Cytaty
(...) w razie czego pamiętaj, żeby na moim pogrzebie podejść do trumny, podnieść z niej kwiaty, potem krzyknąć " to kto następny?' i rzucić je przez ramię w tłum.
Zaraz potem jego usta ułożyły się w słowo, które doskonale znała. Wolno i z wyraźnym trudem wyrecytował: mamihlapinatapai. Pamiętał.
Machinalnie uniosła dłoń i przesunęła nią po jego policzku. Zamknął na chwilę oczy, jakby ten dotyk przeniósł go w inne miejsce. Kiedy je otworzył, popatrzył na nią w sposób, który znała. Sposób, który doskonale pamiętała i którego tak bardzo jej brakowało. - Hej, trucizno...- odezwał się. Dłoń, która jeszcze przed sekundą drżała, w jakiś niewytłumaczalny sposób nagle przestała...
Rozwiń- Nic nie jest tutaj po prostu, Zordon - ucięła, zbliżając się do niego.- Do kurwy nędzy, jesteś osobą, która uświadomiła mi, że traktowanie miłości jako szeregu procesów biochemicznych w mózgu jest jak mówienie, że gry komputerowe to zera i jedynki przesuwające się w silikonie. Niby ma to sens, ale nie oddaje nawet ułamka realnego obrazu.
Nawet najgorsze momenty z tobą były jednymi z najlepszych w moim życiu, Zordon.
Zatrzymywałam i siebie, i ciebie.Tak jak wcześniej, stawiałam zasieki, wznosiłam wokół siebie mury, budowałam przeszkody nie do przejścia. Ale ty jakimś sposobem wszystkie pokonywałeś. I robiłeś to bez trudu, jakby było to dla ciebie naturalne. Jakbyś nie musiał się tego uczyć, w przeciwieństwie do innych, którzy próbowali i, którym się to nie udawało.
Mamy zdolność robienia dość romantycznych rzeczy w nie bardzo romantycznych okolicznościach przyrody.
Gdy niespodziewanie odchodzi ktoś bliski, ludzie szukają w tym sensu, jakiegoś głębszego znaczenia. Uczepieni irracjonalnej myśli, że wszystko dzieje się po coś, znajdują w sobie odrobiny sił, by każdego kolejnego dnia otwierać oczy, wstawać z łóżka i robić te wszystkie prozaiczne rzeczy, z których składa się codzienność. Żywią nadzieję, że z czasem będzie łatwiej, ale to niepr...
RozwińZawsze wychodziłam z założenia, że miłość jest oddawaniem komuś do ręki broni, którą może cię unicestwić. Przy tobie zrozumiałam, że tak nie jest. To nie broń, tylko tarcza, która chroni cię przed wszystkim, co na świecie złe. A nawet jeśli tak nie jest, to i tak nie ma znaczenia, bo ufam ci na tyle, żeby dać ci tę broń i mieć pewność, że nigdy jej nie użyjesz.
Wiktor nie potrzebował ani chwili, by odnaleźć odpowiedź. Był gotów to zrobić. Był gotów umrzeć, by ona przeżyła. Ledwo ta jasna jak błyskawica myśl nadeszła, zrozumiał, że w sercu każdego mężczyzny jest tylko tyle przestrzeni, by zmieścić tam jedną taką osobę. Owszem, był gotów ryzykować życie dla innych. Może nawet je poświęcić. Ale nie w ten sposób, nie bez namysłu, nie bez ...
Rozwiń-Naprawdę musisz zatruwać mi życie swoim gadaniem?- bąknął – Nie wystarcza ci, że robisz to samą swoją bytnością? -Nie zatruwam, ubogacam. -Jak mucha na gównie. Forst uśmiechnął się blado. -To porównanie nie jest dla pana zbyt pochlebne. -Idź do diabła- odparł Edmund.
-Byliśmy naprawdę blisko - odezwała się nagle Wardyś-Hansen. Sama nie wiedziała, skąd popłynęły te słowa. -Kiedy mieszkałeś w Krakowie - dodała. - I nie mam na myśli fizycznej intymności, tylko to, że naprawdę się widzieliśmy. Takimi, jakimi jesteśmy. Bo na tym polega bliskość.
Uśmiechnął się do siebie albo do tego na górze, w którego przecież nie wierzył. Potrząsnął głową. Łatwo było tak myśleć. Zwalić to wszystko na przeznaczenie czy jakąś większą siłę. Tylko co z jego nieśmiertelną teorią, że człowiek jest panem swojego losu? Nie rodzimy się złodziejami, gwałcicielami czy mordercami. Dokonujemy wyborów. Codziennie, miliona wyborów.
Jakim cudem ja z tobą wytrzymuje?(...) -Zazwyczaj po prostu wraz ze wschodem słońca składasz jakąś ofiarę, żeby ubłagać swoje bóstwo o łaskę na nadchodzący dzień. - I jaka to ofiara? (...) Przy (...) nie będę rozmawiać o naszym życiu łóżkowym, Zordon.