt też nie mógł wyjść z podziwu, gdy dwukrotnie zwyciężył walkę z nowotworem.
Autobiografia Niemczyka, to książka, na której stworzenie ostatecznie namówił go Marek Bobakowski, dziennikarz, niegdyś pracujący w jednym wydawnictwie ze szkoleniowcem, jak i dokładnie śledzący jego pracę na przestrzeni lat. To on widział jak Niemczyk przeżywał drugi z rzędu wygrany finał Mistrzostw Europy i wiedział, jak mocno intrygującym człowiekiem jest. I niezmiernie cieszę się, że mu się to udało. Dziś, gdy trenera Niemczyka nie już pośród nas, możemy przynajmniej sięgnąć po tę książkę i dowiedzieć się jakim był człowiekiem.

Zaczynając lekturę tej pozycji wiedziałam, że nie będzie to typowa autobiografia. Wiedziałam również, że na pewno nie będę się nudzić, gdyż historia tak złożonej osobistości, na pewno pokaże nie tylko jego samego, ale również obraz ówczesnej rzeczywistości i ludzi, którzy uczestniczyli w jego życiu. Odkryje wiele spraw, które do tej pory były trzymane w tajemnicy.

I tak jak się spodziewałam, Niemczyk odkrył wiele kart. Ukazał jak od początku robił wszystko, aby wyciągnąć polską siatkówkę z ery kamienia łupanego. Szukał sponsorów, pomagał przy budowie hali, szukał zatrudnienia do swoich siatkarek, sam pracował za grosze, byleby tylko osiągnąć sukces. Wcielał się w każdą możliwą postać, pracował kilkanaście godzin na dobę, aby sięgnąć po swe marzenia.

Zacznijmy jednak od początku - przecież Niemczyk najpierw był siatkarzem! I jak sam przywołuje, ukształtowało go wielu ludzi i wiele sentencji, ale jedna z nich, słowa trenera Krausa, szczególnie zapadły mu w pamięć: "Andrzej, jak chcesz zostać dobrym rozgrywającym, to musisz być jak dziwka: musisz dawać piłki tak, jak klient wymaga.". I Andrzej grał, tak jak klient wymagał, będąc jednym z najlepszych rozgrywających ówczesnych czasów. Jednak od zawsze pociągała go trenerka i to w roli szkoleniowca chciał się spełniać.

Polska, niestety nie dała mu możliwości pełnego rozwoju, umożliwił to dopiero wyjazd za granicę i zgłębianie wiedzy zakazanej w tamtym okresie w Polsce. Innowatorskie metody zdały egzamin. Można uznać, że Niemczyk wykreował profesjonalną siatkówkę nie tylko w Polsce, ale również w Niemczech i Turcji. To on otworzył oczy wielu ludzi na pojęcie "profesjonalizm". Oprócz genialnego taktycznego planowania, jak i umiejętności załatwiania spraw niemożliwych do załatwienia, Niemczyk posiadał pewną ważną cechę, która była głównym kluczem do jego sukcesu. Był fantastycznym psychologiem.

A cóż z tej psychologii? Otóż bardzo wiele! Aby stworzyć prawdziwą drużynę, nierozerwalny kolekty zdolny do wygrywania należy zbudować kręgosłup mentalny swoich zawodników, co w przypadku kobiet jest znacznie trudniejsze. Wątpliwości i niedoskonałości często sprawiają, że dziewczyny tracą wiarę w siebie i swoje umiejętności. Stąd nakazy uczęszczania do solarium i malowania się. "Pamiętajcie jesteście od nich piękniejsze! Lepsze! Zdolniejsze!" Genialna metoda na zdekoncentrowanie przeciwniczek.

Niemczyk miał dar do kontaktów z kobietami. Wiedział kiedy należy je mocniej przycisnąć, kiedy pochwalić, a kiedy pocieszyć, tak aby osiągnąć najlepszy rezultat. Tworzył więzi ze swoimi zawodniczkami i jak same przyznają w zamieszczonych na końcu książki wywiadach, był człowiekiem do którego zawsze mogły zgłosić się po pomoc i który przede wszystkim otworzył im szeroko drzwi do fantastycznych karier sportowych. Był trenerem wybitnym, miał w sobie to nieokreślone "coś", które wyróżnia nielicznych.

Muszę przyznać, że książka jest pod względem graficznym naprawdę ładnie wydana, co jest naprawdę wielką zaletą wydawnictwa SQN. Okładka bardzo mi się podoba - pokazuje ona istotę Andrzeja Niemczyka, niepokornego, lecz genialnego człowieka. Każdy rozdział poprzedza grafika przedstawiająca szkoleniowca wraz z pasującym do treści danej części cytatem. Wszystko naprawdę dobrze się komponuje i tworzy spójną całość.

"Życiowy tie-break" to pozycja, którą polecam każdemu, gdyż dostarcza ona wiedzy, nie tylko siatkarskiej, ale również tej życiowej. Znajdziecie tu niemalże wszystko, co tylko możecie sobie wyobrazić (no może oprócz smoków i innych fantastycznych stworzeń). Jest to doskonała pozycja pokazująca nie tylko siatkarski światek, ale również dawną Polskę, życie w czasach PRL-u, skontrastowane z życiem w bogatych państwach bloku zachodniego. Sięgnijcie, a nie pożałujecie!

Andrzej Niemczyk to niezaprzeczalnie legenda polskiej siatkówki. Człowiek, który wyniósł żeńską siatkówkę na szczyt i zdobył dwukrotne Mistrzostwo Europy. Postać, znana wielu Polakom, którzy dekadę wcześniej emocjonowali się, gdy nasze "Złotka" wraz z Niemczykiem wygrywały swoje złote medale. Postać przede wszystkim posiadająca wiele twarzy.

Każdy, kto choć odrobinę...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Zaczytana_Iadala

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


statystyki

W sumie
przeczytano
5
książek
Średnio w roku
przeczytane
1
książka
Opinie były
pomocne
21
razy
W sumie
wystawione
5
ocen ze średnią 9,0

Spędzone
na czytaniu
24
godziny
Dziennie poświęcane
na czytanie
1
minuta
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]