Najnowsze artykuły
-
ArtykułyDzień Bibliotekarza i Bibliotek – poznajcie 5 bibliotecznych ciekawostekAnna Sierant11
-
Artykuły„Kuchnia książek” to list, który wysyłam do trzydziestoletniej siebie – wywiad z Kim Jee HyeAnna Sierant1
-
ArtykułyLiteracki klejnot, czyli „Rozbite lustro” Mercè Rodoredy. Rozmawiamy z tłumaczką Anną SawickąEwa Cieślik2
-
ArtykułyMatura 2024 z języka polskiego. Jakie były lektury?Konrad Wrzesiński8
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Biblioteczka
Filtry
Książki w biblioteczce
[1]
Generuj link
Zmień widok
Sortuj:
Wybrane półki [1]:
Średnia ocen:
8,6 / 10
5 ocen
Oceniła na:
8 / 10
Na półkach:
Zobacz opinię (1 plus)
Czytelnicy: 6
Opinie: 3
Zobacz opinię (1 plus)
Popieram
1
"Zapiski z Turynu" czytałam w jesienny dzień, schowana pod kołdrą. Z przyjemnością pozwoliłam, by autor zabrał moją wyobraźnię w podróż ulicami Turynu, podczas gdy moje ciało bezpiecznie odpoczywało w czterech ścianach mieszkania. Przypomniało mi to czasy pandemii koronawirusa, kiedy mój kontakt ze światem zewnętrznym ograniczał się do liter i obrazów: książki i Internet były dla mnie głównym źródłem poznania. O tym też jest esej Macieja Rodaka. Autor opisuje swoje próby dotknięcia miasta Turynu, a przede wszystkim jego architektonicznej ikony - Mole Antonelliany - przez barierę pandemicznej izolacji. W ten sposób powstaje tekst, który jest mieszanką dziennika z epoki covida, filozoficznej medytacji i szkicu o architekturze. Połączenie, które absolutnie mnie urzeka.
Na uwagę zasługuje charakterystyczny styl autora. W "Zapiskach z Turynu" przeplatają się poetyckie frazy i zwarte zręby dyskursu akademickiego. Ze względu na ten drugi komponent nie każdy/a czytelnik/czka wczuje się w tekst, który wymaga jednak pewnego zaplecza humanistycznej wiedzy. Czasami ciężar fachowych sformułowań przygniata delikatne liryczne konstrukcje. A szkoda, bo język Rodaka jest naprawdę oryginalny i przesycony wrażliwością - chciałoby się tej poezji trochę więcej. Mimo tego niewielkiego dysonansu stylistycznego książkę czytało się naprawdę dobrze, przede wszystkim dlatego, że z narracji przebija szczerość i autentyczne zaciekawienie autora, który najwyraźniej postrzega rzeczywistość w taki właśnie sposób: przez pryzmat uczonych konceptów, którymi sprawnie operuje, a przy tym bardzo zmysłowo, z poetycką czułością i wnikliwością.
Nad wszystkim czuwała stale obecna figura Mole Antonelliany, niczym magnetyczny punkt ośrodkowy całej historii. Raz widoczna z bliska, niemal namacalna, innym razem - przetworzona i zniekształcona w niezliczonych przedstawieniach, reprodukcjach i przekazach z drugiej ręki. Autor niestrudzenie podąża jej śladem, jak zazdrosny kochanek tropi swoją wybrankę. Przyznaję, że w trakcie czytania udzieliła mi się ta obsesja i już pod koniec książki z trudem powstrzymywałam się od nurkowania do Internetu w poszukiwaniu kolejnych informacji o tej budowli.
W "Zapiskach z Turynu" podobało mi się również przybliżanie i oddalanie perspektywy, od ogólnych refleksji o współczesnym świecie do indywidualnych poruszeń serca i z powrotem. Tego właśnie oczekiwałabym od filozofa! Czego oczekiwałabym od architekta - nie wiem, nie spotkałam ich zbyt wielu. Z pewnością jednak książka Rodaka zachęciła mnie, by zacząć przysłuchiwać się uważniej dyskusjom o przestrzeni miejskiej i jej znaczeniu dla codziennego życia.
"Zapiski z Turynu" czytałam w jesienny dzień, schowana pod kołdrą. Z przyjemnością pozwoliłam, by autor zabrał moją wyobraźnię w podróż ulicami Turynu, podczas gdy moje ciało bezpiecznie odpoczywało w czterech ścianach mieszkania. Przypomniało mi to czasy pandemii koronawirusa, kiedy mój kontakt ze światem zewnętrznym ograniczał się do liter i obrazów: książki i Internet...
więcej Pokaż mimo to