rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Nie wiem jak to się stało, ale w moje ręce wpadła dziś powieść Aleksandra Minkowskiego pt. "Dolina Światła". Przeczytałem. Odłożyłem na półkę. I bardzo staram się o niej zapomnieć. Niech to starczy za najlepszy komentarz.

Na początku drobna uwaga. Książka skierowana jest do głównie dzieci i młodszej młodzieży (trzynastolatków!). Bogatsi o tę informację zaczynajmy:

Główny bohater szesnastoletni Marcel Jung , trafia do tytułowej Doliną Światła, miejsca gdzie znajduje się sanatorium. Budynek tegoż sanatorium ma bogatą historie – wcześniej stał tam klasztor buddyjski. W Dolinie Światła przebywa tu stu kuracjuszy (same dzieci). Sanatorium jest nowocześnie wyposażone, a praktyki medyczne odbywają się często za zamkniętymi drzwiami „Sali 13”, stosowane są także cudowne leki wynalezione przez doktora Jaela (brzmi strasznie i takie właśnie jest).

Pośród dzieci pozostawionych swojemu losowi, wyróżnia się pewien podział na: zwykłych chorych i funkcyjnych – takich którzy mają pewne przywileje. Główny bohater ma to szczęście i zostaje funkcyjnym (projektuje gazetkę). Marcel zaczyna dostrzegać bardzo dziwne rzeczy: listy od rodziców i jego dziewczyny docierają z opóźnieniem, nie wolno słuchać radia, dostęp do prasy mają tylko wybrani itp. Powszechnie panuje inwigilacja i zastraszanie. Chłopak zaprzyjaźnia się z Milczuchą – dziewczyna o skomplikowanej osobowości (mało napisane) i trudnym dzieciństwie. Marcel spędza z dziewczyną każdą wolną chwilę. No i właśnie. Robi się coraz dziwniej. W pewnym momencie musiałem dwukrotnie sprawdzać czy czytam na pewno Dolinę Światła – powieść przeznaczoną dla dzieci i młodszej młodzieży. Na ale wracając, spotkania (randki?) bohatera i Milczuchy stają się coraz bardziej romantyczne: razem wychodzą na wieczorne spacery, odkrywają kolejne tajemnice klasztoru buddyjskiego i - no właśnie - kochają się („Po raz pierwszy całowałem jej piersi”; „Jej nagość wywołała ucisk w gardle”).

Podsumowując, główny bohater trafia do świata pełnego osamotnionych, chorych dzieci, pełnych problemów, pozostawionych swojemu losowi (z wyjątkiem „leczenia” które polega na szprycowaniu nastolatków pigułkami na sen i nie tylko). Co gorsze tytułowa Dolina Światła, jest miejscem odciętym od świata i tak nieprawdopodobnym, że nie wiadomo, czy istnieje naprawdę, wieczorami pola i pagórki przemierza duch Białego Lamy, bohater zaczyna jako kilkunastolatek z rówieśniczką uprawiać seks, a na deser za sprawą kucharza poznaje nauki tybetańskiego mędrca Szigace Brahmaputry i zaczyna czuć się zagubiony (ciekawe dlaczego). Zadaje sobie pytania takie jak: Czy miłość i przyjaźń są tożsame, czy Chrystus był mnichem buddyjskim i nie skonał na krzyżu, czy reinkarnacja jest faktem. Jednym słowem bohater zaczyna poddawać w wątpliwość swoją i czytelnika wiarę. Brzmi jak absurd. A może to wszystko razem podsumowane brzmi śmiesznie? Uwierzcie jednak, że nie jest ani zabawnie ani poważnie. Jest niejako, nudno, wręcz kiczowato i deprawująco.

Ponieważ cała ta powieść jest jaka jest (nie będę się więcej nad tym rozpisywał – jeśli ktoś chce stracić trochę czasu proponuje samodzielnie przebrnąć), jedyną nadzieją pozostaje ukryte gdzieś, metaforyczne przesłanie. No i faktyczne, powieść Aleksandra Minkowskiego stwarza wiele takich możliwości interpretacyjnych. Możemy odnaleźć uproszczony model państwa totalitarnego (sprawowanie władzy w sanatorium przez Radę Trzech) oraz motyw światła jako czegoś co rozprasza mroki i leczy rany oraz na upartego wiele innych (leki - narkotyki, itd...). Tylko czy odbiorca (przypominam że książka jest przeznaczona dla dzieci) da radę taką symbolikę odczytać? I czy przypadkiem podążając za bohaterem 13-latek nie zacznie poddawać w wątpliwość wartości, zamiast przyswajać nowe?


Doczytałem się, że Dolina Światła przez pewien czas była nawet - uwaga - lekturą obowiązkową dla klas IV-VI (czyli dla 13 latków!!!), zaliczoną do „tekstów kultury poznawanych”. Dla mnie to jakaś paranoja. Książka owszem, maiła swój specyficzny klimat, miejscami (nielicznymi) wciągającą fabułę, no ale bez przesady. Nie wiem kto o tym zdecydował i czy kiedykolwiek Dolinę Światła miał w ręce. Moim zdaniem jest wiele znacznie lepszych dzieł, które można by zaproponować młodszym uczniom (jak np. Hobbit). Nie porwało mnie pióro Aleksandra Minkowskiego. Nie polecam nikomu, a w szczególności dzieciom.

Pozdrawiam i zapraszam na www.strefatrelaksu.blogspot.com - najlepsze recenzje najnowszych filmów i książek

Nie wiem jak to się stało, ale w moje ręce wpadła dziś powieść Aleksandra Minkowskiego pt. "Dolina Światła". Przeczytałem. Odłożyłem na półkę. I bardzo staram się o niej zapomnieć. Niech to starczy za najlepszy komentarz.

Na początku drobna uwaga. Książka skierowana jest do głównie dzieci i młodszej młodzieży (trzynastolatków!). Bogatsi o tę informację zaczynajmy:

Główny...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Czy istnieją zbrodnie, tak wielkie i okrutne, że nigdy nie mogą zostać wybaczone? Czy istnieją ludzie którzy nie zasługują na życie? Czy człowiek dokonujący zbrodni sam na siebie zaciąga wyrok śmierci, czy wykonują go dopiero Ci którzy go schwytają, osądzą i wyrok ten wykonają? Wreszcie czy kara śmierci jest karą? Czy nie jest przypadkiem jedynie usunięciem zagrożenia, bez możliwości poprawy czy odpokutowania winy przez oskarżonego? Pewnie zastanawiacie się co te pytania mają wspólnego z wielokrotnie już recenzowaną, świetnie rozpoznawaną na świecie jak i w kraju, wybitną książką Agathy Christie (zaliczaną do 100 najlepszych powieści kryminalnych wszech czasów). Otóż mają bardzo wiele, ale po kolei…

Krew ofiar woła o pomstę, nie dając wytchnienia tym, którzy znają prawdę.

Pomysł na intrygę kryminalną, czyli podróż koleją Orient Expressu, został precyzyjnie zaplanowany i składa się w logiczną całość, bez żadnego zgrzytu czy niedopatrzenia. W powieści nie ma mowy o przypadkowym zdaniu, a co dopiero wydarzeniu czy rozdziale. W skrócie bez spoilerowania dla tych którzy nie czytali, a być może po przeczytaniu tej recenzji chcieliby to zrobić, zarys fabuły przedstawia się następująco: Po rozwiązaniu pewnej sprawy na Wschodzie, detektyw Poirot wraca do Anglii pociągiem Orient Express. Gdy pewnej nocy podróż zostaje wstrzymana z powodu olbrzymiej śnieżnej zaspy, jeden z pasażerów zostaje zamordowany. Z powodu utknięcia w śniegu, morderca nie mógł opuścić pociągu, nie mógł się w nim również schować, wszystko wskazuje więc na to, że winnym jest jeden z pasażerów. Problem w tym, że każdy z nich ma niepodważalne alibi i brak motywu. To jednak pozory, bowiem kiedy mały Belg (detektyw) zaprzęga do pracy swoje szare komórki, nic nie można przed nim ukryć.

Szczerze powiedziawszy nie przepadam za kryminałami. W większości tych które czytałem, rozwój akcji był schematyczny, rozwiązania zagadek trywialne lub też odwrotnie - zupełnie z kosmosu, a głębia, ukryte dno, druga natura – zwał jak zwał – były płytkie, szablonowe i stereotypowe (chodź bywają wyjątki jak np. Dziewczyna z pociągu, którą uważam za książkę naprawdę dobrą). Po prostu lubię gdy z historii wynika morał, nauka życiowa, coś dzięki czemu staję się bogatszy. Zazwyczaj więc czytając kryminał nie oczekuje zbyt wiele.

Morderstwo w Orient Expressie jest jednak książką kanonem, wręcz legendą. Sięgając po nią, po powieść Królowej Kryminałów, moja poprzeczka zawieszona była niezwykle wysoko.

Zbrodnia lżejsza poprzedza zawżdy ostateczną.



Z technicznego punktu widzenia, styl powieści, dobrane, wyszukane nieraz słowa, szyk zdań, dobrze porozdzielana na rozdziały (nie chaotyczna) fabuła - wszystko jest napisane bezbłędnie. Można się było tego spodziewać po autorce która napisała wiele książek cieszących się ogromnym sukcesem na świecie. Ale czuje się w obowiązku podkreślić to wyraźnie. Książka jest naprawdę świetnie ułożona i napisana. Po prostu dobrze się ją czyta, kompletnie nic człowieka nie rozprasza.

Sama fabuła nie jest wymagająca. Wciągająca owszem, ale nie wymagająca. Śledzenie procesu dedukcji z pewnością dla miłośników powieści kryminalnych jest prawdziwą gratką. Dla mnie jednak, chodź przyznaje że przyjemnie się czytało, akcja, chodź rozwijana wartko, czyli tak jak lubię najbardziej, miała w sobie coś więcej, okazała się tylko przykrywką czegoś znacznie bardziej uniwersalnego. Może właśnie bardziej wymagającej fabuły oczekiwałem?

Nic nie jest takie jakie z pozoru się zdaje


Wisienką na torcie okazuje się zakończenie i nie chodzi jedynie o rozwiązanie zagadki tytułowego morderstwa. Decyzja, jaką ostatecznie podejmuje detektyw, to dowód na ludzkie oblicze tego detektywa i dżentelmena. Jest również w pewnej mierze ustosunkowaniem się autorki na przedstawione w początku artykułu pytania. Zakończenie skłania do refleksji, wyrobienia sobie własnego tematu na temat kary i zbrodni, tematów tak starych jak świat, lecz wiecznie żywych.

Podsumowując jednym zdaniem moją przygodę z zabójstwem w Orient Expressie radośnie ogłaszam: Śmiało czytajcie, książka jest piękna, wciągająca, ciekawa i w dodatku chodź jest kryminałem ma morał! Jak już wiecie, coś czego zawsze brakuje mi w kryminałach. Rozważania w niej podjęte, chodź przykryte (dość skrzętnie) przyjemną, lekką wręcz fabułą, są uniwersalne, ponadczasowe i głębokie.

Nie zawiodłem się. Chyle czoła. I chodź to powieść nie zmieni mojego podejścia do kryminałów, to uznać muszę geniusz autorki, lekkość jej pióra, bystrość umysłu.

Jestem zadowolony i szczęśliwy, że zastałem zmuszony do refleksji na tematy życia i śmierci raz jeszcze. Szczerze polecam wszystkim, którzy nie czytali do nadrobienia zaległości, a sam z pewnością sięgnę jeszcze nie raz po działa Królowej.

Pełna recenzja na strefatrelaksu.blogspot.com

Czy istnieją zbrodnie, tak wielkie i okrutne, że nigdy nie mogą zostać wybaczone? Czy istnieją ludzie którzy nie zasługują na życie? Czy człowiek dokonujący zbrodni sam na siebie zaciąga wyrok śmierci, czy wykonują go dopiero Ci którzy go schwytają, osądzą i wyrok ten wykonają? Wreszcie czy kara śmierci jest karą? Czy nie jest przypadkiem jedynie usunięciem zagrożenia, bez...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wstyd. Rozpacz. Strach. Manipulacja. Zemsta. Jeden trasa pociągu, wielki kocioł emocji. Wyobraź sobie, że uciekasz od teraźniejszości, od utraty pracy, domu, chłopaka. Uciekasz w alkohol, ale także będąc świadom swojego upadku, dna które osiągnęłaś, uciekasz w życie innych ludzi. W dodatku obcych Ci ludzi. A dokładniej w same tylko wyobrażenie o ich życiu. Czy to może być groźne? Czy taka ucieczka może w ogóle doprowadzić do czegokolwiek?

"Moje dobre anioły znowu przegrały, pokonane przez alkohol, przez kobietę, którą jestem gdy piję. Pijana Rachel nie dostrzega konsekwencji, jest albo przesadnie wylewna i pełna optymizmu, albo płonie z nienawiści. Nie ma przeszłości ani przyszłości. Istnieje tylko tu i teraz."


Z pierwszej recenzji wiecie już, że powieści kryminalne nie są moim ulubionym gatunkiem literackim. Co więc mnie skłoniło do przeczytania tego tytułu? Bardzo przyjazna opinia Stephena Kinga? Fenomen sprzedażowy? Nie bardzo. Nie raz już sparzyłem się na "światowcy recenzjach". Zdecydowałem się na Dziewczynę z pociągu ponieważ jest debiutem. Paula Hawkins miała w moich oczach czystą kartę. Chciałem wyrobić sobie o Niej opinię. Może trochę chciałem pobawić się w proroka i spróbować zgadnąć jak potoczy się jej literacka kariera? I szczerze powiedziawszy mile mnie zaskoczyła.

Fabuła powieści bez zbędnego spoilerowania przedstawia się mniej więcej tak: Młoda kobieta codziennie wsiada do pociągu relacji: Ashbury-Euston punktualnie o 8:04 i jedzie do pracy w Londynie. Każdego poranka, przez dokładnie 54 minuty, obserwuje mieszkańców wiktoriańskich domów, które dawno temu zbudowano wzdłuż torów kolejowych. Jej szczególną uwagę przykuwa dom numer 15, należący do Jasona i Jess. Innych zaś specjalnie unika, aby nie zauważać szczęśliwego i spełnionego życia jego mieszkańców, które jeszcze nie tak dawno temu było i jej udziałem. Rachel, bo tak nazywa się główna bohaterka powieści, pewnego dnia dowiaduje się, że policja poszukuje zaginionej Jess. Od tej pory wszystko zostaje wywrócone do góry nogami, ponieważ kobieta staje się świadkiem w sprawie zaginięcia.

"Nie ma nic bardziej bolesnego i destrukcyjnego niż podejrzliwość."

Co ciekawe autorka ukazuje historie z perspektywy trzech kobiet (zawsze w narracji pierwszoosobowej co dodatkowo pozwala „wejść w skórę” bohaterek), których pozornie nic nie łączy: przytoczoną już Rachel, Megan i Anny. Czytelnik poznaje dzieje każdej z nich: na bieżące relacje składają się wydarzenia z przeszłości połączone z ciągiem bieżących myśli. W ten sposób pozwala na bardzo dokładne poznanie osobowości każdej z bohaterek: pustki Rachel, strachu Anny, złamanej miłości Megan. Odbiorca uczy się z czasem ich toku myślenia, poznaje ich obawy, a wraz z rozwojem akcji także to, kim naprawdę są i przed kim starają się tą prawdę ukryć.

Główna bohaterka jest opisana w prawdziwie mistrzostwie sposób. Na pierwszy rzut oka niepoczytalna, kłamliwa alkoholiczka, zrujnowana przez życie, zrozpaczona, całkowicie bierna – jednym słowem idealna ofiara. Jednak gdzieś pod tą powłoką, skorupą mającym odciąć ją od świata, znajduje się Rachel inteligentna, konsekwentna, z kamiennym sercem, co właściwie jest definicją zabójcy.

Miłośnicy logicznych zagadek jak również czytelnicy lubujący się w wartko rozwijającej się akcji będą (przynajmniej na początku) zawiedzeni. Wydarzenia nie dzieją się zbyt szybko. Jest to bardziej psychologiczny thriller niż detektywistyczny kryminał. Wiele w nim przemyśleń i spostrzeżeń opisywanych bohaterów. Dopiero podczas zaginięcia Jess akcja nabiera swoistego tempa. Każdą stronę zaczyna się czytać z coraz większym zainteresowaniem, podejrzewając o zbrodnie każdego, nawet boską interwencję.

"Jesteś jak te psy, te niechciane, które przez całe życie są źle traktowane. Kopiesz je i kopiesz, a one wciąż wracają, wciąż płaszczą się i merdają ogonem. Proszą, błagają. Mają nadzieję, że tym razem zrobią coś dobrze i wreszcie je pokochasz. Taka właśnie jesteś, prawda Rach? Jesteś psem."

Z ciekawostek, to doczytałem się, że książka ma zostać zekranizowana przez studio Dreamworks, które już wykupiło prawa autorskie do zekranizowania powieści. Jestem ciekawy czy film będzie w stanie oddać z jednej strony rosnące napięcie i lęk, a z drugiej pełne niepokoju, niejednorodnie chore wręcz, niepełne, bez składne myśli i zachowania alkoholiczki. Czas pokaże…

Podsumowując, jestem bardzo zadowolony, że sięgnąłem po ten tytuł dając szanse debiutującej autorce. Okazało się, że Paula Hawkins jest pisarką która znakomicie potrafi budować armosferę, świtnie bawi się słowem, bardzo dobrze radzi sobie z przedstawianiem ludzkiej psychiki. Jej bohaterowie są prawdziwi, niczym wyciągnięci z życia i chodź nie łatwo wprost się z nimi utożsamić, to już zdecydowanie prościej odkryć że w każdym z nas jest cząstka Rachel, Anny czy Megan.

Życzę Pauli Hawkins wielkiej światowej kariery, dalszych książek na miarę Dziewczyny z pociągu, bo potrafi oddać "to coś", co trudno znaleźć gdzie indziej.


Pełna recenzja na strefatrelaksu.blogspot.com

Wstyd. Rozpacz. Strach. Manipulacja. Zemsta. Jeden trasa pociągu, wielki kocioł emocji. Wyobraź sobie, że uciekasz od teraźniejszości, od utraty pracy, domu, chłopaka. Uciekasz w alkohol, ale także będąc świadom swojego upadku, dna które osiągnęłaś, uciekasz w życie innych ludzi. W dodatku obcych Ci ludzi. A dokładniej w same tylko wyobrażenie o ich życiu. Czy to może być...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Czy boisz się śmierci? Jesteś na nią przygotowany? Książek taka jak ta, o umieraniu, duchach, piekle i niebie jest cała masa. Dlaczego więc przeczytać tę? Bo wzbudza emocję. Potrafi wzruszyć, rozśmieszyć i wciągnąć bez opamiętania.

"Nałogowym grzesznikom brak siły, żeby przetrwać. Ich średnia wieku jest zbyt niska, by zdołali rozpętać prawdziwe piekło. Jeden grzech główny i już ich nie ma. Żadnego planowania, żadnych prób wyjścia z tego obronną ręką. Prawdziwie kreatywny grzesznik będzie głosić złą nowinę przez kilkadziesiąt lat, nim go złapią. Jeśli w ogóle go złapią."

Dziś miałem okazję przeczytać Listę Życzeń, autorstwa dobrze znanego mi już pisarza Eoina Colfera. W skrócie fabuła przedstawia się tak: główna bohaterka Meg Finn, pozostawiona po śmierci matki na pastwę brutalnego ojczyma, bierze udział we włamaniu, chodź trzeba przyznać że niechętnie, które nieszczęśliwie kończy się katastrofą. I w tym miejscu niespodzianka, chodź to dopiero początek lektury, Meg ginie. Jak by się mogło zdawać śmierć jest końcem, ale nie tym razem. Bohaterka po śmierci trafia do tunelu. Promienieje od niej zarówno czerwona, fioletowa jak i niebieska poświata. Czerwony kolor w świecie przedstawionym przez Colfera oznacza, że demony wyciągają po nas swoje ręce prosto z piekieł, niebieska zaś, że trafiamy przed św. Piotra, który zajmuje się odliczaniem naszych "plusów" i "minusów". Bilans jednych i drugich decyduje ostatecznie o tym czy wlatujemy przez dziurę do góry, czy przeciwnie, wpadamy do miejscówki Lucyfera obracać rożen. W sytuacji gdy bilans jest zerowy, poświata jest fioletowa i mamy jeszcze jedną szansę zadecydować o swoim losie. Meg wraca na Ziemię, aby podjąć próbę naprawy swoich grzechów. Jak się okazuje jej zadaniem jest spełnić punkty z listy życzeń Lowrie'ego (staruszka do którego za życia się włamała). Jednak to nie będzie takie łatwe, ponieważ Belzebub wysyła swojego demona, aby przeszkodził Meg.

"W piekle roiło się od zdobywców Oscarów. Rozstawali się ze swoimi duszami równie łatwo jak programiści komputerowi."

Lista Życzeń jest tylko momentami zabawna. Poczucie humoru autora nie ujęło mnie tak bardzo jak w innych jego powieściach. Cała lektura była bardzo wciągająca, chodź miejscami ziało wręcz nudą pomimo rozwojowej, wartkiej akcji. Książka jest napisana żywym i barwnym, młodzieżowym wręcz językiem. Autor w niepoważny sposób przedstawia bardzo poważne przesłanie dotyczące życia, śmierci i życia po śmierci. Zabieg taki powoduje, że przedstawiona historia, chodź irracjonalna stała się bardziej rzeczywista.

Historia przedstawiona w książce, jest jedną wielką metaforą przedstawiającą konsekwencje naszych uczynków Autor skłania czytelnika do pochylenia się nad tematem śmierci i odkupienia win. Dla mnie jednak historia przedstawia się nazbyt prostoliniowo. Wydarzenia da się przewidzieć (nie mówiąc o końcówce która jest oczywista od samego początku). Brak tu głębszych rozważań, chodź na usprawiedliwienie muszę przyznać że jest to książka skierowana do młodzieży (raczej tej młodszej) niż do dorosłych.

Podsumowując, książka w moich oczach nie jest arcydziełem pisarskim. Autora miałem okazje poznać od znacznie lepszej strony. Mimo wszystko miło spędziłam z nią czas. Polecam wszystkim zagorzałym fanom Eoina Colfera – z pewnością nie zaznacie zawodu.


Pełna recenzja na strefatrelaksu.blogspot.com

Czy boisz się śmierci? Jesteś na nią przygotowany? Książek taka jak ta, o umieraniu, duchach, piekle i niebie jest cała masa. Dlaczego więc przeczytać tę? Bo wzbudza emocję. Potrafi wzruszyć, rozśmieszyć i wciągnąć bez opamiętania.

"Nałogowym grzesznikom brak siły, żeby przetrwać. Ich średnia wieku jest zbyt niska, by zdołali rozpętać prawdziwe piekło. Jeden grzech główny...

więcej Pokaż mimo to