StrefaTrelaksu

Profil użytkownika: StrefaTrelaksu

Nie podano miasta Mężczyzna
Status Czytelnik
Aktywność 8 lata temu
4
Przeczytanych
książek
4
Książek
w biblioteczce
4
Opinii
10
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Mężczyzna
Dodane| Nie dodano
Najlepsze recenzje najnowszych książek i filmów, konkursy, wywiady, zapowiedzi! Zapraszam serdecznie!

Opinie


Na półkach: ,

Nie wiem jak to się stało, ale w moje ręce wpadła dziś powieść Aleksandra Minkowskiego pt. "Dolina Światła". Przeczytałem. Odłożyłem na półkę. I bardzo staram się o niej zapomnieć. Niech to starczy za najlepszy komentarz.

Na początku drobna uwaga. Książka skierowana jest do głównie dzieci i młodszej młodzieży (trzynastolatków!). Bogatsi o tę informację zaczynajmy:

Główny bohater szesnastoletni Marcel Jung , trafia do tytułowej Doliną Światła, miejsca gdzie znajduje się sanatorium. Budynek tegoż sanatorium ma bogatą historie – wcześniej stał tam klasztor buddyjski. W Dolinie Światła przebywa tu stu kuracjuszy (same dzieci). Sanatorium jest nowocześnie wyposażone, a praktyki medyczne odbywają się często za zamkniętymi drzwiami „Sali 13”, stosowane są także cudowne leki wynalezione przez doktora Jaela (brzmi strasznie i takie właśnie jest).

Pośród dzieci pozostawionych swojemu losowi, wyróżnia się pewien podział na: zwykłych chorych i funkcyjnych – takich którzy mają pewne przywileje. Główny bohater ma to szczęście i zostaje funkcyjnym (projektuje gazetkę). Marcel zaczyna dostrzegać bardzo dziwne rzeczy: listy od rodziców i jego dziewczyny docierają z opóźnieniem, nie wolno słuchać radia, dostęp do prasy mają tylko wybrani itp. Powszechnie panuje inwigilacja i zastraszanie. Chłopak zaprzyjaźnia się z Milczuchą – dziewczyna o skomplikowanej osobowości (mało napisane) i trudnym dzieciństwie. Marcel spędza z dziewczyną każdą wolną chwilę. No i właśnie. Robi się coraz dziwniej. W pewnym momencie musiałem dwukrotnie sprawdzać czy czytam na pewno Dolinę Światła – powieść przeznaczoną dla dzieci i młodszej młodzieży. Na ale wracając, spotkania (randki?) bohatera i Milczuchy stają się coraz bardziej romantyczne: razem wychodzą na wieczorne spacery, odkrywają kolejne tajemnice klasztoru buddyjskiego i - no właśnie - kochają się („Po raz pierwszy całowałem jej piersi”; „Jej nagość wywołała ucisk w gardle”).

Podsumowując, główny bohater trafia do świata pełnego osamotnionych, chorych dzieci, pełnych problemów, pozostawionych swojemu losowi (z wyjątkiem „leczenia” które polega na szprycowaniu nastolatków pigułkami na sen i nie tylko). Co gorsze tytułowa Dolina Światła, jest miejscem odciętym od świata i tak nieprawdopodobnym, że nie wiadomo, czy istnieje naprawdę, wieczorami pola i pagórki przemierza duch Białego Lamy, bohater zaczyna jako kilkunastolatek z rówieśniczką uprawiać seks, a na deser za sprawą kucharza poznaje nauki tybetańskiego mędrca Szigace Brahmaputry i zaczyna czuć się zagubiony (ciekawe dlaczego). Zadaje sobie pytania takie jak: Czy miłość i przyjaźń są tożsame, czy Chrystus był mnichem buddyjskim i nie skonał na krzyżu, czy reinkarnacja jest faktem. Jednym słowem bohater zaczyna poddawać w wątpliwość swoją i czytelnika wiarę. Brzmi jak absurd. A może to wszystko razem podsumowane brzmi śmiesznie? Uwierzcie jednak, że nie jest ani zabawnie ani poważnie. Jest niejako, nudno, wręcz kiczowato i deprawująco.

Ponieważ cała ta powieść jest jaka jest (nie będę się więcej nad tym rozpisywał – jeśli ktoś chce stracić trochę czasu proponuje samodzielnie przebrnąć), jedyną nadzieją pozostaje ukryte gdzieś, metaforyczne przesłanie. No i faktyczne, powieść Aleksandra Minkowskiego stwarza wiele takich możliwości interpretacyjnych. Możemy odnaleźć uproszczony model państwa totalitarnego (sprawowanie władzy w sanatorium przez Radę Trzech) oraz motyw światła jako czegoś co rozprasza mroki i leczy rany oraz na upartego wiele innych (leki - narkotyki, itd...). Tylko czy odbiorca (przypominam że książka jest przeznaczona dla dzieci) da radę taką symbolikę odczytać? I czy przypadkiem podążając za bohaterem 13-latek nie zacznie poddawać w wątpliwość wartości, zamiast przyswajać nowe?


Doczytałem się, że Dolina Światła przez pewien czas była nawet - uwaga - lekturą obowiązkową dla klas IV-VI (czyli dla 13 latków!!!), zaliczoną do „tekstów kultury poznawanych”. Dla mnie to jakaś paranoja. Książka owszem, maiła swój specyficzny klimat, miejscami (nielicznymi) wciągającą fabułę, no ale bez przesady. Nie wiem kto o tym zdecydował i czy kiedykolwiek Dolinę Światła miał w ręce. Moim zdaniem jest wiele znacznie lepszych dzieł, które można by zaproponować młodszym uczniom (jak np. Hobbit). Nie porwało mnie pióro Aleksandra Minkowskiego. Nie polecam nikomu, a w szczególności dzieciom.

Pozdrawiam i zapraszam na www.strefatrelaksu.blogspot.com - najlepsze recenzje najnowszych filmów i książek

Nie wiem jak to się stało, ale w moje ręce wpadła dziś powieść Aleksandra Minkowskiego pt. "Dolina Światła". Przeczytałem. Odłożyłem na półkę. I bardzo staram się o niej zapomnieć. Niech to starczy za najlepszy komentarz.

Na początku drobna uwaga. Książka skierowana jest do głównie dzieci i młodszej młodzieży (trzynastolatków!). Bogatsi o tę informację zaczynajmy:

Główny...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Czy istnieją zbrodnie, tak wielkie i okrutne, że nigdy nie mogą zostać wybaczone? Czy istnieją ludzie którzy nie zasługują na życie? Czy człowiek dokonujący zbrodni sam na siebie zaciąga wyrok śmierci, czy wykonują go dopiero Ci którzy go schwytają, osądzą i wyrok ten wykonają? Wreszcie czy kara śmierci jest karą? Czy nie jest przypadkiem jedynie usunięciem zagrożenia, bez możliwości poprawy czy odpokutowania winy przez oskarżonego? Pewnie zastanawiacie się co te pytania mają wspólnego z wielokrotnie już recenzowaną, świetnie rozpoznawaną na świecie jak i w kraju, wybitną książką Agathy Christie (zaliczaną do 100 najlepszych powieści kryminalnych wszech czasów). Otóż mają bardzo wiele, ale po kolei…

Krew ofiar woła o pomstę, nie dając wytchnienia tym, którzy znają prawdę.

Pomysł na intrygę kryminalną, czyli podróż koleją Orient Expressu, został precyzyjnie zaplanowany i składa się w logiczną całość, bez żadnego zgrzytu czy niedopatrzenia. W powieści nie ma mowy o przypadkowym zdaniu, a co dopiero wydarzeniu czy rozdziale. W skrócie bez spoilerowania dla tych którzy nie czytali, a być może po przeczytaniu tej recenzji chcieliby to zrobić, zarys fabuły przedstawia się następująco: Po rozwiązaniu pewnej sprawy na Wschodzie, detektyw Poirot wraca do Anglii pociągiem Orient Express. Gdy pewnej nocy podróż zostaje wstrzymana z powodu olbrzymiej śnieżnej zaspy, jeden z pasażerów zostaje zamordowany. Z powodu utknięcia w śniegu, morderca nie mógł opuścić pociągu, nie mógł się w nim również schować, wszystko wskazuje więc na to, że winnym jest jeden z pasażerów. Problem w tym, że każdy z nich ma niepodważalne alibi i brak motywu. To jednak pozory, bowiem kiedy mały Belg (detektyw) zaprzęga do pracy swoje szare komórki, nic nie można przed nim ukryć.

Szczerze powiedziawszy nie przepadam za kryminałami. W większości tych które czytałem, rozwój akcji był schematyczny, rozwiązania zagadek trywialne lub też odwrotnie - zupełnie z kosmosu, a głębia, ukryte dno, druga natura – zwał jak zwał – były płytkie, szablonowe i stereotypowe (chodź bywają wyjątki jak np. Dziewczyna z pociągu, którą uważam za książkę naprawdę dobrą). Po prostu lubię gdy z historii wynika morał, nauka życiowa, coś dzięki czemu staję się bogatszy. Zazwyczaj więc czytając kryminał nie oczekuje zbyt wiele.

Morderstwo w Orient Expressie jest jednak książką kanonem, wręcz legendą. Sięgając po nią, po powieść Królowej Kryminałów, moja poprzeczka zawieszona była niezwykle wysoko.

Zbrodnia lżejsza poprzedza zawżdy ostateczną.



Z technicznego punktu widzenia, styl powieści, dobrane, wyszukane nieraz słowa, szyk zdań, dobrze porozdzielana na rozdziały (nie chaotyczna) fabuła - wszystko jest napisane bezbłędnie. Można się było tego spodziewać po autorce która napisała wiele książek cieszących się ogromnym sukcesem na świecie. Ale czuje się w obowiązku podkreślić to wyraźnie. Książka jest naprawdę świetnie ułożona i napisana. Po prostu dobrze się ją czyta, kompletnie nic człowieka nie rozprasza.

Sama fabuła nie jest wymagająca. Wciągająca owszem, ale nie wymagająca. Śledzenie procesu dedukcji z pewnością dla miłośników powieści kryminalnych jest prawdziwą gratką. Dla mnie jednak, chodź przyznaje że przyjemnie się czytało, akcja, chodź rozwijana wartko, czyli tak jak lubię najbardziej, miała w sobie coś więcej, okazała się tylko przykrywką czegoś znacznie bardziej uniwersalnego. Może właśnie bardziej wymagającej fabuły oczekiwałem?

Nic nie jest takie jakie z pozoru się zdaje


Wisienką na torcie okazuje się zakończenie i nie chodzi jedynie o rozwiązanie zagadki tytułowego morderstwa. Decyzja, jaką ostatecznie podejmuje detektyw, to dowód na ludzkie oblicze tego detektywa i dżentelmena. Jest również w pewnej mierze ustosunkowaniem się autorki na przedstawione w początku artykułu pytania. Zakończenie skłania do refleksji, wyrobienia sobie własnego tematu na temat kary i zbrodni, tematów tak starych jak świat, lecz wiecznie żywych.

Podsumowując jednym zdaniem moją przygodę z zabójstwem w Orient Expressie radośnie ogłaszam: Śmiało czytajcie, książka jest piękna, wciągająca, ciekawa i w dodatku chodź jest kryminałem ma morał! Jak już wiecie, coś czego zawsze brakuje mi w kryminałach. Rozważania w niej podjęte, chodź przykryte (dość skrzętnie) przyjemną, lekką wręcz fabułą, są uniwersalne, ponadczasowe i głębokie.

Nie zawiodłem się. Chyle czoła. I chodź to powieść nie zmieni mojego podejścia do kryminałów, to uznać muszę geniusz autorki, lekkość jej pióra, bystrość umysłu.

Jestem zadowolony i szczęśliwy, że zastałem zmuszony do refleksji na tematy życia i śmierci raz jeszcze. Szczerze polecam wszystkim, którzy nie czytali do nadrobienia zaległości, a sam z pewnością sięgnę jeszcze nie raz po działa Królowej.

Pełna recenzja na strefatrelaksu.blogspot.com

Czy istnieją zbrodnie, tak wielkie i okrutne, że nigdy nie mogą zostać wybaczone? Czy istnieją ludzie którzy nie zasługują na życie? Czy człowiek dokonujący zbrodni sam na siebie zaciąga wyrok śmierci, czy wykonują go dopiero Ci którzy go schwytają, osądzą i wyrok ten wykonają? Wreszcie czy kara śmierci jest karą? Czy nie jest przypadkiem jedynie usunięciem zagrożenia, bez...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wstyd. Rozpacz. Strach. Manipulacja. Zemsta. Jeden trasa pociągu, wielki kocioł emocji. Wyobraź sobie, że uciekasz od teraźniejszości, od utraty pracy, domu, chłopaka. Uciekasz w alkohol, ale także będąc świadom swojego upadku, dna które osiągnęłaś, uciekasz w życie innych ludzi. W dodatku obcych Ci ludzi. A dokładniej w same tylko wyobrażenie o ich życiu. Czy to może być groźne? Czy taka ucieczka może w ogóle doprowadzić do czegokolwiek?

"Moje dobre anioły znowu przegrały, pokonane przez alkohol, przez kobietę, którą jestem gdy piję. Pijana Rachel nie dostrzega konsekwencji, jest albo przesadnie wylewna i pełna optymizmu, albo płonie z nienawiści. Nie ma przeszłości ani przyszłości. Istnieje tylko tu i teraz."


Z pierwszej recenzji wiecie już, że powieści kryminalne nie są moim ulubionym gatunkiem literackim. Co więc mnie skłoniło do przeczytania tego tytułu? Bardzo przyjazna opinia Stephena Kinga? Fenomen sprzedażowy? Nie bardzo. Nie raz już sparzyłem się na "światowcy recenzjach". Zdecydowałem się na Dziewczynę z pociągu ponieważ jest debiutem. Paula Hawkins miała w moich oczach czystą kartę. Chciałem wyrobić sobie o Niej opinię. Może trochę chciałem pobawić się w proroka i spróbować zgadnąć jak potoczy się jej literacka kariera? I szczerze powiedziawszy mile mnie zaskoczyła.

Fabuła powieści bez zbędnego spoilerowania przedstawia się mniej więcej tak: Młoda kobieta codziennie wsiada do pociągu relacji: Ashbury-Euston punktualnie o 8:04 i jedzie do pracy w Londynie. Każdego poranka, przez dokładnie 54 minuty, obserwuje mieszkańców wiktoriańskich domów, które dawno temu zbudowano wzdłuż torów kolejowych. Jej szczególną uwagę przykuwa dom numer 15, należący do Jasona i Jess. Innych zaś specjalnie unika, aby nie zauważać szczęśliwego i spełnionego życia jego mieszkańców, które jeszcze nie tak dawno temu było i jej udziałem. Rachel, bo tak nazywa się główna bohaterka powieści, pewnego dnia dowiaduje się, że policja poszukuje zaginionej Jess. Od tej pory wszystko zostaje wywrócone do góry nogami, ponieważ kobieta staje się świadkiem w sprawie zaginięcia.

"Nie ma nic bardziej bolesnego i destrukcyjnego niż podejrzliwość."

Co ciekawe autorka ukazuje historie z perspektywy trzech kobiet (zawsze w narracji pierwszoosobowej co dodatkowo pozwala „wejść w skórę” bohaterek), których pozornie nic nie łączy: przytoczoną już Rachel, Megan i Anny. Czytelnik poznaje dzieje każdej z nich: na bieżące relacje składają się wydarzenia z przeszłości połączone z ciągiem bieżących myśli. W ten sposób pozwala na bardzo dokładne poznanie osobowości każdej z bohaterek: pustki Rachel, strachu Anny, złamanej miłości Megan. Odbiorca uczy się z czasem ich toku myślenia, poznaje ich obawy, a wraz z rozwojem akcji także to, kim naprawdę są i przed kim starają się tą prawdę ukryć.

Główna bohaterka jest opisana w prawdziwie mistrzostwie sposób. Na pierwszy rzut oka niepoczytalna, kłamliwa alkoholiczka, zrujnowana przez życie, zrozpaczona, całkowicie bierna – jednym słowem idealna ofiara. Jednak gdzieś pod tą powłoką, skorupą mającym odciąć ją od świata, znajduje się Rachel inteligentna, konsekwentna, z kamiennym sercem, co właściwie jest definicją zabójcy.

Miłośnicy logicznych zagadek jak również czytelnicy lubujący się w wartko rozwijającej się akcji będą (przynajmniej na początku) zawiedzeni. Wydarzenia nie dzieją się zbyt szybko. Jest to bardziej psychologiczny thriller niż detektywistyczny kryminał. Wiele w nim przemyśleń i spostrzeżeń opisywanych bohaterów. Dopiero podczas zaginięcia Jess akcja nabiera swoistego tempa. Każdą stronę zaczyna się czytać z coraz większym zainteresowaniem, podejrzewając o zbrodnie każdego, nawet boską interwencję.

"Jesteś jak te psy, te niechciane, które przez całe życie są źle traktowane. Kopiesz je i kopiesz, a one wciąż wracają, wciąż płaszczą się i merdają ogonem. Proszą, błagają. Mają nadzieję, że tym razem zrobią coś dobrze i wreszcie je pokochasz. Taka właśnie jesteś, prawda Rach? Jesteś psem."

Z ciekawostek, to doczytałem się, że książka ma zostać zekranizowana przez studio Dreamworks, które już wykupiło prawa autorskie do zekranizowania powieści. Jestem ciekawy czy film będzie w stanie oddać z jednej strony rosnące napięcie i lęk, a z drugiej pełne niepokoju, niejednorodnie chore wręcz, niepełne, bez składne myśli i zachowania alkoholiczki. Czas pokaże…

Podsumowując, jestem bardzo zadowolony, że sięgnąłem po ten tytuł dając szanse debiutującej autorce. Okazało się, że Paula Hawkins jest pisarką która znakomicie potrafi budować armosferę, świtnie bawi się słowem, bardzo dobrze radzi sobie z przedstawianiem ludzkiej psychiki. Jej bohaterowie są prawdziwi, niczym wyciągnięci z życia i chodź nie łatwo wprost się z nimi utożsamić, to już zdecydowanie prościej odkryć że w każdym z nas jest cząstka Rachel, Anny czy Megan.

Życzę Pauli Hawkins wielkiej światowej kariery, dalszych książek na miarę Dziewczyny z pociągu, bo potrafi oddać "to coś", co trudno znaleźć gdzie indziej.


Pełna recenzja na strefatrelaksu.blogspot.com

Wstyd. Rozpacz. Strach. Manipulacja. Zemsta. Jeden trasa pociągu, wielki kocioł emocji. Wyobraź sobie, że uciekasz od teraźniejszości, od utraty pracy, domu, chłopaka. Uciekasz w alkohol, ale także będąc świadom swojego upadku, dna które osiągnęłaś, uciekasz w życie innych ludzi. W dodatku obcych Ci ludzi. A dokładniej w same tylko wyobrażenie o ich życiu. Czy to może być...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika StrefaTrelaksu

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


statystyki

W sumie
przeczytano
4
książki
Średnio w roku
przeczytane
0
książek
Opinie były
pomocne
10
razy
W sumie
wystawione
4
oceny ze średnią 6,5

Spędzone
na czytaniu
19
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
0
minut
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]